Radomska recenzuje (ale nie wie czy rekomenduje) -„Poradnik pozytywnego myślenia”

 

Chyba kiedyś przedstawiałam Wam swój stosunek do oglądania filmów – ot, zanim ktoś odetnie mi łeb z nienawiści i zagotuje się, nie mogąc zrozumieć jak można nie lubić oglądania filmów wielkim kinie tudzież jego kradzionych wersji na laptopie, dodam, że niektórzy lubią dżem, inni smalec, a ja po prostu wolę książki. Bo fabuła literacka to jedna z nielicznych rzeczy, jaką sama mogę sobie wyobrazić i pielęgnować, której jednocześnie nie spieprzy mi rzeczywistość.

Fanem kina nie jestem, ale jeśli chodzi o adaptacje filmowe powieści – odzywa się we mnie rasowy hejter (Hejter, bo pewnie moja nienawiść jest na wyrost, nieuzasadniona blebleble..) Być może podnoszą one stan czytelnictwa, być może kreują literaturę na coś trendy i fajnego, ale mi jest zwyczajnie smutno i dostaję dzikiego szału, kiedy jakiś amerykański patałach przekręca wszystkie wątki, zamienia ukochanego bohatera na Bradda Pitta i z adaptacji robi „luźną refleksję na temat”… A dziś chyba będę się musiała ugryźć w jęzor.

„Poradnik pozytywnego myślenia” zebrał w tym roku  Oscara i  Złoty Glob – i to tylko 2 najsłynniejsze, z całej serii prestiżowych nagród.  Film zbiera bardzo wysokie noty i komplementy (choćby na FilmWebie) , a ja zbieram szczękę z podłogi i chyba naprawdę przełamię się i pofatyguję się zobaczyć, co stworzono na podstawie książki, pod tym samym tytułem…

Pogadajmy o książce

Nie będzie to lektura, która zmieni Wasze życie i nastawienie do świata, nie dowiecie się z niej niczego nowego – ot, że w życiu tak już jest, że jak czegoś gorąco pragniemy i wydaję się nam, że nie możemy bez tego funkcjonować, to owe życie robi nam „NENENENE A ZOBACZ!” i udowadnia, jak świetnie konamy każdego dnia aż do śmierci i to bez tego, czego rzekomo potrzeba nam jak powietrza.
To nie jest najbardziej porywająca historia na świecie – główny bohater Pat, były nauczyciel historii, wychodzi ze szpitala psychiatrycznego, bo lekarze nie widza dla niego nadziei, a matka, jak to matka, broni go jak niepodległości i stwierdza, że weźmie na swoje barki opiekę nad nim- nie ma w tym nic niespodziewanego, bo matki lubią męczeństwo. Pat nie jest najbardziej inteligentnym mężczyzną, jakiego poznałam i o jakim czytałam w swoim życiu, także po którejś stronie przestałam od niego wymagać większej erudycji czy bogatszego języka – ot, to szalenie nieszczęśliwy koleś, który stracił kilka lat ze swojego życia kompletnie nie mając świadomości przyczyn takiego stanu rzeczy. Cierpiał na rodzaj depresji, psychozy, ominęło go wszystko, co ludzie nazywają szczęśliwym poukładanym życiem i ucieka w obsesję jaką są ćwiczenia , żeby jakoś się z własnym bagnem w głowie uporać. I zająć czymś w oczekiwaniu na powrót ukochanej (niekoniecznie świętej…) kobiety. Opis ćwiczeń są tak realistyczne, że prawie się spociłam, a mięśnie brzucha przy czytaniu bolały mnie tak, że ledwo sięgałam po kubek z herbatą.

Może troszkę o tym, co w tej książce mi się podoba ( bo o tym, co mnie rozczarowało mogłabym dłużej 🙂 ) – chyba czytałam parę książek o chorych psychicznie, ale częściej opisywały one stan umysłu odbiegający od normy, niż rozpaczliwe próby powrotu do normalności. Nigdy nie zastanawiałam się, jak psychicznie chory, poturbowany przez życie, własną głowę i leki koleś, może się czuć, kiedy nagle karze mu się „żyć normalnie” i robić to wszystko, co powinno go uszczęśliwić, a jednak nie uszczęśliwia. Postać ojca głównego bohatera, który po prostu urodził się Kutafonem i jako Kutafon zemrze (tzn. zmarłby, gdyby żył…) bardzo mi się podobała, bo sama nie wierzę w ludzkie przemiany i gdyby w którymś momencie owy bohater podszedł do swojego syna i go przytulił, po prostu zwymiotowałabym na książkę. A tak, przynajmniej historia jest nieco bardziej wiarygodna…

