Lubię się mylić. Wątpliwości mieć ciągle. O.

Przez większość życia byłam głęboko przekonana, że w całym tym dojrzewaniu, dorastaniu, gnuśnieniu i stawaniu się ukształtowaną jednostką chodzi o szukanie swoich racji, dogmatów i pewników, które będą stanowić punkty zaczepienia i fundament do tego, żeby w miarę stabilnie stać i nie dać się powalić temu, co życie niesie. Tym z większym zaskoczeniem przyznaję, chwilę przed 30-tką, że więcej zyskałam… Myląc się i racji nie mając za grosz albo ćwierć raptem. O.

Najpierw uległam złudzeniu, że świat ogranicza się do tego, co ja uznaje za normalne albo do czego przywykłam, a potem porwało mnie wiecznie negowanie tego, co wpojono mi jako pewnik. Podkopywałam autorytety, wkładałam kije w mrowisko, pchałam się do dyskusji i starć, by w końcu, ostatecznie, przyznać, że… Czasem warto stanąć z boku. Rozejrzeć się, posilić o wnioski, posłuchać opinii innych. Poczekać albo nawet nie mieć zdania. Błogosławić te moje wieczne wątpliwości.

Kiedy wszyscy zapewniali mnie, że studia to przepustka do lepszego życia, tliło się we mnie przekonanie, że to naiwne i trzeba kombinować od początku, a finalnie liczyć też na farta. Gdy na świat przychodziło moje dziecko, a głosy pełne współczucia gratulowały oficjalnie szeptem dodając, „że szkoda” z paniką przyjmowałam, że muszą mieć racje. Nie zliczę ile razy, się pomyliłam. I ile razy dobrze na tym wyszłam.

Nim na świat przyszło moje zarzekałam się, że nigdy nie będę go mieć, bo nie chcę, nie lubię, nie czuję tego i się nie nadaję. I nawet jeśli gdzieś w tyle głowy nosiłam kandydatury imion, to wiedziałam, że się nie odważę. Jak dobrze było się pomylić i dowiedzieć, że miłość jest silniejsza niż poczucie kompetencji i naiwne przekonania.
Kiedy zachodziłam w ciążę zdecydowanie za dużo czasu zajmowało mi analizowanie, czy odzyskam kiedyś swoje ciało i czy będę je umiała zaakceptować. Z okładek szczuły mnie młode matki z sześciopakami, koleżanki z porodówki wjeżdżały na siłownię, a ja… Byłam rozdarta pomiędzy chęcią „poprawy swojego wyglądu” a zastanawianiem się, czy serio, w chwili wydania na świat nowego życia, skóra wisząca na brzuchu jest na tyle istotna, by zdetronizowała to wydarzenie i była wystarczającym powodem do pozbawiania się, i tak żałosnie niewielkich, dawek snu?
Nie od razu doszłam do słusznych wniosków. Musiałam przepłakać kilka nocy i dni, rzucić się do ćwiczeń jak rejtan, nabawić kompleksów, poczucia winy i kontuzji, aby w końcu posłuchać siebie i znaleźć aktywność odpowiadającą moim możliwościom tak, by nie robić krzywdy ani ciału ani psychice.

Kiedy wyprowadzałam się z rodzinnego domu, przez myśl mi nie przyszło, że gdzieś serio istnieją ludzie, którzy nie jedzą w niedzielę rosołu i nie tęsknią za schabowym, a bułki z masłem nie traktują z namaszczeniem godnym relikwii. Ja, dziewucha z krainy mąki, kiełbasy i mleka, miałabym to wszystko porzucić? Prędzej rzucić siebie chyba.
I tak się niejako stało, rozpędziłam się, uderzyłam głową, poleżałam trochę masując obolałe miejsca i zbierając informacje filtrowane przez intuicję. Nie pamiętam smaku pierogów, bułki i ordynarnych kluch. Na mięso, zjadane codziennie, bo przecież to normalne, patrzę z coraz większym obrzydzeniem.

A ćwiczyć przestałam na dłuższy czas, jak zaczynałam się orientować, że poczucie winy wynikające z niezrobionego treningu jest silniejsze niż ból biodra czy zmęczenie, że w telefonie przybyło dziwnie roznegiżowanych zdjęć, które miały za zadanie chwytać postępy i wyłapywać porażki. Wracam znów, nieśmiało, zaczynam od zera. I nadal nie mam ambicji, by biec w maratonie. Ot, chciałabym wydalać złe emocje, wzmocnić brzuch i plecy, aby na starość cieszyć się może i ciętym jęzorem i ruchliwą, skorą do wygibasów nóżką.

Tak bardzo mi się wydawało, że trzeba być pracowitym i konsekwentnym, aby odnosić sukcesy zawodowe i poradzić sobie na rynku pracy i być może nadal głosiłabym te kocopoły, gdyby nie własne CV, które sprawia wrażenie, jakby było pisane po pijaku, a moje miejsce na rynku pracy, mimo nieuchronnie zbliżającej się 30-tki napawa mnie ciągle tą samą dozą niepewności, ale i – tu dla odmiany – ciekawości dotyczącej tego, gdzie mnie los poniesie.

Modne słowo – czelendżuję.

Unikam już słów „na pewno i nigdy”. Staram się pokonywać stare przyzwyczajenia – nie zakłada najgorszego, czasem w knajpie zamówię coś więcej niż to, co znam, a i do wiosny przygotowuję się wcześniej, by w maju, w kozakach, rozpaczliwie nie szukać  odpowiednich butów. Takie tam. Zamienianie wykrzykników na znaki zapytania wciągnęło mnie na dobre.

Zastanawiam się, co jest takiego w yodze, która zawsze kojarzyła mi się z ludźmi, którzy dorabiają ideologię do oddychania i coraz bardziej chciałabym spróbować. Mam ochotę na tatuaż, choć przez lata twierdziłam, że jeden mi wystarczy. Odstawiam mięso, żeby na własnej skórze przekonać się, czy rzeczywiście jest mi tak potrzebne i ze zdziwieniem odkrywam, że jedzenie ze świadomością, że żadne zwierzę nie musiało dla mnie zdychać, potęguje przyjemność.

Nie szukam odpowiedzi, a próbuje zadawać pytania, które może nie przynoszą odpowiedzi, ale skłaniają do refleksji. Nie przekonuję na siłę do swoich racji. Coraz lepiej przyjmuje to, że inni mają własne. Uczę się szacunku do tego, że to wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane i zaczynam lubić rzucanie sobie czelendży i celebrowanie małych zwycięstw lub docenianie starań. Ot, w świecie, który bombarduje natłokiem informacji i wątpliwych faktów, odkrywam radośnie, że głupia jestem jak koza i z dziecięcą ciekawością testuję  to, co inni przyjmują za fakt.

