żeby dostać, trzeba dać, k…a mać!

Prawie 3 lata temu trafiłam do fundacji. Poznałam kilkadziesiąt osób, którzy deklarowali się jako przyszli zbawcy i aniołowie stróżowie, niestrudzeni w wysiłkach na rzecz lepszej jakości życia dzieci. Blabla.. Po prawie trzech latach zostało nas kilka osób. I tak jest co roku, ba, nawet częściej. 

Nie twierdzę, że każdy nadaje się do pracy w ekstremalnych warunkach, nie twierdzę nawet,że ja. rozumiem, że część ludzi musi się najpierw sprawdzić, żeby zadecydować, czy są w stanie pracować w taki sposób, a przy tym nie dać się zjeść pomaganiu, umieć być jeszcze egoistą. W międzyczasie różne sytuacje życiowe i losowe mogą sprawić, że najzwyczajniej muszą przestać pomagać. Nie lubię jednak używania wielkich słów i frazesów. Mówią „chcemy nieść dzieciom uśmiech i radość”, a można najzwyczajniej – przyniosę karton i kredki.

I teraz kieruje te słowa do wszystkich tych, którzy zastanawiają się nad tym, żeby zacząć działać w ramach pracy wolontaryjnej – PRRR…
Pamiętam pierwsze przymiarki do pracy w fundacji – mogłam działać w akcjach, na oddziale, albo w hospicjum. Coś mi mówiło, że chcę i powinnam, że muszę, ale nie byłam w stanie przewidzieć jak wpłynie na mnie choćby jedna wizyta na oddziale. Nie miałam pojęcia – ani o tym, jak rozmawiać, ani co robić, a z perspektywy czasu to mnie chyba uratowało. Wielu, którzy przyszli tam ze mną miała gotowy plan zbawiania świata, a ten świat ich zapał szybko zgasił.
Każdy przychodzi pomagać z egoistycznych powodów. Altruizm tak naprawdę nie istnieje. Motywacje do podjęcia się darmowej pracy na rzecz innych może być mnóstwo – jedni będą chcieli odpokutować swoje winy, inni sprawdzić się w ciężkich sytuacjach, inni dostać w kość. Jeszcze inni mają dużo czasu i nie chcą go marnować. Ja należałam do tych, co byli mocno pogubieni we własnym życiu- chciałam nowej perspektywy, która zadziała jak kop w głowę i szybko przewartościowuje to, co kiedyś było dramatem,zamieni w zwyczajny problem.
Żadna z motywacji nie jest jednak zła i każda wystarczy, o ile zostanie słusznie spożytkowana. O ile „ja i moje potrzeby” zamienią się w „ja a potrzeby innych”. Jedno musi zostać wryte w głowę – kiedy pomagasz innym to już jest pomoc dla siebie. Uwaga skupiona na cudzym problemie/dramacie sprawia, że Twoje własne zostają za drzwiami, muszą, powinny, żebyś z lżejszą głową mógł pomóc skutecznie.

Ja o wolontariacie mówię bardzo dużo, ale przy tym staram się jak najwięcej robić -fakt, że czytasz te słowa sprawia, że już to gadanie ma jakiś sens, może Tobie, może komuś innemu przyjdzie do głowy, że też może coś zrobić i przyjdzie i zwyczajnie zapyta -co jest realne do wykonania zamiast mówić o zbawiania. Ktoś mi kiedyś powiedział, że taki jeden, co chciał zbawiać świat już był, miał na imię Jezus i go ukrzyżowali.

Dlaczego pomagać?