Nie będę zdradzać Wam fabuły książki, z resztą – to żadna filozofia znaleźć prawdziwą, obiektywną recenzję, tym bardziej, że widzowie, którzy oglądali film, piszczą z zachwytu na FIlmwebie. Ot, psychicznie chory i nierozumiany koleś poznaje psychicznie chorą i nierozumianą laskę i tak próbują ogarnąć swoją alternatywną jak i tą prawdziwą i brutalną rzeczywistość. Bardziej chodzi mi o moje własne zdanie, bo gdyby chodziło o cudze, to cytowałabym, albo pisała dla gazety, a nie u siebie, prawda?

A więc-  śmiem twierdzić, że scenarzystom naprawdę udało się przekuć tą historię w coś porywającego i naprawdę jak tylko będzie taka możliwość- sprawdzę to. Dla Was mam odwrotną propozycję.

Sprawdźcie książkę, bo ja mam mieszane uczucia i czuję się w nich osamotniona…

Bohaterowie są porąbani i to jest chyba w tej książce najfajniejsze, historia też całkiem ciekawa, bo nie kończy się tak żałośnie, jak mogłoby się wydawać ( no „Szósty Zmysł” to nie jest, ale…) To,czego szczerze nie mogłam znieść jednak, to sposób w jaki została napisana, ale może ja po prostu nie lubię jak wszystko jest opisane, pokazane i wyjaśnione, tak jak w amerykańskim serialu, gdzie bohaterowie wpadają na słup, rozmawiają o tym, a głos z offu potwierdza. Lubię być zmuszona do wejścia w historię i myślenia, do wyrobienia sobie opinii na temat bohaterów, do przeżywania tego,co czytam…

Nie przeżywałam, nie pokochałam, nie porwało mnie, ale … jest coś czego przemilczeć i ominąć nie mogę – ja naprawdę, zwyczajnie, po ludzku, odpoczęłam czytając. I choć wiele złego jestem w stanie powiedzieć o tej lekturze, to jednak, cholera jasna, to był popieprzony tydzień, a ja potrafiłam się zrelaksować, a było mi to bardzo potrzebne…
Poza tym sam autor udowodnił mi, że pisanie książek nie jest tak straszne i że w zasadzie każdy może to robić, co z jednej strony podniosło mnie na duchu, a  z drugiej jednak, przeraziło wielkością potencjalnej konkurencji na rynku wydawniczym 🙂

Miałam też taki moment wewnętrznych rozterek, kiedy tak wkurzał mnie ten główny bohater, który na siłę grzebał w przeszłości i gdybał o przyszłości sądząc, że wszystko co było i będzie jest lepsze od tego, co miał w danej chwili,a  czego nie umiał ogarnąć. Jednak, kurde, ucieczka w marzenia i wspomnienia jest domeną chyba wszystkich ludzi, albo (co dla mnie korzystniejsze i sympatyczniejsze) po prostu wszyscy jesteśmy chorzy psychicznie.

Wiem, że moja opinia może nie zmienia losu świata i biegu rzek i nie sprawiła, że popuściliście z wrażenia, ale interesuje mnie naprawdę Wasze zdanie.  Książkę czyta się błyskawicznie, a ja 4 osobom (bo 5. egzemplarz zmiętoliłam czytając i wstyd go komuś wręczyć…) mogę ją sprezentować. Niech Ci, którzy widzieli film przeczytają, a ja i ci którzy czytali,a  nie widzieli – pójdziemy do kina.

Wiem, że nie organizowałam tutaj, poza jednym przypadkiem, kiedy chciałam Was wysłać do kina na naprawdę fajny film, konkursów, więc potraktujmy to jako prawdziwy pierwszy raz.

Chciałabym, żebyście w komentarzu odpowiedzieli na pytanie (albo wysłali maila, jeśli to dla Was zbyt intymne, czy głupie, czy cholera wie, jak to sobie uzasadnicie, a ja to uszanuję) –

CZEGO WY PRAGNĘLIŚCIE W SOWIM ŻYCIU TAK OBSESYJNIE I PATOLOGICZNIE, CO ROBILIŚCIE, ŻEBY TO ZDOBYĆ I, NIEKONIECZNIE NAJWAŻNIEJSZE, CZY UDAŁO SIĘ WAM TO ZDOBYĆ?

