” ważne, że jedzie” – zastanów się, czy wybrać PKP…

Aby podróżować w naszym pięknym kraju koleją, trzeba być odważnym, nierozważnym, zdesperowanym albo głupim. Dwie wycieczki w jeden weekend i zasób mojej wiedzy o ludziach i ich zachowania został tak wzbogacony, że chętnie opchnę jego część na Allegro, co by mi się lżej wstawało i łatwiej uśmiechało. Czyli że co? Czyli że czas na opisanie przygód związanych z PKP.

Przygoda zaczyna się już na dworcu, kiedy stoisz w niekończącej się kolejce po bilet, a Pani z trwałą ondulacją, która zdobi jej wizerunek od ’73 informuje Cię, nie bez satysfakcji, że teraz to ma przerwę na siku i kanapkę, więc musisz stanąć w kolejce obok, gdzie, jakie to zabawne, przerwa na kanapkę zaczyna się wtedy, kiedy właśnie zdołasz dobić się do okienka.

Potem ten dreszczyk emocji – przyjedzie, czy nie przyjedzie i ile się spóźni? ile żuli zdąży Cię zaczepić, a gołębi obsrać? I ten quiz, co do cholery mówi ta pani przez megafon, bo jedyne,co możesz stwierdzić z całą pewnością to to, że w czasie mówienia wpieprza z apetytem pyzy z mięsem i zaciąga przy tym śląską gwarą i gilem.

Wewnątrz pociągu jest już tylko śmieszniej – temperatura powietrza jest wprost proporcjonalna do tej na zewnątrz, tylko bije ją na łeb, więc przy 20 stopniach na dworcu, wewnątrz wagonu, i to w cenie biletu, masz kilkugodzinny seans terapeutyczny w świńskiej fińskiej saunie, potem i dwutlenkiem węgla Cię rozpieszczającym. Nie przejmuj się, zimą to wszystko minie i będziesz mógł zachwycać się krajobrazami, nie za oknem, a na, tymi malowanymi przez Dziadka Mroza i awarię pociągowego ogrzewania.

Co robić by przetrwać?

Zapomniałabym o zasadach, jakich musi przestrzegać pasażer, jeżeli chce dotrzeć do celu swojej podrózy, albo przynajmniej do wagonu drugiej klasy. Zasada brzmi – nie ma żadnych zasad.

Liczy się siła łokci i ignorancji, wykazana przy ledwo roztwartych drzwiach, liczy się umiejętność deptania po ludziach i kondycja w walce o miejsce w przedziale. Nie ma miejsca na kulturę osobistą, wiadomo przecież, że kulturalni siedzą w przejściu albo przy kiblu, chamy rozwalają się na trzech siedzeniach i chwalą dziurawymi skarpetkami z łyżwą i napisem adidos.

Załóżmy, że już siedzisz. I już czujesz, że jednak warto było pomyśleć o zrobieniu siku przed wstąpieniem do dyliżansu PKP. Twoja wyobraźnia już karmi Cię wizualizacjami tych wszystkich chorób i grzybic, które czekają na Ciebie i na to aż  stwierdzisz, że jesteś kozak i  nie boisz się WC, a mocz szczypiący w oczy jednak uniemożliwia Ci czytanie Faktu i Rzeczypospolitej.Tu  nie pomogą żadne mądrości. Czas na modlitwę.

Są jednak gorsze zjawiska niż toaleta, sauna i iglo. A mianowicie ludzie.

4 godziny z 7osobami w jednym przedziale i już wiesz, że ewolucja nie poszła ludzkości tak gładko, jak byśmy chcieli i że sporo nam jeszcze brakuje do intuicyjnych zachowań smartfonów czy małp, które zarzekają się, że Gowin ma racje, że stworzył nas Bóg, bo one nie chcą mieć z nami nic wspólnego.

