Rozpieprzam pieniądze.

Kilka lat temu, na początku mojej rodzicielskiej drogi, żyliśmy z jednej, dość niskiej pensji i skromnego macierzyńskiego. Problem lokowania gotówki był mi zupełnie obcy, a szaleństwem nazywałam kupowanie dodatkowego kilograma truskawek. Kiedy tylko udało się odłożyć jakiś grosz, zaraz za szafy wyłaziła menda zwana nieprzewidzianą potrzebą i wydzierała mi go z gardła. Płaciłam haracz za nieplanowane, cerując budżet jak skarpety. I zarzekałam się, że to się zmieni. Tymczasem ja nadal „rozpieprzam pieniądze” i nie umiem oszczędzać. Może dlatego, że w życiu nie zacerowałam  żadnej skarpetki?

Dziś pracujemy oboje, a córka chodzi do państwowego przedszkola. Chwytam się wszystkich możliwych zleceń, by spełniać nasze małe i większe marzenia – od tych, żeby wyjść całą rodziną do kina bez okradania skarbonki córki, przez jakiekolwiek wakacje, po remont. Zmieniło się wiele, przybyło gotówki i… mend.
W przypływie rozsądku pozakładałam kilka subkont, na które rzekomo regularnie mam wpłacać pieniądze, by zabezpieczyć naszą przyszłość i móc nazwać się odpowiedzialną dorosłą. A potem okazuje się, że Lena potrzebuje ortopedycznych butów, kontakty w domu dziwnie dymią i głupio to tak ciągle ignorować, a w ogóle to odkąd schudłam, to wszystko na mnie wisi i potrzebuje nowych ubrań. Ze wstydem okradam własne subkonta o nazwach „dla dziecka” i „Amsterdam”, do którego jadę już 5 rok z rzędu, a …nadal nie odłożyłam na bilet. Może nie wypadam tak żałośnie jak Agnieszka Jastrzębska w durnym spocie, ale… Pisząc ten tekst zdążyłam przejrzeć kilka stron w poszukiwaniu butów w kwiatki, jakże niezbędnych, rzecz jasna.

I to słynne „ciągle coś”. Podstępne mendy wyłażą z zakamarków i straszą. Niby ciepłym głosem, ale jakże złośliwie szepcą…

Oleńka, miałaś wymienić rolety… I widziałaś tą kabinę prysznicową? Wstyd.
Radomsia, jak kupisz ten mop to będziesz ładniejsza, serio, będziesz przeglądać się w podłodze jak Śnieżka w zwierciadle…
Kobieto, nie możesz wyglądać jak kopciuch, nie ma księcia, jest mąż, sama ogarnij pantofelek…
Matko, chyba dziecku nie odmówisz, spójrz w jej niebieskie oczy i  kup to, czego sama nie miałaś…

Mendy się mnożą, a ja dochodzę do wniosku, że jestem najgorszą z nich. Zachłysnęłam się możliwością posiadania własnych pieniędzy i tym, że tak ciągle ciężko pracuję i niewiele z tego mam, bo NAGŁE MENDY, czy tam potrzeby tylko czekają, aż dostanę powiadomienie o przelewie. Nie umiem zarządzać swoim budżetem, a kiedy dostałam wyciąg ze stanem mojego konta emerytalnego, to śmiałam się przez łzy. Mogę żartować, że Lena zostanie do tego czasu dyktatorem jakiejś fajnej wyspy i odpali starym rezydencje i garść świętego spokoju, ale… Jak na razie to nie chce odpalać nawet żelki.
Kiedy mendy usypiają do głosu dochodzi rozsądek. Świadomość, że nie jestem tylko tu i teraz, że prawdopodobnie będzie jakieś potem. I o ile nie zabiję swojego męża i nie spędzę 25 lat w więzieniu, to będę musiała zatroszczyć się o swoją przyszłość sama tak, by… Nie obarczać mną Lenki, bo wnioski z dzielenia żelkami uświadamiają mi, że może czekać mnie głęboka asceza. Ostatecznie wymięte, obślinione, wydarte z jej gardła coś, na co jej zdaniem i tak nie zasługuję. Podsunięto mi myśl o indywidualnym koncie emerytalnym i pierwsze, co mam ochotę powiedzieć to – mam wątpliwość, nie stać mnie. Tylko, kiedy jak nie teraz? I czy w ogóle?