4 osobom, które wybiorę wyślę osobiście, własnoręcznie i sama, miłosny list wraz z książką . I cóż Robale, niechaj ta książka będzie propozycją na długie zimowe wiosenne wieczory. Bo jest lekka jak… śnieg. ;]

 

oDPOWIEDZI PROSZĘ WYSYŁAĆ DO PÓŁNOCY NIEDZIELNEJ! WYNIKI KONKURSU W PONIEDZIAŁEK 25.03.2013 NA FANPAGE’U BLOGA NA FB: MAM WĄTPLIWOŚĆ. Z WYBRANYMI OSOBAMI SKONTAKTUJĘ SIĘ OSOBIŚCIE!

 

A kto się na książkę nie załapie, a jej pragnie, to może zdobyć tu:

http://otwarte.eu/books/poradnik-pozytywnego-myslenia/

43 komentarze
  1. … Pani odrzuci ten mój wpis … bo nie do końca na temat … czy warto rujnować sobie zdrowie takimi bzdetami jak to Pani nazywa ? … tyle ma Pani wokół siebie przyjemnych i pożytecznych tematów … rozumiem testowanie swojej inteligencji … płytki jestem , więc wolę tekst o Pani piesku … teraz trochę w temacie … kiedyś zabiegałem o pewną kobietę … długo , bardzo długo … z finałem … i co ? … poszła sobie … pomimo , że dla mnie to co Pani pisze jest trochę trudne … ale polubiłem ten język … to taki dla mnie poligon … pozdrawiam Państwa …

  2. Obsesyjnie pragnę tej książki aktualnie, bo skończyły mi się nieprzeczytane, a także finanse na zakup nowych, a budzenie się o 4 rano wymaga czytania, żeby nie ześwirować. Domagam się!

  3. Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że do najbardziej patologicznych dążeń w moim życiu można zaliczyć próbę odnalezienia „prawdziwej” tożsamości. Gdy dopiero co po nauce obsługi noża i widelca w celu jedzenia nimi, a nie bawienia się, popadłam w manię bycia adoptowaną. Być może nasilił to skrajnie odmienny charakter mojej mamy, a być może przerośnięta zdolność imaginacji- doprowadziło to do śledzenia poszczególnych członków mojej rodziny, żeby przyłapać ich na gorącym uczynku, gdy skrzętnie ukrywają wszelkie fakty dotyczące adopcji. Kolejnym etapem było przeprowadzanie rodzinnych quizów na temat wiedzy o moich ulubionych kolorów, zainteresowań, przyjaciół- w myśl „moja prawdziwa mama na pewno by to wiedziała”. Dziś, po czterech latach studiowania psychologii, aż drżę na samą myśl co mógłby powiedzieć o tym Freud.. 😉

  4. Powiem szczerze – mnie ten film jakoś specjalnie nie zachwycił, ot taka sobie historia o lekko szarpnietych ludziach która kończy się tak jak wszystkie inne filmy z happy endem. nie rozumiem czym się tak zachwycają, może porównują ten film do innych, które ostatnio wyszły, a te to już dno. Trochę wesoła, troche denerwująca. Miło się patrzyło.

    A czy ja czegoś w życiu obsesyjnie pragnęłam? Może jestem jakaś dziwna, ale chyba nie. Generalnie, nie wyszłam jeszcze z siebie, żeby coś zdobyć/dostać. Wysłałam jedynie trochę za dużo smsów do RadiaZet i za dużo razy zagrałam w totka 🙂

    Pozdrawiam!

  5. Zawsze strasznie i patologicznie chciałam być chuda i niska, bo do tej pory uważam, że mój charakter w postaci chudej i niskiej lepiej by się objawiał. Chuda już nie będę, niska tym bardziej, a od garbienia się wyglądam jak Shaggy z kreskówek o Scooby Doo. Patologiczna walka z naturą przekształciła się po pewnym czasie w wyparcie, zakłócane momentami, gdy nie mogę się jednak przecisnąć przez 30 centymetrowe otwory w płocie. Omijam więc płoty. Nie gardzę za to drinkami z palemką i dobrymi lekturami.

