O koczowniczym trybie życia, czyli jak przetrwać remont?

Kiedy pisałam, o przygotowaniach do remontu, byłam przekonana, że pojęczę, postękam, a potem rozsiądę się w swojej nowej kuchni i będę delektować się efektem końcowym prac i zieloną herbatą. O naiwności moja- wal się na ryj, prawda znów okazała się gorzka i mój ryj własny, osobisty, w niesmaku wykrzywia.

Z dostawcami mebli jestem już na Ty – w sensie mówią mi „Ty to się już zamknij”, jak 10 raz przesuwam terminy dostaw. Ochoczo zabraliśmy się z nawleczonym za demontaż kuchni i wysadzanie w powietrze korytarza. Zakochani, młodzi, pełni energii i radości  („będziemy mieli działające palniki w kuchence, CZAISZ?! wiedziałam, że kiedy mówiłeś, że niczego mi w życiu nie zabraknie, nie rzucałeś słów na wiatr!”) niezmordowanie, w pocie czoła pracowaliśmy na lepszą przyszłość swoją i naszego oseska, aby po wywaleniu 100 letniego zlewu i 50 letnich rozyspujących się mebli, dowiedzieć się, że Pan Majster zapomniał nam powiedzieć, że przyjedzie jednak tydzień później.Nic to, ludzie żyli kiedyś bez prądu i my damy radę- tak się nam frajersko wydawało.

Aktualnie prowadzimy koczowniczy tryb życia – koczujemy skuleni gdzieś między kartonem z talerzami a kartonem ze skarpetkami. Kiedy mówiłam sto lat temu, że marzy mi się salon z aneksem kuchennym, nie miałam na myśli 5 metrowego pokoju ze stołem na którym stoi chlebak, czajnik i mikrofalówka, serio. Muszę popracować nad formułowaniem swoich życzeń, bo jeszcze moje „kochanie chciałabym spędzić weekend nad wodą” skończy się po prostu na zmywaniu garów od piątku do niedzieli.

Oczywiście cały ten sajgon ma także swoje pozytywne strony – w ogóle się nie kłócimy. To znaczy po kilku histerycznych i emocjonujących wymianach zdań w Castoramie w czasie wybierania płytek i farb, po paru wiadrach moich łez recepta na pokój i spokój okazała się bardzo prosta. Bo kiedy się kłóciliśmy, to jeszcze mieliśmy tą siłę i zapał, jeszcze myśleliśmy, że kolor płytek ma jakiekolwiek znaczenie… A teraz w natłoku obowiązków zawodowo-remontowych, zwyczajnie się nie widujemy . Na razie muszą nam wystarczyć smsiaki słodziaki ( „musimy wybrać fugi. Szafa będzie jednak w poniedziałek”) i naiwne wizje tego, jak to będzie pięknie, kiedy będzie już po remoncie. Wieczorami nawleczony debatuje i słucha brzucha, a ja o 21:00 śpię snem głębokim jak dupa, w której właśnie się znajdujemy. Niemniej jednak wspieramy się strasznie i łączymy w bólu – ja chwalę Nawleczonego za pięknie zrywaną podłogę, on mówi, że nie muszę z nim rozmawiać i mogę od razu położyć się spać.

Mebelki lalki Barbie przyjadą już niedługo, Pan Majster obiecał, że zrobi wszystko tak jak ten inny Pan z reklamy ING – pędzikiem. Nawleczony będzie moim Mc Gyverem i zlepi to wszystko w całość. Jeszcze zlewu, blatów, kuchenki, rolet, sensu tego wszystkiego brak, ale przecież takie ździebko się wyciera gumką.

Tymczasem, ten tekst jest pisany w półśnie (koszmarze bardziej.. 🙂 ) i jedną ręką. Daję znać, że odezwę się ZA JAKIŚ CZAS, na razie nie mam w mieszkaniu skrawka miejsca żeby postawić laptoka. Ten rzewny komunikat piszę, bo zostałam w pracy po godzinach.

Nie znajdziecie w tym tekścieodpowiedzi na tytułowe pytanie, BO TO JA JEJ WŁAŚNIE SZUKAM.

