Rodzicielstwo – czyli kiedy straszą, byś płacił żeby przestać się bać…

 

Oczekiwanie na malucha to wyjątkowy czas, nie tylko z perspektywy jego bliskich. Myślę, że kiedy dowiadujesz się o ciąży, wielkie firmy i mniejsze firemki klaszczą i płaczą ze szczęścia, a oczy lśnią im łzami i złotówkami.

Odkąd próbujemy przygotować się na przyjście na świat małej, dowiadujemy się, że już zawsze będziemy zmuszeni podejmować w jej imieniu decyzje, których konsekwencji nie jesteśmy w stanie przewidzieć. To cholernie frustrujące. Niektóre z nich są błahe – ot- czy powinniśmy dawać jej smoczek, żeby ją uspokoić, który stanowi zagrożenie dla jej zgryzu, czy szukać alternatywnych form uciszania? To dla kogoś „spoza rodzicielskiego pół światka” brzmi kuriozalnie, ale nam powoli spędza sen z powiek. Bo smoczek to pikuś.

Jesteśmy trochę zmęczeni. Nie, nie podejmowaniem tych decyzji, one są wpisane w nasze role i musimy się z tym pogodzić. Raczej tym, że kiedy rzeczywistość postawi przed nami jakieś pytanie, problem, zawsze znajdą się EKSPERCI, którzy znają rozwiązania i odpowiedzi.

Nie chodzi nam o opinie innych rodziców, rady bliskich, które też bywają różne, ale rzadko mają złe intencje i drugie dno. Chodzi nam o firmy, które na naszym strachu chcą trzepać kasę.

KOMÓRKI MACIERZYSTE

Założenie jest piękne i szlachetne. Mały bobas z pelerynką w reklamie społecznej i lektor w tle informują, że Twój noworodek może uratować życie samemu sobie bądź rodzeństwu. Dowiadujesz się, że krew pępowinowa jest prawdziwym cudem, eliksirem życia, który jest bezcenny,bo nie da się go wytworzyć poza ustrojem mamy i dziecka. Że może uratować życie ludzie w przypadku wielu chorób. Mówisz WOW i czujesz się ważna.

A potem dowiadujesz się, że na pobranie tej krwi zwyczajnie Cię nie stać.Że jak grzyby po deszczu wysrastają co raz to nowe firmy, które obiecują Ci cuda wianki, z których wywiązanie może okazać się niemożliwe.

W świecie ideii jest tak, że masz możliwość pomóc swoim bliskim. Ale jak widzę to ja i jaka jest moja prywatna opinia?

Jeżeli chciałabym zrzec się praw do materiału genetycznego z krwi pępowinowej, znajdę 5 firm, które za darmo po niego przyjadą, będą asystować przy porodzie i dadzą mi poczucie, że jestem ekstra człowiekiem. Potem będą generować zyski wynikające z faktu posiadania Eliksiru i to ich sprawa, w jaki sposób na tym zarobią. Teoretycznie, co ładnie wygląda w reklamie, uratują życie komuś potrzebującemu. Zastosowanie komórek macierzystych jednak rośnie. Niebawem będą może wstrzykiwane na zmarszczki gwiazdom Holywood, które będą płaciły za to krocie, a inni potrzebujący nadal będą umierać na raka.

Odrzuca mnie i brzydzi trzepanie kasy na cudzym strachu. Cholernie mi przykro, że ktoś próbuje mi wmówić swoją wersję prawdy, bajkę o tym, jakie PIĘKNE I CUDOWNE jest pobieranie krwi pępowinowej.  Nie neguję potencjału. Nie mogę jednak zanegować dwóch kwestii:

– pobranie materiału na użytek własny to jakieś 2 tys., miesięczny abonament- ok. 600 i nikt nie zapewni Cię, że nie będzie rósł. Ktoś przeliczył życie bliskiej Ci osoby. Ktoś karmi Cię lękiem dot tego, że twoje dziecko będzie chore  karze Ci odpowiedzieć sobie- czy jego życie nie jest warte każdej kwoty?

