Nie za mało czasu spędzasz z rodziną?!

Przyznam, że spodziewałam się kiedyś tego pytania. Dziwnym trafem rzadko zadawanego mężczyznom. Owszem – żyję bardzo aktywnie, łączę pracę zawodową z pasją, biegam, mam poczucie ciągłego niedoczasu, a ponadto wciąż jestem mamą i żoną. Jak ja to godzę? Czy da się? Rozczaruję albo powiem coś oczywistego: ano nie da. i to nie tekst o przypadku Oli Radomskiej, a chyba każdej mamy, która rodzicielstwo dzieli z wieloma innymi wcieleniami.

Ja wiem, że w Internecie zastępy motywacyjnych, domorosłych bożków mówią Wam, że można mieć wszystko, wystarczy po to sięgnąć, ale ze swojego doświadczenia wiem, że: nie, nie można. To jest niewykonalne, możesz jedynie starać zaniedbać się jak najmniej i bez wahania prosić o wsparcie.

W praktyce po krótce wygląda to tak, że i ja  z wielu rzeczy rezygnuję: nie oglądam żadnych seriali, rzadko znikam popołudniami, darowałam sobie wszystkie aktywności, które sprawiałyby, że znikałabym z domu na dłużej niż godzinę popołudniu, nie mam czasu, który poświęcam stricto na swoją rozrywkę, taką „nieużyteczną” nie „w imię wyższych celów”.
W czasie intensywnych przygotowań do biegu (co drugi dzień) rodzina częściej jadła gotowe obiady z kantyny, Lena obejrzała kilka bajek więcej, a mąż jest ekstra tatą i świetnie sobie daje rade. Bo rodzina to 2 dorosłe osoby, które  powinny sie wspierać i rozumieć swoje potrzeby, umieć wyjść sobie naprzeciw. A nie kobieta i grupa idiotów, którzy po jej wyjściu z domu przestaną oddychać. Serio.

Czy ja się tłumaczę? Nie.

Po prostu próbuję dać do zrozumienia, że to, iż mamy nie ma obok 24h na dobę nie oznacza, że mamą nie jest, a dziecko w tym czasie płacze w kącie. Byłam do pełnej dyspozycji Leny przez pierwsze 2 lata jej życia, a teraz z grubsza w godzinach typowych dla większości pracujących mam. Nie satysfakcjonuje mnie to, że realnie jestem mamą od 17 do 21, ale nie mogę rzucić pracy albo podawać dziecku kawy, żeby wydłużyć wspólne wieczory. Tęsknię za nią, bardzo – w pracy, albo kiedy wyjeżdżam na konferencję, mam poczucie często, że powinnam być obok, ale… Może nie przytulałabym tak gorliwie i tak ochoczo nie grała w Małpki, gdybym miała to non stop? Nie wiem.

Jest niedoskonale. Bywa trudno i smutno.

Zdarza mi się rozryczeć ze zmęczenia. Z poczucia winy. Sama potrafię siebie skarcić i zastanawiam się, czy ona zrozumie. Domyślam się jednak, że moja nieustająca obecność i gotowość nie sprawiłaby, że Lena będzie szczęśliwsza, za to na pewno wykończyłaby mnie, bo choć kocham swoje dziecko ponad wszystko i zawsze będzie priorytetem, to życie nie składa się z priorytetów. Napiszę to raz jeszcze: ograniczając się jedynie do roli mamy i żony nie byłabym szczęśliwa, a widok nieszczęśliwej matki jest chyba gorszy niż przeplatanie czasu spędzanego z nią razem z wizytami u babci, cioci czy koleżanek.

Moje dziecko jest coraz starsze.

I choć to brutalne, coraz mniej mnie potrzebuje. Ma swój świat, swoje zajawki, swoje zainteresowania i uwielbia czas spędzany inaczej niż z mamą. I możesz mnie skarcić, ale naprawdę łatwiej się kocha kogoś, od kogo można odpocząć. Ja się nie nadaję do dyżuru 24h na dobę, 7 dni w tygodniu i zawsze. Nie odnalazłam w rodzicielstwie aż takiego spełnienia, aby poświęcenie się wyłącznie rodzinie było dla mnie źródłem szczęścia. A kiedy oje dziecko widzi moją siostrę, to wpada w taką ekstazę, że moglabym wyjechać do Bangladeszu i zorientowałaby się po roku.

I to nie tak, że jestem skończoną egoistką, która wybiera „karierę”, „rozwój” zamiast rodziny i nie powinna jej mieć. jestem po prostu autonomicznym tworem, który ma potrzeby, cele, pasje i inne obowiązki. I jestem mamą dziewczynki.

Chcę żeby się rozwijała, odkrywała pasje, realizowała, kształciła, próbowała. Wkładam w jej wychowanie masę serca. I ono by mi pękło, gdybym miała jej powiedzieć:

Dobra córuś, sorry, teraz tak na poważnie, jest mąż, będzie dziecko, usiądź na dupie. Potańczyłaś teraz dom jest Twoim parkietem, odłoż siebie do szuflady i czerp z życia dla innych. Fajnie, że masz te wszystkie potrzeby, marzenia, ambicje, dyplomy, ale bez jaj, Twoje miejsce jest przy rodzinie. Może Ci pozwolą jeszcze gdzieś pojechać, coś zrobić, tylko jedzenia nagotuj na zapas i poproś.”

I nawet jak gadam z gośćmi, którzy mają do bólu patriarchalne podejście do życia i rodziny (pt. „baba do garów, dzieci bawić”) to zawsze pytam, a szczególnie jeśli mają córki, po co je wychowują w duchu samorealizacji, po co okazują im miłość, czułość, łożą na ich wykształcenie, kibicują w rozwoju i są dumni? Nie lepiej w ogóle nie puszczać ich do szkół, żeby przypadkiem nie rościły sobie od życia więcej niż „powinny”?

Każdy okazuje miłość inaczej. Moje to esencja tego czasu, kiedy jesteśmy razem. Poranki w kołdrze spędzone na przytulaniu. Wspólne wypady, bajki, spacery, czytanie, rozmowy. Wypady z mężem, kiedy mamy możliwość.

Jeśli mogę mieć do Ciebie prośbę w imieniu swoim i mam, które mało śpią i dużo robią – nie dokładaj im zmartwień. One serio zaginają czasoprzestrzeń, żeby dać radę. To nie Ty ich powinnaś-nieneś rozliczać.

Ja jestem mamą na etacie, która nagrywa, bloguje, pisze. Są takie, które pracują jako pilotki, dyrektorki – nie ma ich długo i często. Są takie, które kochają jazdę na motorze lub taniec. Wierzę, że można założyć, że każda chce dla swojego dziecka jak najlepiej i że kocha ponad wszystko.
Serio powinniśmy rozmawiać, czy kobiety mogą pilotować samolot albo być wyczynowymi sportowcami i czy uda jej się to pogodzić z rodzicielstwem? Adama Małysza ktoś pytał po rozdaniu nagród, czy nie jest mu przykro, że nie spędza teraz czasu z córeczką?

Październik jest szalenie intensywny, ale robię to wszystko, żeby zapracować na nasze wspólne plany. Coś za coś. Zawsze. Nie jestem typem karierowiczki i nie wiem, jakie proporcje „siebie” i „rodziny” są ok, rozstrzygną to moi bliscy, czas i ja. Ja pracuję teraz bardzo dużo i intensywnie, żeby w przyszłości tego czasu mieć więcej. Serio. Wiem, że tego się nie kupi i nie odzyska. Jednak SIEBIE też nie. A ja jestem ważna. Nie mniej. Tak samo. Ty też!

A u Was jak to wygląda? Rodzina przede przede wszystkim i zawsze, czy jednak jeden z obszarów Waszego życia? Często się zastanawiacie „kiedy ta blogerka/ modelka/dziennikarka ma czas dla dzieci?”A może same się bujacie pomiędzy „chcę czegoś więcej” a „tęsknie za tym małym gałganem”? Przeplatacie to „a w dupie tam, chcę iść spać, odwal się świecie?”

Chętnie się dowiem.Komentujcie!

Fot. Najwspanialsza moja Karolina Szubert – @onicniepytaj

92 komentarze
  1. Jak zawsze w punkt! Kobieta będąca żoną i matką nadal pozostaje człowiekiem i jak każdy człowiek ma prawo żyć. Buziaki, świetny tekst!

  2. Ja mam trójkę dzieci i na prawdę zero czasu dla siebie? muszę w końcu zmusic męża żeby te, zajął się dziećmi a ja coś ze soba zrobić bo czuję że moja cierpliwość się kończy przez siedzenie z dziećmi 24/7???

    1. Oj tak! Zaangażowany Tata to luksus któren nie każdej z nas jest dany. U nas dwójka, rok po roku. Roboty po łokcie. Prawda jest jednak taka, że z Mama najlepsza zabawa jest wtedy jak wróci zrelaksowana od fryzjera, kina, treningu czy gdzie ona tam poszła. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko!