Przedział zamienia się bardzo szybko w międzykulturowy, ba, międzygalaktyczny bunkier, a każdy z pasażerów marzy jednak, że ktoś się odważy i wysadzi jego wnętrze granatem. I to przekonanie każdego z osobna, że jest niegodny tego, by podróżować w tak spartańskich warunkach, bez klimatyzacji, bidetu i dostępu powietrza!

Patrząc na zachowania skazańców wiezionych torami donikąd tudzież do Koluszek można przekonać się, że poziom polskiego czytelnictwa jest naprawdę żenujący. Każdy dziarsko dzierży w dłoni gazetę, książkę lub trendy czytnik elektroniczny. Ale tak intensywnie wpatruje się w czcionkę, tak skupia wzrok i marszczy czoło, aby przypadkiem nie natrafić wzrokiem na drugiego człowieka, jeszcze nie daj Boże starszego, inwalidę, stojącego w przejściu i domagającego się tym ostentacyjnym i bezczelnym staniem uwagi i miejsca, że chyba dopiero ogarnia samogłoski i zdania podrzędnie złożone.

Zostawmy jednak w spokoju intelektualistów. Przynajmniej są cicho. Nawet gdybyśmy chcieli poświęcić im trochę czasu i parę refleksyjnych myśli, albo błyskotliwych zdań tj. „hej, czytasz książkę? „, to i tak całą naszą uwagę absorbują kaszlący, pierdzący i wkurwiający.

Nie ma takich rzeczy, których nie zobaczysz w MPK. Niejednokrotnie ktoś odświeży Ci pamięć i przypomni te lansiarskie kanapki ze schabem, które mama robiła Ci na wycieczki szkolne w podstawówce. Ktoś inny narobi apetytu na śledzia,a jeszcze ktoś pozbawi go całkowicie wycierając gile w bawełnianą chustę i oglądając je tak, jakby układały się na niej w kształt mlecznej drogi i ukazywały strukturę nieodkrytych jeszcze przez nikogo planet. Czemu ludzie zawsze oglądają swoje gile i jeszcze robią to publicznie? Żeby inni zazdrościli im masy do robienia kulek czy co? Nie ogarniam. Jak wszystkiego innego w pociągu z resztą.

dodajmy jeszcze Panie z pieskie, dajmy na to Azorkiem i inną Panią, która przekwita, albo o zgrozo, nigdy nie dowiedziała się, że krocze nie służy tylko do robienia siku, za co mści się na innych poprzez nieustanne upominanie i rozkazy dotyczące otwarcia, zamknięcia okna, zaprzestania rozmów i siedzenia na baczność i wszystkiego, co zdąży przez te 4 godziny wymyślić.

W ramach rozrywki zapuka do przedziału Pan z kawą, który ma taki cennik jakby wpadł ze swoim bufetem z Mariotu albo Sturbucksa.  Albo Pan, który ostatni raz podróżował tylko wozem z kartoflami i to dlatego, że jego dziadkom zdechł koń i ktoś ten wóz musiał do domu zaciągnąć. Będzie darł mordę, jakby nie używał komórki, a próbował zaoszczędzić i przekazać wszystkim swoim dziesięciorgu dzieciom ważną wiadomość donośnie i werbalnie, drąc mordę jak ŁKSiacy uciekający ze stadionu Widzewa.  Są ludzie, którzy nie powinni dostawać po prostu darmowego pakietu minut w play, bo to dla nich jak 11 piętro dla samobójcy. Zbyt duża pokusa, której nie będą się w stanie oprzeć.

A jeżeli komuś przyjdzie do głowy rozmawiać, pakuj się i uciekaj! Współpasażerowie wyposażą Cię w taką ilość szczegółów ze swojego życia, że z pamięci, po ciemku i pijaku będziesz w stanie wyklepać ich CV i całą kartotekę, a nawet numer buta i faktury w Orange.  Pamiętaj, że ludzie którzy mniej wiedzą, lepiej śpią.