Nie znam ani jednej osoby, której w życiu nie powinęłaby się noga. Nawet jeśli się tak naprawdę nie podwinęła, to twierdzą i tak, że jest inaczej, bo w tym kraju jakoś głupio być szczęśliwym, nie wypada, ludzie będą szukać haczyków, a o cierpieni mówi się tak chętnie. Bo samo w sobie nie uszlachetnia, nie uświęca- moim zdaniem zezwierzęca, znieczula na piękno. Jednak kiedy można o bólu opowiedzieć w bolesny sposób, w oczach słuchacza zadziwienie, strach i podziw ujrzeć, wtedy samemu cierpiącemu jakoś lepiej, jakoś bardziej wyjątkowo ze sobą i swoją tragedią.

Cierpienie, moim zdaniem, nie  ma głębszego sensu dla samych cierpiących. Nie widzę sensu w śmiertelnych chorobach dzieci dla nich samych, dla każdej innej osoby bezpośrednio, na własnej skórze, doświadczonej przez los. Kiedy sami cierpimy, nie widzimy nic, jesteśmy sparaliżowani i… zależni od innych.

Cudze cierpienie jest mi i Tobie potrzebne po to, żeby przekonać się, z boku, co robi z człowiekiem. Przypomnieć, że jest w doborze ofiar szalenie demokratyczne – dziś on, jutro ty, ja… Żeby wiedzieć, że kiedy zabiera, to zabiera prawie wszystko, przeważnie to,czego teraz nie doceniamy, a za czym zatęsknimy, cierpiąc.

Wolontariat to jedyna taka możliwość dotknięcia trudnego tematu, który sprawia, że możemy zyskać całą mądrość, którą daje, bez konieczności zaznania tego samego bólu. Przeżyć śmierć kogoś bliskiego, a jednocześnie nie musieć żegnać nikogo ze swoich bliskich, a kiedy naprawdę przyjdzie mu odejść wiedzieć już, że to wszystko do przeżycia. Stety niestety.

Wolontariat to możliwość zamknięcia japy w ciągłym potoku oskarżeń wobec innych – polityków, kościołów, lekarzy. Zamiast wrzeszczeć, można coś zrobić, bo kiedy (odpukaj) to ty będziesz potrzebował pomocy, a ktoś będzie nad uchem Ci sapał, jak to wiele powinni zrobić dla Ciebie mistyczni inni, sam zobaczysz jakie to przyjemne.

Po co ten tekst? A bo prywatnie zupełnie, dosyć mam wielkich słów. Dosyć mam pięknych deklaracji, dosyć tego, że wszyscy kłamią, każdy chce jak najwięcej dla siebie, a potem dziwi się, że nikt nic mu nie chce dać.Ludzi, z którymi pracowałam, którzy gówno robili, ale wszędzie gdzie mogli mówili o tym, jacy są bohaterscy i dzielni. Jestem zmęczona i chciałam tylko napisać, że wszystkiego się nie da zrobić, ale samo nie zrobi się nic, cholera jasna.

Pomaganie innym to przywilej, bo oznacza, że mamy na tyle, w porównaniu z osobą, której pomagamy, szczęśliwe życie, że nas na to stać (i nie ma to nic wspólnego z kasą). Pomaganie to jedyna metoda, żeby pojąć ile się ma i pomnożyć to przez danie. Sposób na to, żeby poczuć się ze sobą zajebiście. Tylko pomagając możesz mieć pretensje, że Tobie nie chce pomóc nic i narzekać, bo kiedy sam siedzisz z założonymi rękami i ciamiesz o tym, kto powinien tutaj podwinąć rękawy, w przyszłości sam, odpukać, przekonasz się, jak potrzebne  jest to ciamanie komuś, komu potrzeba pomocy, a nie słów.

