Czas pozbyć się Radomskiej.

Styczeń to czas stawiania sobie celów i wymyślania postanowień. Kiedy za tydzień mój zmordowany joggingiem sąsiad będzie wracał z Mc Donaldsa, powiem mu, że dał z siebie wszystko – świat, Bozia, i ja widzieliśmy nowe dresy, markowe adidasy i napój izotoniczny( chroniący go przed tym, aby niespodziewanie,nie padł z wycieńczenia za blokiem) i rozumiemy, że zrobił co w swojej mocy, ale po prostu się nie udało, tak w życiu bywa i trzeba się z tym pogodzić.

Jedyny cel jaki stawiam sobie w tym roku ja, to nie zwariować. myślałam, że weselej już nie będzie – w tym roku miałam w sumie (po sobie lub jednocześnie) kilka prac, zaręczyny, ciążowy brzuch,, remont, poród i myślałam, że odpocznę. Lenka mówi, że jak umrę. Poza tym…

Don Padre Zbigniewo uderzył w końcu pięścią w stół i chwycił Nawleczonego za gardło – mówiąc, że skoro powiedział A, to wydusi z niego B. Niewtajemniczeni nie wiedzą, iż Nawleczony bez wiedzy Don Padre porwał głupią gąskę Radomską, skradł jej serce w zamian dając pierścionek i dziecię wrzeszczące jak jasna cholera i o kurwa mać jednocześnie bez konsultacji z Don Padre. Don Padre wykorzystał czas świąteczny na górnolotne przemyślenia i doszedł do wniosku, że nie może tak do końca swych dni tkwić w poczuciu zagrożenia i niepewności, że córka z domu wyprowadzona, technicznie i realnie już nie jego, któregoś dnia odwoła się do braku formalnych zapisów o tym zaświadczających i wróci do tatuniunia żeby mu zatruć lata emerytury, święty spokój i Panoramę. Żeby mieć pewność, że się mnie raz na zawsze pozbył, postanowił zapłacić.

Za wesele.

Dni uroczego konkubinatu, bałuckiej patologii moralnej są policzone. Radomska wychodzi za mąż. Ku ogromnemu zaskoczeniu świata, mediów i sąsiadów – za Nawleczonego. Zachowując się godniej niż macocha Śnieżki, nie poślę córki do lasu, a godnie zniosę, że na moim weselu będzie wyglądała piękniej i tylko ją wszyscy zechcą nosić na rękach.

Uroczyste i wkurwiajające poszukiwania sali, orkiestry, kiecki i cierpliwości pomalutku należy uznać za zainicjowane – pierwsze „o kurwa, jak drogo!” już padło, więc „nie opuszczę cię aż do śmierci” staje się kwestią czasu!

Cóż na to Radomska?

O tym, że za mąż pójść musi wie, tyle, że wybiera się jak sójka za morze. Miała taką dziką fantazję, że po zakończeniu karmienia dziecięcia piersią rzuci się na wszystko,co polane czekoladą, wzdymające, ciężkostrawne i niezdrowe, więc nieco jej przykro, że misterny plan legł w gruzach. Spokojnie jednak, odbuduję go już ze złotym krążkiem na wychudzonym palcu.

Na moment dam się ponieść ckliwości, co szarpie mną jak córka cyckiem – mój plan na życie był taki, że za nerkę i wątrąbę kupię sobie własne M1, które urządzę tak, żeby nikomu się nie podobało po to, aby mieć to w dupie, po to tylko, aby mieć gdzie tworzyć blogi swe, artykuły, felietony i książki, dzieląc się ze światem swoimi przemyśleniami, poczuciem humoru, jadem i zgorzknieniem. A później klepać biedę, bo w tym kraju nie da się żyć z pisania i na koniec zapić się z rozpaczy, wynikającej z faktu, że nikt mnie nie docenił. A tu proszę -wychodzę za mąż, mam córkę, mam rodzinę jak w mordę strzelił (i to ostatnie akurat każdego dnia, małą stopą na przewijaku) i umrę ze zmęczenia, a nie przepicia! Yey!

Mamy swój kwadrat, siebie, miłość córę, to chyba oczywiste, że brakuje tylko złotych krążków, co by można je było zastawić w lombardzie, kiedy przyjdą chude lata oraz BIAŁEJ SUKIENKI. Nie, nie takiej najpiękniejszej na świecie, która sprawi, że będę czuła się jak księżniczka najpiękniejsza na świecie. Wystarczy taka, która robi talię.

CO na to Nawleczony?

O dziwo, ukontentowany myślą, że niebawem mrożone kopytka i kotlety od teściowej będzie mu podawać nie tylko blogerka i konkubina, ale i żona! Rad jest niesłychanie z takiego obrotu spraw i obiecuje, że pisania Radomskiego dopilnuje i strzec będzie, bo kocha je jak i Radomską, a ponadto, gdy się wkurwi, założy kiedyś konkurencyjny blog o tym jak wygląda życie ze mną, wybije się i umrze na bogactwo i sławę otoczony pięknymi czytelniczkami, które zechcą mu wynagrodzić czas spędzony ze mną.

Także tego.

Trzymajcie kciuki, bo na razie wiemy tyle, że kiecka będzie biała, wódka zimna, do ołtarza będę szła przy walcu Tiersena, a honorowym gościem sypiącym nam kwiaty w kościele, w sukni jeszcze piękniejszej niż jakakolwiek inna, będzie nie kto inny, jak Księżniczka Madzialena (dla niewtajemniczonych: zakładka „o księżniczce” na górze strony).

Forsuje jeszcze dodanie klauzuli, że wyproszę z wesela wszystkie panie wyglądające lepiej ode mnie, ale Mariusz mówi, żebym dała spokój. Nie jestem CHodakowska, żeby kondycyjnie wyrobić całonocne tańce jako jedyna samica w weselnym stadzie.