Dzicz kudłata dopuszcza do głosu swoje najbardziej prymitywne instynkty także przy wysiadaniu. Stojąc po środku masz wrażenie, że Ci za Tobą uciekają z płonących przedziałów, a przed Tobą chcą się załapać na ostatnie telewizory LCD rozdawane za pół darmo na promocji w nowej Biedronce. A Ty biegniesz i udziela Ci się ten szał, choć kompletnie nie wiesz po co i nie rozumiesz. Prawie jak na pielgrzymce. Lecisz na łeb na szyję, jakby dworzec się kurczył i miejsca dla Ciebie mogło zabraknąć.

Po złapaniu, pierwszego od kilku godzin, oddechu odczuwasz nadmierny przypływ endorfin i zaczynasz klękać, całować ziemię i machać do ludzi jak papież. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że tą samą trasą, w ten sam sposób, wśród jeszcze dziwniejszych ludzi będziesz musiał wrócić…

Pustelnicy to jednak byli całkiem niegłupi goście.

 

_________________________-

Tyle ode mnie, jeśli chodzi o folklor w MPK. Pisałam bardzo szybko i w międzyczasie ogarniania masy spraw, więc nie jestem usatysfakcjonowana, ale obiecuję poprawę i ślubuję Wam miłość, wierność i uczciwość blogerską i że Was nie opuszczę dopóki nie odetną mi Internetu.

Czekam na Wasze historie związane z PKP.

Do zobaczenia na fb: Mam wątpliwość i…

Około 8 rano w „Pytaniu na śniadanie”. Tekst o depresji odbił się szerszym echem niż przypuszczałam, a skoro odważyłam się powiedzieć A, to jutro powiem O. O kurwa 🙂

22 komentarze
  1. Czy byłaś na kaliskim w piątek po 18? Może stałyśmy w tej samej kolejce? 🙂

    Oto moja wzruszająca historia:
    owietrze w przedziale stoi, atmosfera leży, a oświetlenie zapowiada niepoczytalność. Potworki wlepione w szybę na darmo wypatrują niespodziewanych zwrotów akcji i tirówek wytrwale czekających przy trasie na swych pracodawców. Nie otwierajmy okna, bo się dzieciaczki zaziębią, wdychajmy własne gorące oddechy, gapmy się bezczelnie na siebie nawzajem, jedzmy bułki z wiejską kiełbasą. „Kawa! Herbata! Zimne napoje!” Bójmy się pić, bo jak tu się potem wysikać? A nie, tatuś się skusił na piwko o 7 rano – no to zaczynamy imprezę!
    Zieleń, zieleń, zieleń… Liczmy liście, dziury w skarpetach harcerki, odliczajmy minuty do końca… Jeszcze tylko 400, 399 i pół… LICZMY GODZINY – 7, 6, 5.. Opóźnienie? Spoooko, poczekam! 5, 6, 7, 6, 5….
    Myślobranie nie w moim stanie, na śmierć zaziewanie, szturchanie, kołysanie, snu wymuszanie….. gwałtowne wybudzanie – Bileciikiii do kontroooliii! Oczy jak pięć złotych. Czy ktoś kiedykolwiek prał te zasłony, do których śpiąca harcerka przykleja język? nie wątpię w to, że….. nigdy.
    Słuchajmy dźwięków, które nieustannie wydaje wesoła rodzina: au, psst, ufff, iii mamo, kuba mnie bije, tato nie śpij!, łup, chrrr, sikuuu, pić, siku, pić, gulll gulllll, daleko jeszcze? kokokokoeurospoko, siku, pić, nossa nosssa, ajsełdżipegu, siku, pić, siku, pić, mamo kupę!, eee, a psiiik!, kokokokoeurospoko, bzzz, Radiooo Zeeet…
    WDECH I WYDECH