W dupach się przewraca
Owszem, owszem, od nadmiaru opcji, od przekonania, że trzeba wybrać, trzeba opcji swojej bronić zaciekle i niszczyć każdego, kto się jej sprzeciwia. Nie trzeba dogłębnej analizy, żeby stwierdzić, ze gdybyśmy chcieli żyć wedle wsazówek, które dają nam inni, nasza doba trwałaby 72 godziny. Ja już mam dość zadręczania się tym, że nie zdążyłam, nie wyszło, nie przeczytałam, nie zrobiłam, mogłam lepiej, inni biją mnie na głowę. Już chcę pieprzyć to tak bardzo, żeby nawet bać się, czy nie da się od tego zajść w ciążę, bo dość mam głosów w mojej głowie, które nie są moje. A swój próbuję wyodrębnić. I jaram się tym poszukiwaniem, zamiast ciągle robić w portki ze strachu.
***
Czelendżuję – to takie mądre słowo. Nie zakładam się ze sobą może, że zjem słoik ogórków na raz zacznę morsować i zmienię się na lepsze, ale rzucam wyzwania.

Za chwilę miną 3 lata od chwili, kiedy stanęłam pod swoim blokiem z papierosem i stwierdziłam, że to nie jest warte mojego zdrowia.
I tyle samo od momentu, kiedy zaczęłam pracować na etat sądząc, że to szczyt marzeń i życiowy cel, a dziś twierdząc, że jakiś przystanek w drodze do niekoniecznie wiadomo dokąd.
To już ponad 4 lata jak unikam glutenu i nabiału, choć ludzie kpią i nie szczędzą komentarzy. Nie tylko 4 lata zmiany menu, ale i myślenia – o sobie, swoim zdrowiu, ciele i o tym, do jakiego momentu mogę pozwolić ingerować innym w swoje decyzje.
Za chwilę będę mamą 5 latki, choć zarzekałam się, że ucieknę jak tylko będzie możliwość i wypiszę się z tego cyrku, a teraz zasiadam z rozkoszą w pierwszym rzędzie i nawet lubię swoją arenę.
Jakiś rok, odkąd ograniczam cukier, stymulując swoją łakomą kreatywność  i szukajac nowych smaków.

I kilka miesięcy od kiedy zaczęłam mieć problem ze swoją hipokryzją, z udawaniem, że wcale nie jem świnki Peppy i kolegów Reksia, że muszę, że powinnam. Bez potrzeby wstępowania na barykady i zbawiania świata, ewentualnie subtelnego apelowania o reflesję i umiar.
Odstawiam, przynajmniej do czasu spotkania z Wami w Magellanie [MOŻESZ DOŁĄCZYĆ TU!], wino i alkohole, bo nie podoba mi się, że tak często jest nagrodą, pocieszeniem albo przyjemnością, bo przecież mam w rodzinie niejeden przykład tego, do czego może prowadzić taka zażyłość i pewnie niejedna zaczęła się niewinnie, a nawet zabawnie.
I robię sobie przerwę od mięsa. Ot, tak, otwieram głowę na moje smaki, chcę spróbować nowego, poszukać inspiracji, przekonać się, ile ie mnie przyzwyczajeń, ile realnych potrzeb, a ile rozsądku. Ahoj przygodo.
im starsza, tym głupsza, rzekłabym radośnie, lekko zawieszając głos, by dodać po chwili bez wahania, że bardzo lubię te moje wątpliwości, chociaż tak często trudniej przez nie położyć się spać.

A Ty? Lubisz nie mieć racji? Bo ja coraz bardziej. Było jakieś „ja nigdy” i „to na pewno nie dla mnie”, które okazało się nieprawdą w Twoim życiu?
_______________

P.s. Moja mama się modli, teściowa płacze, ale zaczynam na jakiś czas przygodę z weganizmem. Z dwojga złego wybieram to, czego jeszcze nie próbowałam! to pisałam ja, Radomska, córka hodowcy krów, amatorka kiełbasy z cebulą i cukru w każdej postaci. I chyba chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o medytacji. Nie po to, żeby zostać „oszołomem” i nawracać kogokolwiek, ale żeby wiedzieć, spróbować, eksperymentować i otwierać się na to, co mi zupełnie obce. I niepowodujące rzeżączki na przykład, ha. Jedno życie mam, świata raczej nie zwiedzę, ale czemu by nie poeksperymentować z tym, co pod ręką? Ahoj przygodo!

Jeśli chodzi  weganizm, to pałą jestem jeszcze absolutnie niekompetentną, więc doświadczenia będę zbierać pod okiem Majne Szwajne. I nie mam wpływu na to, że nazwiesz to „reklamą” choćbym sto razy powtórzyła, że to wskazówka dla tych z Łodzi, którzy może mają podobne przemyślenia, że dziwi ich, iż świnka Peppa je jajecznice z bekonem, jedzenie krówek jest spoko, ale piesków nie, bo są słodkie. Przygodę rozpoczynam w poniedziałek. I będę się dzielić wrażeniami tylko na instagramie, więc śpij spokojnie, jeśli masz to w dupie.

W ciąży powtarzałam sobie, że nie urodzę dopóki panowie nie przywiozą nowej komody na śpiochy. Teraz uparcie twierdzę, że będę żyć dopóki się czymś podniecam i jaram. Ha.

Zdjęcia cudowna Karolina Paluszkiewicz Forma Fotografia
Lekcje weganizmu będę pobierać u ekspertów z Majne Szwajne Vegan Deli,
a wrażeniami i może inspiracjami dzielić na instagramie – oczywiście nie ograniczając się do tego, słowotoku wystarczy na wiele tematów.
______________________

Przypominam o MOJEJ APLIKACJI, dzięki której będziecie zawsze na bieżąco. Już w piątek nowiuteńki VLOG i szkoda byłoby gdybyści go przegapili!

APLIKACJA RADOMSKIEJ NA ANDROIDA
APLIKACJA RADOMSKIEJ NA IOS

110 komentarzy
      1. Boziu mam to samo,pod wieloma wzgledami sie z Toba zgadzam,pod kilkoma niekoniecznie ale nie musze,prawda? I wlasnie poczucie tej wolnosci wyboru powoduje ,ze sposrod tak wielu blogow w internetach wybieram Ciebie Olinku!?
        Uwielbiam Twoja osobe I to co masz do przekazania ….tak O! Tak trzymaj?

        1. Nie musisz i to jest piękne, a ja wcale nie muszę udawąć, że jestem mądrzejsza, ładniejsza, fajniejsza i szczęśliwsza niz ludzie, którzy mnie czytają i to jest cu do wne!

  1. Również jakiś kwadrans przed trzydziecha??????(oto co czuje) zgadzam się z Tobą co do tego, ze czasem lepiej zamilknąć, przemyśleć, niż kłapać jęzorem na prawo i lewo. Czasem lubię nie mieć kompletnie zdania i mieć coś głęboko w dupie. Does it make any sense??

