Wygrać z rutyną…

RADOMIKORSCY

Dopada nas rutyna. Mario wyrabia nadgodziny, ja też, tylko charytatywnie i z miłości. Brakuje czasu, chwil tylko we dwoje, rozmów bez końca. Wiesz jak to jest. Po kilku latach trudniej wygrać z rutyną. Tak często wygrywa zmęczenie… Wierzę jednak, że może być inaczej, że zdołamy to jeszcze wszystko odświeżyć, jak ta pani w reklamie Brise, która niweluje nim smród nawet zgniłych śmieci. Jeszcze będzie przepięknie. Będziemy razem chodzić na spacery, patrzeć sobie w oczy, karmić kaczki. Wierzę. Ba, miłość sprawia, że nabieram pewności i postanawiam zdobyć się na szczerość.

Przychodzę do niego, kiedy półprzytomny leży na kanapie. Chwytam za twarz i mówię, że musimy porozmawiać, że muszę mu powiedzieć czego pragnę. Widzę, że jest niepewny, zamiera w geście zmiany kanału w TV. Zapada między nami cisza, tak dogłębna, że aż hucząca w uszach. Widzę jak mruży oczy próbując wyczytać z mojej twarzy emocje, żeby móc się przygotować na to, co ma nastąpić. Mam kamienną twarz, dosyć już tych domysłów, niedomówień, rozmów odkładanych na potem, zwierzeń obcym osobom z którymi przecież nie zamierza się iść przez życie. Do działania pcha mnie ta ulotna, męcząca myśl, że przecież on też nie jest teraz w pełni szczery i szczęśliwy.

Jego spojrzenie sprawia, że na moment tracę ową pewność siebie, która pchnęła mnie, bym siadła obok i zdobyła się na wymianę myśli i otwarcie się przed człowiekiem, którego przecież kocham. On czuje, że coś jest nie tak, nieczęsto mam problemy z wysłowieniem i ogarnia mnie trema. Widzę jak nabiera powietrza, na wypadek gdyby miało mu zabraknąć po tym, co usłyszy. Nie mogę dłużej trzymać go w niepewności. Kochać to znaczy nie pozwolić cierpieć, ale też być szczerym, nawet jeśli ta szczerość powodowałaby cierpienie.

Chwytam go za dłoń, tą samą, która odgarnia mi włosy z twarzy, kiedy płaczę, tą samą na którą wsunę niedługo obrączkę. Wykonuję jeszcze kilka niezdarnych, nerwowych ruchów, które zdradzają, że wcale nie jestem do tego wyznania przygotowana. Jak uczennica w dziurawych rajstopach wyrwana do odpowiedzi na lekcji, która nie jest jej mocną stroną. Chwytam drugą dłonią koc, który nakrywa kanapę. Mrużę oczy, by zebrać się w sobie na tę parę chwil. Patrzę mu  w oczy, prostuję plecy. Mówię najszczerszą prawdę, która płynie prosto z mojego serca.

Że po prostu zjadłabym czipsy o smaku żeberek, popiła piwem i poszła spać.

 

Badum tsss….!

😉

7 komentarzy
  1. Hm. Horyzont romantyczności zawęża się wraz z upływem czasu. Nie mamy jeszcze z M. dziecka, ale zdaje się, że nie tylko od tego zależna jest JEJ obecność tudzież nie. Cóż, też żyjemy w trójkącie z rutyną, od jakiegoś czasu. M. pracuje kilka dni w tygodniu poza domem, wraca zrąbany, jak koń po westernie i chociaż zapowietrzam się czasem swoimi babskimi „Ale jak to? Już nie będzie tak, jak kiedyś”? To staram się zejść z tonu, z szacunku do jego zmęczenia. I tak to z etapu motyli w okolicach miednicy, nie wiadomo kiedy doszliśmy do stanu, w którym szczytem romantyczności jest to czy kolację zjemy w salonie, na balkonie, a może w sypialni:) Jeśli jednak stoi za tym miłość, ta właściwa osoba, to,to ma sens. Położyć się na koniec dnia/tygodnia u boku człowieka, która mnie wspiera we wszystkich moich porąbanych pomysłach i częściej mówi MY niż JA, to jest dla mnie szczęście. Nawet jeśli śmierdzimy czipsami o smaku żeberek i bekamy razem po piwie;) Pozdrawiam i życzę po prostu wspólnych chwil 🙂

  2. Odkąd policzyłam, że w przyszłym roku moi Dziadkowie będą obchodzili 70tą rocznicę ślubu czuję się jak w miodowym miesiącu! Ba! Jak panna młoda przed sakramentem się czuję! Pomknęłabym rączym pędem po talony dla młodych małżeństw gdyby jeszcze dawali. Tak, że konsumuj spokojnie czipsiki i piwko jako zamiennik, albo suplement romantyzmu to nie zaszkodzi waszemu pożyciu a na 70tą rocznicę będzie co wspominać 🙂

  3. Wiedziałam, że będzie jakiś twist w tej historii! 😀 Też bym się napiła piwa, ale późno już…

  4. ej, Ty chcesz, żeby przyszły mąż na zawał zszedł jeszcze przed ślubem? 😉

    Przecież jak facet słyszy „musimy porozmawiać”, czy już zwłaszcza „musimy poważnie porozmawiać”, to się czuje jak zając na autostradzie. Złapany w pułapkę szybko zbliżających się świateł.

  5. Super tekst. Tak mnie nastroił , że sama też będę szczera z moim ukochanym i powiem mu jak bardzo chce komedi romantycznej i popcornu. …zakończenie spowodowalo oplucie przez mnie telefonu :))))

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.