    – tato, siku!
    – chodż ze mnOM
    – NIEEEEEE! Z TATOM!!
    – tatuś nie pójdzie, bo mu sie piwko wyleje skarbeńku
    I czteroletni (max!) skarbek poleciał sam do WC
    Rączek nie umył, bo przecież znowu nie było wody, potem tymi łapkami chwytał ogórki małosolne i próbował wytrzeć paluszki w moje spodnie, a zakatarzony nos w mój rękaw.
    Miałam miejscówkę przy samym wyjściu, a 'urocza’ Patrysia średnio co 3 minuty próbowała opuścić przedział – mam na myśli takie prawdzie 3 minuty, które trwają 180 sekund, nie przysłowiowe, które równie dobrze mogą trwać godzinę)
    – Mamoooo! Ta pani mnie nie chce wypuścić!
    No K**** mać, siedź dzieciaku na tych swoich chudych czterech literach i daj żyć! pozwól mi sie zdrzemnąć, nogi wyprostować!
    Mamo potwora, zajmij się nim wreszcie! Daj mu kredki, cokolwiek! Ah, nie wzięłaś żadnych zabawek? No to niech się dziecię bawi moim butem, niech mi grzebie w torbie, niech mi kładzie brudne skarpetki na czole, niech po mnie skacze, niech biega bez opieki po całym pociągu. Luuuzik!!!

  2. Temat specyficzny, bo w teorii wyczerpany.
    Bardzo się teraz zastanawiam, co zrobić ze swoim czytaniem z trendy (tak mówią ludzie z telewizji, to musi być prawda) urządzenia, i jak je pogodzić z poświęcaniem czasu współpasażerom.
    Któryś dziennikarz polecił kiedyś rozpocząć od kwestii: „ale się nam cyrk zrobił w tej polityce” i jakoś się ułoży, z tym, że nie bardzo mam pewność czy zadziała dla wszystkich.

    Bilety polecam kupować w internecie lub po rozpoznaniu na dworcu w ukrytych dla ogółu automatach. Nie jest to wygodne, ale co najmniej szybsze.

    Z kolei fragment o łódzkich kibicach ciągnie mnie w dół dla pamięci kibiców kolejorza (!), którzy przez cały wieczór się drą. Zostawiam więc kolejarzy w spokoju, i dziękuję za nieprzeciętną puentę.

  3. Eee tam. Kochani trzeba było wybrać się w podróż koleją w 1978 na trasie Katowice-Kołobrzeg w czasie wymiany turnusów kolonijnych, albo z Krakowa do Szczecina na przysięgę kuzyna w wojsku, albo z Wrocławia do Przemyśla na Wszystkich Świętych.
    To dopiero były podróże w czasie, przestrzeni.
    Powinniśmy się cieszyć, że pozostawiono nam jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych naszego kraju jaką jest podróż pociągiem.
    Toż to jest kopalnia pieniędzy.
    Wystarczy umiejętna promocja – hasło np PODRÓŻ JAK ZA DAWNYCH LAT , i biznes się kręci.
    Trzeba jeszcze tylko reaktywować bary WARSU.

  4. Niech żyje PKP!
    z usług PKP korzystam od roku, i w gruncie rzeczy to ja wdzięczna jestem gdyż podróżuję najtańszym środkiem komunikacji ! Zazwyczaj miewam miejsce siedzące. Upierdliwcy mnie nie drażnią ponieważ książkę czytam i mp 3 rozkręcam tak by tego co dookoła nie słyszeć (nie dlatego aby nie widzieć możliwości udowodnienia mego dobrego wychowania, bo kiedy dostrzegę to i miejsca ustąpię co by przykład dać tej licealistce co siedzi obok i bezczelnie afiszuje „nie ustąpię, za bilet płaciłam” ) Choć nie zawsze tak się da ;), no ale nie czepiajmy się ;). Czasami, przeciętnie tak raz w miesiącu zaliczam jazdę „na śledzia” – a wtedy to jest zabawnie. Na wstępie, gdy otwierają się drzwi pociągu, zaspana dostrzegam brak miejsca na wejście – wchodzę – da się !! Potem się wciskam tak aby jakoś zawisnąć. W tym zawieszeniu to się nawet zdrzemnąć można! jupi!! A że jestem singlem to powisieć tak koło kogoś apetycznego – dlaczego nie? Największe niebezpieczeństwo jest wtedy kiedy chcesz zmienić utwór na mp 3. Wtedy istnieje szansa ze zmieniając pozycję do poprzedniej nie wrócisz – może być niewygodnie w pozycji mima nr 5. A raz zaryzykowałam i czytać próbowałam – ale się nie da. Innym razem policzyłam ludzi w wejściu – to co byłam w stanie ogarnąć wzrokiem to 28 osób – i na każdej kolejnej stacji dobijały następne osoby ze śpiewką na ustach ” o kurwa”. Ale to wszystko nic. Najbardziej zapadł w pamięci jeden kurs. Stoimy jak te śledzie – tulimy 😉 jedna z dziewczyn mówi do drugiej coś tam na co druga odpowiada „ty, tu mam tylko głowę reszta jest tam dalej, moje ciało przybrało jakiś kąt, teraz jest spoko ale co będzie jak ludzie zaczną wysiadać?” . Ponieważ jestem skazana na PKP, ponieważ jestem dojrzałym człowiekiem, ponieważ mam sporo trosk, nie będę się dodatkowo irytować PKP, grunt to jest mieć dobry humor i regularne sranie czyli podejdę do tego z przymrużeniem oka … a kiedyś może napiszę o tym książkę?