  2. Ja od 3 lat wegetarianka, a od 5 miesiecy na diecie weganskiej.Czuje sie super. Trzymam kciuki bardzo mocno! cieszy mnie kazda proba ograniczania przez innych spozycia miesa i produktow odzwierzecych:) pozdrawiam!

  3. „Ja już mam dość zadręczania się tym, że nie zdążyłam, nie wyszło, nie przeczytałam, nie zrobiłam, mogłam lepiej, inni biją mnie na głowę.” !!!
    Świetnie się czyta cały tekst, chyba wiele z nas w tym tekście moze spotkać jakiś kawałek siebie 🙂

  4. Ja jestem na etapie przechodzenia z pewnosci do wątpliwości. I jeszcze przed chwila myslalam, ze to źle, ze caly moj plan na życie jakos tak wzial i runął w mojej głowie.

  5. Piękna jesteś zewnętrznie i przede wszystkim wewnętrznie, lubię takich ludzi i w realnym i wirtualnym świecie..
    ..a ten tekst.. trafił prosto w moją głowę. Idą zmiany. Na lepsze mam nadzieję.

  6. Mam nadzieję,że jednym z Twoich kolejnych czelendżów będzie napisanie książki! Moim wtedy będzie kupić ją jak najszybciej!

  7. Olu, jak ja długo Cię czytam – jeszcze czasy starego szablonu pamiętam. I naprawdę się cieszyłam, że w tym Internecie w końcu chwyciło. Bo wiemy, jak jest, możesz cuda robić każdego dnia, a i tak do rzeszy ludzi dotrze się czymś, co nie do końca w naszej opinii miało potencjał… Miło jest oglądać Twoje metamorfozy, małe i duże. 😉 Jako Twoja rówieśniczka chyba wiem, co czujesz przed 30-stką i… i to są raczej zajebiście dobre rzeczy!

    Twoje instastories to jest dla mnie serial, odpalam rano, stawiam przy kompie i sprawdzam służbową skrzynkę w Twoim towarzystwie. Takich ludzi chcę w Internecie. Wiadomo, że mam tam jakiś swój obraz Ciebie, wytworzony na bazie tego, co pokazujesz, ale jak nikomu innemu wierzę, że jest on bliski prawdzie.

    Najnowszemu postanowieniu mocno kibicuję i będę obserwować. Tym bardziej, że dietą sobie podreperowałam stan zdrowia i mocno wierzę w takie cuda. : ))

    Trzymaj się, odważna Córko Hodowcy Krów! :*

  8. „Ja nigdy” i „ja zawsze” towarzyszy mi od wielu lat. Niestety, jak się teraz okazuje, wiele z tych zapewnień można o tyłek potłuc. Jestem okropną hipokrytką.
    Myślałam, że tylko ja (no dobra, nie TYLKO ja, ale poza mną może jakieś 3 osoby :D) się z tym borykam. Dobrze, że jesteś i nie udajesz. Jesteś do bólu prawdziwa. Obserwuję Cię od jakiegoś czasu i zazdroszczę Ci odwagi i zapału.

  9. Podziwiam Ciebie… Serio. Jestem starsza od Ciebie, ale wydaje mi się że jesteś bardziej dojrzała i odważna… Taka chciałabym być!!! Szczerze uczę się od Ciebie dystansu do rzeczy mało ważnych, cierpliwości…

  10. ciężko stawiać sobie kolejne znaki zapytania lub wyzwania jak ma sie cholerną depresje poporodową.człowiek nie wie co dalej.a może medytacja właśnie by pomogła.świat w niczym nam nie pomaga.ludzie nas dołują.a my sami wyrywamy sobie włosy z głowy.bo za czymś nie zdążyliśmy.a chcieliśmy….ja chce patrzeć na mone dzieci z miłościa.mega ogromniastym uczuciem-nie stawiam znaku zapytania lecz mega duuuzy wykrzyknik.jak to osiagne to wtedy będe zaczynać powątpiewać w całą resztę,ale solidne fundamenty mojego życia muszą być mocne i niezniszczalne.podałaś dobry przepis na to jak żyć.bo tylko głupi człowiek nie wąpi i noe szuka własnej odpowiedzi(tak nam mówiono na uczelni) więc szukajmy.odgadujmy koptujmy życie do góry nogami….

    1. Magdalena, depresja oznacza, że substancja, która pozwoliłaby Ci nabrać dystansu, nie dociera i potrzebujesz wsparcia – lekarza, bliskich może nawet leków. bez tego nawet Ghandi może cię cmokać w pępek i tak nie dotrze. I pamiętaj – możesz być spokojniejsza i szczęśliwsza, albo mieć rację i szukać potwierdzenia tez ze swojego komentarza.
      Depresja to straszna choroba i podła dziwka. Ale jest uleczalna. I bardzo szkoda na nią życia.

      1. Radomska-Ty wariatko….?chyba czasami jest lepiej popatrzeć na Twoje foty( i terapii już mi nie trzeba )niż siedzieć 2 godziny i smarkać się w rękaw psycholożce?czasami mam ochote powiedzieć do tej suki…na prawde?na prawde to musiałam być ja?po 5latach starania się o dziecko.po ciężkiej bitwie o przyjście mojego małego życia na świat wybrałaś sobie kuuurcze mnie?nie wierze…małpa z Ciebie.ale może powinnam zapytać się jak szybko chce zniknąć z mojego życia.bo chce schudnąć 200kilo i nie mam ani kasy ani czasu na terapie ?

        1. Magda, na depresje też nie miałaś czasu, a przyszła. obstawiam, że byłaś tak zafiksowana na celu, że kosztowało Cię to masę energii i sił. A organizm dąży do równowagi. Teraz za to płacisz. Wezmę cię pod włos – a chorować masz czas i na pseudo metody pocieszenia wydawać hajs? „pocwicze zeby sie zmeczyc i nie myslec” , „wyjde gdzies”, „kupie cos”. poza tym opieka psychiatryczna jest darmowa. nie trzeba mieć ubezpieczenia. I to zaden wstyd! można otwarcie mowic,ze jest sie czubkiem i swiat ma spierdalac! polecam!

  11. Ja bez mięsa od ponad roku, myśle o nabiale. I ja ciepła klucha strachliwa zakochałam się w runmagedonie. I tez staram się wyodrębnić mój własny głos w mojej głowie. Trochę po 30, ale zawsze coś no nie 😀

  12. Droga Radomska!
    Go for it! Jesteś boska! Fajnie, że przypominasz o takich prostych rzeczach – próbować, zadawać pytania, pozwolić sobie na pomyłki. Ja wierzę, że tylko tak mamy szansę nie stać się zrzędliwymi staruszkami za 30-40 lat, tylko być doświadczonymi i zabawnymi ludźmi w podeszłym wieku z otwartymi sercami i umysłami ? oby tylko pamiętać o tym na co dzień…

  13. Boska Radomska???Uwielbiam Twoja autentyczność. I sarkazm. I dystans kur. wa dystans!!! (tak, tak bo wszyscy zginiemy?) Powiedz, jak przebiegła Twoja droga Od zatracenia? Od tych wszystkich rzeczy, zachowań i własnej postawy, która ciągnie człowieka w dół? Pozdrawiam bardzo ciepło.
    M.

