dyskoteka grrrraaaa…!

Im większego tempa nabiera moje życie, tym bardziej doceniam wszystko to, co w nim niezmienne i stałe. Czuję się bezpiecznie wiedząc na przykład, że w kuchni ZAWSZE czeka na mnie sterta naczyń, a Niemąż nigdy sam nie wstawi prania. Przyzwyczajenie i rutyna mają swoje zalety – pozwalają poczuć się bezpiecznie. Cieszę się, że w miniony weekend mogłam przekonać się, że z upływem czasu nie tylko zawartość mojego zlewu nie ulega zmianie.

Jedne z pierwszych i ostatnich kroków na lokalnych densflorach stawiałam jakieś 12 lat temu. Nie wstydzę się tego, bo przecież to przeszłość nas kształtuje. To, co zmieniło się przez te kilkanaście lat, to nie muzyka, wystroje, charakter imprez, ale moje nastawienie.

Myślałam, że w czasie mojej klubowej wizyty przeżyje więcej ekscytujących chwil. A tu, o. „Jesteś szalona” zamieniła się w „tą, co dla niego tańczy” i jedyną zmianą może być ewentualny remix, który sprawi, że będzie i szaloną i tańczącą w jednym. I zanim zostanę oskarżona o rekompensowanie sobie własnych kompleksów pragnę się zamieścić oficjalne obwieszczenie:
Tak, ten tekst jest podsycony moimi własnymi kompleksami i formą zemsty na ludności bawiącej się za to, że nigdy do nich nie pasowałam. Da dam!

Przejdźmy zatem do podzielenia się obserwacjami. Nie będą szalenie błyskotliwe, bo okazuje się, że z bywaniem na dyskotekach jest dokładnie tak jak z oglądaniem „Mody na Sukces” . Możesz obejrzeć jeden odcinek na 500, a i tak wiesz o co chodzi i jesteś w stanie przewidzieć 700 następnych.

Przekrój wiekowy

Och, kolego, koleżanko! znajdziesz tam postać w każdym wieku, od 12 latek, które skłamały  tacie, że nocują u koleżanki, po tych, którzy nie pamiętają już, kiedy mieli dwanaście lat, ale bardzo chętnie by u kogoś przenocowali. Od tych, którzy powinni jeszcze bawić się lalkami, aż po tych, dla których dmuchana lalka zdaje się być jedyną alternatywą.

trochę przypomina to amerykański serial o młodzieży ( o młodzieży, bo tam główne role też odgrywają 40 latki zliftingowane tak bardzo, że aż dziwne, iż się pan doktor nie zagalopował i ich do okresu płodowego, odmłądzając, nie cofnął..). Kilka foczek z klasą, emanujące pogardą do miejsca i ludzi, łypiące na tłum wzrokiem pełnym ignorancji, już zaledwie po zrobieniu kilku kroków sprawia, że męskiej części widowni tego jednoosobowego szoł jakoś ciaśniej w spodniach.
Panowie jednak znają już reguły tej gry. wiedzą, że na takie jak one, mogą tylko patrzeć, ale jeżeli w ogóle chcą cokolwiek na takiej imprezie, muszą mierzyć niżej, do tych nieco brzydszych, skromniej ubranych, albo tandetnych i łatwych. Nie oszukujmy się, raczej nikt nie przychodzi tam po miłość. Chyba, że tak nazywa się w danym klubie wódkę z energetykiem.

Co do tych zdesperowanych najbardziej- w różowych szortach, kabaretkach (tak, nadal!), szpilkach z ćwiekami, jakże praktycznymi zimą, kiedy trzeba po pijaku samej do domu dotrzeć, kiedy kolejny Lowejro taką gorącą niunię w szczerym polu z auta wysadzi. Kiedyś tak im zazdrościłam, tego błysku w oku, figury i odwagi w prezentowaniu siebie. A dziś… starsza jestem, o nerki i stawy dbać muszę.