CIESZYMY SIĘ Z RADOMSKĄ? WIESZCZYMY JEJ KONIEC ŻYCIA I ŚWIATA? W DUPIE MAMY? Nie dostarczę Wam pewnie tylu wrażeń swoim ślubem, co Fashionelka, ale liczę, że będziecie z nami. Może nie na weselu, bo wódki to by się każdy napił, a za lokal płacić nie ma komu, ale tak duszą, sercem i myślami 😉

O tym kiedy powiem – I NIE ODPUSZCZĘ CI JUŻ DO ŚMIERCI, a krzyknę – KONIEC ZASRANEJ DIETY, poinformuję pewnie wkrótce 🙂

74 komentarze
  1. Gratuluję Ola^^ Małżeństwo nie jest takie złe, jak mówią 😉 Jeśli dużo ze sobą gadacie to będzie wszystko dobrze. A do tytułu żony przywyczaisz się:) Chociaż czasem jeszcze sobie myślę: „ale beka, jestem żoną! Mam męża?! WTF?!”
    Taakże tego. Będzie GIT! 😀

  2. Normalnie łezka się w oku kręci!!! To niesamowite jak się życie ludziom pięknie układa 🙂 A najfajniejsze jest w tym wszystkim to, że doceniasz to co masz. Bo ludzie rzadko widzą że mają przyzwoite życie… Trzymam kciuki- za dietę (z doświadczenie wiem, że po ślubie zgubione kilogramy wracają szybciej niż zdążymy wyleczyć kaca), znalezienie sali i za ogromną cierpliwość do przygotowań! 🙂

  3. Mój ślub i wesele za niecałe pół roku. Na szczęście rodzice Pana Młodego zgodzili się pójść na kompromis i wesele będzie na 60 osób (naprawdę kompromis – ja chciałam zwinąć się po ślubie, a oni zaprosić 150 osób), ale nie zmienia to faktu, że serdecznie Ci współczuję. Przygotowania, ustalenia, szukanie fotografa, zespołu, kiecki doprowadzają mnie do frustracji, więc Tobie życzę wytrwałości i nieśmiertelności poczucia humoru, bo bez niego ciężko. Ale swoją drogą nie mogę się doczekać Twoich opisów szukania sukni. Salony ślubne to jakiś inny świat, ja sama przeżyłam niezły mindfuck, opisane przez Ciebie staną się hitem internetów 😀

      1. Też miałam swoją przygodę w salonie 😉
        I przypominam! Ślub i wesele naprawdę można zorganizować na luzie!
        Życzę powodzenia! To będzie wspaniały czas 🙂
        Tworzycie wspaniałą rodzinkę, a argumenty dziewczyny obficie krytykującej puściłabym mimo uszu. Wynika z nich, że moje zamożne koleżanki nie-dziewice, którym rodzice kupili mieszkania również nie miały prawa brać ślubu kościelnego i rodzić dzieci – no bo jednak same się nie dorobiły! – idąc tym tropem, mało kto z nas zasługiwałby na to wyróżnienie, jeśli w ogóle ktoś… Wracając do katolicyzmu: esencją wiary jest poszukiwanie zagubionych owiec, a nie pielęgnowanie i strzyżenie tych puszystych i bieluteńkich 😉

  4. Znaczy się – nie mam już szans, a tak na to liczyłem – trudno… Nie pozostaje mi w takim razie nic innego jak pogratulować Nawleczonemu, a Radomskiej życzyć wiele szczęścia na tej nowej autostradzie zaprojektowanej przez Don Padre.
    PS: Lenuś – już nie będziesz teraz z nieprawej wersalki…

  5. No żono in spe gratuluję. Nawleczonemu na przemian gratuluję i współczuję, ale niech tam – też gratulacje. Madzialena druhną i suknia robiąca talię – co to będzie za ślub. Szaleństwo! 🙂 Jak tak się rok zaczyna to co będzie dalej? Zarobisz pierwszy milion, zaanektujesz wszystkie blogi, zatrudnisz Chodakowską tylko nie wiem po cholerę i pławiąc się w luksusie zaadoptujesz mnie, jako dobrą wróżkę, co to wszystko przewidziała? Ech. chciałoby się 🙂 Wszystkiego boskiego 🙂

  6. Księżniczka Lenka jest WIELKA, zacny Don Padre jest WIELKI, Imć Pan Nawleczony szczęśliwy bo wreszcie przestanie być Nawleczonym, będzie wreszcie kimś czyli WIELKIM. Może Ona zmieni nazwisko ? Może to dobrze, bo to już dzisiaj inna kobieta. Coś z tego szaleństwa jednak w Niej pozostanie. To, że w kościele to dobrze, bo poważniej. Czas szaleństw się zakończył. Skoro tak to Szczęść Wam Boże. Dobrze robicie. „Po co ma być Wam lepiej niż nam”. 🙂 🙂 🙂

  7. Cieszę się, bo najwyraźniej Radomska też kontenta 😉 A to najistotniejsze. Jak i fakt, ze nie będzie tiffany blue i sesj zdjęciowej z Paryża pół roku po ślubie 😉
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    1. Moze byc sesja z kwidzynia i radomska purpura ;D dosc fancy? ;D do kwidzyna w pizdu daleko takze wiedx ze sie staram 😉

  8. Tylko dlaczego ślub kościelny? Z bloga nie wynika aby wartości katolickie były Ci jakoś szczególnie bliskie. Czy dlatego aby mieć niezły rozbieg, jakiego nie oferują USC? Albo aby była piękna oprawa do sukni, piękne wnętrze, których rownież w USC nie uświadczysz? A może dlatego, że dla ojca liczy się tylko ślub kościelny? Albo, że ma być 'po bożemu’ aby na wsi nie gadali, że wnuczka jest bękartem? Nie rozumiem dlaczego kobiety maja takie parcie na ślub kościelny podczas gdy tylko udają, że są katoliczkami a przy ołtarzu często nawet nie wiedzą jak się zachować. No ale to Twoja sprawa i Twoje sumienie. Tylko nie podoba mi się, że w swoją kościelną szopkę wkręcasz małą chorą dziewczynkę, która pewnie jeszcze nie rozumie, że takie sakramenty coraz częściej są tylko na pokaz. Wstydu nie masz Radomska! Może rozważcie jednak ślub cywilny.