    1. musiałam chyba nabawić się problemów z kręgosłupem od ciągłego patrzenia pod nogi. Musiałam zachorować na depresje. Musiałam się wkurwić. Musiałam sobie uświadomić, że jutro naprawdę mogę wpaść pod tramwaj. I że patrzy na mnie moja córka, a umrę jak będzie nieszczęśliwa. I musiałam grzebać sobie w głowie na terapii. i każdego dnia się pilnować. Ogromnym sukcesem jest „pomartwie się jak przyjdzie pora”, bo wiekszosc zycia martwilam się ciagle.

  14. No pozamiatałaś kobieto! Tekst totalnie w punkt. W punkt, w którym dokładnie znajduję się w swoim życiu. Z olbrzymią ciekawością będę śledzić Twojego Instagrama.
    Czas się przeprogramować z tego co nam wpajane, podważyć co narzucane, otworzyć na nieznane, popaść w wątpliwość. Ahoj przygodo!

  15. A ja, mimo że bliżej mi już do 40 niż 30? dalej lubię głupio palnąć niż przemilczeć?. Lubię planować i „być prztgotowaną na wszystko” choć życie nie raz opluło mi twarz ze śmiechu ?… Świetny tekst, zresztą jak zwykle ?Pozdrawiam.

  16. Cudowny wpis ❤ kiedy go czytałam coś nowego się we mnie otworzyło.  Mam dopiero 20 lat i uważałam, że pewne rzeczy dotarły do mnie zbyt późno. Zbyt późno włączyłam własne myślenie, zbyt późno odcięłam się od ograniczeń i narzuconych oczekiwań związanych z rolami społecznymi czy nawet płcią. Jednak teraz myślę, że na takie refleksje jest zawsze pora. Warto wypracować własne „ja” nawet jeśli nie stało się to w dziecięcych latach. W sumie przyczyniła się do tego socjologia (tak, jest super!), którą studiuję – umiejętność elastycznego myślenia to nie jest coś co towarzyszy mi od zawsze. To był pierwszy krok by odejść od oczekiwań innych i stać się własną wersją siebie. Wiele osób nie rozumie doceniania małych sukcesów. Nie potrafią docenić chwili. Nie potrafią zachować spokoju kiedy emocjami nic nie ugrają, a co za tym idzie wysłuchać innych osób. Uczę się, że świat nie musi być czarno-biały. ❤

  17. Uwielbiam Cię czytać i słuchać. Cieszę się że istnieją takie osoby jak Ty. Dajesz mi powera do życia 🙂

  18. Świetny wpis- skłania do refleksji nad tym co było, jest a może być już niedługo 🙂 Postanowiłam napisać pierwszy komentarz a nie tylko po cichutku „lajkowac” aby bylo Cie jeszcze dużo dużo duuuuuuuuzooooooo więcej ? pozdrawiam cieplutko ❤️
    PS. A no i mamy takie samo lustro z Ikei ? PRZEZNACZENIE I MIŁOŚĆ AZ PO GRÓB ?

    1. dziękuję! doceniam! bardzo mi miło Dominiko, że wreszcie się odezwałaś, tylko tak mog wierzyć, że pisanie o czymś więcej niż kontrowersje i wygląd ma sens <3

  19. „Nim na świat przyszło moje zarzekałam się, że nigdy nie będę go mieć, bo nie chcę, nie lubię, nie czuję tego i się nie nadaję. I nawet jeśli gdzieś w tyle głowy nosiłam kandydatury imion, to wiedziałam, że się nie odważę”

    W chwili obecnej mam dokładnie takie same przemyślenia. Co prawda już prawie na karku 30tka i brak drugiego podmiotu, aby mówić o czymkolwiek, ale uważam że fakt, dopóki człowiek nie będzie miał swojego to będzie gadał takie głupoty 😉 tak więc mam nadzieję, że owa wątpliwość zostanie później zastąpiona inną, gdzie główną rolę grać już będzie macierzyństwo 🙂

    Olu pozdrawiam serdecznie 🙂

  20. Ja chciałam tylko napisać, ze dziekuje. Trafiłam do Ciebie po instagramie od matkojedyna i tak od kilku dni czytam, słucham na instagramie i oglądam Cię na youtubie i … Dziekuje. Rozjaśniasz mi życie, gdy po robocie stoję przy stercie prania, a potem sobie myśle, ze to nie tylko ja tak mam 🙂

    1. Ja podpinam się do wypowiedzi koleżanki. Trafiłam tę samą drogą co ona. Z komentarzy zaś widzę, że drogę „kręgosłupową” z kolei miałam podobną do Ciebie. Pozdrawiam serdecznie.

  21. Wegetarianka od pięciu lat, coraz bardziej ciągnie mnie do weganizmu. A w sobotę czekają mnie warsztaty z tańca brzucha – coś, co do niedawna było moim „nigdy w życiu”. Stresik jest, ale cóż – ja nie dam rady? 😉

      1. Biorąc pod uwagę mój „talent” do tańca, samo pojawienie się na tych zajęciach potraktuję jako sukces – bez względu na to, jak mi pójdzie, to będzie mój krok do przodu w odkrywaniu własnej kobiecości 🙂

  22. Olinku a ja już pl trzydziestce zorientowałam się wczoraj że trzy lata mineły jak dałam sobie 5 lat na zmianę życia.. i zaczynam zmiany choć wątpliwości wciąż w głowie… jak to jest że częściej działamy pod wpływem innych mimo czasem zupełnie sprzecznych poglądów niż według własnych marzeń i zamierzeń tak że ten tego ten trzymam kciuki by się nam chciało i by się udało Tobie mi i setkom innych co chcą coś w życiu zmienić 😉 nieważne cy dietę, otoczenie czy osiągniecia ! Korzystajcie z każdego dnia życia póki możecie !!!! P.S. Uwielbiam Twoje pisanie

  23. Powodzenia 🙂 bardzo dobry tekst. Sama ograniczam gluten, cukier i mięso i jest mi z tym błogo i lekko. Pozdrawiam ?

  24. Trzymam kciuki za podjęte wyzwania! Dobrze jest przeczytać to, co sama próbuję sobie wbić do głowy… Bardzo dobrze, że nie zawsze u Ciebie na blogu jest z jajem. Bo te mniej śmieszne rzeczy zmuszają do refleksji i motywują 🙂

  25. ” Ja już mam dość zadręczania się tym, że nie zdążyłam, nie wyszło, nie przeczytałam, nie zrobiłam, mogłam lepiej, inni biją mnie na głowę. Już chcę pieprzyć to tak bardzo, żeby nawet bać się, czy nie da się od tego zajść w ciążę, bo dość mam głosów w mojej głowie, które nie są moje. A swój próbuję wyodrębnić. I jaram się tym poszukiwaniem, zamiast ciągle robić w portki ze strachu” zapisze sobie to, na ścianie, na suficie ku*a.
    Piekny tekst. Zazdroszczę tego, ja 23 letnia matka, tak bardzo próbuję wszystkich ciągle zadowolić, staram sie jak mogę a i tak nigdy nie jestem „wystarczajaca”..

