NIESAMOWITE! Bezglutenowy chleb, który NAPRAWDĘ smakuje jak chleb.

Pisząc tytuł tego postu nie sugerowałam się Faktem, ot, chciałam dać wyraz mojemu autentycznemu podnieceniu. Zignorowałam ostatnimi czasy naprawdę bardzo wiele rzeczy: naczynia w zlewie, fugi w korytarzu, wizytę Trumpa, dyskusję o tym, jak wolno i komu nie wolno wyglądać po ciąży i bez i dlaczego i tak MA LEPIEJ ale ŁATWIEJ niż inni, a nawet to, że miałam ćwiczyć, prowadzić się dobrze i więcej śmiać. Są jednak rzeczy wobec których nie mogę przejść obojętnie! Jeżeli to dla Ciebie oczywiste, jak to, że klaskanie nie wskrzesza zmarłych wróżek, że bezglutenowy chleb, który wygląda, smakuje JAK CHLEB, a nie wymaga żadnego przepisu, zakwasu, mieszanki ani maszyny, to… Lepiej zacznij klaskać.

Włóż najpierw dłoń wewnątrz mych ran, wynikających z tego, że poza brzydkimi incydentami, nie jem normalnego pieczywa już ze dwa lata. Nienormalnego, czyli bezglutenowego też nie, bo to tak, jakbym nasikała sobie do brodzika i udawała, że to ogrzewane promieniami upalnego słońca plaże na Malediwach. Po prostu, pewne formy substytucji są u mnie niżej kategoryzowane niż prostytucja, bo ta przynajmniej przynosi zyski finansowe, a bezglutenowe substytuty to bardzo często takie dziwkarskie siostry porządnych, świadomych swojej wartości dam. I ja jestem taką damą! Dlatego jadłam głównie wafle ryżowe, na widok  których chce mi się płakać.

Otarłam jednak łzy. Bóg mnie wysłuchał. Jojczyłam tak długo i tak strasznie, że w końcu powiedział Piotrowi, żeby podrzucił mi przepis na bezglutenowy, bo nie słyszy własnych myśli. Prosty jak wypowiedzi Miss Mazowsza, chleb, który wygląda, smakuje i zachowuje się w brzuszku jak… jak… chleb!!!!!!! Piotrek wpadł nieoczekiwanie jak akurat smarowałam masłem orzechowym wafla ryżowego i powiedział: „Przestań. Przestań, zaprawdę powiadam Ci, zacznij się szanować, bo nikt Cię za Ciebie nie uszanuje. Masz, zrób, podziel się ze światem”. Najpierw mnie zatkało, bo wafel był suchy i bo to wyglądało na zwiastowanie, a mąż mój, Mariusz, rozumie wiele, ale nie wszystko.
Dostaję kartkę, a tam, niestety żadnego numeru telefonu (czyli jednak mąż ma rację, nawet święty by ze mną nie wytrzymał…), za to ze 4 może zdania. Łopatologia. Przepis, który da radę zrealizować nawet krzesło (aktualizacja: poniosło mnie z tym krzesłem, chleb pieczony po raz drugi i z lenistwa po 1 dobie nie wyszedł, także tak, nawet chleb z jednego składnika można spieprzyć, sprawdziłam, nie dziękuj.) . I piszę ten tekst, a moje palce niesione są weną wynikającą z najedzenia. Bochenek za mną i we mnie, 4 dni się tuliliśmy jak dzicy kochankowie na ukrytej polanie, przeżułam, trawię, mogę się podzielić.

Składniki. To jest najpiękniejsze. Możesz nie mieć nic, nikim być, a i tak się najeść!