– jeżeli dajesz prawo do dysponowania, czyli ZARABIANIA na pobranym od Ciebie materiale genetycznym, nagle ta sama firma jest gotowa pobrać go zupełnie za darmo! Dać Ci poczucie, że robisz coś ekstra! Że pomagasz! Nie dowiesz się, co uczyni z pobranych od Ciebie komórek macierzystych i ta piękna przysługa działa tylko  w jedną stronę. Chyba nie sądzisz, że ta sama firma, której oddajesz komórki, pomoże Ci w razie potrzeby uratować zdrowie i życie Twojego własnego dziecka, przez którego poczęcie zdobyli podarowaną im przez Ciebie krew pępowinową?

To moje własne, prywatne przemyślenia. Zainspirowane wykładem pewnej Pani z firmy X, która zajmuje się werbowaniem zainteresowanych pobraniemkomórek rodziców. Zapaliła mi się lampka – skoro ja za darmo oddaje materiał genetyczny, a oni, tak jak twierdzą, RATUJĄ DZIĘKI NIEMU BEZINTERESOWNIE ŻYCIE, wszystko jest tak piękne i dobre, to mam rozumieć, że te zagraniczne laboratoria do przetrzymywania materiału, pensja Pani oraz służbowe auto, to owoc charytatywnych datków dobrych ludzi, a nie fakt, że zwyczajnie zarabiają na tym, co bezcenne, czego nie są w stanie wytworzyć sami, czym dysponują w tylko im znany sposób?

Nawet gdybyśmy chcieli, nie możemy pobrać materiału na własny użytek. To jakieś 2 ooo złotych. Kolejne 600 zł MIESIĘCZNIE to abonament za jego przetrzymywanie, który może wzrosnąć, bo to usługa, a nie akcja charytatywna. Nie mamy zaufania do tych firm, ale zostaliśmy z tym parszywym uczuciem bycia chujowym rodzicem i tym strachem pt. „co jeśli nasza Lenuszka zachoruje?”.  Jestem wolontariuszką na onkologii dziecięcej, widziałam to, co teraz mi się śni. Dziękujemy.

SZCZEPIENIA

Zapytano nas też o system szczepień. Nie mieliśmy o nim pojęcia. Nie wiedzieliśmy, że istnieją aż 3 programy, które różnią się składem szczepionek, ilością ukłuć bobasa, no i, co oczywiste CENĄ, bo mamy wrażenie, że nikomu nie chodzi o dobro naszego dziecka, tylko o własne zyski.

Komunikat ze strony producentów szczepionek skojarzonych, za sprawą których kłuje się kilka razy mniej: Oszczędź dziecku cierpień, chyba nie przeliczasz jego bólu na złotówki?

Refleksja własna: Czy moje 6 tygodniowe dziecko naprawdę poczuje ulgę, jeśli ukłute zostanie 3 a nie 6 razy? Mniemam, że podziękuje mi swoim przenikliwym wzrokiem za oszczędzenie mu traum, jak zatem mam się czuć OK skoro podjęłam inną decyzje?

Szczepimy małą w starym systemie, bo i tak będzie płakać i nie pojmie różnicy. Bo gdyby któryś składnik szczepionki spowodował jakieś reakcje, będzie nam łatwiej na podstawie nieskojarzonych  szczepionek zorientować się, która z nich jest sprawcą i szybciej zareagować. Poza tym wiem, że szczepionki skojarzone, które można dostać w przychodni kosztują nawet o 100 zł więcej niż w aptece, a kiedy sama kupię je w aptece (oczywiście znajdując z niemowlęciem zimą czas, żeby pójść specjalnie do przychodni po receptę), to wystarczy, że za długo potrzymam ją w torbie, że nie będę jej przechowywać w twardych ramach temperaturowych od 2-8 i już szczepionka okaże się być bezużyteczna…

Podsumowanie: wybraliśmy stary system szczepień. I zjada nas poczucie bycia bezdusznym rodzicem, który skazuje swojego Bąbla na cierpienie. Ekstra.