      1. Szacun za opublikowanie mojego komentarza. To nie jest troska myślę, że masz wokół siebie mnóstwo ludzi,którzy się o Ciebie troszczą. Ja jestem adwokatem diabła. To moja refleksja nad takimi kobietami jak Ty. Zastanawiam się dlaczego chcesz się w ten ślub kościelny pchać, odwalać nauki przedmałżeńskie i świrować księdzu, że tak naprawdę to jesteś dziewicą a Lena to z kapusty. A na samym końcu iść do spowiedzi i szczerze żałować za grzech jakim było mieszkanie z mężczyzną Twojego życia i jakim jest wasza córka. No po co? A z Madzią to jednak słabo. Podejrzewam jednak, że Radomska zrobiła dla Madzi dużo więcej niż jakikolwiek ksiądz więc i mama Madzi chętnie zgodzi się na takie przebieranki, zasiądzie w pierwszej ławce i polecą jej łzy wzruszenia.

        1. Droga Katoliczko, szacun zbędny – upubliczniam treści to się muszę liczyć z róźnymi opiniami i juz, w polemikę się wdawać nie będę ot zamierzam przed Bogiem coś obiecać a nie typem w kiecce,a ten Bóg w którego ja wierzę jest spoko gościem i ma większe problemy niż moja cnota. Poza tym nawleczony i córa to ewidentnie jego sprawka, bo są cudowni i nie widzę powodów do wxtydu. A Madzia w 2 tyg. Po tym jak jej Nawleczony obiecał łyżwy a ja bycie gwiazďą w czasie ślubu stanęła na nogi i zaczęła chodzić, a ja chcę dotrzymaćsłowa i mieć z tego dziką radochę. Jeszcze raz dziękuję za krytykę, jakby diabeł serio miał takich adwokatów to poszłabym z nim na piwo. Pozdrawiam.

          1. Skoro w Bogiem rozmawiasz i wyjaśniliście sobie, że brak Twojej cnotliwości nie jest problemem to po co wogóle jest Ci potrzebny pośrednik w kiecce? Pójdźcie sobie na jakąś łąkę latem i pod rozłożystym dębem przyrzeknijcie sobie miłość przed Najwyższym a potem w USC poprawcie aby się w dowodzie zgadzało. W dalszym ciągu nie rozumiem po co Ci w takim razie szopka z panem w kiecce. A Madzia może być wtedy gwiazdą na takim śubie, który nie będzie moralnie wątpliwy. Nie chcę z Tobą polemizować, chcę Cię zrozumieć.

          2. ale dlaczego ja mam zabiegać o Twoje zrozumienie? Szanuję Twoje poglądy, przyjmuję pokornie krytykę, ale nie zamierzam Cię przekonywać do swoich racji. Dziękuję za czas poświęcony na analizowanie mojej moralności. Pozdrawiam i się kłaniam.

          3. Oczywiście, że nie ma powodu abyś miała zabiegać o moje zrozumienie ani ja nie zabiegam o Twoje wyjaśnienia. Strategię pt. przysięgam przed Bogiem a nie przed panem w kiecce ale idę stanąć w tym celu przed panem w kiecce trudno jest zresztą wyjaśnić. Twoja moralność nie spędza mi snu z powiek ani nawet obecność Madzi na Twoim niby-ślubie, moje komentarze to tylko refleksja nad osobą Radomskiej taką jaką znam z bloga bo przecież nie znam Cię osobiście, znam Cię na tyle na ile chcesz dać się poznać w Twoich wpisach a przecież one nawet nie muszą być o Tobie, Ty możesz się tak naprawdę nazywać nie Radomska a Radziwiłł i mieszkać w willi w Magdalence a Radomska to tylko Twoje zabawne alter ego z werbalną sraczką, którą fajnie się czyta do porannej kawy, ewentualnie do porannej kupy jeśli ktoś ma internet w telefonie i lubi czytać na sedesie.

          4. dziękuję za komplement, wzruszenie sprawia, że zaniemówiłam, więc porzucam polemikę.

      2. Ale,ale, tam nigdzie nie napisano, że kościół katolicki! Skąd „katoliczka” czerpie wiedzę, że takowy? Pozdrawiam
        A Radomskiej życzę jak najmniej takich „katoliczek” na drodze

    1. Chyba nie czytasz Radomskiej bloga, bo Madzialena jest w dobrej kondycji, a od rzucania kwiatków, nic jej nie będzie, a na pewno radość ogromną jej to sprawi. No nie mogłam nic nie napisać, jak to przeczytałam. Radomska – szacun za dystans.
      Eeee… to na blogu trzeba pisać, że się do kościółka chodzi, czy jak? To nie napiszę, że mam zatwardzenie to znaczy, że mam sraczkę?
      Też mi coś, że niby co takiego trudnego jest w staniu przy ołtarzu? Jak człowiek w życiu ogarnięty, to i ślubu kościelnego nie spartoli. Jakiegokolwiek zresztą. Niestety kościół stał się instytucją i można w sumie wziąć w nim ślub i traktować to miejsce w taki właśnie sposób.
      A Tobie, Radomska, życzę zajebistego ślubu, super kiecki, zimnej wódy i niezapomnianej nocy! 🙂

      1. Radomska raczej nie sprawia kobiety w życiu ogarniętej. Dla mnie osobiście ktoś jest w życiu ogarnięty kiedy najpierw sam staje na nogi, uniezależnia się od rodziców a dopiero potem zakłada własną rodzinę. My jesteśmy dorośli i rozumiemy swoje, chcemy traktować Kosciół jako tylko instytucję proszę bardzo. Ale dziecko nie jest w stanie tego pojąć i uważam, że błędem jest angażować małe chore dziecko w swoje widzimisię, które z moralnego punktu widzenia jest po prostu złe, czy się wierzy w Boga, Kościół czy nie.

