Zamknięcie oczu nie sprawia, że znika problem

Książę Mateusz, podopieczny hospicjum stacjonarnego, nieco ponad 1,5 kilograma cudu.
Książę Mateusz, podopieczny hospicjum stacjonarnego, nieco ponad 1,5 kilograma cudu.

Wiem z czym kojarzy Ci się hospicjum- według Ciebie to smutek, cierpienie i temat, od którego trzeba uciekać, obraz, który każdy wymazałby z pamięci. Założę się też, że za żadne pieniądze, nawet na chwilę, nie chciałbyś odwiedzić dziecięcej onkologii. Pokrętny ludzki umysł sprawia, że kiedy ogrom tragedii jest dla niego zbyt duży do udźwignięcia, wypiera jego istnienie, każe uciekać. Ja mam powód, żeby Cię zatrzymać. Udowodnić Ci, że nie masz racji. I że to nieprawda, że są rzeczy, na które nie mamy wpływu. Zostań.

Pod skrzydłami hospicjum stacjonarnego znajduje się teraz 13 dzieci. To sieroty porzucone przez rodziców, którzy z różnych względów, których nie wolno nikomu ocenić nie mogli lub nie chcieli się nimi zająć. I dzieci, których rodzice, mimo szczerych chęci, nie mogą zabrać do domu, ale odwiedzają tak często, jak jest to możliwe. Hospicjum zapewnia im bajkowe pokoje i całodobową opiekę wykwalifikowanego personelu medycznego oraz wizyty wolontariuszy. Podstawową potrzebą dzieciaków jest też jednak bycie noszonym, tulonym, całowanym i kochanym, zawsze, kiedy to alarmują, a nie wtedy, kiedy ktoś akurat znajdzie czas. Potrzebują tak samo leków, jak i czułości oraz czytania bajek. Jeżeli mieszkacie w Łodzi lub znacie kogoś z tego miasta, możecie im to zapewnić nie wychodząc z domu. Jak? Czytaj dalej.

***

To oczywiste, że na onkologii dziecięcej najstraszniejsze jest widmo choroby. Nie da się jednak funkcjonować, oddychać i walczyć nieustannie się bojąc. Każda możliwość niemyślenia o chorobie jest bezcenna i trzeba się jej chwytać. I znów, w bardzo prosty sposób możecie sprawić, że mali pacjenci łódzkiej onkologii będą mogli poczuć się jak DZIECI, nie tylko jak pacjenci. Kilka kliknięć i zajęcia z teatru, muzyki i sztuki przez cały rok dla całego oddziału szpitalnego zapewnione. Nie cudownie?

O co chodzi?

W Łodzi trwa właśnie głosowanie na projekty budżetu obywatelskiego. Te, które otrzymają tych głosów najwięcej, zostaną zrealizowane. Macie szansę, odnajdując na liście  PROJEKTÓW OGÓLNOMIEJSKICH te zgłoszone przez Fundację Gajusz, zapewnić i opiekę niań dla podopiecznych hospicjum i pokolorować szpitalną rzeczywistość dzieciaków.

L 0140 – NIANIE DLA PODOPIECZNYCH HOSPICJUM STACJONARNEGO – na stronie 12.

L 0200 – ZAJĘCIA ARTETERAPEUTYCZNE DLA PACJENTÓW ONKOLOGII DZIECIĘCEJ na stronie 16.

GŁOSUJESZ DO 28 WRZEŚNIA, WYPEŁNIAJĄC
FORMULARZ DOSTĘPNY TUTAJ<klik>

Jeden z pokoików dziecięcych w hospicjum perinatalnym
Jeden z pokoików dziecięcych w hospicjum stacjonarnym

Dlaczego warto? Bo to KONKRETNE działania, z których realizacji trzeba będzie się rozliczyć.  Dlatego, że to tak proste, a może wiele zmienić.

Poinformuj swoich znajomych, proszę o to ja, nie dlatego, że jestem związana z Fundacją Gajusz, ale dlatego, że po prostu kocham te dzieciaki. Kropka.

 

7 komentarzy
  1. ja z innej bajki. W UK inne sposoby rozwiazywania takich sytuacji. Ale mam rodzine w Polsce…cudne madre mile babcie… samotne bo wszyscy mlodzi do lepszych miejsc wyemigrowali… te panie pelne milosci moglby pomoc w takich miejscach… tulac…. bujajac… spiewajac…. ale jak to polaczyc nie wiem… ale wiem ze warto.
    Bo i te starsze kobiety poczulyby ze sa potrzebne i ze ich zycie juz sie nie skonczylo bo moga jeszcze cos zrobic.

    1. kochana Moja! Wiedz, że mamy sporo wolontariuszy, starszych babć również 🙂 ALE nie każdy z ulicy może zajmować się przewlekle chorym dzieckiem. Wolontariusze wpadają z doskoku, w międzyczasie swoich ważnych spraw, kiedy mogą. A chore dziecko nie rozumie, że komuś, kogo pokochało, coś wypadło, że nie może. Ludzie niezobowiązani umową niejednokrotnie udowodnili nam, że nie zawsze można na nich polegać. Okres wakacyjny był niezwykle trudny-urlopy personelu plus swobodne podejście wolontariuszy do swoich zobowiązań. Niania to ktoś inny- to zawód. Dodatkowo nasze nianie musza mieć doświadczenie w pracy z chorymi i niepełosprawnymi, to nie są osoby z ulicy, które po prostu kochają dzieci. Uwierz mi, że wiemy co robimy. 17 lat prób i błędów sprawiło, że korzystamy z wniosków. Pozdrawiam

  2. Szkoda, że nie jestem z Łodzi. Nie mniej jednak życzę aby udało Wam się wygrać głosowanie i że dzieci poczują się dziećmi, a nie tylko pacjentami. Bogu dziękuję za takich ludzi jak Ty Olu.

      1. Tylko piszesz? Bzdura moim skromnym zdaniem! Wspierasz te chore dzieciaczki, sprawiasz, że się uśmiechają, pomagasz im i ich rodzicom. Chodzisz do hospicjum, ale też poświęcasz prywatny czas dla swoich podopiecznych. W międzyczasie jesteś mamą (z tego co odbieram czytając Cię – dobrą mamą), przyszłą żoną, pracownicą, właścicielką psa, blogerką i jak dla mnie, a serio, myślę, że nie tylko dla mnie, Superwomen. I nie słodzę Ci tu ot tak bo lubię czy ot tak bo chce zwrócić na siebie Twoją uwagę. Mówię szczerze, mówię sercem, bo tak jak Ci napisałam w mailu chciałabym być taka jak Ty jak dorosnę choć życie boleśnie w tyłek kopie i mówi, że już jestem dorosła. Olu ja Cię szczerze, po ludzku podziwiam

  3. Powiem tak – z Łodzi nie jestem i nikogo nie znam, ale czytam to, co piszesz i coś zaczyna się we mnie budzić. Może sama coś u siebie poszukam? Może Ty wiesz o czymś podobnym na Śląsku? Jeśli przypadkiem wiesz, daj znać na maila, ok?

    1. ja nie wiem nawet co w mojej lodówce piszczy-Lenka,dom,praca,pisanie,skrawki snu…Ale wujek google na pewno wskaże drogę, jest miiard miejsc szukająjących wolontariuszy!

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.