Synowa vs Teściowa – historia prawdziwa

Przecież ten scenariusz powinien być skazany na sukces – synowa i teściowa, obydwie zakochane w tym samym mężczyźnie, pragnące dla niego jak najlepiej. Jedna poświęciła mu pół  życia, druga dobrowolnie chce oddać resztę. Poza tym nierzadko wydaje na świat kolejne obiekty miłości bezgranicznej, potocznie zwane wnukami. Dlaczego ta relacja tak rzadko jest… niestresująca, normalna, miła i fajna?!

O nich

Są z pokolenia kobiet, które musiały wszystko umieć zrobić, załatwić, pogodzić, nie prosząc się o pomoc. Mistrzynie robienia obiadu z niczego i urabiania się po łokcie, które swoją bezgraniczną miłość udowadniają nieustającym gotowaniem, prasowaniem, martwieniem się, tworzeniem scenariuszy mrocznych i najgorszych.  Oddane rodzinie na 200%,  o sobie myślące na szarym końcu, często niestety tylko w kontekście „muszę być zdrowa, oni sobie beze mnie nie poradzą”.  Życie potrzebami męża i dzieci może być jednak zaspokajane do pewnego momentu. Mąż z biegiem lat wycofuje się z dyskusji i biernie przyjmuje zakres świadczonych mu usług, nie pamiętając już, jak to jest robić coś samemu. Dzieci dorastają. Chcą wyfrunąć z gniazda. Zacząć po swojemu. I mama traci grunt pod nogami,sens życia, poczucie własnej wartości utożsamiane z tym, czy ktoś prosił o dokładkę.  Dzieci trudno winić, ale przecież zawsze można tą złą kobietę, tego niewłaściwego mężczyznę, którzy na siłę wyrywają maleństwa spod matczynego skrzydła. Na dzień dobry bardzo ciężko pokochać kogoś, kto „zabiera” Ci miłość, czas, zainteresowanie, uwagę tego, bez którego nie wyobrażasz sobie życia. Szybka analiza, odkurzenie wspomnień z młodości i tworzenie taktyki. Obrażanie i proszenie nic nie da. Najlepiej będzie POMAGAĆ I BYĆ POTRZEBNYM. I wtedy zaczynają się schody. Bo definicję, jak dupę, każdy może mieć własną.

O nas

Napatrzyłyśmy się przez lata na nasze mamy, które zawsze jadły na końcu i których nigdy nie zapytano,czy nie są głodne. Na te, które  coś dla siebie zrobiły ewentualnie po rozwieszeniu trzeciego prania, prasowaniu, umyciu podłóg i zrobienie weków na zimę dla kilka oddziałów armii. Amerykańskiej, odciętej od dostaw żywności przez 16 lat. Na te, zainteresowane tylko dziećmi i tym,co do zrobienia, najmniejszy osobisty zakup traktujące jak przywilej, luksus i nagrodę, a nie normalność. Patrzyłyśmy latami i zarzekłyśmy się, że tak, kurwa mać, w Waszym domu nie będzie, że Was rodzina nie zje, że się nie damy.
Zadanie ze wszech stron karkołomne – teściowa już przywykła, „że tak już jest”, mama smutno dodaje „zrozumiesz, kiedy urodzisz”, a partner, czyli owoc miłości teściowej najsłodszy przyzwyczajony jest do roli nieustającego beneficjenta usług wszelakich i będzie potrzebował sporo czasu, żeby otrząsnąć się z traumy i dowiedzieć, że sparowanych skarpet nie przynoszą bociany. To na dzień dobry brzmi jak wojna.

O co ta walka?