        1. Droga Katoliczko, niewiele wiesz o mojej sytuacji życiowej, a ja nie jestem premierem żeby Ci przedstawiać zeznanie podatkowe. Mamy prace, mieszkanie, dziecko i poukładane w głowie i nie potrzebujemy aprobaty całego świata. Przestań już, bo to męczące.

          1. Droga Olu, oczywiście, że niewiele wiem o Twojej sytuacji życiowej, tylko tyle ile mogę wyczytać z Twojego bloga a przecież nikt nie powiedział, że na blogu piszesz prawdę. Z bloga wynika, że Twój tata jest rolnikiem i już bardzo dawno nie był na wakacjach bo w pracy nie ma go kto zastąpić. Dodatkowo choruje a kolejne antybiotyki nie dają rady. Nie przeszkadza Ci to brać od ojca kasę bo staż płaci tylko 700 zł a za coś trzeba żyć. Teraz masz pracę w TV więc pozostaje mi mieć nadzieję, że ojciec wybrał się na wakacje skoro do córki nie musi już dokładać (no chyba, że teraz musi pomóc w organizacji wesela). Wprowadziłaś się do nawleczonego do JEGO mieszkania więc sama na nie nie zarobiłaś (chyba że ciałem w ramach czynszu). Mama wzięła dla was kredyt na samochód co może oznaczać, że albo macie nie macie zdolności kredytowej albo w Providencie nie chcą Was już znać. Co również może oznaczać, że nawleczony nie jest właścicielem mieszkania (może jego rodzice są?) bo jeszcze nie słyszałam o banku, który nie daje kredytu na auto komuś, kto posiada mieszkanie albo kredyt mieszkaniowy (chyba, że spłata kredytu za mieszkanie nie pozostawiła już pola manewru albo nawleczony nie ma etatu). Oczywiście to są tylko moje domysły bo równie dobrze możecie mieć 20 tysięcy w banku na nieprzewidziane wydatki (jak potrzeba kupna samochodu) i drugie auto w garażu a o kredyt mamę magazynierkę poprosiliście tak dla jaj. Z Twoich wpisów wynika, że mieszkacie w małym mieszkaniu, kawalerce albo czymś niewiele większym. Nie jest to idealny metraż dla odpowiedzialnej rodziny z dzieckiem i psem. Ale oczywiście, zapewne lubicie być blisko siebie i to że zabijacie się o własne bąki wcale Ci nie przeszkadza. Każdy ma jak lubi. W mieszkanku zrobiliście ostatnio remont, również z pomocą rodziców bo inaczej ‘byłoby tylko na meble dla Barbie’. Czy o czymś zapomniałam? A, jak tam magisterka? Dlatego ja osobiście nie uważam, że masz poukładane w głowie ani nie uważam, abyś była ogarnięta życiowo, chyba, że radzenie sobie w życiu oznacza ciągłe korzystanie z pomocy rodziców.

            Moje jak najbardziej osobiste wnioski są wysnute na podstawie Twoich opisów. Twój blog jest bardzo szczery i często intymny ale zastanów się jak może on być odbierany przez innych. Na pewno dużo fajniej czyta się komentarze ‘Radomska jesteś zajebista! Uwielbiam Cię czytać!!!! Ja też lubię Cię czytać ale im dalej w las tym mniej podoba mi się to co wyziera spoza ciętego języka, doskonałego sarkazmu i wartkiej akcji. Oczywiście teraz mi napiszesz, że dziękujesz bardzo za krytykę, bierzesz na klatę, mamę i tatę zaraz zabierzesz do SPA aby im to wszystko wynagrodzić ale generalnie mało Cię obchodzi co myślą o Tobie anonimowe katoliczki niechybnie tak mocno sfrustrowane własną osobą, że chcą się lepiej poczuć dowalając Radomskiej i że moje wywody u Ciebie na blogu są już męczące. Prawda może czasem człowieka zmęczyć. Zero samorefleksji. Jak widzisz odpowiedziałam sobie sama, więc Ty już nie musisz.

            P.S. Dziękuję Ci, że pomimo niesprzyjającej sytuacji finansowej oraz mieszkaniowej zdecydowałaś się na dziecko. Polsce potrzebne są dzieci i Lena będzie kiedyś pracować na moją emeryturę.

          2. no to jestem pod wrażeniem, brakuje tylko cytatów droga katoliczko 🙂 Od wiary po wjazd w finanse i relacje rodzinne a także zahaczając o mieszkanie… mniej więcej 70% wniosów wysnułaś mylnych, ale ja nie będę swoim adwokatem. Dzieckiem mnie nie pieść – skoro już jestem taka chujowa, to dodajmy, że Lenona nie planowałam, no ale przy całej chujowości i wątpliwej moralności mojej osoby – zawsze moge dziarsko powiedzieć, że nie usunęłam!

            Oj boli Cię coś, nie ja chyba, bo nie jestem nikim na tyle ważnym, by sobą tyle emocji generować. Dziękuję za zdumiewająco obszerne i wyczerpujące komentarze.

            I, popatrz, nadal pozdrawiam! Testujemy mnie dalej? Spokojnego wieczoru!