WYPRAWKA

Przy kupnie wyprawki ciągle szukamy kompromisu między – chcemy dla niej wszystkiego co najlepsze, a – nie jesteśmy bogaci. Wózek 3w1 kupiliśmy tańszy i lekki, bo ja będę go tachać, bo zimą nie poszalejemy, bo jeden sezon posłuży nam spacerówka, gdyż Lenkewi jak zacznie chodzić i ważyć więcej niż 9 kilo oraz ważąca wiecej niż 10 kg spacerówka zamienią moje spacery i życie w koszmar,więc i tak będziemy zmuszeni do kupna lżejszej spacerówki.

Skorzystaliśmy z tego, że jedne z najbardziej znanych  fotelików samochodowych, które posiadają testy, gwiazdki i atesty, z racji swojej popularności dają się wpiąć do niemal każdego wózka. Zrezygnowaliśmy więc z fotelika z zestawu wózka poniżej, który poza pasującym kolorem niewiele sobą reprezentował i kupiliśmy znany fotelik samochodowy z atestami, ale używany. Myślałam, że noworodek i niemowlę  nie jest w stanie uszkodzić fotelika, że w pierwszym etapie życia dziecka ludzie korzystają z niego sporadycznie, więc jeśli można to rozegrać rozsądniej i taniej…

Za fotelik zapłaciliśmy 140 zamiast 500-600 zł. Dokupiliśmy przełączki, które umożliwiają wpięcie fotelika w stelaż wózka i wyjazd do marketu bez konieczności przepakowywania dziecięcia w gondolę. Nasze poczucie słusznych decyzji już zostało zrujnowane.

Pan Ze Sklepu Z Rzeczami Dla Dzieci, który zarabia na tym, że je sprzedaje, zaszczepił we mnie zasrany lęk, że fotelik, który wybrałam mógł brac udział w jakimś wypadku samchodowym, że w przypadku zagrożenia, nie stanowi już przez to ochrony dla mojej Ukochanej przecież córki, której bezpieczeństwo jest dla mnie najwazniejsze. Myślałam, że podeszłam do tematu zdroworozsądkowo, że przemyślałam decyzję.

Nie. Znów dowiedziałam się, że jestem chujowym rodzicem, bo wcale nie kierowałam się rozsądkiem, a próbuje zaoszczędzić na czymś, co nie ma ceny, życiu maleństwa. Świetnie.

Szczytem absurdów jest już dla mnie kurs masażu…

„NIE UMIESZ DOTYKAĆ WŁASNEGO DZIECKA!”

Pani wjeżdza z pokazem masażu na plastikowej lalce i sprawia, że zgromadzeni wokół niej uczestnicy szkoły rodzenia rozdizabiają buzię z niedowierzania. Nagle dowiaduję się, że dotykanie mojego własnego dziecka, mizianie, tulenie, nawiązywanie więzi i spędzanie razem czasu, wymaga specjalnego kursu, kursu Masażu Shantala, czy raczej jak dla mnie, Szarlatana.

I co się dzieje? To naturalne, że boisz się o kruchego bobasa. A dodatkowo ktoś uzasadnia ten lęk, bo karze Ci płacić za zdobycie ODPOWIEDNICH UMIEJĘTNOŚCI, które sprawią, że w jedyny właściwy sposób ulżysz dziecku w kolkach, nawiążesz więź i wygrasz z depresją.

My podziękowaliśmy. Chcemy sami odkrywać swoje dziecko i uczyć się go sam na sam. Uważamy, że pragnienie tulenia i dotykania jest tak absurdalnie oczywista, że pójście na kurs, który ma do tego rpzekonać jest jak płacenie za możliwość oddychania. I niby fajnie, mamy swoje zdanie.

Obawiam się jednak, że w czasie jednych z tych dni, kiedy Lenuszka będzie wyć, a ja razem z nią, przyjdzie mi do głowy, pomyślę, że na pewno to moja wina, że dotykam jej nie tak, jak trzeba i że co?