Mogę gdybać – ach gdybym do ręki dostawała całą tą kwotę, którą na dzień dobry pracodawca musi uiścić na szereg kosztów związanych z moim zatrudnieniem, ubezpieczeniem etc. To wtedy na pewno – miałabym abonament w prywatnej placówce zdrowia, kartę multisport, skórzane buty, ekscytujące wakacje  i rosnącą górę oszczędności zapewniającą mi niemiecką emeryturę w ciepłych krajach z rzędem ciemnoskórych chłopców wachlujących moje sflaczałe i nadgryzione zębem czasu ciało, którzy marzyć będą może nie o mnie, ale o moich napiwkach i obywatelstwie na pewno. Wiem, że to kłamstwo. Przychody mojej rodziny podwoiły się. Komfort naszego życia ani poziom zabezpieczenia nie wzrósł, bo wraz ze wzrostem dochodu, wzrosła ilość nagłych mend, czy tam potrzeb…

Jestem na froncie. Otoczona rodzicami teściami, którzy wcześniej lub później odbiorą swoje emerytury i zorientują się, że na nic im nie starcza. Ze swoim stałym dochodem zaledwie od roku. I dzieckiem, które muszę zabezpieczyć. Z gromadą mend upchanych po kieszeniach, które tylko czekają, by szepnąć „Oleńka, no kup, sto złotych nie robi różnicy”. A robi, bo to nie Dynastia, tu się na każdy grosz zapieprza, ciężko dorabia, szybko traci. Nikt mi nic nie da, to już wiem i może pora zacząć działać? Czytam o lokatach i kontach oszczędnościowych, próbuję się połapać, chcę wiedzieć, bo mam masę wątpliwości. Poproszono mnie o napisanie, jak można zabezpieczyć swoją przyszłość i zrobiło mi się wstyd. Może i Tobie się zrobi, dlatego podrzucam link z informacjami o czymś takim jak  Indywidualne Konta Emerytalne (IKE) i Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE).

Coś wypadałoby zrobić, a nie udawać, że jakoś to będzie. Jeśli mam jakichś mocniej zorientowanych czytelników, to chętnie przygarnę drogowskazy, bo jestem jak dziecko we mgle. Jak Radomska nocą bez okularów. A naprawdę chciałabym żyć godnie, bo… No co, nie zasłużyłam?!

_______________

Wpis jest efektem współpracy reklamowej, nie jest jednak tekstem na zamówienie. Dziękuję, że przeczytałaś/-eś, to dla mnie ważne. A teraz napisz, czy tylko ja tam mam, że co miesiąc czekam na Matki Boskiej Pinienżnej jak na zmartwychwstanie, czy jestem łajzą zwykłą, która widząc sweter z różą robi się asertywna jak Gosia Rozenek pytana o to, czy chce botoks…?

Oszczędzasz…?

39 komentarzy
    1. Michał to mój znajomy, doradzał przed wzięciem kredytu 🙂 nigdy jednak nie uało mi się zmobilizować na tyle, by uwierzyć, że z moimi dochodami mogę osiągnąć coś naprawdę dużego.. no ale czytałam go regularnie kiedy nie pracowałam……

  1. Ostatnio gdy dostałam pensję ostatniego to czwartego już nic nie miałam. Pierwszy raz w życiu. Zostało mi całe 50 zł na kolejnych 25 dni. Wiesz co było najgorsze? Prosić się „męża ” i mu tłumaczyć przez 25 dni na co potrzebuję, i tłumaczyć po raz setny na co przebimbałam pensję w 4 dni. Bo wiesz, być chrzesną i tydzień później być żoną chrzesnego (taka wredna kumulacja) zmusiła mnie..do wydania na siebie (i nie tylko) całej marnej pensji..