  5. A ja najbardziej lubię Ukraińskie pociągi, pełna kultura a herbatę przynoszą w szklankach w pięknych koszyczkach, nie mówiąc o tym, że na korytarzu jest samowar 🙂
    Moja historia związana jest właśnie z podróżą z Warszawy do Odessy na początku marca (x lat temu). Wchodzę do pociągu i odkrywam, że to Ukraiński skład a słyszałam, że w tych pociągach nie otwierają się okna. Więc pierwsze co robię to rzucam się do okna i faktycznie się nie otwiera. Panika, lecę do konduktora i mówię, że okna się nie otwierają, że gorąco a on patrzy na mnie jak na kosmitę bo ja stoję w zimowej kurtce
    – To ściągnij kurtkę! – mówi. :))))
    Zjeździłam całą Ukrainę, od Odessy do Charkowa i Kijów pociągami i mam tylko dobre wspomnienia, no dobra może poza tym, że na pół godziny przed i po stacji zamykali kible ale przynajmniej na dworcach nie cuchnęło. Zresztą w tamtych czasach to Centralny nie urastał nawet do pięt temu w Kijowie.
    No i raz jechałam z Krakowa do Świnoujścia, po sylwestrze. Na peronie ludzie ledwo się mieścili a on z Płaszowa przyjechał już nabity. Jedna z gorszych nocy w życiu.

    P.S. Radomska czytam Cię od czasu konkursu, kiedy usłyszał o Tobie świat. Jesteś świetna! :))))

  6. Przed każdą podróżą pociagiem nastawiona jestem dokładnie tak, jak napisałaś, plus rozkołysany, ochlapany CZYMŚ kibel z zepsutą spłuczką.
    Potem na szczęście jest fajnie. Bo po takim nastawieniu wszystko wydaje się fajne, wiadomo.

    Widziałam FILM z otwarcia 2000. biedronki w Łodzi… jest w tym artykule:

    http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35153,12629274,Tlum_na_otwarciu_Biedronki__Paraliz_Rokicinskiej.html

    Po tym filmie rozważałam wykorzystanie faktu, że mieszkam na 11. piętrze. Bardzo krótko rozważałam, bo przecież bez przesady, ale ból pozostał…

    Mam nadzieję, że kiedyś zobaczę te programy tv z Twoim udziałem w internecie 🙂 Powodzenia!