I że jestem chujowym rodzicem,bo chciałam zaoszczędzić na dobru swojego dziecka. Da Damm!!

****

Python by tego nie wymyślił. Zastanawiam się, co z ludźmi, którzy nie mają pieniędzy, a chcą mieć dziecko, którzy nie kupią mu nowego wózka i fotelika z certyfikatami bezpieczeństwa, których nie będzie stać na dodatkowe badania w czasie ciąży, którzy nie będą mogli zainwestować w kurs masażu, pobranie krwi, w kupno super rozwijających zabawek edukacyjnych. Za wszystko płać i płacz albo wij się w poczuciu winy, że Twoja miłość do tego małego człowieka to absolutnie za mało.

Napisała Radomska, która tarza się właśnie w absurdalnych ilościach próbek z kremami i oliwkami dla noworodków – każdy z nich wspaniały, niezbędny i najlepszy, rekomendowany przez instytuty w Dżalalabadzie.

Radomska, 24 letnia przyszła matka, która postanawia pracować nad asertywnością, bo nie ma ochoty na macierzyństwo wiecznie podszyte cholernym poczuciem winy.

Jakieś radosne absurdy rodzicielskie z własnego podwórka?

20 komentarzy
  1. Pani Radomska, przykro czytać jak dużo masz straconych nerwów przez media (?) , to TY i tylko TY bedziesz wiedziala co dla malej jest najlepsze, ponieważ Ty ją nosisz pod sercem a nie pierdyliard firm , które twierdzą ,że wiedzą lepiej:) no coż, dawno minął świat kiedy dobro jednostki było najważniejsze, teraz liczy sie zysk. PS. nie radze nie strasze ale podpytaj lekarza o powikłania każdej ze szczepionek. Powinien je znać wszystkie! A nie wciskać na pałe coraz wiecej szczepien itp itd. MOIM zdaniem szczepienie to bombardowanie malutkiego organizmu zaraz po urodzeniu , gdzie jeszcze własny uklad odpornosciowy sie nie wykształcil. Ale to MOJA opinia. Wam zycze zdrowia i sledze Twoj Blog , profil na FB. GO GO Radomska!

  2. mam szczęście być rodzicem, czytając twoje materiały… przypominam sobie nasze obawy i lęki. Nadszedł moment kiedy wszystko rzuciliśmy w cholerę, używamy Białego Jelenia i w dupie 🙂
    mieszanie w głowach, mącenie, straszenie, każdy z nas to miał niestety…. my na szczęscie mieliśmy babcię która powiedziała…. „oczywiście że będziecie złymi rodzicami, bo jak byc dobrymi rodzicami dopiero się nauczycie…. i tego sie trzymaliśmy i trzymamy do tej pory A że wszyscy wokół wiedzą lepiej jak wychowywać i dbać o nasze dzieci…. to ich problem jest i tyle.

    Pozdrawiam i wytrwałości życzę i pamiętaj że oczywiście że będziesz złą mamą… bo dobrą dopiero się nauczysz 🙂

  3. Ja ostatnio za to ze nie wykupiłam szczepionek tylko poprosiłam o szczepionki państwowe zostałam zbesztana przez lekarza pediatrę oraz pielęgniarkę. Że robię krzywdę dziecku bo szczepionki państwowe posiadają rtęć są starej generacji i nie powinno się ich ludziom podawać.
    W sumie nie wdawałam się w dyskusję bo najchętniej to bym wcale nie szczepiła.
    Rodzice czasem uważają że im droższe rzeczy dajemy dziecku tym lepiej, a moim zdaniem my się wychowaliśmy bez drogich rzeczy na krowim mleku, ze zwykłą szczepionką i żyjemy .