  2. Mąż oszczędza, ciuła i pilnuje… Ja bym wszystko roztrwoniła. Nie mam dostępu do konta domowego bo bym się nie pohamowała. Dziecko nie wymaga już tak bardzo ton zabawek, a ze sprzedaży jego Transformersów moglibyśmy przeżyć godnie ze dwa miesiące,więc poniekąd jest to jakaś inwestycja. Czas emerytury mnie przeraża ale to zbyt abstrakcyjne żeby o tym myśleć….

      1. U mnie realizowana jest nieoficjalnie odrebnosc wydatkowa 😉 lacza nas tylko rachunki i oplaty na dom 😉 reszta kazdy sobie, ile chce, ile moze 🙂

  3. Oszczedzam 🙂
    Posiadanie pewnej kwoty na nieprzewidziane wydatki jest naprawde fajną sprawą. Nie powiem, żem święta, czasem sama sie u siebie zapozyczam 🙂 tzn dokonuje przelewu z konta oszczędnościowego na zwykle. Ale po matce boskiej przelewowej oddaje i wszyscy zadowoleni 😉
    Mam dodatkowo rozwiazanie dlugoterminowe, gdzie co miesiac z konta ucieka hajs, bo stale zlecenie. Notabene, polecam stale zlecenia, bo wtedy samo znika, nie przykladasz do tego reki, wiec nie drgnie Ci dlon nad przyciskiem „wyslij” i zamiast tego nie nacisniesz „anuluj” 🙂
    Nie wiem w jakim banku masz konto, ale pewnie kazdy ma jakas oferte wspierajaca regularne oszczędzanie, np ja mam tak, ze podczas robienia przelewu dodatkowo np. 5% kwoty idzie na rownolegle konto oszczednosciowe. Przy codziennych zakupach spozywczych, rzedu 20-50 zl to sa sprawy groszowe, ale tak zbierajac po trochu moze sie usypac niezla górka 🙂

    1. no mi zaokragla każdy rachunek i roznice miedzy wartoscia rachunku a zaokragleniem przelewa na oszczednosciowe. ale moge z niego wyplacac, wiec wiesz, jak jest? „nalezy mi sie, potrzebuje”… ’]

      1. Ja najpierw na koniec miesiaca zawsze przelewalam, no bo to moje przeciez, z mojego konta wyszlo, to niech wraca. Ale jak polezy dluzej to tez bedzie nadal Twoje, a pozniej wiecej sobie wyplacisz 🙂 proponuje zebys znalazla jakis moment w przyszlosci, nie wiem, urodziny, czas urlopu, swieta i do tego dnia nie wyplacala 🙂 i w ten dzien sobie wyplac, zabierz Męża i Dziecko na ciastko, herbate, sanki, lodowisko, rowery wodne, bungee (do wyboru do koloru) 🙂

  4. Chyba Cię nie pocieszę jakoś szczególnie ani nie wesprę w bólu, bo tak, oszczędzam. Moi rodzice jakoś wiązali koniec z końcem ale bywało czasem ciężko. Na wiele rzeczy nie było nas stać gdy byłam dzieckiem ale nigdy nie poczytywałam tego jako „braku”. Tak było i tyle. Kiedy w wieku 18 lat zaczęłam zarabiać jakieś marne grosze, to nie zachłysnęłam się faktem posiadania własnej gotówki, choć wreszcie moglam pozwolić sobie na więcej niż ciuchy z lumpeksu. zawsze oszczędzałam. Pensja nigdy nie była dla mnie limitem wydatków, limitem wydatków są dla mnie moje potrzeby które są niewielkie. Czasem sprawiam sobie jakąś przyjemność, kupuję coś co po prostu mi się podoba, co chcę mieć i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia, czy też wychodzę do restauracji i zamawiam to na co mam ochotę bez spoglądania na ceny, bo od tego też są pieniądze. Także da się, może trzeba tylko inaczej spojrzeć na pieniądze i stan konta. Saldo dla mnie jest czymś co mam, a nie kwotą którą mogę wydać i może dzięki temu udaje mi się oszczędzać.