    1. Ja też chciałam kiedyś być chuda i niska. I jeszcze mieć proste włosy. Ale z wiekiem stwierdziłam, że natura wie, co robi i dobrze jest, jak jest. 🙂

  6. Miałam wysłać e-maila, ale doszłam do wniosku, że w końcu to nie moja, wina, że na świecie chodzi miliardy dupków i idiotów, a moja mama miała nieszczęście spotkać jednego z nich. Życie. Wychowywałam się bez ojca, bo był Dupkiem przez przeogromne D i sobie poszedł. Tak o prostu. Pewnego dnia wyszedł i nie wrócił… Ale spokojnie, nie będzie strasznych wypadków, gwałtów i napadów z bronią w ręku – żyje sobie szczęśliwie, tylko wymazał sobie stare życie z pamięci. Kurwa (sorry, ale inne słowa tego nie opisują), jak ja mu tego zazdrościłam. Byłam dzieciakiem i nie rozumiałam za bardzo, o co chodzi, co, jak i dlaczego? Obsesyjne to mam nadzieję, nie było, no może z lekka patologiczne, bo chciałam mieć ojca, tak jak inne dzieci. Ale czego się spodziewać po małym dzieciaku – stoicyzmu czy zaczytywania się w filozofach? 😉
    Dzisiaj wiem, że dzięki temu „brakowi” (a idź pan w ****) jestem silniejsza, doceniam siłę mądrych kobiet, ogromnie kocham moją mamę i jestem mu wdzięczna (chociaż pewnie gdybym zobaczyła go po tych prawie 20 latach, zabiłabym w najbardziej wyszukany sposób) za to, że poszedł sobie być dupkiem gdzie indziej. Taki pozytywny akcent na koniec.
    Uogólniając – dziewczyny, jeśli widzicie, że kręci się wśród Was jeden z tych panów na D, puśćcie go w cholerę zanim zaczniecie tęsknić za jego nieobecnością! 🙂

  7. czego pragnęłam każdą białkową komórką swego ciała? o dziwo nie kasy, czy większej dostępności chociażby do technologii. ja po prostu chciałam przestać być poniekąd zastraszana myśleniem kogoś cholera, innego niż ja. dążyłam do całkowitego własnego zdania, nawet na temat kup spadających na samochody, do pieprzenia opinii innych, bo wiem że ci co powinni, będą przy mnie mimo mego prawdziwego charakteru, że zaakceptują mnie taką jaką jestem. po prostu musiałam jednej osobie powiedzieć wyraźne stop i oderwać się całkowicie od niej, by zacząć być sobą, beż żadnego cholendarnego zastraszania, w jakiejkolwiek postaci by ono nie było. pragnęłam tego i pokazałam jej, że nie ma władzy nad czyimś życiem, a na pewno nie nad moim. i wiesz co Radomska? mimo, że to mniej ważne w odpowiedzi, ale kurwa udało się 🙂

  8. Kiedyś w czasach studenckich bardzo chciałam być z moim przyjacielem, w relacji chłopak-dziewczyna. Ja byłam zakochana w nim, on w mojej przyjaciółce. Moja przyjaciółka nic nie czuła do niego, a on do mnie. Długo robiłam wszystko, dosłownie wszystko, żeby być z nim, blisko niego, w pobliżu…..
    Aż w końcu urwał nam się kontakt. Dziś mogę powiedzieć, że żałuje. Ale też dziś wiem, że nie można kogoś zmusić do miłości. Szkoda, że tak późno. Bo dobry był z niego przyjaciel.

  9. Pragnęłam MYSZOSKOCZKÓW.

    W sklepie zoologicznym spędzałam całe dnie W KUCKI, wpatrując się w parę myszoskoczków. Nocami śniłam, że mam kieszenie pełne pysznych ziaren do podziału z braćmi, a także, że muszę OBSKAKAĆ coś ważnego dookoła.

    Cokolwiek wydarzyło się, lub właśnie NIE wydarzyło się w między czasie w temacie myszoskoczków, nie wpłynęło na obsesję.
    Do dziś pozostała mi zwichrowana szyszynka, odruch kucania na widok przyjaciół i obskakiwnia rzeczy.