Mam nadzieję, że chociaż z remontem wyrobimy się przed narodzinami dziecka. Chociaż z drugiej strony, jak się rodzi w samolocie, to dziecko ma darmowy karnet na loty, to może i Castorama się sypnie, kiedy ja się rozsypię między jej regałami?

P.S.Usługi związane z przypominaniem mi o to, co muszę, powinnam i trzeba i jakie straszne rzeczy mnie czekają zamienię chętnie na masaż i opatrywanie łba ciągle uderzającego w ścianę.Bardzo przepraszam za kolejny osobisty wtyk na blogu w postaci tego tekstu, rozumiem, że nie wszystkich fascynuje moje życie, jednak to właśnie ono, w najczystszej postaci, jest dla mnie definicją absurdu i czarnego humoru.

Jak znajdę chwilę, żeby się rozejrzeć co słychać u innych i na świecie, chętnię opiszę. Tymczasem… Wybaczcie. Życie mnie dopadło 🙂

 

32 komentarze
  1. Trzymam kciuki za remont. Nie dołuj się, Olu, dacie radę! Gdy mieliśmy wprowadzić się do mieszkania przed narodzinami dziecka, poprzednim właścicielom terminy „się omskły” i zamiast skończyć remont przed narodzinami, zaczęliśmy, gdy córeczka miała 3 tygodnie – doskonale sypiała w nosidle w oparach farb na stercie desek. 🙂
    Co do narodzin Młodej pomyślcie nad tą Castoramą – takie „obywatelstwo” zapewniłoby Wam co sezon gratis nowe płytki, a gdybyście nieco ponegocjowali, to może hotel na czas remontu każdego roku Castorama by zasponsorowała…? 😀 Życzę szybkiego końca robót i tego, żebyście bez problemu znajdowali gacie i inne takie tam w tych zapakowanych kartonach. 🙂
    Powodzenia

  2. Powróciłaś w swoim wielkim, absurdalnie ironicznym stylu, który uwielbiam. I nie jest istotne, czy inspiracją jest dla ciebie własne życie, czy obserwacja rzeczywistości poza prywatnymi pieleszami – robisz to w tak ciekawy, niekonwencjonalny sposób, że jak zwykle zaciekawiasz, rozbawiasz i wbijasz w fotel z rozdziawioną gębą.

  3. Aaaaa umarłam ze śmiechu, ale nie dlatego, że się cieszę z nieszczęścia bliźniego tylko mi się przypomniało jak my mieliśmy remont. Było identycznie tyle, że z prawdopodobieństwem popełnienia morderstwa (byłam bliska przegryzania tętnic to majstrom, to mężowi). Jeśli to Cię pociesza to każdy remont się kiedyś kończy, chociaż wcale na to nie wygląda 🙂 Poudawaj, że jesteś na biwaku, albo jakiejś absurdalnej survivalowej imprezie. I powodzenia.

  4. Jak dobrze poczytać Radomska przed snem i nabuzowac sie Twoim czasem jakby sfrustrowanym a jednak wyluzowanym podejściem do remontu naprzyklad.
    Niech Nawleczony pracuje a Ty mu dodawaj dużo otuchy i pisz jak najwiecej 🙂

  5. Na czas remontu lub przeprowadzki nalezy koniecznie pozostawic jedno pomieszczenie w stanie normalnym. Bedzie ono sluzylo za azyl, taka oaza normalnosci bardzo pomaga przetrwac haos. Robi sie je na koncu, przenoszac sie do odnowionej czesci mieszkania. Nalezy jednak uwazac aby nie zrobic z niego magazynu.

  6. … nie pierwsi … i nie ostatni … to cały urok … proszę mi wierzyć, że są ekipy remontowe wykonujące prace terminowo i solidnie … tylko trzeba mieć dobre rozeznanie na rynku … wydłużanie prac to wzrost kosztów … a ile przy tym zdrowia się traci … z nadzieją, że wreszcie się z tym uporacie … pozdrawiam … kiedyś nawet coś tam napomknąłem by śpieszyć z robotą … 🙂

  7. Czytanie o remoncie w Twoim wykonaniu ma pewnie więcej uroku niż sam remont. Ja jestem wciąż daleka od sprzątnięcia książek z podłogi, tym bardziej – trzymam kciuki za wytrwałość Kochani!