          3. No bo na skrobankę też by trzeba było od rodziców prosić 😉 nie, no już się zamykam. To głupi żart. I wogóle już się zamykam, dzięki, że przeczytałaś te moje komentarze i nawet opublikowałaś i jakoś się do nich odniosłaś. Faktycznie pozostaje się tylko uśmiechać. Mnie one też zmęczyły. To hejtowanie to jednak wysysa z człowieka, na dłuższą metę to nie dla mnie. Uwierz bądź nie ale nigdy tego wcześniej nie robiłam. I masz rację boli mnie, i to właśnie Ty mnie bolisz. Wbrew pozorom jesteś dla mnie bardzo ważną osobą (zaskakująco nawet dla mnie samej). Jak zaczęłam czytać Twojego bloga to myślałam, że jesteś inna niż wszystkie. Świetny zmysł obserwacji i wspaniały język używany do opisania otaczającej rzeczywistości. Normalnie się zakochałam. Miłość mi zaczęła przechodzić a teraz jest wielkie rozczarowanie i niesmak. Okazałaś się taka jak wszystkie inne. No ale ja z tym muszę sobie poradzić. A Ty przecież nie urodziłaś się po to aby zadowalać katoliczki. Również miłego wieczoru (ps. te komentarze nie były po to aby Cię testować, naprawdę).

          4. Taka z Ciebie Katoliczka jak ze mnie striptizerka, a każdy Twój wpis mocno mnie dowartościował i uświadomił ile mam. Przeczysz sama sobie, z tego,co się orientuje tak zagorzałe wierzące jednostki jak ty również na nic nie zapracowały, bo wszystko co mają, jest wolą Boga, w którego wierzą, a one zasadniczo miłują bliźnich, tym bardziej tych, których uważają za pogubionych. Jadem ociekasz i niemal pewna jestem, że w 4 oczy uśmiechasz się do mnie bezczelnie, rozczarowywanie więc takich jak ty to moja powinność.

            Życzę, jak to mówią, miłosierdzia bożego i wszelkich łask od stwórcy twego, bo ewidentnie skąpy się wobec Ciebie okazał i stąd ta gorycz. Najlepszości Moja Droga! I że tak powiem po staropolsku- już wypierdalaj, szkoda mi strzępić palce na Ciebie.

          5. Jak widać, nie tylko dobro do człowieka wraca, jak zwykłaś mawiać, Olu, ale także złośliwość, żółć, jad, nieumiejętnie stosowana ironia i niesmaczne żarty.
            Pisałam Ci już kiedyś, że Twój humor bywa toporny i obraźliwy, podobnie, jak ten żenujący tekst Katoliczki o skrobance, który – według niej – był żartem.

            Ale muszę powiedzieć, że zgadzam się z nią. Nie, nie co do skrobanki, bo to było żałosne. Nawet nie co do tego, że ślub kościelny, że hipokryzja, bo sukienka, bo rodzina, potępienie, stos i najniższy krąg piekielny. Nie, to nie mój interes zupełnie, nic mi do tego.

            Zgadzam się, że na tym blogu na coś się zapowiadało, a tu klops.

            Przybyłam tu niedawno, nie miałam okazji czytać na bieżąco starszych, jeszcze ciekawych, tematów i podyskutować w komentarzach. Teraz zaglądam czasem, ale w sumie nie mam nic do powiedzenia, bo jakoś, w przeciwieństwie choćby do Katoliczki, nie palę się do komentowania cudzego życia.

            Z tego, co wiem, założyłaś innego bloga, by pisać o dziecku, rodzinie i sprawach osobistych. Uznałam to za świetny pomysł i liczyłam na to, że tutaj będzie można jednak ciągle znaleźć (choć pewnie nie tak często, jak kiedyś, wiadomo) obserwacje obyczajowe, rozważania na ważne i mniej ważne tematy społeczne, ale nic z tego. Od jakiegoś roku, to już po prostu wyłącznie Twój pamiętnik.
            Masz do tego prawo oczywiście, ale mnie osobiście to zniechęca.

            Nie ma jak porozmawiać, bo i o czym? Masz narzeczonego, psa, remont, dziecko, ślub – świetnie. Ale gdzie tu kontrowersyjne tematy? Gdzie miejsce na wymianę poglądów? Masz, to masz. Jesteś szczęśliwa? Wspaniale. Zmęczona? To raczej naturalne. Przestraszona? Pokaż mi młodą matkę, która nie jest… itd.
            To, co piszesz po prostu się przyjmuje. Ot, dzięki blogowi wiemy, co u Ciebie słychać. Tyle.
            Nic nie stymuluje intelektualnie, nie skłania do przemyśleń, nie ma się nawet jak z Tobą nie zgodzić, nie ma jak się wściec, jak polemizować, bo trudno, żebym się wściekała, że kochasz córkę, pokazujesz jej zdjęcia i bierzesz ślub.
            Można oczywiście wyjść od własnych doświadczeń i potem przejść do szerszej refleksji, ale ja u Ciebie tej szerszej refleksji nie widzę.
            Rozumiem, że możesz teraz myśleć tylko o sobie, o Was i pewnie nie ma w tym niczego złego. Ale blog na tym stracił i tyle.

            Jest faktem, że na blogu się kreujesz. Ciągle piszesz o sobie i swoich najbliższych, więc ludzie mają jakiś obraz Ciebie i Twojego otoczenia. A że nie mówisz o niczym innym, a oni chcą komentować. Komentują to, jak żyjesz. Naturalna konsekwencja umieszczania na blogu wyłącznie takich treści.
            Mnie Twoje życie prywatne właśnie nie za bardzo obchodzi, stąd rozczarowanie blogiem, ale póki Ty jesteś zadowolona i pozostajesz w zgodzie ze sobą, nie przejmuj się głupim gadaniem.

            Pozdrawiam.

          6. Droga Puello!

            Odkąd ten blog powstał- a ma już ponad dwa lata, piszę teksty inspirowane tym, co dzieje się u mnie- życiem w Amsterdamie, Galą Bloga Roku, Siłownią, Odchudzaniem, pierdyliardem mniejszych i większych spraw – od początku istnienia bloga posługuje się na nim zwykle tylko nazwiskiem- bardzo celowo-bo Radomska to kawałek mnie, kawałek całości, ale nie wszystko, tak jak to co, pisze. Bo ani Amsterdam, ani siłownia, ani dieta ani wiele innych rzeczy w rzeczywistości nie było zabawnych, albo nie do końca tak wyglądało. Z czasem zabierałam głos w sprawach dla mnie ważnych, a później odważyłam się zamieścić kilka powaznych tekstów, bo gęba sarkastycznej i wiecznie szczekającej Radomskiej mnie znużyła. Bo jestem też Olą, bo być tylko Radomską się nie da.