  26. Wczoraj skończyłam 50 lat. Nie wiem jak i kiedy to się stało bo przecież nie tak dawno miałam dwadzieściaparę i w swojej głowie ciągle tyle mam, choć wredne lustro mówi coś zupełnie innego. Tak bardzo żałuję, że nie było wtedy internetów, że nie miałam możliwości spotkać na swojej drodze ( choćby wirtualnej) takich osób jak Ty , @matkojedyna, @szczęśliva.pl i przekonać się, a raczej upewnić, że nie trzeba żyć tak jak oczekują od nas inni. Że moje życie jest moje i mogę je przeżyć jak chcę, A złych zamiarów nie miałam. Dostosowując się do ogółu trochę się z sobą minęłam, ale myślę że jeszcze się może da co nie co odkręcić. Trzeba słuchać mądrych ludzi. Pozdrawiam?

  27. Świetnie to wszystko ujęłaś ☺️ ja jestem wegetarianka od blisko 5ciu lat i świetnie mi z tym. Nad weganimem mysle intensywnie, ale narazie mam chyba zbyt mala wiedzę w temacie żywienia. Nie nakłaniam nikogo, ale uważamz że każdy kto je mięso powinien miec świadomość jak taka „produkcja mięsa” czyli zabijanie zwierząt wygląda. Moi teście mają zdecydowanie odmienne zdanie co do spożywania mięsa, ale wszyscy juz przywykli, a teściowa specjalnie dla mnie robie pierogi wege ? a mój maż i mama jedzą zd3cydowanie mniej mięsa ?? Co do tych racji to uważam, że masz racje w tej kwestii ? i czasem warto przyznać sie do błędu lub zrozumieć, że ktos ma odmienne zdanie chociaż potrzeba do tego sporo dojrzałości oraz dystansu ? co mi wychodzi różnie, ale zawsze staram się być wyrozumiałą i patrzeć z perspektywy innych osób ? twoje teksty naklaniaja do refleksji oraz przemyśleń ? pozdrawiam Cie cieplutko ❤️

  28. Z mojego „na pewno nie” wyszlo już ponad 8 lat małżeństwa, 3 dzieci, dom, pies… itd. Tak więc sama widzisz….

  29. Tak bardzo w punkt. Ten tekst jest esencją tego co przeżywa nie jeden człek na tym padole w tym np ja.

  30. Jakie to było dobre… do całego tego błogosławieństwa wątpliwości i poczucia niewiedzy dołożyłabym jeszcze umiejętność mówienia „dziękuję”. Niby głupotka ale ma moc ułatwiania ciężkich relacji społecznych. No bo kto będzie utrudniał życie, jak powiesz na wstępie „dziękuję”? 😉 rozbraja od razu! Jestem tu od jakiegoś czasu ale pierwszy raz daję o sobie znać, więc przy okazji… dziękuję za wszystkie teksty i filmy na insta! Wyśpij się 😉

  31. Ja jestem dużo starsza. Nie będę się odnosić do tekstu, bo te mądrości już ogarnęłam (takie szczęście mam) ale cieszę się, że kiedyś tam, trafiłam na Ciebie. Przywracasz mi wiarę w to, że blogowanie może być ciekawe a jednocześnie bez ukierunkowania (chodzi mi o blogi specjalistyczne typu dla miłośników wędkowania pod lodem)a także bez gównianego nadęcia i poczucia Twojej wszechwiedzy. Że nie „sprzedajesz” się tak aby czytający, czy słuchająco- oglądający czuł jakąkolwiek presję. „Mobilizujesz” w ludziach bycie normalnym i za to szacun. Trzymaj tak. Na insta jesteś moją „Modą na sukces” ? (lokowanie produktów mi absolutnie nie przeszkadza – bo to właśnie taki “content” powinien godziwie zarabiać). Sztos

  32. Oh! Uwielbiam cię od dawna! Jeszcze przed tym całym zamieszaniem. I dziękuję ci z całego serca że ci palma do głowy nie uderzyła czy jakoś tak to się mówi. I mój komentarz pewnie zaginie w akcji ale BŁAGAM TY SIĘ LEPIEJ NIE ZMIENIAJ bo nie będę miała czego czytać, kogo oglądać po całym dziennym rozpierdzielu i nie dowiem sie w poniedziałek że też masz już od rana dosyć i że obie mamy wątpliwość czy aby na pewno trzeba iść do pracy, koło środy nikt nie przypomni że to prawie koniec. (tygodnia) a w weekend nie przeczytam po raz enty bloga przy lampce wina. Uwielbiam i tyle i dopóki tej palmy nie będzie to ja tu będę zawsze!

  33. Aż brak mi słów. Twój styl pisania jest obłędny, a słowa składają się w piękną i dojrzałą całość! Staram się z nich wynieść dobre rady, które pomogą mi odnaleźć się w mojej nowej dorosłej rzeczywistości już „na swoim”. 😉 Czytam Cię jak dobrą książkę! Pozdrawiam!

  34. No kurwa, Radomska jak Ty jesteś zdolna! Talent ubierania uczuć w słowa. Z całego serca życzę Ci wielkiego sukcesu, mam nadzieje ze Twoja wrażliwość Cię tam doprowadzi 😉

  35. Jak mi był potrzebny dzisiaj ten tekst.
    Zdecydowanie za często wpaja się nam, młodym ludziom, co powinniśmy, jak, gdzie i z kim. I zbyt często krytykuje się nasze 'pomylki’, które potem wychodzą nam tak naprawdę na dobre. Moją „pomyłką” był i jest związek na odległość. Ile ja się nasluchalam, że jak to, że to nie związek, że na pewno zacznie mnie zdradzać,że skończy się płaczem. Przez jakiś czas w to wszystko wierzyłam i odkładalam decyzję o związku przez kilka miesięcy. I niby nie mamy dużego stażu, bo to dopiero 2,5 roku, ale mamy wspólne plany, marzenia, wciąż cieszymy się jak dzieci z każdego spotkania, rozmowy, kłócimy się jak stare małżeństwo, a godzimy jak najlepsi przyjaciele.
    Wszystkim życzę takich „pomyłek”! ❤
    A Tobie Radomska dziękuję. Za uśmiech i za chwilę refleksji.