My już wiemy, że o siebie trzeba powalczyć i się zatroszczyć, nie zaniedbywać swoich potrzeb, bo szczęśliwy człowiek to szczęśliwsza matka. Spalamy się często w awanturach o pierdoły- niepozmywane gary, słodycze cichaczem podsuwane dzieciom, absurdalne metody wychowawcze, głupie nawyki, które ciężko zmienić, ale prawda jest taka, że nie walczymy tylko o swój komfort. Mamy dzieci, które patrzą nam na ręce i które sporo zachowań z domu wyniosą do swojego, dorosłego już, w przyszłości.
Dzieci, których dziadkowie przetyrali ciężko całe życie i nie potrafią inaczej, beztrosko i bez zmartwień się nim cieszyć. Babcie absorbujące wszelakie dramaty z powietrza i przeżywające je jak własne, każde rodzinne spotkanie zaczynające od listy chorób sąsiadki,  spisu pogrzebów i narzekań na pogodę. Dzieci, których matki mają za zadanie rozkopać porzadek rzeczy, zmagać się o pierdoły i pokazać, że można żyć inaczej- że posiadanie rodziny dla kobiety, to może być dopełnienie jej życiowych ról, ale nie może być niewolnictwem, że zdrowo kochać to znaczy pozwalać się zranić, puszczać w świat, wyrażać zgody na błędy i cierpienie swoich dzieci, bo tylko tak nauczą się, na czym polega życie. Pokazać córkom, że małżeństwo i rodzicielstwo to niekoniecznie koniec ich wolności, rozwoju, kariery. Synom, że naprawdę mogą o wiele więcej, niż im się wydaje i dotychczas pozwalało, bo podział na płci jest naprawdę umowny i nie ma sensu się nawzajem ograniczać.  A na koniec dnia, po wielu zmaganiach, usiąść samotnie z książką, wziąc gorącą kąpiel, zamknąć za sobą drzwi pokoju i umieć powiedzieć „teraz jestem tylko dla siebie”.

Jeszcze jedno „ALE”

Tak naprawdę ten obóz, na „my”, „one” jest idiotyczny i każda myśląca kobieta to dostrzega. Łączy nas choćby to, że jesteśmy lub będziemy matkami, pokochamy małego rozdarciucha miłością absurdalną i absolutną. Ba, mówi się, że dziadkowie i babcie potrafią kochać jeszcze bardziej, choć dziś to dla mnie abstrakcyjne tak, jak niegdyś rodzicielstwo. Różni nas wiele, charaktery, ambicje, potrzeby, światopogląd, styl życia, ale los lubi płatać figle i stawiać nas w miejscach i rolach, o których nigdy nie myślałyśmy.

Kiedyś i my przetransformujemy w teściowe. Będziemy tymi samymi kobietami,co teraz- pyskatymi, niezależnymi, walczącymi o swoje. Nie damy sobie w kaszę dmuchać. A nasze ukochane dzieci się zakochają i nie będziemy już dla nich najważniejsze. Zwiążą się z kimś, kogo możemy nawet nie polubić i choć jeszcze kiedyś nie potrafiły się same ubrać, potem bez konsultacji, będą podejmować tak ważne decyzje jak małżeństwo czy rodzicielstwo. Będziemy wściekłe i bezradne, przekonane, że wiemy lepiej, a ktoś chce skrzywdzić nasze maleństwo.

Nie raz chlapniemy coś głupiego, będziemy zaborcze, zazdrosne, nieznośne i wścibskie, ale tak to jest, kiedy tęskni się za kimś, kogo się kocha i chce się dla niego jak najlepiej. Będziemy teściowymi. Historia zatoczy krąg, inna nazwie nas wścibską, wtrącającą się we wszystko babą, której nic nie pasuje, wie lepiej, jak gotować i wychowywać dzieci.

Może wtedy przyjdzie nam zrozumieć, tak jak po porodzie zaczynamy rozumieć strach swoich matek i cenę, jaką zapłaciły za wydanie nas na świat, miłość i strach naszych teściowych?

Tak to sobie próbuję tłumaczyć.. A Ty?

 

 

25 komentarzy
  1. Książkę moge napisac o tesciowej..to ja jestem ta zła, ta co sie nie zna, ta ktora zabrała jej syna, ta ktora separuje go od rodziny, ta ktora woli dac dziecko do zlobka niz pozwolić jej zajmować sie dzieckiem, ta ktora umawia sie ze znajomymi zostawiając dziecko z jej ukochanym synem który przez to nie ma czasu odpocząć.. Możliwości rozmowy zero(co ja tam wiem życia nie znam), wiec relacje sprowadzają sie pomału do spotkań na święta..patrzy ocenia i czeka na potknięcie-moze z czasem sie dogadamy..