    1. spokojnie, ja może się rozpieszczam, ale nigdy nie kupuje nic droższego niż 50-80 zł i tylko to, przez co nie mogę spać. Niemniej jednak, kiedy odłożyłam ostatnio 500 zł to… tyle wyniosła naprawa awarii przez elektryka. I to mnie frustruje. że mam wrażenie, że ciągle pracuję na „nieprzewidziane”, a nie żeby spokojnie żyć, o emeryturze nie wspominająć. ale nie szastam hajsem na lewo i prawo ;]

      1. Rozpieszczanie jest potrzebne, acz w granicach rozsadku. Ja niedawno nauczylam sie wydawac pieniądze. Zawsze tak bardzo minimalistycznie, bo jakos nigdy wybitnych milionow na koncie nie odnotowalam 😉 a ponad rok temu sie wkurzylam, zakupilam sobie ekspres do kawy, na ktory chorowalam juz od pol roku. I od razu mi lepiej bylo. Pozwalam sobie czasem na spontanicznosc w wydatkach. Ale mysle, ze przegiecie ani w jedna ani w druga strone nie jest korzystne 🙂

  5. Wprowadzilam w zycie minimalizm, wiec wydaje mniej na szmaty. Nie kupuje juz impulsywnie, wiec troche grosza zostaje, ale to, co zostaje, wydaje na inne pierdoly, wiec wychodzi na zero. Ha ha, pomoglam, co? A jesli chodzi o Amsterdam, to wprawdzie mam jakies 1,5h pociagiem don, ale jakbys chciala, to wbijaj sie, chociazby z rodzina (tylko bez psa :P), mua. Beata

  6. mi pomogło zapisywanie dokładne na co wydaję, chociaż się w tym opuściłam. wtedy było mi łatwiej zauważyć, czego tak naprawdę nie chcę. i jak podsumowałam, ile przepada po gorszym dniu w pracy na zasadzie 'kupie se’, 'tanie’, 'fajne’, 'czemu nie’ to zaczęło boleć. większa satysfakcja się pojawiła, kiedy nie ma tych drobnych rzeczy, a jest jedna większa i często wychodzi taniej w ogólnym rozliczeniu. jak 1 dobra rzecz zamiast miliona małych. zawsze pozostaje pytanie 'czy tego potrzebuję naprawdę’. wychodzę z założenia, że jak coś jest warte uwagi to wrócę jutro/za tydzień i kupię te buty/torebkę, bo mi pasuje do większej liczby rzeczy etc. przecież nie ucieknie. a jak zapomnę, że istniała, to chyba nie pamiętałabym, że jest… to po co.

  7. Jak to skomentował mój mąż (tak, Twoje teksty czytam na głos) „no tak i tak co miesiąc). My też ni cholery nie umiemy oszczędzać… zawsze coś. A żeby było śmieszniej to tez dziś gadaliśmy o tych kontach emerytalnych… więc stwierdzam, że podsluchujesz ?? ❤

  8. 3 lata temu założyłam dziecku konto i przelewa się tam np. 500+, jakieś „kieszonkowe” czy kasa na czarną godzinę. Mam do tego dostęp i mogę przelać na swoje ale już ta kasa dłużej się utrzymuje tam gdzie powinna i jest lepiej oprocentowana. I skarbonkę też dziecku kupiłam- na kasę w gotówce od dziadków. Taką śliczną świnię szklaną, którą trzeba będzie rozbić więc też nie da się tego ruszyć i na wszelaką awarię straszną coś by tam było.