  36. Radomska weź Ty Kobieto pisz dalej, bo robisz to zawsze genialnie w punkt, mądrze, z pomysłem 🙂 a poza tym dajesz takiego kopala w tyłek, żeby na chwilę usiąść i zastanowić się nad sobą.
    Inna kwestia to taka, że Twoje czelendże powodują, że dowiesz się jeszcze więcej o sobie-TAK TRZEBA ŻYĆ 🙂

  37. Na instagramie ogladam Cie od… chyba 2 tygodni, a to moj pierwszy czytany wpis na Twoim blogu. Swietnie!!!

  38. Mądry tekst mądrej osoby. Twoje życie i nikt go za Ciebie nie przeżyje. Tak uważam, ale ja mam kilkanaście lat więcej od Ciebie, więc chyba wolno trybię. Wciąż nie zawsze udaje mi się żyć zgodnie z tą zasadą. Pozdrawiam.

  39. Kolejny tekst i kolejny raz czytam za jednym tchem….kolejny raz piszesz coś, czego nikt inny nie napisze z taką pewnością siebie i pełna świadomością. Kolejny raz trafiasz w 10tke… Ile z nas codziennie wstaje z głową pełną wątpliwości czy sprosta oczekiwaniom świata, najbliższych, nie zastanawiając się czego sama oczekuje, czego pragnie, a co zrobiłaby inaczej, tak poprostu dla siebie. Ile z nas boi się spróbować czegoś nowego, innego, dla jednych weganizm, dla innych sport, a dla mnie życie chwilą, bez zastanawiania co powie mama, na taką czy inną decyzję. Przeczuwam że jeszcze w tym roku, zostanę narzeczoną fajnego chłopaka i zamieszkamy razem…. Obawy? Tysiące, czy się utrzymamy, czy codzienna rutyna nas nie przerośnie. Ale wiecie co? Takie wpisy Olinka jak ten, daje do myślenia. Kto nie ryzykuje, ten życia nie smakuje. !
    Dziękuję Olinku za kolejny wpis :*

    1. „Tylko glupiec sie nie boi”. Nie znam Cie ani Twojej mamy, ale jako, że sama nia jestem to chciałam Ci napisac, ze ja bym po prostu chciala, żeby moja corka byla szczęśliwa, nawet jesli tego nie będę rozumiała. I mysle ze mamy maja podobnie… Twoje zycie niczyje inne pamietaj.

  40. Świetny tekst, pobudza do refleksji i wyluzowania w tym zwariowanym świecie, gdzie ciągle trzeba pędzić i chcieć więcej pracy, treningów, rozwoju i całego tego perfekcjonizmu… próbowałam kiedyś wegańskiej diety i dobrze się czułam, ale doszłam do wniosku, że skoro noszę skórzane buty, torebki, kurtki itp. to nie jest prawdziwy weganizm, wiec dziś ograniczam mięso, ale nie eliminuje go z diety.

  41. O jacie, no jasne że można inaczej. Nie ważne czy mówimy o obowiązkowej familiadzie czy kotlecie schabowym. Sama jakoś od 2 lat przestałam na codzień jest mięso. Dużo więcej smaków jest na świecie. Teraz gdy zdarza mi się zjeść coś w gościach (Teścowej się nie odmawia) to smak mięsa jest tak bardzo intensywny i „zabija” wszystkie warzywy do okoła.
    Rób to po swojemu a na inspirację serdecznie polecam Jadłonomię Marty Dymek. Nowe wydanie otworzyło mi oczy.

  42. Uwielbiam takie kobiety jak Ty. Te, które nie boją się mieć swojego zdania, rozwijać się i dbać o siebie, jednocześnie szanując poglądy innych (bo przecież nie jesteśmy sami na tym świecie) i spełniające się w tych najważniejszych rolach w naszym życiu. Przede mną matura i wielką wyprowadzka na studia. Boją się jak diabli, ale jednocześnie jestem bardzo podekscytowana tym co mnie czeka. Pozdrowienia i powodzenia kochana

  43. Od 1 lutego biorę udział w wyzwaniu pod nazwą „żyj bardziej” i dzisiaj po 21 dniach śmiało powiem, że żyje bardziej!! 15 zadań, które wykonuje codziennie biorąc udział w wyzwaniu, bardzo uspokoiło moją głowę i duszę, która to ostro dostała po dupie od początku roku ? rano i wieczorem mówię sobie za co jestem wdzięczna, pije wodę z cytryna naczczo rano, chodzę boso po dworzu, siedzę w głębokim przysiadzie, detoks informacyjny, leżę i nic nie robię przez 10 minut dziennie, praktykuje hedonizm przynajmniej pół godziny dziennie ? i tak bardzo lubie się mylić i uwielbiam gdy życie szybko moje pomyłki weryfikuje ? do zobaczenia w Magellanie może razem wyskoczymy pobiegać bo buty biegowe zawsze mam ze sobą ?

  44. Radomska dzięki że jesteś jaka jesteś. Rób to co robisz i jak robisz dalej. Moim celem aktualnie jest nauczyć się słuchać i w tym trwam. W moim życiu walka o powiększenie rodziny trwa już 6 lat ale nie poddajemy po wszystkich możliwych medycznych możliwościach aktualnie zgłosilismy się do OA i teraz już musi się przecież udać, prawda?
    Pozdrawiam

  45. Zlukałam wczoraj nowy post, ale czekałam z czytaniem do rana, gdzie w końcu w domu cisza i spokój. Bo o ile Twoje insta życie podglądam o każdej porze, to na mądre teksty chce mieć chwilę na kolowrotek w głowie ?
    Co do mięsa to życzę powodzenia, nie jem od 6 roku życia i żyje. Przestało mi smakować i tyle. Mądra matka ma, nie zmuszała mnie bo po co? Chyba wiem lepiej czy to lubię, prawda. Zresztą rzygnięcie na talerz przy mięsnym obiedzie tez ja do tego przekonało? Cala rodzina mięozerna, mąż, dzieci, babci szwagra kot tez. I co? I nic. Teściowa na obiad szykuje mi kotlety lub gołąbki z soczewicy a reszcie schabowe. Można? Można ? I tez odpuszczam już we wszystkim od klilku lat. Nie jestem niewolnikiem własnego domu, jeszcze centymetr kurzu nikogo nie zabił. I mimo, że myślenie wpojone z dzieciństwa, co ludzie powiedzą odbiło się trochę na mnie bo robię makijaże od 15 lat a nawet strony nie mam w social media to chyba mi z tym dobrze. Wszyscy dookoła gęgają ze trzeba mieć stronę a ja mam brak takiej potrzeby. Dobrze? Źle? Nie wiem.. zostawiłam to tak jak jest bo JA tak chcę. Ja która jak się nie ma czym martwic to się martwiłem brakiem zmartwień! Ja która miała opinię że zamartwianie się mnie uspokaja. I co? Pomagało? Nieee I tak jak widać nie miałam racji. W milionach spraw nie miałam racji. Ale, odpuściłam i przyjęłam to do wiadomości. I żyje się tak samo. Tylko mniej parcie, mniej stresu za to więcej wszystkiego w dupie?Żyjemy po swojemu. Tak jak nam jest dobrze. Nawyki z przeszłości? No właśnie. Z przeszłości! Nie warto wszystkiego w sobie pielęgnować, warto za to zrobić miejsce na NOWE. Tego Tobie i reszcie ludzi życzę!
    P. S. Odkryłam Cię całkiem niedawno i muszę przyznać, ze się zakochałam? Mądra, piękna, zabawna,z dystansem… No całkiem jak ja??Pisz często, dobrze Ci to wychodzi ???