            Prowadzę ten blog już długo i rzeczywiście- od roku piszę rzadziej i częściej o tym, co u mnie – choć jak dla mnie nadal wykorzystuję prywatne wątki do snucia anegdot. Rozczarowałam Cię – trudno, piszę dla tych, którzy lubią moje poczucie humoru bez względu na to, jakich tematów dotykam i najzwyczajniej mnie lubią, Olę Radomską, a nie tylko wulgarnego pyskola. Nie będę udawać, że w mojej obecnej sytuacji interesuje mnie ilość pijanych kierowców, zima w stanach, pedofilia w kościele czy cokolwiek, czym żyje teraz świat – nie jestem Kominkiem, nie będę wyciągać pseudo ważnych wydarzeń i po prostu pisać tekstów na zasadzie negacji odgórnych zasad, aby poruszyć i wstrząsnąć.

            Oczekiwałabyś ode mnie błyskotliwego komentowania rzeczywistości i regularności w dodawaniu tekstów – tego nie mogę ci zapewnić, choć pewnie wróci. Bo blog jest mój, a ja różna, nie mam wizerunku, planu, nie komunikuję się z odbiorcami, a rozmawiam z ludźmi i przyjmuję, że nie muszą stać za mną murem.

            Chciałam obśmiewając moją codzienność wywołać czyjś uśmiech, nie mogę przepraszać za to, że masz inne poczucie humoru.

            Co do KAtoliczki – krytyką i wyrażeniem opinii były może dwa pierwsze komentarze, resztą udowodniła, że chce mi najzwyczajniej dojebać. Ty wyrażasz swoje zdanie- szanuje je i przyjmuje, ale nie jestem w stanie spełnić wszystkich oczekiwań, nawet jeśli bardzo bym chciała.

            Pozdrawiam i chyba dziękuję za czytanie mnie do tej pory, bo jak mniemam, dobiega końca. NAjlepszego w nowym roku. Pozdrawiam. OLA Radomska.

          7. Ola, pewnie, że nie jesteś w stanie spełnić wszystkich oczekiwań, wszak nikt nie jest, i broń Boże nie próbuj!

            To, że ja nie jestem osobą interesującą się jakoś szczególnie Twoim (czy czyimkolwiek) życiem, to nie znaczy, że nie znajdziesz odzewu. Są inne matki, które podzielą (albo i nie), Twoje odczucia i spostrzeżenia, inne narzeczone i żony, które opowiedzą o swoich doświadczeniach i zrozumieją znacznie lepiej, niż ja.

            Moje czytanie Cię nie dobiega końca. Ja zostaję, będę zaglądać, chętnie się dowiem, co u Ciebie, ale prawdopodobnie raczej jako cichy czytelnik, niż aktywny komentator, bo tak, jak wspomniałam, komentarz musiałby być odniesieniem do Twojego życia, a ja nie chcę i już.
            Mam nadzieję, że ono będzie szczęśliwe, ale o to, żeby tak było, musisz zadbać sama. Ani ja, ani jakikolwiek inny komentator, nie jesteśmy Ci do tego potrzebni.
            Wierzę, że będzie dobrze 🙂
            Jeśli ruszy Cię kiedyś coś bardziej ogólnego i zechcesz się tym podzielić, to możliwe, że jeszcze tu pogadamy.

            I jeszcze raz powtórzę – opinia na temat bloga, to opinia na temat bloga, na temat Twojego pisania, stylu, poruszanych tematów, spostrzeżeń i sposobu ich wyrażania. Możesz ją brać pod uwagę, albo nie, możesz przyjmować w części, w całości, albo wcale. Blog to Twoja publiczna twarz, wystawiona, siłą rzeczy, na ciosy.
            Ale Twoje życie to Twoje życie i tylko Twoje. Tobie ma być z nim dobrze, nie innym.
            Blog siłą rzeczy zakłada autokreację i wybiórczość, a życie zakłada, że trzeba po prostu żyć i nie ma zmiłuj.
            Nie przejmuj się tak bardzo ludźmi, ich opiniami, zwłaszcza tymi „jedynie słusznymi”. Szkoda energii. Dbaj o bloga po swojemu – czytelników znajdziesz na pewno. I żyj w zgodzie ze sobą.

            Wszystkiego dobrego 🙂

          8. Za Katoliczkę to trzeba dać na mszę no ale hejterki są wpisane w ryzyko zawodowe blogera. Myślę jednak, że Puella ma rację wraca nie tylko dobro ale również złośliwość, niesmaczne żarty itp. których faktycznie na blogu też nie brakuje. Nie masz monopolu na bycie 'wulgarnym pyskolem’ i nie się co na Katoliczkę wściekać, że użyła Twojego języka. Zresztą dosłownie, nie wiem czy chciała Ci 'dojebać’ ale napisała wiele rzeczy, które sama o sobie napisałaś na tym blogu więc w gruncie rzeczy to trochę tak jakbyś 'dojebała’ sobie sama.

            Trudno wymagać od Ciebie abyś pisała szerzej o innych bardziej uniwersalnych sprawach skoro obecnie masz malutkie dziecko i chwilowo rzadko pewnie wystawiasz nos poza swój pociążowy brzuch. Z drugiej strony temat ślubu kościelnego jest ciekawy. Kościół w Polsce przeżywa kryzys tożsamości, afera za aferą, młodzi się od niego odwracają za przestarzałe wartości (kto teraz chce czekać z seksem aż do ślubu, jakiś mały procent) a mimo to na ślub walą drzwiami i oknami, przynoszą dzieci do chrztu itd. Chętnie poznałabym Twoje zdanie na ten temat. A już na pewno nie mogę się doczekać rychłych opisów nauk przedmałżeńskich a’la Radomska. Na pewno będzie świetnie!!!