      1. Kochana, u mnie też trójeczka. I mam czas dla siebie. Da się. Nie powiem że trzeba „tylko chcieć” ale na początek „trzeba chcieć i wymagać” nie tylko od siebie ale i innych. Powieka nerwowo mi lata na „zmusić męża żeby zajął sie dziećmi”. Facetom to trzeba komunikować, nie pytać najczęściej. Prostym językiem. Bez zbednych, nikomu nie potrzebnych fochów, pretensji, czy tonu walczącej na barykadach o wolnosc kobiet. „Ide w piątek o 17 na trening/do fryzjera/do kina/na wino/na wódke/zakupy/pobiegać, wróce pewnie kolo 20/21/22/23/24..”. Wpisz sobie zebys nie umawial sie nigdzie na ten czas. Szacunek. Do siebie (i innych także) 😉

  3. Mam podobnie jak Ty z jednej strony chciałabym być z dziećmi cały czas a z drugiej strony po pierwsze ktoś musi zarabiać a na dłuższą metę zwariowałabym gdybym cały dzień była tylko z dziećmi i dla nich. Więc mimo wyrzutów sumienia (czasem) pracuję w nielimitowanym czasie pracy i staram się aby wszystko działało w domu jak należy. Bycie samotną matką trójki nastolatków nie jest łatwe więc przy tym wszystkim staram się nie zwariować.

  4. To co napisałaś nt. tego, że dziecko jest coraz starsze i już tak nie potrzebuje mamy to święta racja i jeżeli tak nie jest to wtedy można zacząć się martwić i zastanawiać co poszło nie tak. Jest wiele etapów bycia mamą i trzeba każde z godnością przyjąć. Kiedyś dzieci usamodzielnią się a wtedy mama kwoka zostanie w czarnej dupie…. bez pasji, bez pomysłu na starość, bezradna i niesamodzielna itepe itede…… „Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie ….”

  5. Kilka dni temu, moja kolezanka z biura, mama dziewczynki, zona, ktora naprawde narzeka na wszystko, stwierdzila, ze ona jest niewolnica swojego meza i corki. Zatkalo mnie, choc jeszcze nie jestem mama i w sumie nie wiem co sie robie, a czego nie dla dziecka. Zapytalam czy ona chce tego samego dla swojej corki…chyba byla w szoku, bo nie odpowiedziala.
    Jej corka ma 9 lat i nie potrafi przejsc przez ulice „no bo jak mam ja puscic sama?!?! ona jest jeszcze dzieckiem”
    Radomska…macierzynstwo w Twoim wydaniu jest dla mnie wzorem!I wiem, ze to nie o to chodzi, ale jesli kiedys bede mama, nie chce byc niewolnica i nie chce wychowac niewolnicy.
    Robisz to dobrze…moim skromnym, niemamowym, zdaniem;)

  6. Jestem tu po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni! Dzieki, że to napisałas, bo musiałam sobie znowu przypomnieć, że jestem ważna! Inne kobiety mam nadzieję też sobie przypomną! Pozdrawiam 🙂

  7. Moja Córka ma prawie 16 lat. Najlepszy komplement który od Niej usłyszałam brzmiał mniej więcej tak :”wiesz mamo, KRYSI MATKA TEZ JEST TAKA COOL JAK TY, ma mnóstwo swoich spraw, gra na perkusji w jakimś zespole a na kolację często zamawia pizzę bo nie ma czasu gotować, nie jest taka ofiara jak niektóre matki co tylko w domu siedzą i się dziećmi zajmują”
    ❤️❤️❤️

    1. Ale dlaczego od razu te, które decydują że jednak chcą być w domu mają być ofiarami? Dlaczego kolejny raz którąś strona ma być gorsza? Podziwiam mamy które pracują łącząc to z byciem mamą. Sama podjęłam inna decyzję. Moja decyzję, z którą dobrze się czuję. Swoim córkom tłumaczę, że będą żyły tak jak będą chciały. Bo ich życie zależy od nich. Nie ode mnie. Dziewczyny jeszcze raz. Każdy żyje po swojemu, nie robiąc drugiemu człowiekowi krzywdy. Pomieścimy się na świecie, spory jest, ale przyjemniej będzie jeśli będziemy szanować wybory innych, żyjąc własnym życiem.
      Pozdrawiam

      1. @Emilia Nie zrozumiałaś chyba. Ofiara brzmi faktycznie pejoratywnie, ale nie o to w tym chodzi.
        Przeczytaj jeszcze raz na spokojnie i nie fochuj, nikt Cię nie karci za Twój wybór. Radomskiej daleko do oceniania.

      2. @Emilia. Nie zrozumiałaś chyba. Faktycznie ofiara brzmi pejoratywnie, ale nie o to w tym chodzi. Przeczytaj jescze raz na spokojnie i nie fochuj, nikt Cię nie karci za Twój wybór. Czas to zweryfikuje. Radomskiej daleko do oceniania. Całus

        1. Absolutnie nie mam focha. Artykuł Oli był o jej wyborze, który ja szanuję i to nie na artykuł odpowiadałam, a na komentarz z określeniem „ofiara”. Bo on wskazuje w drugą stronę, że fajne mamy to te które pracują, a te co w domu to ofiary. I do tego się odniosłam. Że każdy ma swoje życie, ale drugiej strony nie trzeba od razu tak perioratywnie nazywać. Pozdrawiam

          1. A no coś w tym jest. Nic nie jest czarne albo białe. Szare. Jak ściany w moim mieszkaniu, bo nie mogłam się zdecydować. Swoją drogą może to być przykre, że szesnastolatka, kobiety, które postąpiły inaczej niż jej matka nazywa ofiarami. Patrzcie, jak bardzo wzorce wyniesione z domu mają wpływ na nasz stosunek do świata.
            Całe szczęści zawsze wszystko może być różne. Jak osoba, która doświadcza przemocy, czy uzależnienia w domu rodzinnym powielająca negatywne wzorce lub wręcz przeciwnie.
            Refleksja, może nie do końca w temacie, ale zawsze skłaniająca do myślenia.

  8. Kochana jak zwykle w punkt 🙂 JA też jestem ważna, mój odpoczynek, moje znajome, moje ćwiczenia, mój czas na kawę w spokoju i książkę- i mąż i syn o tym wiedzą. Kocham swoją rodzinę i przez pierwsze lata czułam, że wciąż muszę być na posterunku, mąż musi odpocząć po pracy (choć i ja pracuje zawodowo!), teraz basta, mam prawo być zmęczona, zła i mieć chwilę dla siebie.

  9. Bardzo fajny tekst, najgorsze są w ocenianiu i dołowaniu kobiety i tak jak napisałaś – wychowywanie w ideałach i wizjach a potem wtłoczenie w codzienność i oczekiwanie dostosowania się.

  10. Ehhh gdy mój syn miał 4 miesiące wzięłam swoje pierwsze zlecenie po przerwie… Jezu ile usłyszałam ciepłych słów…to za wcześnie , nie powinnam , Boże co ja wtedy czułam, nie dość że sama miałam z tym problem było mi cholernie ciężko , co prawda byłam w domu ale sił mi brakowało czasem. Ale niestety tak jest ten świat urządzony że nic z nieba nie spada ,i na prawdę inaczej człowiek myśli jak jest sam a inaczej jak bierze odpowiedzialność za drugą osobę. Chce zapewnić wszystko co najlepsze, żeby niczego nie brakowało. I często zadawałam sobie pytanie czemu tak łatwo przychodzi nam ocenianie innych. A dobrymi radami to by można było całe osiedle nakarmić. Czasem robimy sobie z mężem takie weekendowe wakacje tylko we dwoje , oboje wtedy okropnie tęsknimy za synkiem , ale kiedy wracamy to jesteśmy dla niego znowu tacy w 100% procentach jego! Staramy się pamiętać o sobie , bo wtedy Antoś zdecydowanie ma więcej z nas korzyści! Nasze mozgi zaczynaja oddychać na nowo świeżo , a Antoś na tym na pewno nie traci , a myślę że zyskuje ?Tak w skrócie ? Trochę misz- masz w tej wypowiedzi , ale ciezko tak to opisac- ewidentny brak zdolności w pisaniu ???

  11. Przegebialny zwrot akcji! W końcu prawda! Radomska kocham Cię! Nie da się być doskonałym na wszystkich polach i nie da się sprostać wszystkim oczekiwaniom. Pracuje dużo, bywa że staje na rzęsach bo LUBIE TO, pozwala mi się realizować i sprawia, że czekam na tupot moich małych 4 stóp, a one też czekają na mnie. Ba nie kończę na pracy, ale szkole się i inwestuje w siebie i to właśnie ten obszar jest kością niezgody. Ale żeby było zabawniej – nie pomiędzy mną a panem mężem, ale rodziną wszelaką. Także DZIĘKUJĘ! Bogini!