  8. Hahhahha znam ten ból. O mało zawału nie dostałam jak zobaczyłam wielką dziurę w podłodze na korytarzu. Panowie specjaliści zabawili się w górników i dokopali się do podziemi;) Wszystko przed Tobą, Radomska, to dopiero poczatek;)) Nasz remont generalny trwał prawie 5 miesięcy!

  9. …Bo podstawą szczęśliwego życia, jest jasno formułowanie swoich życzeń :), aby nie było tak jak napisałaś : weckend nad wodą= nad zlewozmywakiem.
    Nieświadomie podniosłaś mnie tym na duchu, bo ja dość oszczędna w słowach, czasem coś wypowiem w stylu weckend nad zlewozwymakiem… ale że i tobie to się zdarza… ?
    Olu od dzisiaj mów pełnym zdaniem
    … chyba fajna afirmacja , choć trochę długa -jak dla mnie .Dlatego ja już przestałam głośno wypowiadać swoje życzenia ,żeby nie skończyły sie jak ten Twój weckend nad woda 😉 -ale ty szybko mówisz , dasz rade 🙂

  10. Zjadło mi tekst …mów pełnym zdaniem : pragę wielkiego co najmniej 20 metrowego aneksu kuchennego , z równiutko ułożonymi płytkami, tymi co widziałam za 56zł/m2 i uśmiehniętego majstra , który robi remont nie dłużej jak 5 dni…

  11. Oj, chyba wszyscy znają ten ból. My kupiliśmy w zeszłym roku domek. Był porośnięty cały cudownymi chaszczami, normalnie to była miłość od pierwszego wejrzenia, ale jak nam klapki spadły z oczu, to dopiero zauważyliśmy, że te chaszcze wrastają do wewnątrz przez drewniane ramy okienne (takie były szczelne). Oczywiście wszystkie przecudowne chaszcze wycięliśmy. Remont (pierwszego planu) już skończony (chociaż pewnie pięciolatka to będzie jak nic). Mieszkamy, jest pięknie, tylko w pokojach nie mamy drzwi. I nie ma szans, bym się „rozsypała” w Castoramie z nadzieją na upusty, prędzej się w pył rozsypię… 😉 Łączę się w remontowym bólu. 🙂

  12. Robiłam z mężem remont u teściów (taka niespodzianka) – i wiecie co ? Już nigdy nie chcę więcej robić takich niespodzianek. Faktycznie koczowniczy tryb życia mieliśmy przez 1,5 miesiąca.



  13. nie cierpię remontów 🙂 Tylko wizja gotowego mieszkania/pokoju jest w stanie utrzymać mnie wówczas w pionie. I bynajmniej nie bywam w nastroju do żartów, więc – podziwiam 🙂 i jak najrzadziej remontuję, a ostatnie malowanie odbyło się pod moją nieobecność 😀

  14. Jeśli już to koułdra, a nie kordła.
    No to zanosi się Pani Radomska. że dziecko, które tak dzielnie znosi te wszystkie remonty na pewno wyrośnie na: stolarza/rkę, glazurnika/niczkę, malarza/rkę etc….. Moja mama w czasie ciąży byłą w trakcie przeprowadzki, a ja się całe życie pakuję!!!!! Pozdrawiam:)

    1. przynajmniej zarobi na chleb godnie, a nie jak ojciec historyk i matka blogerka-socjolog, frajer p[racujący za grosze z zamiłowania ;D

  15. Radomska, Kotku TĘ siłę. Tę siłę mieliście. Naucz się tego w końcu, bo jestes boska i cudowna i serce mi krwawi, gdy widzę to TĄ

  16. Nooo jakoś trzeba przetrwać ten remont. Ja znalazłam firmę, która mnie nie rozczarowała. Porozmawiać też było w przerwie można, dowiedzieć czegoś z zakresu budownictwa 🙂 Jestem szczęśliwa że już po ale firma DD projekt mnie nie rozczarowała, a wręcz przeciwnie dała wiarę w fachowców.

  17. Ja miałam wiele obaw związanych z remontem, a jak się okazało ekscytacja wzięła górę i obawy odeszły na dalszy plan 🙂 Nie mogłam się doczekać aż będę miała cegiełkę z ceglanego renesansu i mam! I to sami z mężem ją kładliśmy, więc jestem z nas tym bardziej dumna

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.