  • 500 g kaszy gryczanej niepalonej. Możesz ją zamówić przez internet w jakimś modnym ekologicznym sklepie, przepłacając, pójść do Pana Mietka na rynku albo jak pospolity człowiek, do dyskontu. Tam zakup 2 opakowania kaszy (za około 3 zł jedno) i dalej wątp w to, czy coś z tego będzie
  • ulubione ziarna. jak zawsze więcej, niż użyjesz, bo resztę zeżresz. U mnie paczuszka 170 gram ze słonecznikiem, dynią i pinią, ale ta ostatnia tylko na obrazku
  • 2 łyżeczki soli
  • 3 szklanki chłodnej wody
  • opcjonalnie: ulubione przyprawy, bo może czytają mnie psychopaci, którzy na przykład lubią kminek?

Akcesoria:
– miska
– blender
– keksówka wyścielana papierem do pieczenia
– piekarnik

I teraz najlepsze. Najpiękniejsze. Piszę to zdanie kwadrans, bo łzy szczęścia spływają mi na klawiaturę razem z gilami. W ZASADZIE NIC NIE MUSISZ, naprawdę. Nie tak jak w reklamie, naprawdę prawie nic.

  1. Wsyp kaszę do miski. Włóż do niej rękę. Możesz poczuć się jak Amelia na straganie albo jak debil z ręką w kaszy. Kwestia wrażliwości.
  2. Zalewasz kaszę 3 szklankami wody i… Zostawiasz. Niech tęskni, niech myśli, niech czeka. Żadnych sygnałków, smsów, lajkowania jej statusów. Pełna godność, spróbuj, chodź pewnie brak Ci wprawy. Co 12 godzin podejdź i z miną bezwzględnego sukinsyna przemieszaj kaszę, niech się boi, że wrócisz. Bo wrócisz. za 48 godzin.
  3. Ona już wtedy może skisnąć z niepewności, ale tym się naprawdę nie przejmuj. Dojedź ją, poniż i zmiel. Użyj blendera. Nie miej litości. Zagłusz bzyczeniem poczucie winy. Bądź stanowcza. Bezwzględna. Zrób jej to, co prawo nie pozwoliło zrobić koleżance, która powiedziała, że przytyłaś albo że masz brzydkie dziecko. Jedziesz, maleńka.
  4. Do zblendowanej kaszy wsyp dwie łyżeczki soli. I ziarna. Wymiętol, nie ma litości, czasami trzeba być bezwzględnym.
  5. Przelej breję do keksówki wyłożonej papierem, a keksówkę włóż do zimnego piekarnika, który, uwaga, trzymasz się, dasz radę? Nie zemdlej. Który WŁĄCZ, ale po kilku godzinach. I ustaw na 200 stopni. Piecz ok. 55 minut od momentu nagrzania piekarnika.
  6. Zostaw do wystygnięcia. Zo-staw. Nie skub. Nie odkrawaj kawałka, żeby tylko zobaczyć, zrobić zdjęcie. Łapy precz. Czemu? Właściwie to nie wiem, ten fragment jest bez sensu. A, ciężej się kroi gorący, a szkoda go spieprzyć przed metą, naprawdę.
  7. Jedz. Na pytania, czy to chleb z kaszy odpowiadaj: „nie, z mojego splendoru, dlatego tak wyrósł, nieskromne bydle”. Na prośby o spróbowanie przypominaj, że masz mało i mama Ci nie pozwala. Ja jestem mamą i rozkazuję Ci zjeść ten chleb samemu! Z tym, co kochasz najbardziej!

Poza mną, bo ja jestem szalenie nieapetyczna i kąsa mnie tylko Mariusz. I komary. Ohoohoho…

Co jest najtrudniejsze w tym przepisie? Ano nie zapomnieć. Że jest jakaś kasza, że się moczy, że masz coś z nią zrobić, że chleb. Mój uratował mąż, otrzeźwił mnie natychmiast, kiedy zamierzał wylać moje nasączone wodą ziarenka do kibla. 4 razy w tygodniu stoję twarzą w twarz z zapaścią i udarem, małżeństwo jest nie na moje nerwy. Ale pieczenie chleba jak się okazuje TAK, bez kombajnu z telemango, mieszanek, zakwasów i wiedzy tajemnej.