  12. Z wiekszoscia tekstu Sie zgadzam. Trzeba zyc tu I teraz na 110%. Jesli ma sie duze wsparcie partnera, rodzicow I innych czlonkow rodziny to mozna duzo osiagnac. A jesli nie to tzw „dupa”…. Mam tu na mysli np zycie z dala od rodziny. Zycze powodzenia w dalszych aktywnosciach… Pozdrawiam. Kate

  13. Ile razy widzialam w internecie te wszystkie super ekstra mamy i zony co to pracują, spełniają swoje pasje, maja hobby, ale przy tym sa cały czas z dziećmi i cały czas dbają o dom i wogole wszystko jest naj. I siedzę sobie w tym domu, wróciłam z pracy, obróciłam sie w lewo, w prawo i trzeba isc spac, myśle, kurde, jestem słaba, nie ogarniam, a im tak super wszystko wychodzi. na szczęście jest jeszcze w tym internecie osoba, która nie ściemnia i pisze jak jest. Nie wszystko zawsze jest ekstra, nie zawsze wszystko super sie ogarnia. Trzeba sie starać z całych sił zeby nie zaniedbywać innych wokół nas, ale uważam, ze chwila dla siebie nie jest zaniedbaniem, to jest po prostu zdrowe. Musimy dbać o innych, ale przy tym, nie mozemy zapomnieć o nas samych. Inni tez chetnie czasami od nas odpoczną i nie bedzie to dla nich zaniedbanie tylko możliwość spędzenia czasu w inny sposób, z innymi osobami, poznanie innych rzeczy, innego podejścia, innego życia i często nawet nie zauważa tej chwilowej nieobecności. Oczywiście sa chwile kiedy musimy schować swoje sprawy na chwile do szuflady, ale w codziennym życiu nie mozemy zapominać o sobie.

  14. Zgadzam się w 100%. Takie podejście do życia jest zdrowe, jednak najbardziej przykry jest fakt, że przez otoczenie takie podejście do życia odbierane jest raczej negatywnie. Tak jest przynajmniej w moim przypadku.

  15. Rozpoczynając swoją przygodę z macierzyństwem starałam się przygotować na wszystko. Wiedziałam, że noce będą nieprzespane, dni poświęcone dziecku bez większych szans na własne przyjemności, generalnie psychicznie przygotowałam się na wszelkie trudy. Jedyna rzeczą która mnie zaskoczyła i na którą nie była gotowa były wyrzuty sumienia. Nie spowiedziewalam się, że macierzyństwo to wieczne wyrzuty sumienia, o to, że za rzadko jestem, za mało robię, za często się denerwuje. Wieczna narzucana sobie presja i wieczne biczowanie się o wszystko. To mnie zaskoczyło i wciąż z tym walcze chociaż podejrzewam, że to uczucie będzie mi towarzyszyło całe życie.

  16. Często my mamy, jesteśmy mylne porównywane do kur domowych. Będziesz idealna kiedy codziennie będzie to lepszy i smaczniejszy posiłek, wyprane i wypracowane ciuchy, lub posprzatane do błysku. A z życia osobistego? Nic.. Która mama jest szczęśliwa bez pasji, marzeń, pracy? Czy nasze dzieci chcą mamy które czerpią radość tylko z siedzenia w domu, no i może sąsiadka przyjdzie od czasu do czasu na kawę. Mamy prawo do życia osobistego, do spełniania się w dziedzinach które nas interesują. Dzieci też mają OJCÓW, i oni też są odpowiedzialni za wychowanie a nie tylko Matki.. Żyjemy w XXI wieku a nie XVI. Więc.. Nie róbmy z własnego domu więzienia.. I czekać aż córka przyjdzie że szkoły czy mąż z pracy… Trzeba żyć.. DLA SIEBIE i Rodziny.

  17. Nie wiem jak Ty to robisz, ale jakoś zawsze trafiasz w punkt ze swoimi tekstami do mojej obecnej sytuacji. Mój syn ma 10 miesięcy, podczas urlopu macierzyńskiego skończyła mi się umowa w pracy do której i tak nie chciałam wracać. Plan był taki, że min. dwa lata z dzieckiem w domu, A może drugie? Życie szybko nas postawiło do pionu. Okazuje się, że firma męża jakoś tak ostatnio zabiera i nie daje. A ja? Ja kocham moje dziecko ponad wszystko, ale dziś (naprawdę dziś i to moje pierwsze) wyslalam cv do pracy w zawodzie. Nie wiem czy ją dostanę, ale to dla mnie jakiś krok. Myślałam, że będę mamą na pełny etat. Moja taką nie była i było mi przykro. Dopiero teraz zrozumiałam. Wieczny syf, od 4 dni nie miałam czasu ściągnąć prania. Przysięgam wisi 4 dni… A przecież siedzę w domu, nic nie robię. Jak wrócę do pracy pewnie będzie jeszcze większy brud w domu, ale oderwę myśli od domu i może mąż zrozumie co oznacza dzielenie się obowiązkami. Kocham go i on mnie wspiera w wielu rzeczach, ale ewidentnie nie rozumie. On po pracy robi co chce. Planuje swój dzień. A ja jedyne co mam zaplanowane to 2 razy w tyg zajęcia dziecka.. bo inne plany, dotyczące całkowicie mnie, łatwo się wykolejają. Rodzi to frustracje, więc siedzenie w domu nie jest dla mnie… Będzie ciężko. Ale dziecko chce mieć szczęśliwą mamę. Bo taka mama to szczęśliwy dom.

    1. Piąteczka! Jestem na tym samym etapie ? też pranie wisi, ale na pewno dłużej niż 4 dni! Haha! W chacie mam syf, ale tym się nie przejmuję. Siedzenie w domu z dzieckiem to temat rzeka i paradoksalnie nie ma nic wspólnego z siedzeniem! Trzymam kciuki za pracę. Na pewno ją dostaniesz. Ja tak mówię i tak będzie ?

  18. Ja mam gdzieś z tyłu głowy że powinnam być mamą idealną. Przez pierwszych kilkanaście tygodni życia syna tak miałam. I ostatnio mój mąż mną potrząsnął mówiąc że przecież nie mogę się zajechać. Że on jest mi wdzięczny za schludny dom i zadbane dziecko ale że ja też jestem ważna. I że nie stanę się gorszą matką jak pójdę na drzemkę gdy syn śpi ?.

    Super że to piszesz. Że można kochać swoje dziecko do utraty tchu nie rezygnując z siebie!

    Kobieto, jesteś wspaniała ❤️

  19. Olinek ja to nazywam zdrowym egoizmem. 😉 Dla zdrowia psychicznego trzeba robić coś poza macierzyństwem 😉 doskonale Cię rozumiem 😉

  20. Aż przeczytałam fragmenty mężowi, taki ten Twój tekst dobry! I on to dobro potwierdza!
    Dosłownie kilka dni temu rozmawialiśmy o tym, że ja kocham dzieci, ale nie jestem i nigdy nie byłam osobą, która nadaje się na wyłącznie mamę. Że mi odwala, jeśli nie mogę czegoś sama zrobić dla siebie. Że zaczynam mieć stany przeddepresyjne, bo cały dzień Książę wymaga uwagi, mało śpi za dnia, a ja przez to nie mam czasu o siły, by pisać. Szukałam wsparcia w tym, że czasem chcę, by on już chodził do przedszkola, że nie wiem, jak dotrwam do tego czasu – i że to nie robi ze mnie złej mamy.
    A jednocześnie wieczorem jestem przy córce, gdy zasypia, choć mogłabym wtedy robić coś dla siebie. Ale to nasz moment, kondensacja wspólnej obecności po jej szkole i rodzinnym popołudniu. Ktoś mógłby powiedzieć, że mało. Pff. To taka nasza chwila.
    I jeszcze coś. Po tym wpisie wiem, że chciałabym Cię kiedyś poznać. Tak osobiście. Głupie, wiem ^^’ Ale jakbyś mi w głowie siedziała. I w ogóle dziękuje, o ?

