Zanim wyjdziesz na przepustkę

wiezienie

Kiedy zdajesz maturę wydaje Ci się, że to koniec świata i Mount Everest możliwości. Odszczekujesz przy pierwszej sesji. Oddałbyś nerkę za przesunięcie terminu egzaminu, któremu matura niegodna wiązać sznurowadła u airmaxa. A po kilku latach patrzysz wstecz i śmiejesz się z siebie orientując, że nikogo absolutnie nie obchodzi  to, czego dokonałeś. Z wyjściem z domu w wolne popołudnie i weekend jest dokładnie tak samo. Jestem jednak tu ja, Radomska, a moją misją jest wynosić na peidestał i oklejać brokatem rzeczy zupełnie nieistotne. Dziś o wyjścia na przepustkę, jazda!

Kilka lat temu przygotowania do wyjścia z domu w wolny wieczór trwały kilka godzin. Depilacja, maseczka, kąpiel, tańce przy numerach, których publicznie i  do czwartego szota udajesz, że nie znasz, bo przecież słuchają takiego gówna tylko dresy z Bałut. (Po piątym szocie szukasz ich jednak wzrokiem i w zależności od samooceny- albo chcesz się bić albo przynajmniej prosisz, by dali ci ponosić dżokejkę.)To nie jest jednak tekst o wolnych, białych i bezdzietnych ludziach…

Bezdzietność wyposaża kobietę w luksus zwany czasem, który delikwentka może zmarnować na dbałość o szczegóły, nie mające absolutnie żadnego znaczenia. Takie jak dobieranie torebki pod kolor oczu psa, który nasrał nielubianej sąsiadce na wycieraczce. Po porodzie musisz spasować. Nie dlatego, że dzieci wymagają uwagi, ot, po prostu biedny świat padał przecież przed Tobą na kolana już tyle razy, że uszkodził łąkotkę.

W przeszłości wyzwaniem okazywało się skomponowanie stylizacji, która podkreślałaby Twoje kształty, a jednocześnie kamuflowała fakt, że ich tak naprawdę nie masz. A teraz? Pff. Ujęłabym to tak- coś co jest czyste i w co się mieścisz, a jednocześnie nie wymaga prasowania, nie przykuwa uwagi dzieci oraz samców, którzy potencjalnie mogą być sprawcami dzieci, to sukces na miarę drugiego, rozpoznawalnego singla Norbiego. Odgrzeb w pamięci jakikolwiek inny kawałek tego artysty i realnie oceń swoje szanse. Mi dobranie stroju znacznie ułatawia zadanie sobie pytań pomocniczych tj.:

1. Czy będę dziś zbierać patyki na klęczkach?
2. Czy będę wywalać dydy w miejscach publicznych?
3. Czy zamierzam tańczyć, robić bach i akuku,

czyli w skrócie czy zamierzam robić wszystko to, co zwykle robią pijani ludzie i ja z Lenonem jeszcze przed 12. Po skomponowaniu garderoby jest już z górki. Wyboistej, na końcu której znajduje się ruchliwe skrzyżowanie, ale górki.

Nóg nie gól, nikt już nie będzie ich dotykał. Jeden problem mniej, no ale po coś w końcu wychodziłaś za mąż, nie? A nawet gdyby chciał dotknąć,to patrz akapit wyżej. Tak jak papierosy zwiększają prawdopodobieństwo zachorowań na nowotwory, tak zainteresowanie mężczyzn może powodować ciążę. Makijaż? A kogo chcesz i przekonać, że spałaś, jadłaś, pijesz koktajl z jarmużu i masz się dobrze? Koleżanki z dawnych lat, które mają to,czego ci brak, czyli pracę, wolny czas i talię? Przecież one i tak Cię już nie poznają! Zamiast o makijażu pamiętaj o perfumach!

Perfum używaj w ilościach dużych. Bo śmierdzisz matką. W chwilach zapomnienia, kiedy zaczynasz opowiadać jak Niunia tańczy, uśmiecha się i puszcza bąki pryskaj sobie nimi w oczy i zmieniaj temat, ostatecznie wbij sobie widelec w oko i uchroń świat przed swoimi zwierzeniami udając się na SOR. Sprytna i cwana. No ale skoro potrafisz wcisnąć dziecku kanapkę tak, że nawet nie wie, że jadło, ba, że się znacie, to nikt nie  będzie Cię uczył jak się zachować w towarzystwie, no nie?

Cały performance przygotowań do wyjścia, bez slow motion mojej błyskotliwej narracji, trwa tak naprawdę kwadrans. Natomiast opracowywanie instrukcji obsługi dziecka ze dwie godziny. Tłumaczenia, gdzie bodzio, pieluszka, ulubiona Kaczuszka, picie i serek, jakieś pół. Pertraktacje, że może jednak będzie lepiej jak zostaniesz w domu, bo dzieciątko bez Ciebie nie uśnie, bo pęknie Ci serce, a jego okruchy wpadną w obskurną kałużę wymiocin obrzydliwych meneli z którymi z pewnością przyjdzie Ci spędzić ten wieczór, ze czterdzieści. I tak pójdziesz, bo jeśli zostaniesz to urwiesz małżonkowi łeb i zrobisz z szyi wazon. Po seriach nieprzespanych nocy z dzieckiem, nawet obcowanie z bezdomnymi ćpunami ma w sobie przecież coś z egzotycznej podróży w nieznane, którą tak gorliwie obiecywał Ci mąż, kiedy jeszcze mu się cokolwiek chciało.