Dużo się zmienia. po 3 latach wolontaryjnej pracy, wolontariat staje się moją pracą. Budujemy hospicjum dla osieroconych dzieciaków. Po to, żeby mogły odchodzić w ludzkich, jak najbardziej domowych warunkach i swoim, zawsze za krótkim, byciem tu, uczyć pokory. I świadomość, że   rozdziabienie buzi w przerażeniu na wieść o tym, co tu się będzie działo, niczego nie zmieni, bo zmienić może szybszy remont, żeby po prostu ci, którzy nie ciamią, a działają, mogli zacząć robić swoje. To nie ma nic wspólnego z blogiem, ale bardzo ze mną, a skoro blog jest mój, to roszczę sobie prawo do napisania o tym, co dla mnie ważne, bo skoro dotychczas tyle razy miałam czas pisać o bzdurach… To kawałek spektakularnych zmian w moim życiu, które nieco uzasadniają chwilową ciszę na blogu.

Radomska zostanie Radomską, tu i  w pracy, ze wszelkimi plusami i negatywnymi konsekwencjami, także jeszcze nie raz będziemy nabijać się z bzdur, wszyscy potrzebujemy jakoś odreagować. Jedni, kiedy wali im się świat idą pobiegać, a inni… piszą na blogu np. o psiej kupie, ot co. 🙂

 

Tymczasem apeluję i proszę, przeczytaj, zatrzymaj się ze mną na chwilę i podziwiaj: 
http://tygodnik.onet.pl/32,0,78718,1,artykul.html 

___________________________

P.S. Informuję także, że podjęłam się pierwszej współpracy reklamowej, o której efektach przeczytacie w poniedziałek i sami ocenicie, jak mi poszło. Jeżeli komuś moje dorabianie na blogu przeszkadza, czerwony krzyżyk znajdzie w tym samym,co zawsze miejscu. Dopóki mam mózg, sumienie i marzenie o prawdziwych wakacjach oraz remont w proszku, sam chcę decydować o pewnych kwestiach.

Dziękuję za wyrozumiałość i za wiadomości pełne troski z pytaniami,czy żyję i czy porzuciła bloga. Ku uciesze czytelników i ku rozpaczy tych, którzy wieszczą mój koniec – nie da się bez tego żyć.

Kłaniam się  i zapraszam na fb: Mam Wątpliwość :*

Radomska

20 komentarzy
  1. Też zarabiam na blogu i wcale tego nie potępiam. Kto w ogóle powiedział, że powinno się to robić za friko. Przyjemność przyjemnością, ale do gara też czasami trzeba coś wrzucić. Z nieba nie spadnie.
    A propos wolontariatu. Z tego względu, że w tym roku jestem aktualnie bez pracy (z różnych powodów), zgłosiłam się do dwóch stowarzyszeń, które ogłaszały się, że poszukują wolontariuszy. Zakres działań, które w ogłoszeniu wymieniali, bardzo mi odpowiadał, wiedziałam, że podołam, więc się zgłosiłam. To było pół roku temu. Myślisz, że chociaż ktoś raczył mi dać odpowiedź? nawet nie było: „Nie jesteśmy panią zainteresowani”. Po prostu mnie olali.

  2. Dobry tekst! Bardzo podobało mi się stwierdzenie, że „Żadna z motywacji nie jest jednak zła i każda wystarczy, o ile zostanie słusznie spożytkowana.”. Ja działam na rzecz SPK (Stowarzyszenie Pomocy Królikom). Dlaczego zaczęłam? Bo wiele złego mnie spotkało w życiu ze strony ludzi. A zwierzaki też zasługują na pomoc, bo często nie zasłużyły sobie na to jak są traktowane. Jest mi łatwiej pomagać futrzakom niż ludziom.