  21. Chociaż sama jeszcze nie mam dzieci i nie mam pojęcia jaka matka będę w przyszłości… To zawsze dziwią mnie takie teksty skierowane do KOBIET! Czy ktoś się pyta mężczyzny jak godzi pracę z byciem mężem i ojcem?! Bardzo chce wierzyć że te pytania są po prostu z ciekawości, może te osoby liczą na „złote rady”, może utknęły w tym domu, z tym mężem i tymi dziećmi i nagle to Marzenie o posiadaniu rodziny z perspektywy czasu wydaje się po prostu głupie. Bardzo w to wierzę bo nie chce żyć w świecie w którym oceniany swoje życiowe wybory i wystawiany sobie oceny kto gra w życie lepiej…

  22. Bardzo dobrze napisałaś – dzieci z wiekiem niestety też coraz mniej potrzebują rodziców, bo ich świat (choć śmiesznie to brzmi) zaczynają zapełniać ich własne „sprawy”. Myślę, że dajesz córce cudowny przykład, a za parę lat na pewno też motywacje do szukania własnych pasji :)))

  23. Moja Buba ma 4 miesiące. Całą ciążę siedziałam w domu, po porodzie zapragnęłam znowu być kobietą. Chodzę na rzęsy, bozeeee jakie ja mam wyrzuty leżąc na tym fotelu. Przebieram nogami żeby szybko wracac, potem pędzę łamiąc przepisy, boje się że oni tam sobie nie poradzą beze mnie, że ona płacze. Tymczasem zawsze dobrze bawi się z tatą 🙂 kobieta żeby była szczęśliwa musi realizowac się na wielu płaszczyznach

  24. Nie jestem mamą, ale moja mama była matką samotnie wychowującą na pełnym etacie , więc rozumiem brak czasu. Z pozycji dziecka powiem i perspektywy czasu powiem, że te chwile po pracy są tak samo cenne i wystarczą żeby zbudować mocną relację matka- dziecko. Nie trzeba być ze sobą 24/7. Co do samej przyczyny dla której powstał ten tekst to mam wrażenie , że za bardzo bierzesz rzeczy do siebie. Prosisz o zadawanie pytań, wiec ludzie je naturalnie zadają. Często twoje odpowiedzi są sztywne i atakujące. Nie uważam , ze osoby , które Cię obserwują czy czytają teksty maja zawsze na myśli coś złego. Nie mamy tu samych hejterów. Czasem ludzie pytają, bo sami szukają rady tylko średnio potrafią to ubrać w słowa.

  25. Prawie całe wakacje żyłam w takim zawieszeniu pomiędzy tym co muszę (zlecenia, cos jeść trzeba + dom – wiadomo, samo się nie zrobi), tym czego chciałam i powinnam (dużo czasu dla dzieci, dla nas, na korzystanie z lata ) i tym co mi się marzyło (kawałek własnej czasoprzestrzeni na robienie tylko tego na co mam ochotę ) . I dopiero kiedy odpuscilam sama sobie…ze trudno, wszystkiego na raz nie ogarnę, mogę mieć albo po kęsie albo wcale i …zawsze cos trochę ucierpi, ale chyba lepiej mieć 3 nieidealne a wciąż fajne składowe niż gdzieś po drodze całkiem zgubić siebie, dopiero wtedy poczułam, że żyję. Że jest ok nie dawać z siebie zawsze 120% kiedy właśnie Ci pada akumulator…♡ powodzenia w realizacji Twoich planów, mocno trzymam kciuki ♡♡♡

  26. Właśnie dzięki takim kobietom jak Ty, jest szansa (dla innych kobiet, mniej pewnych siebie) na wyjście z zaścianka. Cieszę się że Twój przekaz trafia do tak wielkiego grona, którego mogę być częścią 🙂

  27. Świetny tekst. Ja też jestem mamą na etacie i bardzo serducho bolało gdy wracałam do pracy,zostawiając półtoraroczną córkę.Ale starałam się jak mogłam, żeby pogodzić wszystkie obowiązki,ale nic na siłę.Nie było idealnie.Teraz córka ma 13 lat i już jest o wiele łatwiej.

  28. Moja dobra kumpela jest kapitanem statku, pracuje w systemie tydzień na tydzień, czyli tydzień pracuje i mieszka na statku czym tydzień ma wolne i jest w domu. I ma dwójke dzieci. Jej też serce pęka jak ich nie widzi, ale podczas tygodnia wolnego wynagradza im to po stokroć. Przestała już dawno się przejmować co ludzie myśla. Jest kobieta sukcesu, niezależna, świetnie balansuje życiem prywatnym i zawodowym, a ja jej i Tobie Olu w tym wszystkim kibicuje.

  29. Jestem w 23tc. Od 10tc na L4. Wymioty, osłabienie – nie dałam rady. Chciałam pracować jak najdłużej. Ale myślę, to czas dla mnie i dziecka. Czas bez stresu, czas na relaks, czas na przygotowanie domu. Myślałam, że to będzie suuuuper. Miotaja mi się po głowie myśli, czy jestem gorsza bo tęsknię za pracą. Za pieniędzmi. Za tą swoją prywatną częścią zycia. I choć ruchy dziecka powoduja że łzy same mi lecą ze szczęścia, zastanawiam się ile dam radę byc tylko dla domu. Boje się, że zbyt długa przerwa w postaci roku na macierzyńskim mnie zepsuje. Że nie wrócę… Że dziecko mnie zmieni. I zmieni, wiem. Ale na lepsze? Gorsze? Mniej ambitną? Bardziej? A wcześniej nie chce zostawiać dziecka. Serce by mi pękło. I to jest ten moment gdzie każdy powie mi, że wyolbrzymiam. A ja myślę o tym codziennie.

  30. Ja jestem mama która co roku jedzie na 10 dni na urlop z moja siostra. Córke na wakacje wysylam do Dziadków. Kocham córke, tesknie ale wiem że jak Ja bede nieszcześliwa to ona też. A ona już teraz widzi że można dużo w ciagu Dnia zrobić. Ale też ucze ja że wszystkiego Nie można mieć. Mała ma 5 lat I już zna znaczenie słowa komprosis. A Ciebie podziwiam- rozwijaj sie, pisz dla nas, a tych co źle pisza I krytykuja…olej!

  31. Bardzo lubię i szanuję Twoje teksty. Są wyjątkowo osobiste i emocjonalne. Tutaj natomiat można odnieść wrażenie, że wypowiedź ma na celu publiczne usprawiedliwianie tego co Cię podświadomie nurtuje. Masz prawo się spełniać! Warto postawić granice pomiędzy tym, co jest Twoje osobiste a co publiczne.
    Pozdrawiam Ola, działaj dalej!

  32. Ja jestem mamą 3 dzieciaków i powiem Ci, że od zawsze mam poczucie niedoczasu. Z jednej strony wiem, że jestem im potrzebna i mam wrażenie, że zawsze jest mnie dla nich „za mało” a ż drugiej strony… 18 lat zajęło mi dojście do punktu, w którym jestem. Zamierzam zacząć coś swojego, małego i wymarzonego i najstarszy syn ( 18 lat ) chce mi pomóc. Chyba nie jest tak źle?
    Baaardzo dziękuję Ci za te pozytywne kopy w tyłek 🙂 to również dzięki Tobie w końcu nie boję się działać. Pozdrawiam gorąco ?

  33. Uwielbiam Ci Olinek!
    Czasy kiedy kobiety siedziały w domu i zajmowały sie wychowywaniem dzieci minęły. Teraz szczesliwa mam to spełniona mama! Ze swoją córka siedziałam przez jej pierwsze tezy lata( pracując w domu). Pierwszy dzień córki w przedszkolu był moim pierwszym dniem w pracy teraz nie wiem czy bardziej sie bałam jak ona sie odnajdzie w nowej sytuacji czy martwiłam sie tym jak ja dam sobie rade ze nie mam jej przy sobie i jestm w nowym zupełnie mi nie znanym miejscu.
    Dałyśmy obie sobie swietnie rade! Kryzys przyszedł jak córka zaczęła chorować ( No bo kto jak nie mama będzie sie przytulać w czasie jak oba sie złe czuje) i co sie okazało ze tata tez swietnie potrafi sie zając dzieckiem! Dzięki temu ze tata zaczął spędzać więcej czasu z córka ona tez bardziej sie do niego zbliżyła. A ja dzięki temu odkryłam ( chodź długo po cichu płakałam w łazience) ze tata tez swietnie radzi sobie w obowiązkach domowych i nie jest tak ze bez mamy świat sie zawali.
    Teraz im córka jest starsza widzę ze nocowanie u dziadków, cioci, koleżanki sprawia jej wiele przyjemności i frajdy, ze całe życie nie będzie spędzać go z mama!
    Jedyne co nas kobiety ogranicza to my same wbijając sobie do głowy stereotypy ze musimy byc 24/7! Nie nie musimy! Ważne aby byc szczęśliwym spełnionym i aby nasze dziecię to widziały! Bo one ucza sie od nas poprzez obserwacje.
    Mam nadzieje ze jakoś sie to trzyma kupy!
    PS. KOBIETY Dopuście do dzieci i obowiązków swoich facetow! Doba co prawda sie nie wydłuży ale Wy jak i dzieci na tym skorzystacie!

  34. Ola, u mnie w domu bylo inaczej… mama „kura domowa ” po dziś dzień ( może sobie pozwolić na to bo ojciec – uważa że to facet powinien utrzymać rodzinę i tak też robi) poświęciła mi życie, wychowala. Ja rzucilam wszystko i wyjechalam do miasta… kocham mame – bezwarunkowo
    Ale czasem myślę ze ona nie jest szczęśliwa tak do końca. I ja. Ja, która od 7 roku życia marzyła o byciu bizneswoman… jestem przedszkolanka, ale wiesz co? Kocham swoje zycie za to, że robie cos co lubię. I wierzę, że jeszcze przede mną wszystko. Pi co To piszę? Nie miej poczucia winy. Zycie ma się jedno i powinnaś się realizować, a córką.. będzie Cię kochać… zrozumie.