  9. Hmmmm no przecież to racja co piszesz. U mnie zawsze też „coś ” wyskoczy i trzeba zaiwanić z „odłożonych” które były z trudem odłożone na kiedyś ??? ach samo życie, im człowiek więcej ma to więcej wydatków przychodzi. Kiedyś potrafiliśmy przeżyć z jednej pensji i było ok.na wszystko starczyło. Idąc do pracy myślałam że moją pensje na luzie odłożymy ???? ale cóż tylko mi się tak wydawało. Już przy pierwszej wypłacie te „mendy” czekały i od razu szeptneły na ucho czego brak i czego baaardzo już teraz potrzebuje. Dobrze że wypłata na konto wpływała bo jakby do ręki dawali to „mendy” od razu by wyrwały i kupiły to co natychmiast jest potrzebne już teraz . Życie 🙁

  10. Mamy z mężem osobne konta i taki podział, że on płaci ratę kredytu i czynsz a ja prąd i przedszkole (nie, nie prywatne ), także mam fory :D. Narazie marzy nam się większy metraż , więc odkładamy na to, na emeryturę już nie starcza. Dawniej myślałam że jak będę kupować ciuchy w szmateksie i przecenione jedzenie z krótką datą w sklepie to będę czuć się z tym okropnie, teraz tak robię i bez ściemy – czuję się z tym super. Pomijając fakt oszczędzania, mam poczucie, że jestem eko, pomagam w obiegu materii, ktoś czegoś nie potrzebuje, wysyła w świat, niech komuś jeszcze posłuży :). Dużo rzeczy kupuję na FB grupach, o wiele taniej, dzieciaki są jeszcze w takim wieku, że nie dbają czy płaszczyk używany, czy zabawka w otwartym już pudełku, a wolę za to częściej je zabrać do kina czy na basen.

    1. U nas mąż rachunki i auto oraz paliwo ja przedszkole dziecko i jedzenie. Z lidla zawsze wracam jak cyganka;(

  11. o jakże to na czasie. Ja zaczęłam zarabiać, pierwszy raz w życiu, tak duże pieniądze (proszę sobie nie wyobrażać, że to jakieś nie wiadomo jakie tysiaki wpływają na moje konto, ale jeszcze nigdy tyle nie zarabiałam więc dla mnie to dużo:D). I jak pierwszy raz dostałam wypłatę, to od razu pomyślałam, że trzeba zacząć oszczędzać. W Polsce praktykowałam min. 100 zł od razu po wypłacie do skarbonki, której nie mogłam otworzyć. To jest mega sposób. I trzymałam ją w szafce, żeby nie patrzeć na nią każdego dnia. Postanowiłam, że na 30 urodziny pojadę za te pieniądze do Ameryki albo wezmę ślub. Kiedy zakładałam skarbonkę byłam pewna, że Ameryka…a później spotkałam TEGO JEDYNEGO…i robimy 2 wesela…hahaha:D well, well, well…ale kasa na serio się przydała. Myślę jednak nad czymś oprócz skarbonki, także polecajcie:)
    Miłego wszystkim!:)

  12. Oszczędzam 😛 od 7 lat odkładam na 3 filar w AXSA po 220zł – szaleństwo co nie? Niby mało, ale mam poczucie, że jednak coś tam robię. O emeryturze czasem myślę, szczególnie intensywniej po tym jak dostałam prognozę wysokości emerytury z Zusu – całe 330 zł :D. Pewnie mogłabym więcej odłożyć, ale tu kredyt, tu remont, potrzeby dzieci, wakacje, samochód itp. Wszyscy się pukali w głowę, jak wymyśliłam sobie, żeby w piętrowym, dwurodzinnym domu adaptować jeszcze poddasze. Ciągle słyszę, że po co to robię , że mam tylko dwoje dzieci, że pójdą w świat, że zostanę kiedyś sama w wielkim domu. Niby racją, ale zamykam im buzię mówiąc, że to moja inwestycja w emeryturę…. będę wynajmować dwa niezależne mieszkania i jakoś przeżyję. Z codziennych trików oszczędnościowych polecam odkładanie do skarbonki monet o nominale 5 zł. Każda taka moneta ląduje w „nieotwieralnej” skarbonce. Sama byłam w szoku jak okazało się, że średnio wrzucaliśmy tam po 250zł miesięcznie totalnie nie odczuwając tego oszczędzania.