          9. Och, jak uwielbiam takich ultrakatolików, co to nos wtranżalają w czyjeś decyzje, sprawy, życie, czy nawet sumienie- jednym słowem tam gdzie nie trzeba. Uciekanie do argumentu wykorzystania chorej dziewczynki i czegoś tam jeszcze nazwałabym typowym. Ale żeby tak spojrzeć, że ta Radomska to w sumie spoko kobieta? Że pomaga? Że nie jest obojętna? Żeby tak pomyśleć, że w sumie to co robi dla innych jest stokroć ważniejsze niż jej wianuszek? Po co…
            „Strategię pt. przysięgam przed Bogiem a nie przed panem w kiecce ale idę stanąć w tym celu przed panem w kiecce trudno jest zresztą wyjaśnić. ”
            Chyba trudno ZROZUMIEĆ …
            A dlaczego trudno zrozumieć? Chyba Twoje poprzednie komentarze są najlepszą odpowiedzią na to pytanie. Bo jesteś , mówiac dość delikatnie i oględnie- mocno ograniczona.

          10. Niektórzy bardzo zaciekle bronią wiary, ale trzeba uważać, żeby to nie zakrawało na pychę, która też jest grzechem i to jednym z 7 głównych. Mówiąc: „Ty jesteś taki niewierny a pchasz się do mojego kościoła” pysznimy się swoją wiarą na piątkę. Warto więc się w tym momencie zastanowić, czy np. Papież Franciszek pogroziłby Radomskiej palcem czy raczej pogłaskał po główce dziecinę do zaprosił do kościoła?

        2. A co to znaczy „ogarnięty”? Dla każdego może mieć to inne znaczenie. Poza tym co z Ciebie za katoliczka, skoro tak zjadliwie krytykujesz innych? Miała to dziecko usunąć? Czy jak bo nie rozumiem tu czegoś? Antykoncepcja też przez kościół nie jest uznawana… Zdarzyło się i plany uległy zmianie… Poza tym w Polsce zanim się usamodzielnisz, weźmiesz ślub i będzie stać Cię na własny kąt i dziecko to będziesz mieć ok 35 lat!!! Kobieto ogarnij się!!! Dla dziecka ważniejsza jest kochająca rodzina, pełna rodzina a nie to, że na początku swojego życia będzie mieszkać w kawalerce!!! Poza tym jeśli rodzice by nie chcieli to by poprostu nie pomagali… ale kochający rodzice mimo, że nie będą sami mieli luksusów to zawsze pomogą… widać tego nie doznałaś… nie trzeba żyć na super wypasie aby być kochanym i kochać innych!! Współczuję Ci, że jesteś tak małostkową osobą… to straszne, że ludziom tak łatwo przychodzi ocenianie innych, a u siebie nic nie widzą. Takie poukładane „ogarnięte” życie musi być strasznie nudne i mieć mało wartości… Ja uważam, że to właśnie niespodzianki w naszym życiu dodają smaku 🙂 3maj się Radomska, rób jak chcesz… to Twoje wesele i TWOJE życie 🙂

          1. Julo ale Ty jesteś chyba jeszcze mały głupiutki miś, Katoliczka napisała, że wg. NIEJ Radomska nie jest ogarnięta. Na przykład z biologicznego punktu widzenia Radomska jest bardzo ogarnięta bo zamiast koncentrować się na studiach, pracy, gromadzeniu dóbr materialnych i umacnianiu swojej pozycji zawodowej żeby po 35 roku mieć wreszcie dziecko (wtedy pewnie z invitro) to ona słusznie mnoży się w najlepszych pod względem płodności latach podczas gdy płaci za to ktoś inny. Co widzisz złego w tym, żeby po tym jak Cię matka urodziła, razem Cie rodzice wychowali i wykształcili dać im trochę oddechu i niech trochę 'pożyją’ póki jeszcze mają zdrowie, siły i chęci. A stwierdzenie, że poukładane życie nie ma wartości? A skąd Ty czerpiesz takie wnioski? Puknij się w łeb, poziomem wypowiedzi nie dorównujesz nawet Katoliczce. P.S. Współczuję Twoim rodzicom.

          2. prr..pozabijacie się, a moją płodność może zostawmy na inną okazję,co? ;]

          3. Głupiutki miś?? hahah… to jest dopiero określenie… widzę, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem… nie mam czasu tłumaczyć Ci teraz jak krowie na łańcuchu o co mi chodzi, bo i tak pewnie byś nie zrozumiała 🙂 Życzę powodzenia przy robieniu wszystkiego punkt po punkcie z listy… cieszę się, że nie dorównuję Katoliczce i z tego co widzę Tobie również, bo moje życie by się skończyło… uh… kamień spadł mi z serca nie jestem ograniczona 🙂

    2. Mam nadzieje ze na swojej drodze nie bede miala nigdy (watpliwej) przyjemnosci spotkania tego typu „katolikow”…. Wstydu nie masz Katoliczko! twoja postawa jest totalnie sprzeczna z podstawowymi ideami wiary katolickiej!!! idz ty lepiej do kosciola i gleboko modl sie swoje o nawrocenie lepiej… powodzenia

    1. „Kazdy plan mozna zmienic, choc wole zycie bez planu, jak tylko posprzatam mieszkanie, zdobede mury Libanu” 😉

  9. Radomska, jak zwykle tekstem nie zawiodłaś 😀 Powodzenia życzę, żebyś nie padła przy wybieraniu ciast i gorących dań, a Nawleczony wytrzymał ilość wzorów obrusów i serwetek.