  35. Jak zawsze trafiłaś w czuły punkt… jestem mamą 2latki i 5latka a oprócz tego księgowa prowadząca własne biuro. Kocham swoje dzieci, kocham swoją pracę, daje mi nie tylko stabilizację finansową ale tez wielkie spełnienie. Oczywiście ze w trudnych chwilach szukam równowagi i wyrzucam sobie, że 8 h to długo, ze mogłabym pracować krócej. Zamykam drzwi biura i wchodzę do głośnego domu a tam każdy coś chce. Czasem fizycznie nie daje rady, miliony wyrzutów sumienia i pewnie nie byłoby to tak silne gdyby nie złośliwe wstrętne babska dookoła, które niby to życzliwie zapytują czy moje dzieci nie tracą ze chodzą do żłobka/przedszkola a gdy są chore czas spędzają z nianią… po przeczytaniu twojego tekstu poczułam ze wiem co jest w życiu ważne, i to nie ilość czasu spędzonego z dzieci jest decydująca i świadczy o miłości i zaangażowaniu a jakość! Całuje i ściskam !!!:)

  36. Wiesz podziwia cię za bieganie i powiem Ci ? napiszę no że wiesz chciała bym też. Wiesz biegać mam super tereny do tego górki pagórki i takie tam i nie że się boję, mam jakiś taki hamulec ręczny chyba zaciągnięty i nie mogę się przełamać. Nie jestem pewna czy zatracilam się w matkowaniu(sztuk 3) czy wmawiam sobie że się wstydzę biegać. (Jak by to jakieś nie normalne było) ? Chcę przed 4 ciąża zrzucić trochę brzucha ale trochę też uciec z domu żeby móc zatęsknić za moim matkowaniem.

  37. W punkt Olinek ?
    Jestem mamą trójki Od 5 lat nie przespałam normalnie nocy Kocham ich nad życie i dałabym się dla nich pokroić ale lubię być czasem sama, kocham swojego męża z którym tez lubię spędzać czas sam na sam A kiedy tak za nimi zatęsknię bardziej ich doceniam i coraz rzadziej mam ochotę wyskoczyć przez okno.

  38. Świetny tekst. Prawda jest taka że i tak źle i tak niedobrze. Pracujesz – jesteś wyrodna matka, siedzisz w domu – nie pracujesz nad sobą, nie spełniasz się. W dzisiejszych czasach kobiety są ciągle oceniane i oczekuje się od nas poczucia winy. Na szczęście doszłam do stanu kiedy powiedziałam dość. Dzieci są moim priorytetem ale nie rzucę pracy i nie zrezygnuje z siebie. Mam marzenia i pasje które nie umarły śmiercią naturalną po porodzie. Mój mąż miał z tym problem na początku. Po 10 latach postanowiłam wrócić do tańca. Słyszałam że taniec jest ważniejszy od dzieci, że nie jest to odpowiednie zajęcie dla matki i żony (serio?). Ostatecznie postawiono mi ultimatum. Albo albo. Na szczęście ja zrozumiałam jego punk widzenia, a on moj. Przede wszystkim zrozumiał że mam prawo zrobić coś dla siebie i na szczęście kocha i chce mojego szczęścia.

    Ja mam prawo się spełnić i robić co kocham i dzięki temu jestem dużo lepsza wersją matki i żony, bo jestem szczęśliwa. Ja również nie zostałam stworzona jedynie do roli matki i żony. Ale nie uważam, że robiąc coś dla siebie zaniedbuję lub mniej kocham. Każdy ma prawo do siebie.

  39. I tak powinno być. Nie rozumiem dlaczego ktoś chce wzbudzić w drugiej osobie poczucie winy bo ma dziecko i nic więcej już mu nie można. Ok, zupełnie nie rozumiem życia jako matka, bo póki co nią nie jestem ale wiem jedno, że moje dziecko nie będzie mnie ograniczało. Ile osób z nas słyszy stwierdzenie że jak urodzi się dziecko yo koniec z urlopami, wakacjami, tripami. A kiedy uczyć tego berbecia, kiedy zaszczepić w nim jakąkolwiek pasję? Dlaczego ktoś uważa że zaniedbujesz dziecko bo rozwijasz się w kilku kierunkach? Każdy ma swój sposób na wychowanie dziecka, na spędzanie z nim czasu
    Kilka osób chyba żyje w przeświadczeniu że jeśli przez tydzień w internetach nie pokazałaś dziecka to znaczy, że przez tydzień nie spędziłaś z nią ani minuty…

  40. Moja droga,

    Moi rodzice byli ze mną 200% swojego czasu. Nie robili nic ze swoim życiem, poza pracą i oddychaniem bo „trójka dzieci”. Ale wiesz co? Ja naprawdę wolałabym, żeby oni robili COKOLWIEK. Żeby nawet, kiedy miałam 25 lat i utrzymałam się samodzielnie po studiach, nie słyszeć „my mamy trójkę dzieci”, bo ja do teraz muszę się bujać z przekonaniami odnośnie swojego życia w związku właśnie rodem z ich relacji. Ile ja musiałam w sobie, i nadal muszę, przerobić, by nie czuć się winna, że sobie wychodzę, poświęcam czas blogowaniu albo wydaje górę kasy na swoje pasje.

    Poza tym, ten czas był toksyczny. Musiałam uciekać do babci, by przestać wyrządzać sobie krzywdę.

    Dopiero niedawno zrozumiałam, jak IDIOTYCZNE bylo to, że oni niby poświęcali się rodzinie, tak naprawdę ją niszcząc. Że absurdalnie ktoś, kogo nie ma pol roku w domu, wychowuje na 80% zdrowsze psychicznie dzieci, niż oni.

    Taka jest moja historia. Nie chcę, by ona się powtarzała. Dlatego kieruję ten komentarz do każdej matki, gdyby miała podobne rozkminy. Ja jeszcze matką nie jestem. Jak juz będę, nie chce w sobie mieć cienia tych przekonań wyniesionych z dzieciństwa. Dlatego pracuję nad nimi teraz.

    Nie ilosc, a jakość.
    Ahoj!

  41. Przestałam się zamartwiać, gdy się przekonałam, że w sumie dzieciakom wisi, czy jestem przez 10 czy 20h do ich dyspozycji. A powiem też, że nigdy mi nawet nie przyszło do głowy, że np. blog/videoblog zabiera ci czas 'należny rodzinie’ (widzisz cudzysłów? Widzisz?). Toż ty ciągle w biegu nagrywasz – w życiu, a nie zamiast życia.

  42. Najlepszy teskt ever☺ tak potrzebny na dziś, na wczoraj i na każdy dzień….. Ale teraz wiedząc, że nie tylko ja tak mam, bez skrupułów będę częściej stosować się do Twoich słów: „a w dupie tam, chcę iść spać, odwal się świecie?” nawet sobie je napiszę na lodówce ?

  43. Wspaniały artykuł ❤️ Jestem mama 14 letniego wspaniałego młodzieńca , mam dopiero 33 lata i moje życie wyglądało jak Twoje , ja poświęciłam sie motoryzacji która kocham . Mój syn jest odpowiedzialny, dobrze sie uczy, potrafi ugotować obiad to właśnie dzięki takiemu podejściu jakie opisałaś . Teraz zrobił prawko na motor i w domu go wogole nie widzę , teraz bardziej potrzebuje czasu spędzonego z rówieśnikami niż z mama, trochę to smutne ? i tez Cię to czeka

  44. Świetny tekst! Dam do poczytania mojej mamie…albo lepiej nie, bo i tak już płacze, że całe życie poświęciła mojemu tacie, mnie i mojej siostrze i nawet nie ma przyjaciółki, żeby pogadać. Jak mi to mówiła to płakałyśmy razem. Po pierwsze dlatego, że serce pękło mi, jak widziałam jej smutek. Po drugie dlatego, że uświadomiłam sobie, że gotuję sobie dokładnie taki sam los. Dziecka nie mam, chłopaka od 2 lat, mieszkamy razem od roku, mam 29 lat, a moje pasje i to co lubiłam robić zastąpiła ciągła gonitwa do domu. Po drodze zakupy, już w pracy obmyslanie co na obiad, co na kolacje, od czego zacząć sprzątanie i jakie pranie wstawić najpierw. Staram się wrócić sama do siebie, ale znowu jadę do pracy i płaczę pisząc, bo wiem, że skończy się ten dzień tak samo. Strach pomyśleć o dziecku…
    P.S moj chłopak i nikt inny niczego na mnie nie wymusza i nie oczekuje, to ja mam gdzieś zakodowane, że tak trzeba…