_________________

To jest ten moment, aby przypomnieć Ci, że życie nie kończy się na chlebie. Jest jeszcze wino ;3 a poza tym:

P.S. o przepisie na chleb z kaszy dowiedziałam się od siostry, a potem widziałam go w różnych wersjach na kilkunastu blogach, więc wybaczcie, nie wiem, kto jest autorem oryginału, geniusz nie był mój, ja tylko ubarwiłam go opisem kwiecistym jak Kwiaty Polskie Tuwima. Hawk!

29 komentarzy
  1. Radomska!! Nawet żeby ten chleb był niejadalny to ja go zrobię! Zrobię go w imię bezgranicznej miłości do chleba! A że glutenu nie jem już dość długo… Za 6 dni będzie z tydzień… To zdecydowanie najlepszy czas na taką nowość.. No i będę mogła wyżyć się na kaszy.. Mąż będzie bezpieczny… Jak mi przypomnie, że ta kasza tam leży i kwitnie, bo zakwitnie napewno jak mi o niej nie przypomni 😀

  2. Przepis znam, ale Radomska wersja o niebo bardziej mi się podoba :). Polecam tez naleśniki z kaszy gryczanej i wody 🙂

  3. „Wsyp kaszę do miski. Włóż do niej rękę. Możesz poczuć się jak Amelia na straganie albo jak debil z ręką w kaszy. Kwestia wrażliwości.” ❤❤❤

    Muszę spróbować, bo te wszystkie kupne bezgluty są okropne i szybko pleśnieją.

  4. A jeszcze z takowej kaszy można ukręcić ciasto na naleśniki,t.j.kasze zalewasz wodą na noc,jeden do jednego (1 kg. kaszy-1litr wody),zblendować na ciasto i smażyć.

  5. Nieraz mam ochotę upichcić coś dłużej, niż tylko ugotować ryż i zmieszać z warzywami, serio. Czytam przepisy a to na pasztet warzywny, a to na jakieś nowe ciasto, dużo tego przelewa się przez ekran komputera, ale gdy nagle z samego szukania mijają dwie godziny, a widzę, ile to wszystko wymaga czasu poświęcenia mego cennego jednego życia, to mija mi zapał i zajarałka, po czym stwierdzam, że jednak nie muszę jeść..

  6. Tak, żeby uratować kolejne pokolenia zmarnowanej kaszy uprzedzam, że chleb da sie spierdolić na jeszcze jeden wyżej nieopisany sposób. Wsyp kaszę do miski, zalej wodą, zostaw 48h w upalne dni. Masakra murowana. Podstępna kasza zaczyna smierdzieć dopiero w drugiej dobie jak wracasz z pracy gotowa do tworzenia nowego, ślicznego małego chlebka. A tu dupa, chleba nie ma, smród jest… Polecam kasze trzymać w lodówce jak jest gorąco. Może będzie zimna jak wkurzona kobieta, ale za to chleb wychodzi przedni!

  7. Przepis boski i opis jeszcze bardziej 😀 Dla mnie jak znalazł, bo w moim 47-letnim życiu upiekłam tylko mufinki (ze dwa razy, bo syn nudził strasznie, a nudzić to on potrafi tak, że już wolałam zabrać się do pieczenia…).

  8. Ja już zrobiłam miesiąc temu ten chleb, tylko dodałam ziarna słonecznika, dyni, chia, i siemię lniane. Razem 1 szklankę. Dobry chleb. Najlepszy że wszystkich bezglutenowych jakie jadłam. Niestety dalej wyczuwalna jest kasza gryczana. Może ktoś ma PRZEPIS na chleb bezglutenowy bez dodatku gryki ?

      1. Czuć grykę jak czort-bardzo-pomimo niepalonej kaszy.
        Gryka to gryka.
        Trzeba brać to pod uwagę.
        Ma świetną konsystencję,ale może się nie komponować ze wszystkim ze względu na ten gryczany smak i zapach.

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.