  2. Swierzo po ślubie i weselu, zupełnie od innej strony poznałam teściowa chociaż z moim juz mężem jesteśmy razem 10 lat 😮 długo by pisać ale ja tłumacze nasze zgrzyty różnica pokoleń. Duzo sie zmieniło w podejściu do życia (dla mnie obiad weselny trwał długo i super, mozna pogadać i przetrawić a dla innych bezsensowne przeciąganie i strata czasu, tak niektórzy sa przezwyczajeni – zjeść w 5 min, zmyć gary i do roboty). Przepaść pokoleniowa jest dość duża miedzy nami i naszymi rodzicami a miedzy nami i naszymi dziećmi moze bedzie jeszcze większa gdy dorosną…

  3. A ja teściowej nie mam i nie będę miała, bo mama mojego Nie-Małża zmarła zanim się poznaliśmy. I jest mi z tego powodu strasznie przykro. Wszyscy, którzy ją znali, wspominają ją jako wspaniałą osobę, więc myślę, że i teściową byłaby fajną, a i babcią fantastyczną.
    Także zanim zaczniesz jedna/jeden z drugą/drugim na teściową nadawać zastanówcie się czy jest faktycznie aż taka zła. Bo zawsze może być gorzej i Dzien Matki/Babci możesz świętować zapalając znicze na cmentarzu, tłumacząc swojej zdziwionej dwuipółlatce, że babcia wszystko słyszy ale jej nie odpowie.

    1. „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”, bardzo współczuje, ale zakładanie, że byłoby tylko cudownie jest naiwne dosyć. Co nie zmienia faktu, że nawet przy wszystkich ścięciach z teściową, fajnie ją mieć. Po prostu.

  4. Ja tylko nie rozumiem po co tak pisać w internecie, na forum publicznym. Przecież łatwo tę kobietę zidentyfikować, to prędzej czy później do niej dotrze. Po co taką przykrość komuś robić? Z tego co piszesz, to ona nie robi i nie próbuje robić krzywdy, tylko chce pomóc zbyt natrętnie. To co robisz nie ma nic wspólnego z próbą zrozumienia.
    Ciekawe jak Twój przyszły mąż musi się czuć, ciekawe jak będą wyglądały relacje w rodzinie, kiedy post osiągnie odpowiednią „popularność”…

    1. Dżo:
      1) teściowa widziała post
      2) ja przed nią nikogo nie udaję, jak z resztą przed nikim. Jak mi nie pasuje to mówię, czasem piszę, a tekst nie jest o niej, tylko o teściowych w ogóle, bo moja Krysia ma naprawdę wspaniałe serce. Co do reszty zastrzężeń, to tekst wlasnei o tym, jaką teściową ja mogę być, kiedy teraz tak wystawiam pazury i walczę, i ile przez to stracę w przyszłości być może? trochę pochopna ta ocena. a cytat z rozmowy mało może kulturalny, ale wypowiadałam to w emocjach. Jak mówię kocham, to myślę kocham. jak mówię kurwa mać, to myślę kurwa mać.

  5. A ja nie muszę sobie niczego tłumaczyć:) Sama nie wiem jak to się stało, ale mam świetną teściową. Taką, która jeśli ją poproszę, to pomoże ale jak nie to nigdy nie zapyta. Jeździ se na wycieczki, spotyka się z koleżankami… No normalna, fajna kobieta, z którą nawet jak chcesz toczyć boje, to nie ma kurde o co.
    Tłumaczę sobie to tym, że jestem najmłodszą synową (najstarszą ma już od ponad 20 lat, drugą około 15) i one zdążyły ją „oswoić” zanim przyszłam ja cała na biało 🙂