  10. Na początek potwierdze że każdy może pisać książki ale nie musisz się martwić o konkurencje, bo ty jesteś bezkonkurencyjna .
    Ale ja dzisiaj coś w temacie konkursu chciałam napisać.
    Kiedyś obudziłam się i popatrzyłam na swoje życie i stwierdziłam ze moje życie jest posrane, i warto coś w tym temacie zmienić. Znalazłam instrukcje w necie i stworzyłam Sobie mape marzeń. To dość żmudne zadanie, bo trzeba swoje życie podzielić na tematy : praca, pieniądze , miłość , seks , ludzie , przyszłość itp. I zrobić wokół swojej podobizny cos na kształt zegara. Zamiast cyfer powklejać zdjęcia-skojarzenia o danym temacie. Obrazy miały pokazać stan jaki chcemy aby był . Uwierz mi że ni e było łatwo- największe kłopoty miałam z obrazami ludzi którzy mieli zaistnieć w moim życiu , bo w gazetach nawet kolorówkach jest przewaga zdjęć p. Tuska i . Kaczyńskiego a ci nie są moimi ulubieńcami. Jakoś sobie poradziłam pomimo że nie miałam zdjęć osób które były dla mnie ważne…
    Mape marzeń robiłam tydzień ,i powiesiłam ją sobie na łóżkiem i czekałam na cód .
    Po 2 miesiacach nic się nie zadziało wiec mapa wylądowała w koszu .
    ..ale … to nie koniec historii- za szybko oczekiwałam efektów- to co było tam powyklejane pomału się spełniało.
    To było kilka lat temu, i przyznam się ze większość rzeczy z moje mapy się spełnia, i dzięki temu wiem, ze jeszcze jestem przed kilkoma tematami swojego życia które są nieuniknione.
    To jest dobry sposób na dopięcia celu- jednak trzeba uważać co się tam wkleja aby marzenie nie było przekleństwem ;).
    Na koniec zacytuje słowa Beaty Pawlikowskiej ( tez ją uwielbiam )”W chwili gdy zgadzasz się na to co będzie , świat zaczyna się tobą opiekować . Dopóki walczysz i usiłujesz przejąć kontrole nad przyszłością, jesteś jak obcy przybysz w żelaznej zbroi.. Zdejmij pancerz i zdaj się na to co ma być- wtedy poczujesz że Ktoś lub Coś o ciebie dba”

  11. Zawsze chciałam być superbohaterką. Takim Czarnym Kotem z Supermana, Wonder Woman z Ligi Sprawiedliwych. Od biedy zadowoliłabym się nawet Pocachontas. Nie wyszło.

  12. Nie mam marzeń. Jestem za młoda na to..ale mam potrzeby. Tak cholernie potrzebowałam mieć prawo jazdy!!! Oczywiście na jazdach byłam jak Kubica..ale kogo to obchodzi na egzaminie kiedy te kutfy robią wszystko, żeby cie zniszczyć? Po 3 niezdanym e. powiedziałam sobie NIE! K***A NIE DASZ CHUJOM TEJ SATYSFAKCJI..i zdawałam jeszcze pięć razy. Niektórzy mówią, że po 3 nie powinno się wgl wsiadać za kółko..ale co oni wiedzą? gówno. A ja zdałam i jeżdżę i będę jeździć i nikt nie ma prawa odbierać mi tej przyjemności.

    1. ja już tu pisałam o moim podejściu do jazdy autem, reprezentujemy dwa skrajnie odmienne stanowiska… ;]

  13. Jakieś 4 miesiące temu wymyśliłam sobie, że nie chcę kończyć studiów w moim ukochanym, pięknym Wrocławiu tylko w Łodzi na trochę innym kierunku…Chociaż wydawało się to szalone (przecież w Łodzi tak straszno, a ja nigdy w niej nie byłam i nikogo nie znam) i niemożliwe do wykonania, a wszyscy dookoła pukali się w czoło, nie mogłam przestać o tym myśleć., to prawdziwa obsesja była. Później tysiąc znaków na niebie i ziemi mówiło mi, że powinnam zostać gdzie byłam…
    no i co zrobiłam no. na dwa dni przed początkiem semestru zgarnęłam wszystkie swoje zabawki, znalazłam kąt do spania i bez niczyjej pomocy się przeprowadziłam (pociągiem,nie polecam).
    ciągle się w tym mieście gubię i faktycznie jest trochę straszno, ale zdecydowanie tej decyzji nie żałuję 😀 dzięki temu przekonałam się, że jak chcę to potrafię wszystko 😀