    Mniej mówić, więcej pomagać! 😉

  3. Pani Olu. Zbyt poważne bym eksperymentował. Posłużę się cytatami WIELKICH. Może to świadczyć , że coś z tego rozumiem.
    1/Paulo Coelho :
    * Ile dasz, tyle otrzymasz, czasem z najbardziej niespodziewanej strony.*
    * Pamiętaj, że wszystko, co uczynisz w życiu, zostawi jakiś ślad. Dlatego miej świadomość tego, co robisz.*
    2/ Bł. Jan Paweł II (Karol Wojtyła) :
    * Czujesz się osamotniony. Postaraj się odwiedzić kogoś, kto jest jeszcze bardziej samotny.*
    * Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.*
    Życzę by Pani w tym swoim poświęceniu wytrwała.Godne zauważenia jest to , że Pan MM- „Nawleczony” akceptuje Pani wybór. Wyrazy szacunku dla Państwa . Ja również od prawie 10 lat „bawię” się w wolontariat ale w innym wymiarze … bardziej dla miejsca … no i w pewnej mierze też dla człowieka …ale tego nie można porównywać. Jedyne co łączy nasze działania to słowo wolontariat. Wiosennie pozdrawiam.

    1. wolontariat zamienił się w zawód, teraz odpowiadam za PR miejsc takich jak onkologia i hospicjum. I nie mam pojęcia, czy jestem pewna, ani czy dam radę, ale… tylko głupiec się nie boi. Jeżeli mam wybierać coś, co może mnie przerosnąć albo coś, co jest bez znaczenia – wybór jest jasny. być może bolesny,ale jasny. trzymaj kciuki i nie paniuj mi tu!

  4. Nie wiem czy moge sie wypowadać w sprawie pomocy innym, bo chyba częsciej to ja uzyskiwałam pomoc dla siebie jak odwrotnie. Ale dzięki temu odkryłam prawde starą jak świat ,że dobro z reguły zwycięża i powraca do nas . Czasem patrze z przerażeniem na ludzi złych, którzy poprostu z natury są dla innych cierniem wprzysłowiowym oku. ZŁo też do nas powraca , a jak widze szczęście wymalowane na twarzy u owych niegodziwców to zaczynam domniewywać że sa sługami samego diabła..ale nie mnie ich osądzać.

    Powracajac do twojego wpisu ,jak najbardziej uważam że pomagając innym wzbogacamy siebie. I nie trzeba szukać wolontariatu- jak sie rozejrzymy wokół jest pełno osób, którym możemy pomóc. Raz nawet widziałam ogłoszenie pewnej niepłenosprawnej osoby , że poszukuje wolontariuszki do towarzystwa, i pomocy przy znoszeniu wózka z 4 piętra .
    Myślę że jak ktoś może część swojego czasu przeznaczyć na stałą pomoc dla inych wystarczy o tym głośńo powiedzieć, ogłosić sie…bo warto .

  5. Czy ja bez przerwy muszę wpisywać te dane? Szlag by to… Ale stop off topom.

    Takich tekstów czytałbym więcej. A nie tych innych. Wiadomo, trzeba balansować, dbać o odwiedzalność itd., więc te inne nieciekawe dla mnie teksty muszą się tu znajdować, ale ja wolę słuchać ludzi w intymnych czy bliskich intymnym wypowiedziach. Całą resztę wyrzuciłem już dawno za drzwi.

    Dzięki za rodzynek. Szkoda, że tak ich niewiele. Ale i tak ciasto przednie.

    Następnym razem wytestuję x@x.y.z i redtube 🙂 Już mam dość podawania gupich danych, z których korzystają tylko szpiegowskie automaty.
    3maj się, Ola vel Ale

    1. Widziałem, ale zapomniałem. Chciałem dodać, aby uzupełnić, aby się nie straciło, aby udowodnić, że jednak sobie czasem przypominam, że tytuł podoba się zarówno mnie jak i mojemu poczuciu humoru, aczkolwiek treść już nie jest taka radosna,
      Twój hejter