  13. Oszczędzamy. Na początku miesiąca w góry ustalona kwota idzie na konto oszczędnościowe. To jest kasa na urlop. Niestety, żeby odłożyć na emeryturę brakuje. Jak się okaże, że znaleźliśmy mieszkanie marzeń i stajemy się kolejnymi z szczesliwcami z pętla kredytu na szyi to rok lub dwa nie będzie wyjazdu na urlop. W życiu coś za coś.
    Dziecka jeszcze nie mamy, pewnie we dwoje łatwiej.
    Co nie zmienia faktu, że pensje w Polsce sa na przeżycie. Przynajmniej większosci z nas. Na marzenia już nie starcza szaremu zapieprzajacemu Polaczkowi i jego dzielnej żonie i matce Polaczce.

    1. Czyli mnie też to boli… jakbym ciale musiała za coś przepraszać a prawdziwy urlop był dzika fantazja..

  14. Ja mam zainwestowana.pewna kwotę na akcjach ( akurat trafiła mi się wygrana w multilotka) i właśnie te pieniądze ” z nieba” inwestuje. Pensje wydaje z glowa. Ale nie omieszkam kupić kolejnego flakonu perfum, jeżeli zapach przypadnie mi do gustu. Potrafię zaszalec i wydać dużo. A Pozniej płakać że coś ty Anka zrobiła.Fundusz emerytalny też mam. Tak w razie W.
    Często tłumacze sobie moje wybryki zakupowe tym, że nie poco pracuje 8h żeby nie móc sobie czegoś kupić.
    Buziale

  15. nie umiem oszczędzać :/
    nie mogę się nadziwić jak to się dzieje, że zarabiam coraz więcej a w ogóle nie mam większego komfortu ( ani mniejszych długów)
    Próbujemy dokończyć urządzanie mieszkania ( już 3 rok nie ma żyrandoli, szafy w przedpokoju, rtv-ki i stołu – z tych większych rzeczy)

    Emerytura – pfff – ja dzieki UoP coś tam odkładam w ZUSie i mam IKE, ale mój mąż 30 na karku a na emeryturę nie ma odłożonego grosza (tak to jest jak człowiek decyduje się na robienie”kariery” naukowej )
    A najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że w pogoni za pieniądzem na przeżycie gubimy czas, który powinniśmy spędzać wspólnie. Bo jak ja wracam z pracy to mąż w tygodniu wychodzi udzielać korepetycji, a w soboty dorabia dodatkowo w kolejnej firmie. Wspólne mamy piątki wieczór ( wszyscy wiedzą ile się ma wtedy siły) i niedziele, które po obiedzie zamieniają się w przygotowania do poniedziałku. A nasze dwuletnie dziecko kwiczy z radości jak okazuje się, że idziemy na „spacej syścy” całą rodziną, bo to taki rzadki widok 😐

  16. z perspektywy finansisty po kilkunastu latach ślęczenia w papierach i analizach – IKE bym się bała. A teraz z perspektywy mamy trójki – ech trudno odłożyć jeśli coś non stop „już” jest potrzebne. I te buty ortopedyczne i u nas są koniecznościa i różne tego typu wydatki. Studnia bez dna. Ale juz za kilkanaście lat będę miała oszczędności i w domu porządek będzie, hura

    1. wiesz, mi rodzice pomagali dopóki się uczyłam… Lena koniecznie musi iść do zawodówki ;3 starzy humaniści dolarami jej życia nie usłają…

  17. To co piszesz cholernie mocno przypomina początek bajki odlot.
    https://m.youtube.com/watch?v=wbToOqYDjYI

    samo życie, ale w bajkach to jakos jeszcze bardziej dołuje…
    A poza tym u nas tez tak. Nawet nie skończyliśmy meblować mieszkania, a juz ten model mebli naszych kuchennych przestali produkować…

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.