Jesteś przecież niezależna, przebojowa,a przede wszystkim wkurwiona.  Pierwszy raz od pół roku wykąpana, uczesana i umalowana  w tym samym momencie! Ruszasz w miasto! Czas start,  pora na splendor, relaks, zabawa, rozpustę, spokój i bezeceństwa!!!!

Krótkie podsumowanie:

Najpierw sapiesz tygodniami, że nie masz życia i nigdzie nie wychodzisz, bo jesteś bezlitośnie obarczona opieką nad małym krwiopijcą, a potem i tak, wymykasz się do kibla,  żeby wysłać ojcu dziecku sms-a,by  dał dziecku jabłuszko, bo inaczej umrze we śnie. Masz ochotę wrócić do domu po godzinie, wytrzymujesz dwie. Jeszcze pół stoisz pod drzwiami próbując wyglądać jak ktoś, kto dobrze się bawił. 🙂

+++Koniec+++

P.S. Tak tak, przesada, nieprawda, u Ciebie wygląda to zupełnie inaczej i biedne u których nie. Bla bla lakukaracza, powaga boli bardziej niż szpagat.

17 komentarzy
  1. Leżę, kwiczę i proszę o więcej 😀 Taką Radomską kocham, ten sarkazm ach <3
    PS Znam więcej niż jedną piosenkę Norbiego, chyba ze trzy nawet! 😉

  2. No ale skoro potrafisz wcisnąć dziecku kanapkę tak, że nawet nie wie, że jadło, ba, że się znacie, to nikt nie będzie Cię uczył jak się zachować w towarzystwie, no nie? – 🙂 🙂 🙂 tez sapie ze nie mogę wychodzić a jak juz mogę to nie wiem co ze sobą począć.

  3. Zapomniałaś wspomnieć o tym, że jak przychodzi się do domu, to podczas twojej nieobecności w kuchni jest burdel, poniewaz mąż w jednym garnku przypalił starte jabłuszko, w drugim juz się udało, ale obeschłe resztki przywarły do krawędzi no i oczywiscie sterta łyżeczek i talerzyków, które ciężko było umieścić w zmuwarce. Jeszcze tylko zmyć tonę makijażu, umyć zęby, wysiusiac się, zdjąć biżuterię i wbić się w pidżame… Pech chciał, że dziecko to wyczuło i budzi się spragnione matczynej bliskości… I już nici z beztroskiego snu…

    1. moje w ogóle nie zasypia, urządza tacie hardkor disko, a on od progu ma minę świadczącą o tym, że gdyby nie drące się dziecko,to by mnie zabił :))

  4. I jeszcze wymykanie się i skradanie do drzwi niczym James Błąd 😉
    Uwielbiam Twoje poczucie humoru, tfu, rzeczowe relacje, które piszesz. Mniut na serducho! 😉

  5. Pierwszy raz od dawna… wykąpana, umalowana, uczesana, poperfumowana- randka z mężem (koncert kogoś, kogo nawet nie znam- nieważne). Ważne żeby chociaż na chwilę się wyrwać z pieluch, kaszek i warlających się wszędzie po podłodze zabawek. Niby szczęśliwa, że wychodzę, ale jednak… Ostatnie całuski mamusino-synusiowe…Mąż wraca po chwili- auto się popsuło, nigdzie nie pojedziemy (autobusem nie zdążymy, a poza tym autobusem na randkę?… Niańka (czyt. babcia) do domu zwolniona, matka- czyli JA, mega szcześliwa, że opatrzności akurat teraz zachciało się pofatygować i popsuć samochód. Wykąpana, umalowana, uczesana i poperfumowana usypiałam mojego maluszka do snu. Przeszcześliwa, że nie zmarnowałam tego wieczoru na koncert kogoś, kogo nawet nie znam, a mogłam go poświęcić komuś kogo kocham. Ot matka wariatka- jak mówi mój mąż.

  6. Początki zawsze są trudne, a to co opisałaś to kwintesencja tych początków 😛 Ale nie wolno się poddawać i trzeba wychodzić! jak pies za potrzebą, trzeba i już! Bo potem przychodzi taki dzień, u mnie przyszedł, że po 3 godzinach naprawdę super zabawy z przerażeniem zdałam sobie s prawę, że ani razu nie pomyślałam o tym, co się dzieje w domu! A w domu – poza burdelem,pożarem/powodzią itp. nie działo się nic, dziecię żyje, mąż (nareszcie) zmęczony dzieckiem nie graniem w CSa, ja zmęczona ale jednak odpoczęta 😛
    Fajnie było, nie? Będzie jeszcze lepiej!

  7. Mimo podwójnego macierzyństwa, potrafiłam, mimo 2h „wolności” wrócić wcześniej, zostawiać listę małżowi jakby mnie miało tydzień nie być…normalka…
    A ponieważ chodzę do pracy makijaż, ubranie – obowiązkowe. więc jest jakaś mobilizacja…tylko w weekendy – straszę- „all naturel” :p

  8. A potem jest tak, że albo dochodzisz do wniosku, że w sumie to byś wolała w domu z dzieckiem być, bo z tymi ludźmi dookoła niewiele Cie już łączy, albo to są też matki na przepustce i cały wieczór gadacie o dzieciach. ;o)

  9. Radomska- boskie. A ja myślałam, że jestem pokręcona bo przecież wszystkie moje koleżanki twierdzą, że dzieci w ich życiu nic nie zmieniły -musiały się tylko przeorganizować. Przywracasz mi wiarę w moją normalność 🙂
    I dzięki Ci za to 🙂

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.