Przepis na bezglutenowy, prosty i pyszny chleb. Bez mąki!

Dziś przepis na prosty, jak zaspanie do roboty, chleb. Rzekłabym nawet, że to jedna z dosyć przeze mnie przekąsek, choć zasadniczo ziarna i to w takiej ilości robią mi wiejską dyskotekę w jelitach. Bez wątpienia jednak to ulubiona przekąska moich kolegów z pracy. Nie żebym ich częstowała (łakomstwo góruje nad przyzwoitością u mnie, tak jak poczucie humoru nad urodą, sorry, akceptuję to.) – po prostu ta sama ilość ziaren, która robi mi prywatkę w okrężnicy, jest przeze mnie przeżuwana tak długo i namiętnie, że … milczę. A dostąpienie ciszy w moim towarzystwie to marzenie wielu. Dziś przepis na bezglutenowy, prosty i pyszny chleb. Nada się na coś tam w wersji kanapki, ale ja opitalam na sucho, bo inwencja w porze śniadaniowej to nie jest moja mocna strona. 

Dodatkową zaletą chlebka jest fakt, że składa się z 4 składników i nawet mój mąż ogarnąłby ich zakup, gdybym jeszcze mu w tej dziedzinie ufała. Ponadto nie wymaka użycia żadnej tajemnej maszyny, zakwasu, czy cholera wie czego, co sprawia, że odechciewa się i żreć chleb i żyć. Wystarczy pradawna forma tzw. keksówka, papier do pieczenia, piekarnik i blender*. No i nie ma cukru, nabiału, glutenu. Uśmiechu Brada P. też nie, ale z racji łatwości przygotowania, będzie mu wybaczone.20170201_174158

Składniki:

  • wersja lenia: gotowa mieszanka zbóż tj. ta z Rossmanna zawierająca siemię lniane, sezam i pestki dyni – 500g
    Wersja nie lenia: załóżmy, że masz w domu jakieś otwarte torbiszcze pestek dyni, sezamu i czego tam jeszcze, kuione na fali wiary w zdrowe żywienie i promocji w dyskoncie. Czas na nie i wyjątkowo nie mam przez to na myśli zbliżającej się daty ważności.
  • 3 dojrzałe banany
    Mój mąż ma takie natręctwo, że proszony o dojrzałe, kupuje zielone. Nie wyplenisz, nie wyjaśnisz. Przestałam walczyć. Kiedy śpi to napieprzam go takim po łbie aż zczarnieje. Opcjonalnie, gdyby przemoc budziła w Was wstręt, polecam wstawić na noc do lodówki, schować do torebki i dać trzyaltce do ponoszenia, albo zapakować w papierową torbę i poczekać. I tak, ostatni pomysł też wydaje mi się absurdalny.
  • czubata łyżka tłuszczu, u mnie: olej kokosowy.
    Mam, to szastam. Rzekłabym smutno, że olej kokosowy to jedna z nielicznych modnych rzeczy, jaką posiadam, ale niestety nie mogę się nim chwalić, pokazać z nim na mieście, upchnąć kluczy i portfela, zatem chwalę się tu.
  • płaska  łyżeczka soli, ja dodałam himalajską, bo drzemie we mnie mały hipster, a co.
    Himalajska, nie wiem dlaczego, ale usłyszałam o niej, kiedy żarłam karmelowe lody z solą. To kupiłam. Zamykam oczy i wyobrażam sobie, że mam cokolwiek wspólnego z podróżami innymi niż do roboty.

Potrzebujesz ponadto:

  • blendera
  • formy „keksówki”
  • piekarnika
  • silnej woli, żeby nie zeżreć ziarenek, bo on nadmiaru można dostać sr… zawrotu głowy, powiedzmy
  • papieru do pieczenia

I jazda:

  1. Banany blendujemy na masę gładką jak kupa niemowlęcia po marchewce z jabłkiem. Dodajemy łyżkę oleju, łyżeczkę soli i miętolimy raz jeszcze, dla pewności, że wszyscy widzą, iż nam zależy.
  2. Do masy wspujemy ziarna. Miętolimy łyżką aż zorientujemy się, że to męczące i nudne.
  3. Keksówkę wykładamy papierem do pieczenia i przelewamy doń naszą tajemną masę.
  4. Piekarnik ustawiamy na 160  i pieczemy 50-60 minut.
    Wskazówki: Jak brzegi zaczynają się rumienić, możesz wyjmować. Jak śmierdzi spalenizną, znaczy, że zjebałaś i musisz otworzyć okno. Życie.

Keksówka wystarczyła mi na 4 dni, ale nie żałowałam sobie, kroiłam w prostopadłościany na bogato, a co. Fajne było to, że chlebek zjedzony o 9 sprawiał, że głodniałam dopiero koło 13. Trzymałam w lodówce owinięty w folii, żeby się nie popsuł i żeby mąż mi nie zechlał, bo jak żreć, to pierwszy, ale jak trzeba kupić dojrzałe banany, to zawsze coś odwali.

bezglutenowy chleb

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zapraszam, nie na kolację, nie do sypialni, ale tu:
Radomska na intagramie & Radomska na fb.

A jeśli zostawisz mi swój e-mail, skrobnę czasem coś miłego, a może nawet zabawnego?

[wysija_form id=”1″]

___________________

  • blender to taka wersja wibratora dla każdej lebiody, która uważa, iż seks jest przereklamowany, a szybkie ogarnięcie jadła całkiem miłe.

 

10 komentarzy
  1. Wiem co to blender 🙂 dostałam od męża w prezencie zeby mu dobry sos czosnkowy robic bo ma różne wymienne koncowki 😉 przepisu sprobuje na pewno. Pozdrawiam

  2. No dobra- dziś kupiłam silikonową łyżkę do mieszania więc z tej okazji może w sobotę dokupię czarne banany i zrobię ?

  3. Dziewczyno, Ty KONIECZNIE ksiazke kucharska musisz napisac i gwrantuje,ze bedzie bestsellerem i uczni Cie bogata, bo piekna,madra i dowcipna juz jestes!

  4. czy jeśli go zrobię to będę mogła rzucić od niechcenia kolegom z pracy, których nie kocham, że „szanuję Twoją pszenną kajzerkę, ale wiesz, ja to sobie chleb sama piekę”? 😀

  5. Ups I did it! Not again, pierwszy raz! Właśnie siedzi w piekarze. Nie mam wagi – dla swojego dobra:P – więc na oko poszły te ziarna:D Robiłam już chleby z trzech przepisów, i żodyn nie trafił do mojego brzucha w sensownej ilości, wszystkie ptaki dostały! Mam nadzieję, że Twój przepis zatrzyma tą karuzelę zakalców!

  6. Pytanie z serii absurdalnych,ale zadanych serio: jak to smakuje? Bardziej jak ciemny chleb czy ciasto bananowe? A może jeszcze inaczej?

    1. Smakuje ziarniscie i chrupiaco. Jest lekko słodkawe ale to nie przeszkadza połączyć to z czymś wytrawnym. Ja pokochałam z neutralnym masłem orzechowym

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.