tik-tak, tik-tak, tik-tak…

fot. Aleksandra Zaborowska… Zdjęcie sprzed pięciu tygodni.

Daty zmieniają znaczenie. Dla innych piątki zwiastują weekendy, dla mnie to informacja, że minął kolejny tydzień.

Powiedzcie światu, że już mnie nie obchodzi, choć to nieprawda, bo jeszcze chciałabym tyle zrobić, dużo, mocno i do końca, ale już nie daje rady i pora się przyznać.  Ze wstydem, bo wiem, że jest masa kobiet, które dają radę o wiele bardziej i nie chcę się obnosić za bardzo z faktem, że ja już nie. Nie umiem odmawiać, nie odbierać telefonów, nie przejmować się, nie denerwować…

W dole brzucha zaczęło się coś dziać. To znaczy dzieje się ciągle, ale Bajlando córki akurat lubię, wybaczam te zarwane noce, lubię wiedzieć, że jest i ma się dobrze, zastanawiam się tylko skąd bierze te narkotyki. Dzieje się coś, czego nigdy wcześniej nie zaznałam. Staje się fizycznie ograniczona.

Bolą różne części ciała, beczę, kiedy coś upada mi na ziemię, bo schylanie się powoli mnie przerasta (wspominałam na fanpage’u, ale powtórzę, Drogie Matki maluchów, które jesteście znów w ciąży, jak Wy to robicie, że dajecie radę?) , od dwóch dni rwie dół brzucha, bo chyba nie jest zadowolony z faktu, że ja wszędzie muszę sama, na pieszo, najlepiej z torbami.

Pomińmy jednak fizyczne dolegliwości. Powitajmy zgorzkniałym „Nienawidzę Was” pierwsze dwa radosne rozstępy, które pewnie wraz z bandą innych, będą mi przypominać, ile się przez te kilka miesięcy działo i że słodkie musi być czasem gorzkie, żeby człowieka nie zemdliło i za wysoko od ziemi nie oderwało… I zakończmy debaty fizyczno-cielesne. Jest jak jest – każda ciężarna wie, przyszła się dowie, a nie zmienia faktu, że i tak to wszystko jest jakąś cholerną magią – MAM W SOBIE CZŁOWIEKA, który nie lubi za głośnej muzyki, buntuje się, kiedy uciskam go gaciami albo w czasie spania

(dziś przypadkiem pies zaległ mi na bęcu, nie wiedział, że jest pod kołdrą, a jeszcze spaliśmy. zrobił bach cielskiem swym na moim śpiącym dzieciątku, a ono się przez kolejne piętnaście minut awanturowało, daje słowo, czułam małe pięści i słyszałam „no chodź, chodź tu cwelu, dawaj cwaniaku, zobaczymy jaki jesteś kozak, mam tam wyjść do Ciebie na zewnątrz?!”)

Dziecko mam impulsywne i emocjonalne bardzo, żeby nie powiedzieć napobudliwe i agresywne, ale wszystko przeze mnie i po mnie, więc nie pozostaje nic innego, jak powtarzać, że ciągnie swój do swego i dogadamy się albo pozabijamy.

W oderwaniu od brzucha…

Knujemy jak tu podopinać budżet, żeby starczyło nie tylko na to,co mieć musimy, ale na to, co najzwyczajniej się nam podoba. Żeby słodyczą jakoś okiełznać strach…

No właśnie.. Strach. Napady histerii. UDerzenia faktów w potylicę, kiedy zmywam naczynia, wychodzę z psem – to już za chwilę, jakieś osiem, siedem, może dziewięć tygodni i już. Jeszcze nie wiemy gdzie, nie mamy potwierdzenia w jaki sposób. Kalendarz nie słucha, że wcale nie czujemy się gotowi, że jeszcze tyle musimy zrobić. 

Pielęgnujemy wieczory we dwoje. Ciszę, spokój, siebie nawzajem, na zapas, bo potem będzie ciężej wyrwać czas tylko dla siebie, a łatwiej się zgubić w lesie pretensji, oczekiwań okraszonych niewyspaniem, niewiedzą i przerażeniem. Chcemy już unikać ludzi, którzy wiedzą lepiej, jak będzie i czy sobie poradzimy, którzy palcem wskazują,co będzie bolało, co będzie cacy i be, bo to ani nie pomaga się nie bać, ani nie uspokaja. Mamy dość ekspertów z noworodkami, rodziców niemowląt, którzy zjedli wszystkie rozumy, a nadal są głodni i karmią się cudzym strachem.