  46. I jak tu nie kochac Radomskiej skoro tak potrafi trafić każdym tekstem prosto do serducha i głowy. Czekam za każdym razem z niecierpliwością na kolejny tekst czy vlog bo tylko Ty potrafisz tak pisac tak mówić ze chce sie tego słuchać i to czytać ???
    I love you Radomska ???

  47. Radomska dzięki Tobie odstawiłam laktozę. Nie bo mi szkodzi, dlatego że powiedziałaś na story o laktacji. Jak obuchem w łeb! Niby oczywiste ale tak już zakodowane w głowie byłl że raptem ta krowa sprowadziła się ze zwierzęcia do maszyny nawet nie wiedząc kiedy. Oficjalnie więc dzięki Radomskiej polubiłam mleko migdałowe i ryżowe! Olinek dziękuję ?

  48. Jesteś cudowna i tak się złożyło, że trafiłam na Ciebie kiedy też próbuje zmienić, a takie tam nie znaczące drobnostki w moim życiu. I to zupełnie przez przypadek nie, że chciałam tak wyszło. Zaczeło sie od rozstępu mięśnia brzucha w końcu dwójkę dzieci wydalam dla świata, i tak z powodu lęku przed operacją zaczełam ćwiczyć dla naprawy, a z tego wszystkiego tak sie uzależniłam, że dzień bez ćwiczeń dniem straconym. I nie dla pięknego wyglądu tylko dla swojej przyjemności i chwili dla siebie i odreagowania całejczłej energii która się kumulowała cały dzień. A teraz doszła zmiana diety bo lekarze nie mogą dojść porozumienia czy córka ma alergie czy jednak jakieś robaczki. A tu niespodzianka matka diete zmieniła na zdrowszą i może córki to jeszcze w pełni nie uzdrowiło ale wszyscy lepiej się czują jak zdroiwej jedzą. A czytając Twój wpis tylko się utwierdzam w swoim postepowaniu (choć zazdroszczę Ci tej odwagi bo u mnie ona nie istnieje wogóle) i stajesz sie moją motywatorką w tym całym szaleństwie.

  49. Tak. Wątpliwość to jedna z bardziej przydatnych rzeczy w życiu. Nie wszystko w życiu trzeba, powinno się robić wg opinii, pod linijkę itp, itd…
    Przekonuje się o tym z każdym dniem, nawet jeśli już (!) po 35 roku życia 😉
    Dobrze, że masz wątpliwość Olinku ?
    Ja chyba coraz częstsze też. Szkoda, że tak późno, ale lepiej późno niż wcale 😉

  50. Otworzyłam tekst wczoraj zmęczona życiem i nie podołałam, wolałam zostawić go na rano, kiedy głowa świeża i skłonna do refleksji. To był świetny początek dnia, Radomska czasami mam wrażenie, że jesteś w mojej głowie, że piszesz o tym czego ja nie potrafię nawet złożyć w zdanie a okazuje się po lekturze, że właśnie to miałam na myśli 🙂 Dziękuję!

  51. Czy lubię niemieć racji? Raczej boję się mieć rację.
    I niestety zbyt często mam.

    Bo ja pesymistą jestem.

  52. Nigdy nie myślałam, że jakaś kobieta skradanie mi tyle uwagi co Ty. Gdybyś była młodym, przystojnym i zabawnym mężczyzną to rozumiem a Ty ,owszem jesteś młoda, przystojna i zabawna … cholera, to idzie w złą stronę ?? Pozdrawiam i przesyłam pozytywną energię ?

  53. Gdybym miała skomentować na pewno napisałabym tak samo długi tekst jak Ty, ale o sobie wiec sobie daruje. 🙂
    przeczytałam to dziś chyba z trzy razy. i stwierdziłam, że zostawiając komentarz zobaczę Twój jakże szczery uśmiech na instastories – wiec proszzz! 🙂
    A tak serio, świetny wpis. był mi potrzebny do wyciągnięcia paru wniosków.. dzięki Radomska.
    tak,ostatnio lubię nie mieć racji. lubię nie mieć zdania. ostatnio żyję z trochę większym dystansem do wszystkiego i myślę że wychodzi mi to na dobre.

  54. Jak zawsze jesteś super. 🙂 Napisałabym „mądrze gada, polać jej!”, no ale skoro nie chcesz… To polać herbaty (zielonej). A jak tak serio się zaczniesz zastanawiać nad jogą, medytacją i innymi tego typu cudami to może i ajurweda Ci przypadnie do gustu. Wpasowuje mi się w Twoje plany żywieniowo-życiowe.

  55. Eno, czadu dałaś. Przypomniałaś mi o medytacji, muszę do niej wrócić. Chciałabym dojść do podobnych wniosków, gdy już będę taka stara, jak Ty 😉 żywieniowo aktualnie może nie mój level, ale nurt filozoficzny bliski. Pozdrawiam !

  56. Olinek, trafiłam na Ciebie i dnia bez Ciebie spędzić nie umiem ? jakie to prawdziwe, aż chce się złapać za rękę i iść z Tobą przez meandry życia, potykac się i wstawać z uśmiechem… Bo podobno drugie życie zaczyna się wtedy kiedy zdasz sobie sprawę że masz je tylko jedno ?