A co z Panami? Oni weekendową nocą szczególnie wypacykowani. Lica w perfumie zwilżone dokładnie, koszul przez mamę wyprasowany, bluza dresowa, jeszcze sztywna, bo zdjęta wprost z suszarki, bądź też już sztywna, bo noszona namiętnie i bez przerwy. Gibają się – jedni odważniej, jak zajączki wielkanocne skacząc pośród wybranych foczek, szpanując swoją wersją Gangam Style, inni grzecznie, spokojnie, dziewczyn do związku, a nie do szaleństw szukają, więc tuptają w miejscu nieśmiało raz po raz, dla urozmaicenia, układ ruchem ręki nierytmicznym, wzbogacając.

A pośród nich ja, wiedziona chęcią zasmakowania relaksu pospolitego, stoję i  dochodzę do wniosku, że długie damskie spodnie są passe, a ja znów dałam plamę. Zawsze to lepiej się wygłupić i plamę dać, niż dupę, chyba…? Tak się pocieszam.

I już idę, pokornie po raz enty jedno piwo wysikać, w kolejce to wc odstać swoje, grzywkę z czołem zlepioną poprawić, westchnąć głęboko, co by się cudzym blantem nacieszyć przez chwilę. I myślę sobie, że to naprawdę fajnie, że robię w życiu tyle rzeczy, które sprawiają mi radość i pozwalają się wykończyć fizycznie i nie będę musiała tu wracać, aż nagle moje przemyślenia radosne i głębokie obcy głos przerywa..

X: RADOMSKA TY TUTAJ?!
R: tak, przepraszam, tam nie było miejsca…

X:moje koleżanki Cię na fejsbuku obserwują i lubią.
R:Znaczy, że co chcesz mnie dotknąć?

I ULUBIONE Z PYTAŃ ZADAWANYCH W KOLEJCE DO KIBLA:

X: co Ty tu robisz?
R: a wiesz, rozdaje autografy, ta kolejka za mną, to do mnie.

X: nooo nie wieeerzęęę..
R: ja też nie, żeby w środku Europy, w cywilizowanym kraju człowiek musiał tyle czekać, żeby siku zrobić…

KONIEC. O dyskotekach więcej ani słowa, bo mnie zwolennicy i fani zjedzą i rozszarpią. Chociaż naprawdę pytałam ludzi, o co chodzi, odpowiedali, że nie wiedzą, bo są pijani…

___________________________________________________________

Kilka informacji od moich kobietek dzielnych, Madzi i jej mamy:

Dziewczyny walczą o przyznanie nowego lokum, bo to pierwotnie im ofiarowane jest tak zagrzybione, że brakuje tam tylko Rumcajsa i Kasztaniaków. Otrzymały już od Was pierwsze prezenty – dotarły zabawki z kucykami, pierścionki (?! mnie nie pytajcie, powtarzam…), które Monika obiecała przekazać Madzi jak ta podrośnie. Dochodzą też kartki z ciepłymi słowami, które sprawiają, że Monika dostaje skrzydeł, oto sms od niej sprzed kilku dni:

(Sms a propos pierścinków):

Ola jak to dostałam to przezyłam szok! Dwa pierścionki i obrączka na szczęście od jednej Pani, dam Madzi jak dorośnie. Ale najcenniejsze są listy no i Ty – dzięki Tobie wiele się zmieniło na lepsze, przede wszystkim optymizm jest, nie myślę, co ja zrobię jak Madzia pójdzie do szkoły, że nie mamy warunków w domu, bo mamy ludzi wokół siebie z ogromnym serduchem i to jest najważniejsze!”

Tyle, że bez Was nic dobrego by się nie zadziało. Dziękuję bardzo bardzo BARDZO!

______________________________________________

Zapraszam na fb: Mam Wątpliwość

27 komentarzy
  1. hehee dobrze, bardzo dobrze podsumowałaś 🙂 chwała bogu za normalnych ludzi, nietrawiących tego szajsu..
    dzięki Newsweekowi jesteś moją idolką 😉

  2. … choć słowo … by z komentarzem zdążyć do północy … cóż tu napisać ? … wiem , że nie wypada ale chcę … z latami , wiekiem wszystko się zmienia … moda , style , upodobania … kiedyś dyskotek nie było i też wiara bawiła się na full … to przywilej młodości … korzystajcie więc … bo z wiekiem pozostaną tylko wspomnienia , żal … w nowy okres się wejdzie … niejeden z NIEMĘŻA , MĘŻEM zostanie … a i czas na inne stroje nastanie … do lokalu na bankiet , dancing … może będzie trzeba zajrzeć do internetu , cóż to takiego smoking czy też mucha … a i inne melodie popłyną … i głos skrzypiec trzeba będzie polubić … to życie po prostu … i mnie starowiny … nie skreślajcie … bywam tu bo czuję się przez to znacznie młodszy … o edukowaniu nie wspomnę … wszystkich , którzy tu u Pani Oli bywają … cieplutko pozdrawiam …