    1. ale moja teściowa jest cudowna, dobra, kocha mnie jak dziecko. Az zanadto! jak ganiałam za garniakiem dla Mario i nogi mialam w poecherzach to uwierzysz,ze jak usiadlam, to mnie po nich calowala,ze tak kocham jej syna? Przerazajace,ale tak jest. Jestem teraz na diecie bez glutenu i nabiału i wiesz co ona robi? Potrafi oddzielnie dla mnie gotowac, po pracy biegnie,zeby zrobic dla mnie co i rusz nowe salatki. Kocha mnie. Tylko aj jestem nauczoina niezaleznosci i moje poczucie suwerennosci zmusz amnie do wystawiania zebow. Niestety/ To,co ona dla mnie wuaza za dobbre, mnie przytłacza. Bo fajna kobita, moglaby zaczac o sobie w koncu myslec.

    2. Rozumiem 🙂 Miałabym to samo. Dlatego właśnie się cieszę, że moja ma w sumie moją rodzinę w zadku. Owszem przyjedzie, zaprosi, kawkę wypije… ale jednocześnie potrafi powiedzieć „dziś nie przyjeżdżajcie, bo Hania/Zosia/czy inna psiapsióła ma imieniny i idziemy na lody i drinka”.
      Fajne to akurat, takie zdrowe 🙂
      Życzę wszystkim teściowom dystansu. Kochajcie synów, wnuki, synową jak się da 😉 ale korzystajcie z tego, że nikt już nie chce od Was całego Waszego czasu. 🙂

  6. Radomska co Ty masz z tymi utyranymi, jedzącymi na końcu matkami z poprzedniego pokolenia? Kolejny raz malujesz ten portret, a ja sama mam taką mamę i znam mamy koleżanek i chociaż egoizmu u nich nie znajdziesz za wiele, o rodzinę dbają, obiadki gotują, to jednak nie są uciemiężonymi babami bez własnego życia, które trzymają dzieci pod spódnicą 🙂 Na teściową sposób jest taki sam jak na własną matkę – szanować, ale robić swoje. Ja tak robiłam i mam nadzieję, że moje dzieci tez tak będą robiły. Mam obawy, że dopiero pokolenie tzw. zdrowych egoistek to dopiero będą teściowe wszystkowiedzące i wszystkosięznające 🙂

    1. to wlasnie do mnie dotarlo i tego sie boje.ze teraz pokazuje pazury, a moze kiedys ich nie schowam i strace?zaufanie,zyczliwosc i dobrowolna obecnosc? O tym jest ten tekst kochana. Co do matek, najwyrazniej mam smutne,rodzinno-spoleczne obserwacje. Mimo to, ciesze sie, ze nie mam racji 😉

  7. Ja sobie długo pewne zachowania tłumaczyłam. Znajdowałam argumenty. Powtarzałam sobie: ,,Ja też kiedyś będę teściową” albo ,,Przecież to jej syn” … Przestałam to tłumaczyć. Szanuję, bo to matka mojego partnera, przyszłego męża i babcia mojego syna. Ale staram się widywać z nią jak najrzadziej. Właśnie ze względu na ten szacunek.

  8. Taka refleksja „Dzieci trudno winić, ale przecież zawsze można tą złą kobietę, tego niewłaściwego mężczyznę, którzy na siłę wyrywają maleństwa spod matczynego skrzydła.” – TĘ ZŁĄ KOBIETĘ.

  9. moja teściowa to demon demon wcielony … wieżę ze teściowa moze byc wspaniała niestety mi sie nie udalo … i bardzo mi z tego powodu przykro …

  10. Ten tekst jest o mojej mamie. Najlepsze kąski zawsze były dla nas, ona mogła dojeść resztki z poprzedniego dnia. Do tej pory ma tak, że jak tylko pochwalę jej nową sukienkę to od razu pyta „podoba ci się? chcesz? mogę ci oddać, jeszcze prawie niechodzona”. Ale za to moja teściowa — zupełne przeciwieństwo. Czasem próbuję namówić moją mamę, że też powinna bardziej się przejmować sobą, pójść do kosmetyczki czy pojechać na wycieczkę zamiast kupować nowe garnki. Ale z drugiej strony, kiedy widzę jak teściowa sobie ostrzykuje usta, kupuje co chwilę nowe buty, pożycza od córki pieniądze na wakacje to jakoś mi tak nieswojo. Nie jestem w stanie zaakceptować takiego modelu matki i żony, mimo wszystko.