  57. Z powodu chorób od lat nie jem tego co bym chciala, ale to co mogę. Przyzwyczaiłam się. Jesienia jednak doszła insulinooporność, i moje żywienie jeszcze bardziej stanęło na łbie. Musiałam odstawic cukier i pilnuję by nie wprowadzać go do organizmu zbyt wiele w produktach, z których nie idzie go wydłubać. Po kilku miesiącach cukier może dla mnie nie istnieć. Podobno uzależnia, podobno po 2 tygodniach maleje głód cukrowy.
    Od lat mam psychiczne obrzydzenie do mięsa. Niedobrze mi na widok surowego. Jestem prawie wegetarianką, ale z niezrozumiałych dla mnie powodów, raz na jakis czas ciągnie mnie do PARÓWY… i mam ochotę zjeść, z pełną świadomości gównianego składu, ale z jakąs dziwną psychiczną perwersją, że jem truciznę.
    Wkurza mnie, że w pewnym sensie nie jestem panią swojego losu. Choroby bardzo wpływają na mnie, na tryb życia, na to co jem, i to mogę-nie moge. A co jeśli chcę?
    Wkurza mnie, że czuję się jak kartka, którą kiedyś na początku ktoś zapełnił bazgrołami, niezmywalnym tuszem. Alkoholizm ojca, rozwód rodziców, psychopatyczni konkubenci z wbudowaną smyczą dla psa, bolało..Wieloletnie molestowanie. I co z tą kartką? Oprawić i na ścianę? Czy zmiąć i wypieprzyć w kosmos na wieczne zapomnienie? 6 lat terapii miało mi dac odpowiedź. Byłam taka dumna, że oto-prosze państwa-zmieniam swoje życie. I dziś jest 10 lat później od momentu gdy zaczęłam układac puzzle mózgu od nowa. I mam wrażenie, że jestem w większej jeszcze czarnej dupie niż byłam. Dlaczego? Bo tym razem wszystko jest świadomie, z premedytacją.. bo już wiem.. co robię? dlaczego robię? dlaczego taka jestem? Chciałam dobrze, 2 lata brałam antydepresanty. W końcu wkurwiona rzuciłam.. bo mialam dość życia za szybą, chciałam odzyskac swoje rozedrgane wnętrze, nawet jeśli wiem, że rozedrganie to przez te czerwone paski na tyłku od smyczy czy przez obce nachalne ręce. I przez matkę „która nie przytulała”, nie uchroniła.
    To przez nią mówiłam: nigdy ni e będęmieć dzieci, nie wiem jak być matką. Znam tylko wersję potworną. Mój 5-latek to owoc późno odnalezionej miłości, lub czegoś co wydawało się nią być. Żadna wpadka, chciany, wystarany. A mimo to czasem żałuję. Kurna… o czym ja myślałam wsadzając dziecko w swój rozpieprzony żywot? 2 lata trwała depresja poporodowa. A może po prostu cudownie się to wcisnęło w moja permanentną depresję? Psychiatra, którego w końcu porzuciłam, coś mówił, że jest taka wersja na całe życie. Extra. Zawsze lubiłam czuć się wyjątkowa.
    W tym całym bajzlu.. lubię te wszystkie zmiany i lubie stałość. I chciałabym by już sztorm ucichł, i nudzę się potwornie gdy morze gładkie jak stół. I chciałabym pewnych kotwic w życiu i nienawidze konwenansów. Nie cierpię sie mylić.. z uporem maniaka wierzę, że jestem jak Temida, i moja racja jest ta na wierzchu. Uczę się, że Ty możesz mieć swoją rację. i jest ok.
    Wątpliwości nie mam prawie nigdy. Jakiś cholerny głos we mnie jest na tyle szybki, że zanim zacznę wątpić.. on już nadaje. Taki… sufler.. który chyba zebrał moje wszystkie życiowe puzzle i ma ściągę. Biedak powinien iśc na terapię, bo z taką Joanną to tylko zgryzota. Ale też, dzięki niemu.. ufam bezgranicznie sobie. Nie ma pomyłek.
    Kocham to życie i nienawidzę. Uwielbiam syna i wściekam się, że tylko dlatego że ON jest to ja MUSZĘ tak wiele. I chcę być wolna i chcę w końcu zakotwiczyć gdzieś. Ale nader wszystko.. chcę doświadczać. Stanąć naprzeciw życiu i czekać. Mała wojowniczka?A gdzież tam… 42-latka słusznej budowy. Może mylę bezczelność z odwagą, ale nie boję się. Tak często dostałam w dupę że kolejne ciosy już nie robią takiego wrażenia. Ale jednocześnie chciałabym, by komuś chciało się wyjać tarcze i ochronić mnie.
    Zawsze ambiwalentna, i zawsze płacze jak pisze takie rzeczy. Zawsze. Moje zawsze.

  58. Bardzo rozsàdny i dojrzaly wpis. Ja czesto siebie challenguje i sprawdzam, gdzie konczy sie moja granica komfortu. To nie jest latwe zadanie.
    Jestem z Toba od 2 lat? Ale tak naprawde dopiero teraz czuje ze nadajemy bardziej na tych samych falach.
    Widzialas filmik z tedx Jacka Walkiewicza Pelna moc mozliwosci? Polecam ?

  59. Głupie to okropnie, że świat na wszystko ma swoje zdanie i wtrąca się tam gdzie nie powinien. Skoro człowiek jest na tyle dorosły i świadomy, że podejmuje pewne decyzje, to po jakiego grzyba, ktoś inny wmawia mu, ze nie wypada… Podziwiam Cię za to, że trzymasz się twardo swojego zdania i postanowień. Na przekór innym, ale w zgodzie ze sobą. A to najważniejsze ;)!
    PS: Jogę polecam. Dopóki nie spróbowałam, nie widziałam nic fajnego w oddychaniu, wyginaniu się i ciszy. A ma to głębszy sens.

    1. I rowniez od dluzszego czasu unikam wykrzyknikow i stawiam sporo znakow zapytania. Meczy mnie okrutnie ten dzisiejszy trend/presja, ze na kazdy temat musimy miec wlasne zdanie. Zdanie silne, nie podlegajace zadnej krytyce. Meczy mnie ocenianie kazdej sytuacji. Rozbieranie jej na czynniki jakby byla czescia mojego zycia. Meczy mnie wysyp ekspertow od wszystkiego. Coraz bardziej za to lubie stac z boku, ogladac niedotyczace mnie sytuacje nie czujac presji ze musze to ocenic, wsadzic do ktorejs szuflady. Doceniam to bardzo.
      Poznalam Cie jakis czas temu od historii skitranych 2 dych na blacie i od razu trafilas gdzies pod serducho… tekst znam prawie na pamiec, walkowalam replay do utraty tchu ☺️ Na Twoj profil trafilam dopiero kilka dni temu. Zaczynalam od ogladania smiesznych filmikow powoli przechodzac do sedna. Dzis przeczytałam 3 baardzo wartosciowe wpisy: o Pani Joli, o Lence i ten. I juz wiem! Jestes moja ❤️ Z każdym kolejnym przeczytanym postem nabieram przekonania ze bedzie mi tu dobrze. Dziekuje za ta mozliwosc. Za to ze jestes i ze pozwalasz u siebie goscic ?

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.