  4. Nie jestem w ciązy, ani w najbliższym czasie nie planuje dziecka i szczerze mówiąc…. nie wiem czy go będę kiedykolwiek chciała- po przeczytaniu Twojego bloga i fanpage’u na fb, to wszystko brzmi tak strasznie, że aż dziwne, że ludzie decydują się na dzieci O.O

    1. hahaha… Oj Głupolu 🙂 O strasznych rzeczach się łatwiej pisze, albo o problematycznych. Jak Ci napisze, że to MAGIA, że to to SKACZE W TOBIE JAK DZIKA KUNA, to nie uwierzysz, dopóki sama nie poczujesz kiedyś. Mi pisanie pomaga okiełznać lęki, ale fakt, że częściej piszę na poważnie nie zmienia faktu, że nie było mi nigdy tak dobrze w życiu ze sobą i tym,co się dzieje. Intymne i słodkie przemyślenia zostawiam sobie i umieszczamw prywatnych listach do córy, które kiedyś jej wręczę 🙂 głowa do góry, najlepszegow żciu nie zaplanujesz i nie przewidzisz, ja też bym się sama nie zdecydowała, a teraz uważam, że to sprawiło, że moje życie było by puste.

  5. Największym absurdem dla mnie osobiście są te wszystkie bzdurne gadżety jak grające Vivaldiego nocniki, wiaderka do kąpieli, albo mój numer jeden: elektroniczna niania z monitorowaniem oddechu w mieszkaniu 50m2, gdzie łóżeczko dziecka stoi tuż przy Twoim, albo wręcz maluch śpi z rodzicami. Czy normalny człowiek może zasnąć z czymś takim przy uchu? Przecież ja bym oszalała wsłuchując się w panice w każdy szmer, trzask, w każdy dźwięk! Większość polecanych rzeczy jest zwyczajnie zbędna, albo można je zastąpić tańszymi i prostszymi. Czy naprawdę dziecko musi słuchać Vivaldiego sikająć?! Swoja drogą Vivaldi na pewno tego nie przewidział 🙂

  6. Radomska, wyluzuj! Byłaś chowana w latach 80/90 i nie było wtedy takiej wiedzy, cudów techniki mających chronić, ulepszać i uszczęśliwiać Cię. Potrzebna Ci wtedy tak naprawdę była butla/cycek z mlekiem, czysta pielucha i domowe ciepło. W tamtych czasach nie było nawet fotelików samochodowych. I co? Przeżyliśmy!
    Jakiś tam człowiek, który chce tylko sprzedać swój produkt i się nachapać nigdy nie będzie lepszy od matki z jej naturalnym instynktem.
    Trzymam kciuki za Was, będzie super! 🙂

  7. A, jeszcze jedno. Najbardziej nienawidzę tych hien z koncernów farmaceutycznych. Te szczepionki na rotawirusy, meningokoki, pneumokoki, i inne sroki koki, które mają Cie zastraszyć, ze za każdym rogiem czai się jakiś pneumo czy meningokok i zeżre Ci dziecko zanim zdążysz mrugnąć. To jest dopiero świństwo jakich mało.

  8. Witaj Rodomsia 🙂 Jestem już starą matką – bo me dziecię ma 18 lat. Też miałam 24 lata gdy wziął nas z zaskoczenia i pojawił się na naszej drodze 😉 Pamiętam ten strach (może trochę mniejszy, bo nie wyłaziły aż tak jak teraz, z każdej dziury informacje o rzekomych zagrożeniach i jedynym słusznym sposobie ich zapobieżeniu za drobne 250 zeta). Ale na pocieszkę powiem Ci, że odchowaliśmy (a może nawet wychowali) z mężem to nasze dziecię bez niczyjej pomocy. Bez babć, które mieszkają 200 km od nas, bez cioć i co najważniejsze – bez „wujków-dobra rada”. Pieluchy były tetrowe, szczepionki państwowe i to tylko te absolutnie niezbędne, kosmetyki „Bambino”, wózek i fotelik po trójce dzieci znajomych. Do jedzenia cyc, a potem zupa gotowana w domu. Mały nigdy nie chorował (oprócz ospy i świnki przyniesionej z przedszkola) i do dzisiaj jest okazem zdrowia. Tak więc nie dajcie się zwariować i ogłupiać. Moja siostra ma siódemkę dzieci i bez tych wszystkich dzisiejszych fanaberii i gadżetów wychowuje je na genialnych młodych ludzi. Te wszystkie bzdety są potrzebne zamiast miłości i czasu spędzanego z dzieckiem, lub do podbudowania swojego ego. A do Twojego ego przecież Ci wystarczymy my – uwielbiający Cię czytelnicy 😀 Pozdrawiam i życzę spokoju ducha!