  14. Matko Bosko Radomsko! Jak mogłaś napisać : kaRZe o tu: „kiedy nagle karze mu się „żyć normalnie”. Aż nie doczytałam do końca bo palpitacji dostałam. Idę wziąc leki na serce:P A co do filmu to leży na dysku już kilka tygodni i jakoś nie mogę się zebrać, żeby obejrzeć, ale chyba mnie po części zachęciłaś. Jak doczytam do końca to podejmę decyzję ostateczną;)

    1. kurde, po prostu zrobię baner, RADOMSKA ZAWSZE WALI BYKA W TYM WYRAZIE i o. i w ogóle jak możesz mi pisać, że nie doczytasz?! serce złamane!

  15. Kosmonautą… a właściwie kosmonautką, tudzież panią kosmonautą, nie mam pojęcia jak to poprawnie napisać, chciałam być. Prawie latam i prawie w kosmos, bo pracuję przy silnikach lotniczych, więc tak w jednym pro…milu się udało. 🙂

  16. film nudnyyyyyyyy , na prawdę, są chwile kiedy można się posmiać i wzruszyć , ale ogólnie.. nudny.. choć zapewne są i ludzie, którym sie on spodoba… zalożę się , że książka jest o 100 razy lepsza jak każda inna…w książce sami musimy wytęrzyć swoją wyobraźnie i to jest w tym takie fajne.. a mieć wszystko podane na tacy i jeszcze często zmienione jest w filmach (to rozczarowuje)…ja mam nadzieję, że przeczytam książę i jednak ucieszę się , że była bardziej interesująca niż film!!

  17. a ja nigdy nie byłam sową, więc i sowiego życia nie miałam… a co za tym idzie sowich pragnień także brak 🙁

    a film obejrzałam wczoraj – kradziona wersja na kupnym rzutniku… obejrzałam, zapomniałam… tyłka nie rwie 🙂

  18. Film ciekawy mniej wiecej do połowy a dalej już po amerykańsku prostacki. Po Twoim wpisie mam ochotę na ksiązkę….Pozdrawiam czytelników i kinomanów

  19. Niestety albo stety tylko niech nikt niewymiotuje w filnie jest scena jak skruszony ojciec przychodzi jednak do syna i zali mu sie co mu lezy na sercu aczkolwiek nadal jest to jego egoizm pimimi kilku uronionych lez.Ale nie rzygalem..wrecz przeciwnie wedlug mnie ta scena byla potrzebna by widz nie pomyslal do konca jaki z niego a nie z jego syna swir i skurczybyk..choc troche..w koncu wszyscy mamy poklady uczuc i czesto pekamy,placzemy choc czesto gesto w ukryciu. Film mnie sie podobal.Zakrecony popieprzony ze az mozna lub trzeba zarzucic relanium. 😉

  20. Co do filmu to pojawia sie watek kiedy ojciec jednak przychodzi do syna,zali mu sie co go boli,nawet wylewa krokodyle lzy,ale wszystko to wedlug mnie nadal w swoim egoistycznym swiatku,proszac go o to by zrobil cos aby jemu bylo dobrze.Wazna scena i trafnie umieszczona (naprwade w ksiazce jej nie ma?) Nie porzygalem sie,wrecz przeciwnie,ukazala slabosc ludzka bo chyba kazdy,nawet najwiekszy lotr,ze tak sie delikatnie wyraze ma w sobie jakies poklady czulosci,poczucia winy,malosci i bywa tez ze placze,choc czesto gesto w samotnosci,po kryjomu jak nikt nie patrzy. Dobry film a ksiazka,niewatpie napewno jeszcze lepsza skoro sa nawet opisy cwiczen glownego bohatera czego w ogole zabraklo w filmie bo odrazu pojawil sie juz jako nowy,przypakowany,”nawrocony” i gotowy do nawiazania kontaktu z otaczajacym go swiatem a co najwazniejsze do odnowienia relacji ze swoja stara/nowa zona. Polecam!

    1. ja tam nie wierzę w płaczących łotrów, wyrosłam. czekanie na to,aż wykrzesają z siebie odrobinę człowieczeństwa i świetowanie pojedyńczego gestu jak występu w love parade to strata czasu… muszę zobaczyć film kurde.