    ,,Może nie na weselu, bo wódki to by się każdy napił, a za lokal płacić nie ma komu, ale tak duszą, sercem i myślami ;-)”

    HAHAHAHA, so true, padłem! 😀

  10. No i przyniosa ci ta wodke i mielone, wymalowane na pawia ciocie i przyjaciolki beda moczyc swoje kolie we flaczkach lub rosole. Kup wygodne buty zeby przetanczyc cala noc, pij wylacznie mineralna bez gazu lub sok pomaranczowy albo Red Bulla. W nocy expresso. Jakos to przetrzymasz. A potem samo pojdzie. Szczescia wam zycze, a obraczki wezcie waskie, bo te szerkie ciezkie sa i niewygodne.

  11. Kobieto, ogarnij sie I odczep sie od Radomskiej!

    ~Katoliczka:

    Tylko dlaczego ślub kościelny? Z bloga nie wynika aby wartości katolickie były Ci jakoś szczególnie bliskie. Czy dlatego aby mieć niezły rozbieg, jakiego nie oferują USC? Albo aby była piękna oprawa do sukni, piękne wnętrze, których rownież w USC nie uświadczysz? A może dlatego, że dla ojca liczy się tylko ślub kościelny? Albo, że ma być ‚po bożemu’ aby na wsi nie gadali, że wnuczka jest bękartem? Nie rozumiem dlaczego kobiety maja takie parcie na ślub kościelny podczas gdy tylko udają, że są katoliczkami a przy ołtarzu często nawet nie wiedzą jak się zachować. No ale to Twoja sprawa i Twoje sumienie. Tylko nie podoba mi się, że w swoją kościelną szopkę wkręcasz małą chorą dziewczynkę, która pewnie jeszcze nie rozumie, że takie sakramenty coraz częściej są tylko na pokaz. Wstydu nie masz Radomska! Może rozważcie jednak ślub cywilny.

  12. Ahhhh, usiądę w kościele w pierwszej ławce, podsiadając Twoją babcię staruszkę, żeby zobaczyć łzy wzruszenia w Waszych oczach 😀 Bossssko, uwielbiam, jak ludzie są szczęśliwi 😀

    GRATULUJĘ Wam obojgu!

  13. Cudna jesteś :-)) Wszystkiego dobrego na przedślubnej, wyboistej drodze życia, jak przetrwacie przygotowania, to i potem dacie radę 🙂

  14. Gratuluję jak cholera!
    Z hejterki można się posikać ze śmiechu. Gratuluję święt(ojebliw)ej Katoliczce. Szczęście, przeurocze dziecię i przyszły ślub to dla niej już zbyt wiele.
    Korzystaj z czasu i bierz ślub, bo piersi matki karmiącej będą się dobrze prezentować w sukience 😀

  15. Gratulujemy i już teraz życzymy wszystkiego najpiękniejszego na nowej drodze życia! 🙂

    Czekamy na szczegóły z weselnych przygotowań – na pewno będą okraszone sporą porcją dobrego humoru, z pazurem i dalekie od słodkich, pastelowych wizji 🙂

  16. Radomska kochana / niebawem o podwójnym nazwisku/ : wszystkiego najlepszego, najszczęśliwszego i najwspanialszego. Całusy dla Ciebie, Lenonka i przyszłego męża . Kibicuję Wam i trzymam kciuki. Buziaki. Marta

  17. Olu, czytuję Twojego bloga, ale jeszcze nie komentowałam (a przynajmniej nie przypominam sobie, by mój komentarz się ukazał 🙂 ). Jestem pisarką, a w wolnych chwilach również blogerką, dlatego z ciekawością śledzę cudze zapiski w sieci. Dziś chcę powiedzieć, że poziom komentarzy pod tym postem zmusił mnie do żywej reakcji. Tak, zmusił – to rodzaj organicznego przymusu! Mam na myśli komentarze autorstwa przede wszystkim Katoliczki, ale również Puelli. Wąskotorowość niektórych umysłów potrafi wbić w fotel, przyznaję – kto wie, czy nie lepiej, niż dobre 3D. Żeby na tak niewinnym, uroczym, pełnym humoru blogu dopatrywać się żywo „owoców pracy Szatana”, naprawdę trzeba być co najmniej – duchowo upośledzonym, moralnie przezroczystym, a intelektualnie niedorozwiniętym. Poczucie humoru Radomskiej nie zawsze jest ze mną kompatybilne, przyznaję, ale jest to osobnicze poczucie humoru i świadomie wybrana na potrzeby prowadzenia bloga forma wyrażania emocji – można tę formę akceptować albo nie, ale imputować autorce brak moralności w tej lekkiej blogowej krainie, w której nie dzieje się nic złego ani drażniącego, to coś jak źle ogrzane piekło (parafrazując Kisiela). Podobnie usiłować dyktować autorce, jaką pulę tematyczną ma dla swojego bloga wybierać na przyszłość, nie tylko mija się z celem, ale pozostaje zwyczajnie i dojmująco głupie. Jestem pod ogromnym wrażeniem ww. komentarzy, których autorkom wydało się, że piszą cokolwiek mądrego i z jakimkolwiek sensem. A już do granic absurdu doprowadził mnie ten komentarz Katoliczki, w którym jasno wyliczyła, ile (rzekomo) Radomska zarabia, w jakim metrażu egzystuje na co dzień, i kto systematycznie na jej utrzymanie łoży. Moje przesłanie dla Katoliczki i Puelli w zasadzie jest krótkie… Jeśli chcecie czytać szeroko zakrojoną problematykę społeczną – znajdźcie serwisy i blogi odpowiadające temu zakresowi. Jeśli chcecie głębokiej filozofii – sięgnijcie po literaturę Hessego. A jeśli chcecie zajmować się dedukcją – przynoszę złe nowiny, albowiem wątła liczba bitów w Waszych czaszkach nie jest w mocy obsługiwać wymagających, skomplikowanych dziedzin. Tobie zaś, Olu, życzę wszystkiego dobrego – teraz, w dniu ślubu, i później; zawsze :). Łączę pozdrowienia dla Twoich Bliskich, a dwóm żałosnym Komentatorkom współczuję kompleksów i zazdroszczę wolnego czasu.

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.