  9. Zanim podasz dziecku sprawdzoną, tradycyjną szczepionkę poproś lekarza pediatrę, żeby odczytał głośno skutki uboczne, jakie mogą wystąpić po jej podaniu. Jeśli kupujesz szczepionkę w aptece, wyjmij ulotkę i przeczytaj ją dokładnie. Ulotki są również dostępne w internecie. Jeśli to cię nie przerazi na śmierć, to szczep, powodzenia!

    Poszukaj w necie relacji rodziców, których dzieci zostały poszkodowane przez szczepienia, np. na Facebooku.

    Co do olejków, kremów itp. – to wszystko jest przetworzona ropa naftowa. Nie wierz mi na słowo, sprawdź to sama. Czy smarowanie dziecka benzyną jest dobrym pomysłem? Lepiej kupić olej kokosowy extra virgin niż drogie oliwki.

  10. My mieliśmy farta. Większość wyprawki pochodzi od rodziny i znajomych. Łóżeczko dostaliśmy za butelkę ginu. Wózek z komisu, w którym zaprzyjaźniłam się z właścicielką, wyrobiłam sobie „chody”.
    Smoczek… zawołały na mnie położne, gdy Bartek leżał pod lampami. Kupiłam. Po wyjściu ze szpitala syn sam zdecydował, i używa go niezmiernie rzadko, od smoczka woli własne palce, są zawsze pod ręką 😉
    Szczepienia.. Podobnie jak Ty zdecydowaliśmy wziąć to zwykłe, refundowane. Położna i pediatra odsądziły nas od czci i wiary, ulegliśmy 🙁 wyjmując z portfela nieszczęsne 150 zł :(( Ale na żadne rotawirusy i pneumokoki nie będzie szczepienia!
    Krew pępowinowa.. a jakże, w szkole rodzenia był wykład, filmy, bogaty catering od prowadzącej.. ale te ceny..
    Kosmetyki dla dziecka.. Moja rewelacyjna położna powiedziała wprost: nic na zapas.. jak młody nie będzie mieć suchej skóry, to nie smarować maziami żadnymi.. nic na wyrost. I faktycznie, skóra jest OK, bez smarowideł. Pupę smaruję jak sobie odparzy, a nie przy każdym przewijaniu.. dziwnym trafem odparzeń brak. Nie inwestuję kasy w proszki/płyny/żele do prania dla dzieci.. piorę razem z moimi ciuchami i co? i nic.. dziecko żyje. Alergii brak. Ze zgrozą obserwowałam w szkole rodzenia dziewczyny wymieniające się informacjami o środkach dla alergików.. Dziecko w łonie jeszcze a one już mu alergię wmawiają?? Dziwne.
    Żeby zobaczyć czy ma dziecko alergię, trzeba najpierw dać mu okazję do kontaktu z potencjalnymi alergenami.
    Wydaliśmy w zgłupieniu 40 zł na polecany w szkole rodzenia płyn do kapieli małego.. Kolejna butelka to już tani Linomag.. naprawdę nie widze różnicy, poza ceną.
    W szpitalu po porodzie byłam zbombardowana próbkami i ulotkami i co tam jeszcze. W sumie nawet przyniosło to pożytek: wypróbowałam pieluchy Pampers i powiedziałam sobie że nigdy więcej tego sztucznego do bólu „czegoś”. Za to w ulotkach był adres sklepu internetowego gdzie kupuję najtańsze na świecie pieluchy Bella. Również ucieszyłam się z otrzymanej w prezencie butelki, od położnej. Pewnie, że wiem, że chodzi o to bym się jakoś przywiązała do producenta konkretnej butelki i nabyła inne też akcesoria.
    I nabyłam.. ale właśnie w zaprzyjaźnionym komisie. Prawie nowy podgrzewacz do butelek, bo w mikrofali mi wciąż wrzątek wychodził.
    Matę edukacyjną kupiłam nie na zapas, ale gdy zobaczyłam, że mały się nudzi i potrzebuje na czymś wzrok zawiesić i poćwiczyć chwytanie. Nie umieliśmy sami zmajstrować nic, więc znów nasz komis.
    Wczoraj kupiłam spod lady okazyjnie łóżeczko turystyczne, nówka, 2 razy użyte, nam się przyda żeby Bartek nie leżał w kocim legowisku gdy jest z nami w dziennej części mieszkania. Do spania ma drewniane. A dziś ze sporą zniżką materac do tego łóżeczka. Dobrze mieć „plecy” w takim sklepiku..
    Wtedy mogę się wypiąć tylną częścią ciała na koncerny dzieciobiznesowe, bo rzeczy z drugiego obiegu kosztują ułamek ceny nowej sztuki.
    To, co najbardziej zaskoczyło mnie to to, że nieomal zaraz po porodzie moja skrzynka mailowa została zasypana pocztą od producentów pieluch, mleka, zabawek, akcesoriów… Wielki brat patrzy 🙂