  3. Padłem 😉

    Droga Olu… gratuluję Ci zdolności – ja niestety tak pisać (i scen z życia podsumować) nie potrafię – i dlatego nisko czoła chylę 🙂

    Twój fan,
    Ego

  4. Na miejscu właścicieli wszystkich dyskotek w Łodzi , wysyłałabym zaproszenia do ciebie abyś przyszła do ich lokali. Ta ” kolejka” po autografy daje do myślenia.
    Może poszerzyłby sie przekrój gości na dyskotekach? w końcu nie każdy jest rozpoznawalny . Mnie na przykład nikt nie zaczepia w kolejce do wc, a jeśli już to tylko po to żeby wepchnąć się bez kolejki . .
    Pozdrawiam cie serdecznie 🙂

  5. Myślałam, że tylko ja jakaś inna jestem( w dobrym tego słowa znaczeniu) i mam takie spostrzeżenia na dyskotece 😀 jak dobrze ze nie jestem sama. Pozdrawiam :]

  6. W dodatku czas oczekiwania na korzystanie z toalety jest odwrotnie proporcjonalny do czystości tejże. O bukiecie już nie wspomnę. No i jedna z zagadek Wszechświata: dlaczego do męskich nie ma takich kolejek? I jak te laseczki nie umrą na przeziębienie? I dlaczego najgłupszy i najbrzydszy nawet z ortalionowych rycerzy ma w sobie tyyyyyle pewności siebie?

  7. fajnie piszesz, aromat ironii jest teraz popularny:)
    „I zanim zostanę oskarżona o rekompensowanie sobie własnych kompleksów…”
    „Przejdźmy zatem do podzielenia się obserwacjami. Nie będą szalenie błyskotliwe…”
    i na wypadek gdyby komuś tekst się nie podobał lub się z nim nie zgadzał to pięknie się asekurujesz

  8. Eeee…nie wiem od czego zacząć. Czuje się trochę dotknięty. Choć jak bezkrytycznie sądzę, nie występuję w tym felietonie personalnie, jestem i owszem bywalcem klubów (dyskoteki były kiedyś:) Widzę to o czym piszesz, ale przez zdecydowanie inny pryzmat. Widzę tam bowiem ludzi, zmęczonych Twoimi ulubionymi garami w zlewie, codzienną pracą i 1247 odcinkiem Mody na sukces (strzelałem:) Dlatego nie przyszło by mi do głowy wrzucić ich wszystkich do jednego wora i obić epitetami niczym bejsbolem. Pamiętaj(cie), do klubów chodzą fajni ludzie, dużo fajniejsi, niż by to wynikało z powyższego tekstu. Pozdrawiam i życzę więcej pozytywnych felietonów o ludziach myślących (bądź nie:) inaczej niż Ty (my).

    1. i będą i takie mój drogi! poza tym, dystansu chłopaku, na paweno Ciebie nie obrazam 🙂 nikogo w zasadzie, ot szydzę, bo to ulatwia radzenie sobie z tym, co mnie rozbraja

  9. hmmm skąd ja znam te krupy w zlewie:) faktycznie fajna jest ta rutyna…to ciepło własnego domku:) i miłość męża! Konkretny tekst, pozdrawiam ciepło z domowych pieleszy!