  21. A ja obsesyjnie pragnęłam Dziecka. Pomimo negatywnych opini lekarzy, którzy mówili 'nic z tego’. Obsesyjnie macałam brzuchy przyszłych mam,pisałam kartki do Boga /chociaż jestem z Nim na bakier/ i to pragnienie się spełniło. Mam Dziecko. Potem zapragnęłam miłości. To było takie pragnienie jednego letniego wieczoru kiedy dostrzegłam ,że po dwudziestu latach małżeństwa łączy nas już tylko Dziecko. I to pragnienie też się spełniło…
    Jestem kochana i kocham. Ale nie bedzie happy endu bo jest Dziecko. I już obsesyjnie niczego nie pragnę.

  22. Cześć! 🙂
    Hmm co do pytania to chyba najlepszą (a może najszczerszą) odpowiedzią będzie to, że jeszcze kilka lat temu pragnęłam jedynie być całowana w czółko na dobranoc, gryzona w szyję przez człowieka udajacego wampira albo mówiącego z rana „ej,zrobisz śniadanie?” przez śpiocha w moim łóżku. Pytasz co robiłam, żeby to dostać, a raczej znaleźć, albo jeszcze lepiej- żeby to znalazło mnie! 🙂
    Odpowiem Ci szczerze- chyba nic. Na początku szczałam jak kot na widok przystojniaków, nie odróżniałam lewej nogi od prawej, i stawałam się ciapą na ich widok nie potrafiąc nawet napić się kawy z plastikowego kubka bez oblania się(chociaż zostało mi to do dzisiaj więc może to cecha wrodzona po rodzicielce). No i pewnego razu zaryzykowałam idąc w myśl” wszystko albo nic”. Umówiłam się z kolegą- metafizycznie nawet spoko człek , ale bez szału. Wiec dodam od razu, że to miał być jedynie przyjacielski wypad na herbatkę. Niestety On, ten okulrnik zaczął naruszac moją przestrzeń życiową i pacną mnie po tyłku.Więc dałam mu „pstryczka w nos” (wiem, wiem powiecie, że nie mozna bić okularników- otóż takich można) i poszłam sobie., Smuteczek dopada mnie nadal gdy widzę takie podłe małe, parszywe zwierze zwane człowiekiem bez taktu ale cóż, takie życie. Potem miałam chwilę przerwy i znalazł sie taki jeden co o dziwo wstaje pierwszy i robi kawę i nawet ekspres umie obsłużyć, a i pralkę raz nawet udało mu się uruchomić. WIęc co ma się wydarzyc to się wydarzy, każda pomyłka uczy. Ej, czyż te życie na prawdę nie jest fajne? no nie ? 🙂

  23. Obsesyjnie poszukuję tytułów melodii, które gdzieś tam kiedyś zagnieździły się w mojej podświadomości i nękają mnie w chwilach swych powrotów. Niektórych szukam już tak długo, iż czasem mam wątpliwość, czy aby na pewno te melodie istnieją w świecie rzeczywistym, czy to tylko doskonały wytwór mojego nieobliczalnego umysłu. Ale nadziei nie tracę, bo ostatnio zupełnie przypadkiem, po ponad 12 latach obsesyjnego poszukiwania – odkryłam TYTUŁ, jeden z wielu, których wciąż nie znam…
    To takie wyznanie pozakonkursowe 🙂

  24. Osobiście zasnąłem w połowie, może bym dotrwał, jeśli nie byłbym zmęczony po pracy, aczkolwiek świadczy to o tym, że nie poruszył, choć Cooper wcielił się w świra znakomicie, czułem to co miał w głowie.

  25. Z filmów o pokręconych bohaterach polecam „Benny i Joon”. Już 20 lat temu ktoś zrobił film o tym, że z dwóch minusów może wyjść plus 😉

  26. Ach, a ja tak strasznie pragne zalozyc rodzine! Niestety, poznalam jednego D, ktory mnie tylko prawie juz 2 lata zwodzi.. . I tak jak to zwykle w zyciu (i w filmie) bywa: jesli sie czegos za bardzo pragnie, to to wlasnie nie przychodzi. Ale jest mi ciezko nie pragnac.

  27. No to musiałam przeczytać, i przeczytałam, jednym tchem w parę godzin. A filmu nie oglądałam, filmy zawsze blado wypadają przy książce, ale cóż może kiedyś obejrzę..:)

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.