    1. Olu, jak zawalczysz trochę o swój czas, to przejdzie. Znaczy te zakodowanie. Miałam bardzo podobnie, ale bardziej w kierunku „nie możesz poczytać/pograć/pójść na bezcelowy spacer, bo NA PEWNO jest coś do roboty”. Albo „a jeśli nie masz nic do roboty, to ZNAJDŹ SOBIE”. Bo taki lekki terror panował u mnie w domu rodzinnym. Bo nie oszukujmy się, to jest terror.
      Nie wiem jak Ci pomóc, nie wiem, czy byś tego chciała, ale może spróbuj małymi krokami? Sobota i niedziela to dni na nie-robienie-nic. Może poza obiadem. Czasem. Kolacje? Niech robi chłopak. Pamiętaj, że można czasem sobie zamówić coś dobrego, wyjść do knajpki. Sprzątanie? Rozplanuj na tydzień. A jak we wtorek, kiedy miałabyś umyć kibelek, chcesz obejrzeć serial, to wiesz co? OBEJRZYJ SERIAL. Mam nadzieję, że angażujesz w sprzątanie chłopaka. Da się, z czasem i wiecznie przypominając, ale się da.
      Walcz o zmiany, bo jestem pewna, że Ci się udadzą. Jest jeszcze nadzieja 🙂 Mam 31 lat i dopiero niedawno zaczęłam rozumieć, że życie jest MOJE do cholery, MOJE. A nie sprzątniecie łazienki albo pizza zamiast obiadu nic nie zmienią. Ani ta sprzątnięta, ani jakbyś zrobiła trzydaniową ucztę. Ważna jesteś Ty. Odpoczywaj.

  45. Prawda. Gdy zaszlam w pierwszą ciąże włączyłam się że świata. Zrezygnowałam że szkoły i znajomych. Mąż pracował za granicą. Ja sama w domu, no z tesciami. I tak kilka lat. Przez ten czas urodziłam 3 dzieci. I mimo że kochałam je i byłam szczęśliwa mama, to byłam coraz bardziej nerwowa i samotna. Bo zgubiłam własne ja. Pierwszym krokiem było zrobienie prawa jazdy. A później otwarlam się na świat. Dokonczylam szkole i znalazłam czas dla siebie. Bo szczerze długo bym tak nie pociagnela psychicznie. Mimo że bycie mama było moim priorytetem, ale po drodze zgubiłam siebie, niestety i stety. Bo to była ważna lekcja. Teraz jako mama 3 dziewczyn i 1 syna umiem zdrowo oddzielić rodzicielstwo od siebie. Chwilka bez siebie jest zdrowa dla wszystkich. Naprawdę można się zaglaskac i zwariować.

  46. Szczerze, oglądając story byłam równie mocno zaskoczona tym pytaniem o poświęcanie czasu rodzinie. Jak kobieta może zadać takie pytanie drugiej? A jednak może! Toż to istny szok. Każda z nas chce dla swojego dziecka jak najlepiej ale poświęcanie się całą sobą tylko dla dziecka nie gra jakoś w moim życiu. Nie chodzi o to by je zostawić same sobie, gdy dorasta, choć czasami myślę że w dorosłym jest jeszcze bardziej rodzic potrzebny.
    Mnie mama urodziła przed maturą jeszcze jako 18/19 letni dziewczyna, tata przyjeżdżał do szkoły ze mną na karmienie. Moja mama nie zrezygnowała bo miała dziecko malutkie. Wyjeżdżała na delegacje, dużo pracowała ale był czas dla nas i nigdy nie mieliśmy poczucia zaniedbania czy odrzucenia przez któreś z rodziców. Za to mogliśmy realizować swoje pasje i mieliśmy też czas dla siebie. Mimo pracy, wyjazdów i samorealizacji nigdy nie zabrakło mojej mamy w moim życiu, zakończenie szkoły, dyplomatorium czy inne ważne rzeczy dla mnie moja mama była. I powiem wam jako dziecko, ktore spędzało czas u dziadków, u przyjaciół czy w szkole na dodatkowych zajęciach moja mama jako szczęśliwa i samorealizująca się kobieta dała mi wzór i motywacje, że można wszystko a nie zamykać się z dzieckiem w domu jak matka Polka bo ono mnie potrzebuje. One potrzebuje matki szczęśliwej anie sfrustrowanej i zahukanej, która boi się wyjść do ludzi. Bo a nóż widelec dziecko zobaczy inny świat. Lepsze jest jak od małego dziecko może mieć swoje życie (na ile to możliwe) i swoje pasje.
    Szczęśliwa mama to też szczęśliwe dziecko, bo uczy się jak zmieścić 24 godziny w 24.

  47. Moi rodzice mieli po 40 i 42 lata jak się urodziłam. Między mną a moim rodzeństwem jest 14 i 15 lat różnicy. I mimo, że Mama często siedziała w swoich ukochanych kryminałach a Tata kleił modele statków to NIGDY nie czułam, że czegoś mi brakuje. Teraz będąc na etapie powolnej wyprowadzki z domu i mając rodzeństwo bliżej 40stki widzę, że rodzicom się udało. Są szczęśliwi, mają swoje hobby i mają pewność, że niezależnie jak nasza trójka dostaje po dupie od życia to i tak sobie poradzimy.

  48. Bardzo dobry wpis bo ja czuję macierzyństwo bardzo podobnie. Trochę mnie rozczarowało, świadomie nie decyduje się na kolejne dziecko bo uważam, że to wymaga zbyt dużego poświęcenia siebie. Mogą mówić że jestem egoistka bo w internetach na pewno tak bym przeczytała o sobie ? natomiast w prawdziwym życiu widzę że moja córka jest samodzielną i bystrą 5 latką ? jest moją dumą, nic mi tak w życiu mi nie wyszło jak ona ?
    Oboje z mężem mamy czas na pracę, swoje pasje i córkę. 3 treningi w tygodniu mam ja, 3 on i jakoś żyjemy ? do tego zawody w weekendy, spotkania z rodziną, znajomymi. Serio da się. Często po kolejnym weekendzie w zawrotnym tempie przydałaby się jakaś extra niedziela na sen ? ale my wolimy kolekcjonowac wspomnienia. Jedna rodzina wybiera tak, inna tak.. Bo uważam że to wybór całej rodziny a nie tylko tej matki czy ojca. Nie mi oceniać co jest lepsze dla kogoś ?‍♀️
    Lubie Cię Radomska bo nie dajesz sobie w kasze dmuchać ???

  49. Ja z ojcem mojej córki rozstałam się ponad rok temu, mieszkamy same, ja dużo pracuję i tez od czasu do czasu mam wyrzuty, że mnie nie ma, że ją przerzucam. Ale nie mam wyjścia, bo muszę pracować, muszę się też rozwijać, żebym któregoś dnia, kiedy moje dziecko wyfrunie z domu, żeby budować swój świat, nie została z niczym, bo całe życie poświęciłam jej. Każdą chwilę którą mam dla niej poświęcam w stu procentach, czasem kosztem zmywania lub prasowania po nocy. Zdarza mi się spóźniać do pracy, bo nie chcę jej rano puścić, kiedy tak bardzo chce się przytulać. Poniedziałkowe popołudnia są tylko dla niej i o tym co jemy na śniadanie decyduje ona. Chcę, żeby czuła, że jest ważna i że to, że nie mogę jej poświęcić więcej czasu nie oznacza, że nie jest. Co prawda nie jest to wszystko łatwe i fakt, że dom nie jest pełny rodzi pewne problemy, które musimy przepracowywać u psychologa, ale to nie znaczy, że ja mam z czegoś rezygnować. Moja córka jest najważniejsza, ale ja też jestem ważna i to co robię dla siebie buduje szczęśliwą mamę, a nie chcę, żeby Lena widziała inną. Trudno to wszystko zorganizować i poskładać, ale trzeba próbować i być i dla siebie i dla naszych małych, cudownych potworków <3

  50. Jestem mama 2 maluchów . Kajetan 1,5 roku Toska 2 msc . Śledzę twój profil, oczywiście jak pewnie większość,trafiłam na Ciebie przez złodziejaszka Mariuszka i nieszczęsne $ zostałam . I ten właśnie tekst pokazał i uświadomił mi ze pochłonęło mnie MADKOWANIE . A nie bycie mama i sobą . Czas to zmienić a tekst dał mi kopa do działania 🙂 Dziękuje :**

  51. Brawo! Ja po 2 piwrwszych dzieci wracalam bardzo szybko do pracy (pierwsza miala 8 mcy, druga 5mcy), potrzebowalam tego, kochalam corki nad zycie ale potrzebowalam tego by wyjsc z domu, pobyc gdzies indziej! Mialam taka prace, ze moglam 70% wykonywac z domu, a tylko kilka godzin tyg poza nim, wiec dzieci nie musialy isc tak szybko do zlobkow. Po urodzeniu 3 dziecka juz musialam zwolnic! Postanowilam teraz zajac sie domem, dziecmi (6, 3 i rok!), psem, a praca nie zajac, wroce pozniej. Dopiero po 3 maluchu poczulam ze fajnie jest byc pelnoetataowa mama! A Nadal mam pasje, nadal mam zycie swoje, ale na najblizsze lata chce byc w domu. Moja mama tego nie rozumie, tesciowa tez nie, macocha takze 🙁 Nie rozumieja, ze tak chcemy! Ze nie maz mi kaze!! On mnie wspiera w decyzji! Mamy taka mozliwosc i chce ja wykozystac 🙂 Kazdy musi znalezc swoj balans! Swoje szczescie! Kazda mama i tata musza wiedziec co dla ich rodziny jest najlepsze i nikomu nic do tego.