  6. Olu, bo dziś chyba piszesz jako Ola, nie jako Radomska :), chyba mogłabym spokojnie podpisać się pod każdym akapitem tego tekstu. Z wolontariatem jestem związana od dobrych kilku lat, choć z przerwą i nie tak intensywnie jak Ty. Swego czasu działałam w pewnym szpitalu (ale nie na onkologii) i też widziałam te rzesze pozytywnych, uśmiechniętych, młodych ludzi pragnących zbawiać świat. Dosłownie – rzesze. Rzesze, które systematycznie topniały, by po kilku miesiącach zamienić się w garstki. Pamiętam osoby nakręcone jak sprężyna, sypiące milionem pomysłów na godzinę, które nagle znikały bez pożegnania, za to – choć to tylko jeden taki przypadek – z niemałą kasą ze zbiórki w kieszeni. Nie wiem, po co to piszę – to nic nie zmieni. Po prostu Twój tekst trafił w samo sedno. A wolontariat to takie dosyć bliskie mi słowo. Buziaki.

  7. Nie wierzę w koniec świata,dopóki są jeszcze ludzie,dla których uśmiech dziecka każe zapomnieć o trudzie.
    Nie wierzę w komety i meteory,póki drżenie serca budzi malec chory.
    Niech Wam w trudnej chwili,zawsze światło swieci.Życzy tym szlachetnym ojciec trójki dzieci.

  8. Nie wiem co napisać. Nie jestem mega czytelnikiem blogów, sam swojego nie pisze i nie mam zamiaru, nie mam założonego profilu nk,,fb, twittera i innych tego typu portalach. Wszedłem tu przez przypadek dzisiaj rano przy porannej kawie i fajce. Jestem pod wielkim (pozytywnym) wrażeniem tego jak piszesz, oraz o czym piszesz i ile serca wkładasz w to co robisz. Z pewnością od dziś będę tu zaglądał częściej. Pozdrawiam serdecznie i zachęcam do dalszej pracy nad tym blogiem.

    A tak prywatnie od siebie chciałem dodać że masz dziewczyno wielkie jaja ( od tak taka myśl mi wpadła po przeczytanie tego oraz innych wątków)

  9. Cieszę się, że zdecydowałaś o zarabianiu /reklamy/ na swoim blogu. Swego czasu nawet Ci to sugerowałam. Jesteś mądra, piszesz dobre teksty-widzę talent literacki, okraszone inteligentnym poczuciem humoru, czyli to co króliki lubią najbardziej. Życzę duuużo kasy, żeby starczyło i na remont i wakacje i spełnianie marzeń. Myślałaś o wydaniu książkowym ? Powodzenia, Pozdrawiam bardzo.

  10. „Ktoś mi kiedyś powiedział, że taki jeden, co chciał zbawiać świat już był, miał na imię Jezus i go ukrzyżowali.”
    Oni go wzięli i uśmiercili a On wziął i zmartwychwstał.
    I w Jego imię chodzą po świecie tacy ludzie, jak ksiądz Jan. Facet w sukience ale z jajami. Mogę artykuł ukraść i rozpowszechnić?

  11. 1. Kiedyś wydawało mi się,że pomagam – dając dobre rady typu „ja na twoim miejscu…”, później wydawało mi się,że pomagam będąc na każde zawołanie. Później jak mnie juz życie kopało na leżąco, chciałam pomagać własnie w wolontariacie… Dziecię me usłyszawszy moje plany, bardzo się przeraziło-stwierdziło, że do kompletu nieszczęść brakuje mu już tylko matki w psychicznej rozsypce. Dziś kiedy mam 46 lat i jestem po ponad dwuletniej terapii dla współuzależnionych, już wiem jak mam pomagać żeby innym było z tym dobrze a mi nie było źle. W takiej właśnie kolejności. Dlatego w Twoim imieniu cieszę się,że stan ogarnięcia osiągnęłaś już teraz, bo czas nie czeka na maruderów…
    2. Nie rozumiem, dlaczego moi ulubieni blogerzy tłumaczą się z zarabiania. Pomijam remonty ale przecież za dostęp do internetu trzeba płacić. Więc jeśli te reklamy nie będą wyskakiwać jak króliki z kapelusza z każdej strony-dam radę je znieść 🙂

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.