  10. Być może Twoje nastawienie do klubów zwanych dziś niepoprawnie dyskotekami, byłoby inne, gdybyś trafiła do innych. Jestem bywalcem w kilku różnych klubach i to co czytam na Twoim blogu w moim świecie nie ma miejsca i racji bytu. Utwory, o których mówisz – w klubie ???!! Powinni dopłacać za wchodzenie do takich…
    Dobrze radzę, poszukaj w sieci klubów z „dobrej półki”, a zobaczysz, co to jest klubowy klimat, dobra muzyka, estetyka i bawiący się ludzie w serdecznej atmosferze , a nie tzw. „wiocha”,bluzy, cwaniactwo, żeliki, tapeciary „niby „dobrze ubrane”itd. to niedopuszczalne !! Selekcja górą 😉

    1. Tomaszku, chill, naprawdę, ja sobie zdaję sprawę i oczywiste, że pewne kwestie przerysowywuje. bywałam i w swietnych klubach i obskurnych, posmiac sie mozna wszedzie. ale ja nie zpaominam,ze kiedy tam jestem i ze mnie sie smieja – piekne kobiety zerkajac na zagubionego paszkwila w szklach.. ja nikogo personalnie Nigdy nie obrazam, chyba, ze osobe publiczna, ktorej funkcja sprawia,ze musi sie z tym liczyc. ja uwielbiam ludzi, szczegolnie jezeli poprawiaja mi nastroj.

  11. Świetny tekst i prawdziwy…Jestem już „staruszkiem” ale czasami zdarza mi się wiedziony przez przyjaciół trafić na imprezkę . Uwielbiam obserwować zachowania ludzi a szczególnie samców z wywieszonymi języczkami szukających błędnym wzrokiem zranionej sarenki do „upolowania” i tak jak to było 20 lat temu,jak w lustrzanym odbiciu dzieje się dzisiaj.Wypacykowani gentlemani kicający wokół jednej „łani”,mistrzowie tańca z dość nieskoordynowanymi ruchami różnych części ciała…Jedni odważniejsi inni nieśmiali…a co do kabaretek i różowych szortów o których piszesz fascynacja ta garderobą chyba nigdy nie minie…ale wiesz…to w sumie fajne i chociaż bez gustu…nadaje kolorytu i wzbudza przynajmniej u mnie uśmiech i wspomnienie ,czasów z przeszłości. Wprawiłaś mnie nim w świetny humor -:)
    Pozdrawiam miło
    Arturo

  12. Ja podobnie, nie pasuję do dyskotekowego szaleństwa, jakoś mnie mierzi ten cały blichtr białych kozaczków, cekinowych pasków, miniówek… gdzie się podziały tamte prywatki i gdzie ci mężczyźni? Nic nie zastąpi domówki w dobrym towarzystwie. Ostatni mój raz na dyskotece trwał 15 min i podobnie jak w notce, nadal mam pojęcie co się tam dzieje po kilku latach nowych odcinków. To odpowiedź na pytanie, jak zepsuć sobie piątkowy wieczór.
    Zapraszam do mnie: http://dobrechwile.blog.pl/

  13. Generalnie, brzydko mówić, ale zazdroszczę prawdziwie i nikczemnie jak na zazdrośnika przystało każdemu kto umie potoczyście z humorem, ze swobodą, dobrą, poprawną, bogatą polszczyzną (co dzisiaj rzadkie), błyskotliwie opisać i komentować to co w duszy gra. Ale dzisiaj, pogrążona w zazdrości po przeczytaniu twojego kolejnego tekstu, i komentarzy doznałam ulgi i ambiwalencji. Po pierwsze, że autor często boryka się z przykrym chyba dla niego niezrozumieniem, po drugie, że jak łatwo w tym potoku słów obrazić, dotknąć uczucia czytelników, skądinąd bogu ducha winnych no i nareszcie doznałam ukojenia myślą, że nie ma co zazdrościć, bo to niełatwe zajęcie, trochę jak taniec na linie. Jeśli oczywiście pisanie traktuje się poważnie, odpowiedzialnie z szacunkiem dla interlokutora. Podstawowym narzędziem, jest słowo. A czym jest słowo? Pozornie małe swawolne słówko, może dla kogoś nieostrożnego stać się trucizną, niebezpiecznym narzędziem.. Pozdrawiam z nadzieją, że już pozbawiona tego brzydkiego uczucia, z podziwem będę czytać twoje teksty, w których z uwagą i poprawnością, kulturą będziesz pamiętać o uczuciach swoich fanów.

  14. Hehe, w kwestii sikania na dyskotekach, to nie odstajemy bardzo od innych „cywilizowanych krajow eropejskich„. Wezmy np. taki 'Londek Zdroj’ albo jakies inne germany, wszedzie tak samo. Do damskiego zawsze jest dluuuuuuga kolejka:)

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.