Nic jednak chyba nie odbierze i nie przyćmi miętolenia pierwszych śpiochów. Oglądania po raz kolejny nagrania, na którym ciućka ustami i strzela focha, patrzenia jak ćwiczy nowe układy albo wypina części ciała, testów pt. „czy smoczki świecące w ciemności świecą w ciemności?”.

Tak już chyba musi być, że najlepsze i najcudowniejsze, musi być zapakowane w niespodziankę, strach, niewiedzę i kłopot.

Czekamy… Jutro koniec 30 tygodnia.

I kochamy jak nigdy nikogo.

6 komentarzy
  1. Smoczki świecące w ciemności są zarąbiste 🙂 Pomagają zlokalizować dzieciaka kiedy ten nie wydaje sygnałów dźwiękowych.

    Rozstępy… . Sama mam z 50 albo i więcej, bo dzieć mi urósł do prawie 5 kg, ale z upływem lat polubiłam je. Jestem tygrysem 😀 nie każdy może być.

    Co do bólu brzucha, jak boli, to jest to jakiś znak, więc OLEJ w końcu świat. Poczeka. Najważniejsza jesteś teraz Ty, i ta mała laska po amfie. Świat musi to zrozumieć.

    Ściskam.
    Łońska zrzęda.

  2. Kobieto nie myśl tyle! Ja wiem, że myślenie ma kolosalną przyszłość, ale skoro myślenie pielęgnuje Twoje strachy to je porzuć! Na ułomności cielesne nie poradzisz i to jest sygnał, że jednak trzeba zwolnić. A jak mus to mus. Czy ktoś, poza Tobą samą, będzie miał to za złe? Ja i tak się dziwię, że kręcąc się jak wiatrak na wszystkie strony świata tak długo byłaś na chodzie. Błagam uśmiechaj się do siebie w tej końcówce i nie dołuj się. Wierzę w Ciebie.

  3. KIedyś na wizycie u pani ginekolog na pytanie: „Czy cos panią boli?”, odpowiedziałam „Czasem mnie tak ciągnie w dole brzucha”
    Wtedy dowiedziałam się, że jestem matką sklerotyczką, która zapomina, że jest w ciązy i chodzi za szybko, za dużo, za często i jeszcze na pewno przy okazji dźwiga. No przyznalam się bez bicia, że tak jest. I pani doktor z uśmeichem na twarzy poradziła mi, żebym sobei częsciej przypominała, że ten duży brzuch to nie przejedzenie, tylko ciąża i tego sie nie rozchodzi 😉
    Do końca jednak zapominałam i tylko ten ból w dole brzucha był mi w stanie to przypomnieć.
    KIedyś też przez zapominalstwo miałam śliwę pod okiem, ale to już inna historia 😉

  4. Radomska strach normalna rzecz, tylko głupol się nie boi. Poród to mistyczne przeżycie i równie piękne i magiczne jak cała ciąża. Nie mam pojęcia skąd kobiety biorą te wszystkie upiorne opowieści. Dobrze, że pielęgnujecie swój czas tylko we dwoje, to ważne a ludzie o tym niestety zapominają. Wiadomo, że jak Lenutka się pojawi to świat się wywróci do góry nogami, ale wszystko jest do przeżycia i absolutnie każdy rodzic musi sam nauczyć się swojego dziecka, z doświadczenia wiem, że wszelkie rady są z dupy bo każde dziecko jest inne. Jesteś bardzo dojrzała emocjonalnie, ja taka nie byłam(miałam 26lat jak urodziłam synka) więc tym bardziej Cię podziwiam i kibicuję 🙂 ps. a schylanie się jest faktycznie tragiczne, ja pamiętam jak kiedyś spóźniłam się do pracy bo nie byłam w stanie założyć kozaków a męża nie było w domu. (Mój synek urodził się 23listopada więc inne obuwie nie wchodziło w grę :] )

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.