  7. Dlatego wolę pks tam nic mnie takiego nie spotyka a korzystam z takiego transportu już 6 rok.A w pkp to hmm… książkę pisać można

  8. To co jest tu napisane to po prostu nie prawda, przynajmniej w 90%. Wymyślanie o nieodkrytych planetach na chustach itp. może być atrakcyjne dla czytelnika, ale ten tekst to celowe obsmarowanie kolei, a właściwie nie obsmarowanie kolei tylko gadziny ludzkiej która nią jeździ. Tak się składa ze pociągiem podróżuje z natury rzeczy dużo ludzi. A u nas pasażer który kupił bilet i wsiada do pociągu czuje się jak u siebie w domu a nawet swobodniej taką mamy mentalność, ale mniejsza z tym.
    Ja uwielbiam podróżować koleją, zwiedziłem nią całą Polskę i nigdy, podkreślam NIGDY nie miałem takich przeżyć jak tu opisane w tym tekście. Zawsze można było kogoś trochę poznać i miło spędzić czas podróży.

  9. A ja jestem z PKP zadowolony i bardzo lubię nimi podróżować. Takiego klimatu nie mają chyba żadne inne linie kolejowe świata, nie mówiąc już o tzw. współczesnej kolei.

  10. Eisenmann – zgadzam sie z Toba. Tekst jest mocno przesadzony, po prostu tendencyjnie napisany.
    Kolej jest, jaka jest. Ludzie z niej korzystajacy sa rozni. Zdarzaja sie ciekawe osoby i takie, jak opisala autorka. Wybieranie samych negatywnych przykladow jest … wlasnie, czym jest?

    1. Autorka po prostu chciała napisać dobry tekst i to jej się udało. Z prawdą już jest gorzej, ale grunt że ludziom się fajnie czyta. Kanapki ze schabowym, śledzie, całowanie peronu po wyjściu z pociągu he he – mocne i dobre i to by było na tyle.

  11. Obraz jest mocno przerysowany. Jeżdżę pociągami regularnie dwa razy w tygodniu. Do kasy bywają kolejki ale niezbyt często i jak już to stoję w nich do 10 minut, a jeżdżę w różnych dniach i o różnych porach.

    Tłumów w pociągach nie ma, prawie zawsze znajduję miejsce siedzące, a w tym czasie bynajmniej nikt nade mną nie stoi. Kobietom zawsze ustępuję miejsca. Nawet jak miejsca nie znajduję to po kilku stacjach na ogół wiele osób wysiada i miejsce jest. Jeżdżę najczęściej pociągami Regio na trasie Poznań – Bydgoszcz. Ubikacje owszem, pozostawiają wiele do życzenia. Często śmierdzi i nie ma wody, zwłaszcza w tych starych jednostkach EN57.

    Przygoda z panią w kasie i kanapką musiała być zbiegiem okoliczności. Ile razy w skali roku się to Tobie przytrafiło? Mi prawdę mówiąc jeszcze nigdy, więc byc może jestem wyjątkowym szczęściarzem.

    Ludzie jeżdżą różni. Czasami bywają wkurzający bo np. za głośno gadają, ale generalnie nie jest tragicznie. Większość zachowuje się cicho i kulturalnie.

    Wiele mam natomiast zastrzeżeń co do jakości i stanu technicznego składów. Kilka razy zepsuł się pociąg jak jechałem. Wagony zwłaszcza te żółto-niebieksie piętrusy z NRD mają taką przypadłość, że zimą jak nawieje śniegu to drzwi się nie otwierają zawsze. Pamiętam przypadek gdy tylko jednymi drzwiami można było wyjśc w całym składzie, ale znowu takie przygody to może kilka % wszystkich moich jazd pociągami przez ostatnie wiele lat.

  12. Przez ponad 4 lata jeździłem pociągami do pracy. W sumie 2 godziny dziennie. I spotkałem się z każdym wymienionym w tej notce gatunkiem pasażera.