  11. Mama mojego exa, teściowa nr 1 była straszna. Nie podobało jej się, że bez ślubu, że jej syn sypia u mnie, potrafiła mówić o mnie „ona” w mojej obecności. Czułam się traktowana jak jakaś prostytutka do której chadza jej syn, bo co ludzie powiedzą. Szybko zakomunikowała, że naszych bachorów bawić nie będzie ( uff nie było bachorów). Zawsze nastroszona. Co drugie święta była u nas i to były zawsze trudne chwile.
    Co ciekawe… mój ex założył rodzinę i jednak bawiła bachora… może faktycznie chodziło o mnie, lub.. zmieniła się.
    Mama mojego obecnego partnera… ciepła, serdeczna kobieta, często powtarzała, że to nasze sprawy, nie wtrącała się.
    Uważna, troskliwa, czułam się od pierwszego spotkania jak córka. Uwielbiała wnuka, choć miała ich gromadkę.
    Odeszła po ciężkiej chorobie w grudniu. To była dobra teściowa.
    I tak strasznie mi żal, że mój syn nie zapamiętał jej. Dobrze, że są zdjęcia.

  12. moja teściówka też super, swoje już sobie wyjasnilysmy (chodzi o podejscie do dzieci of kors, chociaz ma niesamowite,i mogłaby przedszkolanką zostać, ale wiecie, np dlaczego woda jest lepsza a nie słodzona 2 łyżeczkami herbata 😉 i takie tam,ale to po prostu stare nawyki) i od 8 lat jest bomba….tylko ma jedna wade, jest z pokolenia kombajnów…dla dzieci, wnuków, męża wszystko,3 różne obiady,jedna ręką wyrabia pasztet, drugą myje okna a nogą prasuje bokserki (wtf?!?!?!)…i co….siedzi teraz w szpitalu, za kilka dni rezonans kregosłupa, miala byc rehabilitacja, a może (oby nie) skoczy sie operacją…i na co ta harówka, KOBIETY, MATKI…POMYŚLMY TAKŻE O SOBIE PROSZE, ZRÓBMY COŚ DLA SIEBIE……jeżeli my o sobie nie pomyślimy a przyzwyczaimy do usługiwania to po nas (ja sie nie daje i nie dam, mam trzech facetów w domu, szkole ich równo :D:D:D:D królowa jest tylko jedna 😀

  13. żeby nie było, ja też jestem po części kombajnem, zosia samosia, piore, prasuje, gotuje, sprzatam, myje okna, i kupe innych rzeczy bo nie mam opiekunki i sami wychowujemy dzieci….ale dzielimy się z mężem obowiązkami, nie wyobrażam sobie, abym po pracy ogarniała cały system sama….a mąż siedział i pachnial, chociaz z założenia i tak robie więcej. Ale mam pomoc….ale czas dla siebie znajduje jak tylko chce

  14. Ja mam przyszłego męża Greka i wbrew wszystkim tradycjom i obyczajom to teść jest tym, który nie umie zaakceptować dorosłości swojego syna i chce go zatrzymać za wszelką cenę blisko siebie a do mnie pała niechęcią, choć już 5 lat jesteśmy razem, to ja nadal jestem obca…

  15. Ważne rzeczy napisałaś, Olu. JA tylko napiszę skromnie: u mnie lekko nie było, oj, nie było.
    Ale z czasem postanowiłam inaczej pozytkować energię i przestać się przejmować.Innego wyjścia po prostu nie było.Zmądrzałam:)