  52. Idealne w punkt ! Utożsamiam sie z tym tekstem 😀
    A to : „Nie odnalazłam w rodzicielstwie aż takiego spełnienia, aby poświęcenie się wyłącznie rodzinie było dla mnie źródłem szczęścia. A kiedy oje dziecko widzi moją siostrę, to wpada w taką ekstazę, że moglabym wyjechać do Bangladeszu i zorientowałaby się po roku” to juz w ogole JA 😀
    Pozdrawiam

  53. Bardzo dobry artykul! Badzmi mama,zona, spelniajmy sie zawodowobi i hobbistycznie. Ktos moze powiedziec, nie da sie! A wlasnie ze sie da! Popatrz na Radomska 🙂 Pozdrawiam

  54. Po pierwsze uwielbiam Cię. Zawsze potrafisz powiedzieć trafnie o rzeczach trudnych. Mam dwoje dzieci. Amelia 8 lat chodzi do drugiej klasy coraz częściej jest tak, że odbieram ja ze szkoły po pracy, odrabia lekcje je obiad i zaszywa się w sowim pokoju gdzie potrafi godzinami układać klocki lub rysować lub idzie do koleżanki na plac zabaw itp. Smutne to ale prawdziwie już mnie tak nie potrzebuje.. Dopiero wieczorem leżąc już w łóżku woła: mamuś porozmawiajmy.. jak Ci minął dzień? Kocham Cię!! I te chwile tyko nasze są cudowne bo jesteśmy stęsknione za sobą, a czasem dobrze zatęsknić, żeby docenić to co się ma.. Marcel 15 miesięcy. I tu jestem mamą na pełen zegar. Po powrocie ze żłobka korzystamy z każdej chwili razem. Mąż się śmieje że mamusi synuś.. Może i coś w tym jest, ale ja korzystam póki mogę z tych wspólnych przytulańców bo wiem że bardzo szybko przyjdzie ten moment kiedy nie będzie już chciał się przytulac do mamy.. Jednak codziennie marze o chwili kiedy całe towarzystwo będzie juz w łóżkach a ja będę mieć w końcu chwile dla siebie, kiedy nikt nie będzie ode mnie nic chciał, nie będę musiała wieszać kolejnego prania i usiądę z książką lub przed tv ciesząc się z chwili spokoju. Czy jestem złą mamą? Nie.. Szczęśliwe dziecko szczęśliwa mama. My mamy jesteśmy WAŻNE i potrzebujemy żyć w zgodzie ze sobą!! Pozdrawiam Radomska :*

  55. A ja natknęłam się dziś w necie na taki tekst…i nie rozumiem zachwytów nad jego treścią, choć sama jestem mamą. Jakiś smutek z tego bije..jak dla mnie..
    „Ktoś zapytał dziecko: „Kim jest Twoja mama?”.
    A on odpowiedział:
    „Mama jest to pani, która ma w torbie chusteczkę z moimi smarkami, paczkę chusteczek, smoczek i pieluchy na zapas.
    Mama jest tak szybka, jak rakieta, wraca do domu jak strzała i jest jej wszędzie pełno.
    Mama jest jak żongler, który nastawia pranie, otwiera drzwi kotu z drugiej strony, trzyma listy pod brodą i odpycha mnie od śmieci nogą. To czarodziejka, która może jednym pocałunkiem usunąć moje łzy.
    Mama jest najsilniejsza, jest w stanie podnieść w jednej ręce moje 15 kilogramów, podczas gdy z drugiej strony popycha wózek z zakupami.
    Mama jest mistrzem w lekkiej atletyce, jest w stanie przybiec w ciągu sekundy od zera do sześćdziesięciu, aby zapobiec mojemu spadkowi w dół po schodach. Jest to także bohaterka, zawsze potrafi zwalczyć moje koszmary pieszczotami. Mama jest panią z włosami o dwóch kolorach, która mówi, że kiedy będzie miała trochę czasu, to pójdzie do fryzjera.
    Mama jest narratorem, który czyta i wymyśla najśmieszniejsze historie tylko dla mnie. Jest także szefem kuchni, który jest w stanie zrobić dla mnie pyszny obiad z dwóch bzdur w lodówce, ponieważ zapomniała zrobić zakupy, i potem dla niej nic nie zostało.
    Mama jest lekarzem, który tylko patrząc na mnie wie, czy mam gorączkę, ile i co trzeba zrobić, aby ja zbić. Jest w stanie nosić ubrania sprzed stu lat, ale zawsze chce żebym ja był ładnie ubrany.
    Mama jest piosenkarką, która śpiewa melodię podczas wieczornego utulania mnie do snu. Mama to klaun, który mnie rozśmiesza, po prostu, zmieniając twarz. Mama to lunatyczka, która wstaje o czwartej rano, aby sprawdzić czy zrobiłem siusiu i aby zmienić mi pościel, dać mi syrop na kaszel i trochę wody gdy chce mi się pic.. I to wszystko po ciemku i na śpiąco… „

  56. Ja mamą nie jestem, ale jestem córką. Jestem córką, silnej kobiety, która ma swoje pasje, swoją firmę i silne poczucie jej własnej, prywatnej (ludzkiej) przestrzeni.
    Mama mi opowiadała, że jak byłam bobasem i miała już mnie dość, dość pieluch, obiadków i płaczu, zawoziła mnie do babci i znikała sama w górach na weekend. Jak wracała to tęskniła za mną jak cholera, a mi się krzywda nie działa, babcie miałam świetną, nie chciałam wracać do domu.
    Moja mama jest moją przyjaciółką, wsparciem, inspiracją i prowodyrem wielu zabaw, zajęć, sportów i zainteresowań, które kontynuuję do dziś.
    W podstawówce, spędzałam dużo czasu z kolegą-sąsiadem, chodziliśmy razem do klasy, moi rodzice pracowali codziennie do 16/17 i jakoś nie mam po tym okresie traumy. Nauczyłam się samodzielności, podejmowania decyzji i własnego zdania oraz rozwiązywania problemów. Jak podziało się coś złego, zawsze rozmawiałam o tym z mamą a ona cierpliwie tłumaczyła mi co jak i dlaczego. No i który pierwszoklasista przygotowuje śniadanie rodzicom do łózka, ha ?! Ja to uwielbiałam !
    Organizowałam gry dla innych dzieciaków, bo one jak ktoś im nie powiedział 'co robimy’ zaczynały się nudzić, a ja, jedynak, zawsze wiedziałam co chcę robić.
    I pomimo tej 'nieobecności’ 24/7, wiem, że jestem dla moich rodziców najważniejsza na świecie i że zawsze mi pomogą.
    Uważam, że o wiele cenniejszy jest czas spędzony na wspólnych wakacjach, odkrywaniu nowego dla dziecka świata i byciu przy tym szczęśliwym i wypoczętym rodzicem, któremu się chce, a nie takim który na co dzień udaje, że mu się chce, a tak na prawdę jest zmęczony i poszedłby spać,
    takim co jest sfrustrowany, czuje presje i ma wyrzuty. To wszystko koniec końców odbija się właśnie na dziecku.

    Ja boje się dzieci i boje się utraty mojej wolności, totalnie nie jestem typem 'mamuśki’ której celem życiowym jest znalezienie księcia a potem rodzenie mu dzieci i wyprawianie ich codziennie do szkoły. Mam pasję, która jest moim zawodem i moim życiem, mam firmę która jest takim trochę moim 'dzieckiem’ i zajmuje masę czasu, ale patrząc na wspaniałą kobietę jaką jest moja mama, wiem że się da i żadnej wolności nie trzeba na zawsze oddawać oraz że warto czasem potęsknić, bo potem o wiele bardziej docenia się to co się ma na codzień !
    Szczęśliwa mama/tata = szczęśliwe dziecko.
    Tyle.

    Pani Radomska, dobrze prawisz. Jak zwykle z resztą. Jakim przykładem byłabyś dla swojej córki poświęcając całą siebie dla 'dobra’ rodziny?