    Aczkolwiek… Zabrakło najgorszej potworności jaka może się zdarzyć. Nie jest to banda gimnazjalistów, pijacy, dresy itd… Mówię o matkach z dzieckiem albo o zgrozo – z dziećmi. Wejdą ci na głowę, przewrócą bagaż, nakruszą na spodnie, drą te małe mordy tak że nawet mp3 rozkręcone na max nie pomaga, a mamusia jak to mamusia szczęśliwa, że latorośl taka żwawa, bawi się i ma zajęcie. Tylko że dla współpasażerów to jest gorsze od jazdy na dachu pociągu przy -15 na dworze.
    Moja ulubiona sytuacja to ta w której dzieciak ok 4 lat podchodził do pasażerów i ich bił. Dosłownie. Z pięści w udo (wyżej nie sięgał), z buta w piszczel. Mamusia nic. W końcu ktoś nie wytrzymał i zapytał dzieciaka: to taka zabawa kto kogo mocniej kopnie? Teraz moja kolej? Skali oburzenia i krzyków mamusi chyba opisywać nie muszę. Nawet na skargę do konduktora poleciała. Na szczęście wszyscy udali, że akcji nie było, a baba jeszcze ochrzan dostała, że zawraca niepotrzebnie głowę.

  13. Wszyscy i wszystko Cię irytuje. Trochę niewygody jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Ludzie mają gorsze problemy, nie koniecznie zapchany pociąg.

  14. EEE tekst przejskrawiony na zasadzie, żeby się powyżywać na kolei, naprawdę tak to jest w dwa wakacyjne weekendy w roku, a tak normalnie to jest luzik. Zresztą nie podobają sie watunki 2-giej klasy to proszę kupić 1-rwszą albo pociąg kategorii EIC. Ja jestem miłośnikiem kolei, czasem jeżdzimy ze znajomymi na kółeczka na bilecie podróżnika, np. kiedyś zrobiliśmy pociąg Przemyśł-Sczecin, to 17 godzin, a do przemyśla trzeba było najpierw dojechać, powrót do domu był po 3 godzinach zwiedzania szczecina. Więc razem to było około 30 godzin w 2-giej klasie w 1 den weekend, dla mnie nie zapomniana wyprawa. Zapraszam też na moją stronę gdzie można pobrać dodatki do symulatora kolei na komputer PC.

  15. Opis genialny. Na szczęście w tym wieku tylko raz skorzystałem z usług tej szacownej firmy, jadąc samemu w pustym wagonie co wraz nocną porą dawało iście hiczkokowską atmosferę.

  16. Bardzo ładnie napisane. Śmieszy i straszy. Ale, przynajmniej moim zdaniem, treść mocno przejaskrawiona i momentami dla PKP krzywdząca. Od prawie 5 lat jeżdżę regularnie ( wszystkie weekendy a czasem częściej ) z Wawy do Krakowa lub Gdańska. I wcale na PKP nie narzekam. Oczywiście wpadki się zdarzają, ale one zdarzają się wszędzie i wszystkim. A że pasażerowie narzekają? Oto historia:
    Sezon zimowy w pełni. Ostatni pociąg weekendu na linii Kraków – Warszawa. Dantejskie sceny. Siedzę sobie w bufecie na podłodze razem z setką innych pasażerów i jestem szczęśliwy ze jadę. No bo tak: pociąg TLK czyli tanie linie. Miejscówki nie kupiłem, bo kupowałem bilet w ostatniej chwili i już nie było. Jednym słowem – jak sobie pościeliłem tak śpię. Obok na podłodze jęczy kobieta w zaawansowanej ciąży. Jej facet siedzi obok. Siedzi i narzeka i bluzga na PKP. Że skandal, że jak tak można. A ja się pytam: Jak masz kobietę w ciąży to czemu nie kupisz jej miejscówki w ekspresie żeby pojechała jak człowiek? Albo przynajmniej nie ruszysz d… do kierownika pociągu żeby otworzył przedział dla matki z dzieckiem? Ale po co, lepiej siedzieć i narzekać.

  17. moja historia, w zasadzie dwie:
    *dziadzia prosto z pola, śmierdzące frotowe skarpety na siedzeniu naprzeciwko oraz pętko kiełbasy
    **tleniona pani, lekko bezzębna, macająca gołą stopą zaopatrzoną w brudne paznokietki genitalia swego lovelasa w koszulce bez rękawów siedzącego naprzeciwko w ulubionych polskich sandałach (brakowało jedynie białych skarpet frotte)

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.