  11. Co do szczepionek na pneumokoki itp, radzilabym jednak je zrobić. Pracowałam trochę w szpitalu i sama byłam świadkiem dzieci, z których zostału tylko roślinki, a których rodzice nie zaszczepili wcześniej. Nigdy nie zdażyło się by jakieś dziecko trafiło tam z powodu powikłań po szczepionce.

  12. Witam – świetnie napisane 🙂
    Zanim zaszczepisz poczytaj o szczepionkach w ogóle – to wielka ruletka i ryzyko dla dziecka – bez względu czy zdecydujesz się na te podstawowe darmowe czy dodatkowe płatne.
    polecam profil Stowarzyszenia STOP NOP na fb i relacje rodziców zaszczepionych dzieci – zanim zdecydujesz i tak jak w przypadku fotelika i innych rzeczy lekarze i inni eksperci wywołają u ciebie uczucie strachu i nazwą cię złym rodzicem tylko dlatego że nie zaszczepisz swojego dziecka …

    pozdrawiam i życzę wytrwałości w twojej drodze do asertywności /napisz na priv do prześlę ci, w ramach dzielenia się wiedzą materiały na ten temat/

    ps: Moja mała Olga nie jest szczepiona od urodzenia i jest okazem zdrowia 🙂

  13. to jeszcze raz ja – wybacz ale przeczytałam komentarz
    „Co do szczepionek na pneumokoki itp, radzilabym jednak je zrobić. Pracowałam trochę w szpitalu i sama byłam świadkiem dzieci, z których zostału tylko roślinki, a których rodzice nie zaszczepili wcześniej. Nigdy nie zdażyło się by jakieś dziecko trafiło tam z powodu powikłań po szczepionce.”

    i zagotowałam się ze złości – co za brednie ktoś wypisuje ….
    poniżej umieszczam opis rodziców którego dziecko dostało Niepożądany Odczyn Poszczepienny po tej szczepionce …