  16. A mnie przeraża coś innego. Rozmowa sprzed ponad 10 lat z moją wtedy jeszcze przyszłą teściową. I jej deklaracje, że nie chce być taką samą teściową, jak jej matka, która zdrowo napsuła krwi mojemu pokojowo nastawionemu teściowi. Że ma nadzieję być inną teściową. Że zna wady swojego syna i nie jest w niego wpatrzona.
    Ta sama teściowa po dekadzie, zdaniem jej rodzonych synów zmienia się nie do poznania i upodabnia się do swojej mamy w roli teściowej. Przeznaczenie? Niedaleko pada jabłko od jabłoni? Okrutny determinizm pokoleniowy? Biada nam. Po jeśli tak, to zobacz moją mamę, a powiesz mi, jaką teściową będę dla moich synów. Oj biada…

  17. Ja się zgadzam i nie zgadzam jednocześnie. Zgadzam, ponieważ wiem ze kiedys tez będę teściową i idealna na pewno nie będę, bo nikt nie jest. A nie zgadzam, ponieważ wiem, co kieruje moją teściową i ze nigdy jej nie zrozumiem, ale mam nadzieje, ze nigdy nie będę jak ona: Podła, chamska, podstępna, kłamliwa i wyrafinowana, a przy tym zdeterminowana aby zniszczyć istniejącą już rodzinę swojego syna. Jesli teściowa tylko się angażuje w temat wychowania wnuka, można to znieść i zrozumieć, ale nigdy kiedy niszczy życie szczęśliwej, nowopowstałej rodzinie. To temat na dłuższy list, jesli zechcesz abym opisała swój problem, zrobię to. Pozdrawiam!

  18. Ja przez 11 lat żyłam w nieświadomości, jaka naprawdę jest moja teściowa. Co więcej, miałam błędne – jak się okazuje w 100% – przekonanie, że moja teściowa to super babka. Ostatni rok wspólnej egzystencji otworzył mi oczy. Dreszcz przechodzi mi po plecach na myśl o tym, że ze względu na męża i dzieci będę musiała z nią usiąść w święta do wspólnego stołu. Na szczęście nastąpi to dopiero za 9 miesięcy…

  19. Mieszkałam z moją nie-teściową przez około półtorej miesiąca po porodzie. Na początku nie pozwoliła mi kąpać maleństwa, powiedziała, że mam jeszcze czas, może jak skończy miesiąc. Postawiłam na swoim i po dwóch tygodniach sami kąpaliśmy małego, tatuś też 🙂 Wchodziła do mnie co 15 minut i pytała: śpi? jeszcze śpi? ćmuli (w sensie je)? znowu ćmuli? Wszystkie szczegóły omawiała ze swoją bezdzietną córką, a ta konsultowała ze swoimi koleżankami, co i jak robić w określnych sytuacjach. Taka ciotka dobra rada 😉 Wymyśliły obie, że jak będziemy rozrzedzać bebilon, to dziecko nie będzie miał problemów z kupką. Kiedy przyszła położna chciałam jej dać książeczkę zdrowia, ale się okazało, że moja nie- teściowa już ją zabrała (z półki w naszej sypialni). Ciągle słyszałam: żrób mu herbatę! Do tego doszło, co „my” będziemy robić, np. dawać mu rosołek, jak skończy 3 miesiące. Nikt mnie nie pytał o zdanie i przez jakiś czas czułam się jak kobieta, która urodziła jej dziecko. Sama oddała dzieci na wychowanie teściowej, a teraz chyba próbuje coś nadrobić. Moim zdaniem, ma małe pojęcie o zajmowaniu się niemowlakiem. Na przykład kiedyś się rozżalił, jak go włożyła do wózka. Zamiast go wziąć i przytulić, pojechała wózkiem pod bramę, trzęsła nim tak jak się trzęsło tymi starymi wózkami na skórzanych paskach i krzyczała do niego, że „już, już, przecież nic się nie stało”. Pranie i prasowanie też odbębniła. Kuchnia jest jej królestwem i nie wolno się wtrącać.Czułam się jak mebel w nieswoim domu, nie mając w zasadzie nic do roboty. Nie wytrzymałam. Spakowałam manele i wróciłam z dzieciątkiem do mojej małej kawalerki w Krakowie. I jest cudownie, nawet wtedy kiedy jest ciężko 🙂

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.