    Życzę Tobie i nam wszystkim, żeby nasze dzieci nie musiały nikomu już tego tłumaczyć! 🙂

  57. Czytam komentarze (bo tekst jak zwykle trafiony w punkt, obserwuję teraz reakcje) i się zastanawiam, jak to jest, że tak wiele narzeka na swoje drugie połówki? Któraś z Pań wyżej napisała, że mąż planuje sobie dzień po pracy pod siebie, a ona musi pod dziecko i dom.
    Może taki tekst przydałby się jeszcze raz? Bo wiem, że pisałaś o tym, ale może trzeba mocniej? Dosadniej? Dłużej? Jeszcze raz?
    Ja mam ochotę pojechać do każdej z tych Pań, które narzekają na brak zaangażowania męża/partnera i porządnie nimi potrząsnąć. I przyznaję, że Paniami trochę też, bo jakoś do tego jednak doszło. Ale wiem, że nie ma co oceniać, bo nie znamy życia, przeżyć i sytuacji drugiej osoby i należy o tym pamiętać.
    Ale tak bardzo bym chciała, żeby żadna z nas nie musiała już pisać, że partner nie jest zaangażowany!

  58. No i teraz to nie mam nic do dodania. Szkoda tylko, że każde pokolenie musi to samo odkrywać samodzielnie. Że takich oczywistości nie da się raz na zawsze ustalić, jak wzorca metra 🙂

  59. Jakoś tak dobrze mi było przeczytać, że nawet taki szałowy Olinek przesiedział dwa lata z dzieckiem w domu (bo chciałaś/musiałaś/tak czułaś – nie ważne)- ja siedzę już półtora i czasem mam dość, a z drugiej strony nie mam już dokąd wracać i nie wiem gdzie i jakiej pracy szukać… tzn. teraz to i tak bez różnicy, bo drugie dziecko w drodze, ale ciągle męczy mnie sumienie, że przez tyle czasu będąc w domu nie rozwinęłam się, nie szkoliłam, nie wpadłam na pomysł biznesu itd. Czuję, że kiedy pojawi się drugie dziecko tym bardziej już nic ze sobą nie zrobię, że potem wracając do pracy będę mieć 30 lat i będę NIKIM, z marnym doświadczeniem w gów***nej robocie, bez perspektyw. Taką MAM WĄTPLIWOŚĆ od dłuższego czasu.

  60. A ja Ci Olu bardzo dziękuję za to, że z tekstu na tekst udowadniasz mi że mogłabym być dobra mamą. Lubię dzieci i czuję że bym kiedyś chciała mieć własne,ale zawsze bałam się że nie będę potrafiła tak na dobre „poświęcić” się rodzinie, mniej pracować, jie realizować pasji. Obserwuje Cię jakiś czas i już wiem, że wcale nie trzeba się poświęcać żeby być dobrym rodzicem. Ze mamę która pracuje, i „robi swoje” też się kocha. Dzięki

  61. Chce pokazać moim Kluskom że trzeba mieć czas dla siebie. Ze mama pracuje odnosi sukcesy chodzi na imprezy i spełnia się nie tylko w domu. Kocham je nad życie Ale wiem że przykład idzie z góry. Chce żeby one były „silne i niezależne ” 😉 I przede wszystkim szczęśliwe.
    Radomska jesteś mega!!!!

  62. Patrzę na to wszystko z perspektywy mojego mocno dojrzałego wieku i rodzi się jakaś tęsknota, przecież to wszystko już przeżywałem, mówisz w żartobliwym tonie o naprawdę poważnych problemach. Poza tym jesteś naprawdę świetna w tym swoim przekazie. Kanał na youtubie cały przeleciałem bez znudzenia. Byle tak dalej. Trzymaj się dziewczyno cieplutko.

  63. Mam tak samo! Duzo pracuje, tylko 3 godziny dziennie dla synka (I to czasem nie!) Ciotki-klotki psy an mnie wieszaja, ze wole prace niz dzieci itd. Ale przeciez moje dzieci nie sa zaniedbane… na przyklad emocjonalnie ;)I bardziej doceniaja wspolny czas I mamy duzo very special things! Co nie byloby special, gdyby bylo an codzien. A przynajmiej tak sobie tlumacze hihi

  64. Założyłam rodzinę wcześnie i przez przypadek. Siedziałam w domu i ryczałam kiedy wszystkie moje koleżanki się bawiły. Jednak nie odpuściłam. Skończyłam studia. Rozpoczęłam kolejne. Pracuję na etacie. Śpiewam i uprawiam sport. Najtrudniejsze były pierwsze 3 lata, bo różnica między moimi trollinkami to ponad 1.5 r. Teraz mają 10 i 12 l. Potem można powiedzieć, że z górki. Nigdy nie odpuściłam ważnych dla nich uroczystości. Ale odpuszczam odkurzanie czy zmywanie. Teraz oczekuję od nich pomocy w prowadzeniu domu- każdy musi mieć jakieś obowiązki a trollinki to już poważna młodzież. Staramy się fajnie spędzać wspólny czas. I widzę też że już aż tak bardzo mnie nie potrzebują. Jednak jest to miłe, gdy takie wielkoludy jeszcze przychodzą się przytulić. A co do koleżanek to one też nigdy mnie sobie nie odpuściły. Teraz ja jestem dla nich skarbnicą macierzyńskiej wiedzy. Na szczęście też już powoli wyrastają z pieluch. Porządek w domu można sobie odpuścić ale relacji z bliskimi nigdy… Pozdrawiam

  65. Ostatnio piszesz teksty bardzo mi bliskie ? ja jestem mamą 9 miesięcznego synka. Był wyczekany, upragniony…. jest spełnieniem moich marzeń. Nie zmienia to faktu, że mam świadomość że nie mogę zrobić z niego swojego całego świata chce go wychować na dorosłego, samodzielnego, dobrego człowieka chce, aby potrafił iść za swoimi marzeniami, szanując marzenia innych. I tak oto w taka myśl macieżyństwa, kiedy miał 6 msc i dostałam ofertę pracy (O która się nie starałam, a która okazała się spełnieniem moich marzeń zawodowych) to poszlam. Byly noce przeplakane i rozterki na początku Wiem jednak, że dobrze zrobiłam. Jak sam mąż mój powiedział taka okazja może się nie powtórzyć i spróbować trzeba. Bo syn nie zawsze bedzie przy mnie. Dziecko jest troche gościem w naszym domu. Wychowujemy go dla świata nie dla siebie. Musze tez więc zadbać o tą przestrzeń poza byciem mamą. Okazuje się, że rozłąki dzielnie znosimy oboje A czas spędzony wspólnie ma teraz zupełnie inna „nie zmęczona” jakość.

    Pozdrawiam ? i dziękuję za taki mądry tekst.

  66. Jestem dzieckiem, którego rodzice pracowali 8-17. Czasami dłużej. Totalnie nigdy nie przyszło mi do głowy, że nie poświęcają mi czasu czy spędzają go ze mną za mało. Nigdy. Nie chce nikogo urażać, ale takie dziecko nie wie czy to źle, że mama tyle pracuje czy to dobrze, że siedzi w domu. Dla niego nie ma innych wzorów, na całe szczęście nie ma do kogo się porównywać i oceniać „mam lepiej/gorzej?”. W szkole dopiero zaczęłam zauważać, że inne mamy siedzą w domu, robią obiady, a ja? Ja jeździłam do babci i na wieczór wracałam z rodzicami do domu. Czasem padały pytania „co twoja mama robi na obiad?” A ja mówiłam, że nic. No bo jak ma robić obiad skoro jest w pracy i zarabia pieniążki? Dla mnie to było oczywiste, normalne. Nigdy nie brakowało mi konatktu z rodzicami. Mieliśmy po prostu, nie wiem, inaczej niż większość? I to nie było ani złe, ani dobre, po prostu było dla mnie normalnością. Dlatego, dziewczyny. Nie katujcie się tym co muscie/powinniście. Dziecko nie rozumuje w ten sposób. I brak obiadu ugotowanego przez mamę nie jest dla niego tragedią. Dla mnie liczyło się to, że rodzice są i mnie kochają, dbają o mnie i o to by niczego mi nie brakowało. I uważam, że im totalnie wyszło. A to, że dzieci miały problem że to mój tata chodzi na wywiadówki, a nie mama? Było mi to w większym stopniu obojętne. Odpuścice sobie o nie martwcie się nad wyraz!

  67. Ja też usłyszałam,że mój synek jeszcze nie umie mówić,ale potem mi wygranie , jaką jestem matką. Usłyszałam te słowa od kuzynki. Dodam,że byłam wtedy na macierzyńskim i pisałam intensywnie artykuł (w weekendy,jak moj mąż przyszedł z pracy,w nocy). Trwało to przez około miesiąc. Do tej pory tkwia we mnie te słowa i ta obawa. Mimo,że oczywiście starałam się tym nie przejmować. Nie rozumiem, dlaczego te najpodlejsze słowa są wypowiadane przez drugą kobietę. Zakorzeniają w nas poczucie winy,które gdzieś podświadomie zapisuje się nam w głowach:(

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.