    „Kochani Rodzice!
    Do niedawna byłam bardzo szczęśliwą mamą 13 miesięcznego synka. Wszystko zmieniło się jak kilka dni temu zaszczepiłam go na pneumokoki preparatem Prenevar 13. W pierwszy dzień po szczepieniu wszystko było w porządku. Na drugi dzień synek stracił apetyt i pojawiła się cuchnąca chemią biegunka, której towarzyszył smród zgniłych jaj. Na każdy podany pokarm synek odtrącał go. Próbowałam na siłę mu dać, ale chwilę później zwymiotował. Nic nie pomagało, nic nie jadł, ale ciągłe biegunki powodowały chudnięcie i moją obawę przed odwodnieniem, pomimo, że dużo pił. Na wieczór wystąpiła gorączka ponad 38 stopni. Podałam Nurofen i synkowi gorączka spadła.
    Na następny dzień od rana podobna historia. Biegunki ok. 5 dziennie i żadnego pokarmu nie był w stanie zjeść, gdyż od razu zwymiotował. Na szczęście miał pragnienie i dużo pił, więc nie było odwodnienia. Moje zmartwienie rosło, a wraz z nim temperatura synka. Około godzin popołudniowych doszła do 39 stopni. Zaczęliśmy z mężem ją zbijać. Biegunki były coraz bardziej wodniste, gdyż synek nic nie jadł, w ilości ok 5.
    Wieczorem gorączka zaczęła znów się podnosić. Około godziny 23 osiągnęła ponad 40 stopni. Podałam znów Nurofen i zadzwoniłam na pogotowie. Tam dystrybutor mi powiedział, abym odczekała pół godziny i podawała jeszcze smectę. Nadmieniam, że smectę podawałam cały czas i nic ona nie pomagała. Po pół godzinie, gdy trzymałam synka na kolanach to wydalił z siebie gorącą ciecz o przeźroczystej barwie, która wręcz poparzyła mnie. Byłam przerażona i płakać mi się chciało. Razem z tą cieczą zeszła gorączka i po pół godzinie była 36,6 st. Synek wyczerpany zasnął. Ok. 4 rano znów zapłakał i znowu biegunka. Byłam wyczerpana i zrozpaczona. Synek napił się smecty i poszedł spać. Co godzinę budził się, płakał więc podawałam mu pić. Pił bardzo chętnie i łapczywie, ale biegunki znowu. Byłam zdruzgotana.
    Na trzeci dzień zaczął jeść i dalej pił chętnie. Biegunki znowu.
    Dzisiaj chętniej już je i ilość biegunki zmniejszyła. Teraz jestem kochającą i bardzo stroskaną mamą o życie i zdrowie mojego synka. Wszystko dobrze, synek jeszcze jest osłabiony, ale wierzę i mam nadzieję, że wróci do zdrowia.

    Korzstałam też z pomocy bioenergoterapety w tej beznadziejnej sytuacji, który uzdrawiał mojego synka.

    Chcę Was przestrzec przed tą szczepionką. Gdybym mogła cofnąć czas, to nigdy nie zasczepiłabym synka na to świństwo. ”

    wpis pochodzi z profilu https://www.facebook.com/pages/Reakcja-mojego-dziecka-na-szczepienie/606046476092473

    przemyśl temat szczepień – nie ulegaj presji nikogo – także mojej – bo mam świadomość że podobnie jak lekarz wywołuję u Ciebie uczucie strachu 🙁 ja robię to jednak bezinteresownie, za darmo w ramach dzielenia się wiedzą z innymi rodzicami 🙂

  14. To nie jest masaż Shantala, tylko masaż ShantaLI. Twórcą tego rodzaju masażu była kobieta. I nie jest to, tak jak piszesz „Masaż Szarlatana”, tylko profesjonalne podejscie do (niekiedy niepełnosprawnego) dziecka, które jest stosowane w normalnych przychodniach rehabilitacyjnych (na przykład Intermedicus, ul.Kraszewskiego). Radzę trochę mniej ignorancji, jeśli nie masz wiedzy na ten temat, to po prostu się nie wypowiadaj. Rozumiem subiektywne odczucia i być może złe podejscie instruktora, ale krytykować jest łatwo, nie mając pojęcia o czym się mówi.
    Pozdrawiam

  15. Julia odpusc to jest prywatny blog i nie czaisz jego intencji i troche chyba nie rozumiesz tekstu 🙂

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.