My, Matki z wpadki…

Kiedy widzimy na teście ciążowym dwie kreski, wydajemy dziki okrzyk, ale nie ma za wiele wspólnego z radością. Jesteśmy przerażone, jak każda przyszła mama, ale ten strach potęguje zaskoczenie. „Nie tak miało być!”– ile z nas zawodziło tak, rycząc w poduszkę? Za nieodpowiedni uznajemy zazwyczaj moment- jesteśmy młode, mamy masę planów i marzeń, rozpoczęte studia albo maturę przed sobą, brak stałej pracy i wszystkich tych etykiet symbolizujących mistyczną gotowość do rodzicielstwa.

Zazwyczaj, po pierwszym szoku, znajdujemy wsparcie w najbliższych, ale to żadna reguła. Najlepiej realia zna jednak zawsze otoczenie- koleżanki dobrotliwie klepią po ramieniu i dukają, że wszystko będzie dobrze. Potem jeszcze kilka razy dotykają z ciekawością rosnącego brzucha, zjawiają się raz  z jakimiś śpiochami i grzechotką i… znikają. Nie dla nich nasz świat  zarwanych nocy i katarków. Z drugiej ręki dowiemy się, co sądzą o nas naprawdę- o naszym, rzekomo zmarnowanym, życiu, bachorze, zrujnowanej przyszłości. No i braku elementarnej wiedzy na temat antykoncepcji oczywiście. W takich warunkach trudno się nie bać, kiedy nagle traci się kontrolę nad własnym życiem, a z marszu trzeba wziąć odpowiedzialność za… nowe.

Potem dziecko się rodzi i nagle wszechwiedza ludu przestaje mieć znaczenie. Wszystko tu i teraz jest nowe, obce, piękne i przerażające, kto miałby czas przejmować się całą resztą. Mamy o tyle łatwiej, jeśli w ogóle to określenie jest na miejscu, że zabrakło nam czasu na planowanie- wyglądu bobasa, metod wychowawczych, swoich postaw, snucia postanowień i planów. Zaskoczenie zmusza do stawienia sytuacji czoła bez najmniejszego przygotowania, ale też bez nadmiernych oczekiwań wobec siebie. Ot, nie pozostaje nam nic innego, jak stanąć nad łóżeczkiem i powiedzieć:

Słuchaj, pomarszczony Samuraju, nie spodziewałam się Ciebie. Kocham Cię, ale nie mam pojęcia jak to się robi, więc będziemy uczyć się razem. Wyglądasz na kumatą bestię, po mamie, więc sprawdźmy, czy damy radę.

I dajemy. Z dnia na dzień, bez zbędnych dywagacji, górnolotnych założeń i mądrych poradników. Nie spodziewamy się, że zostaniemy Matkami Roku, ale każdy uśmiech dziecka utwierdza nas w przekonaniu, że nie jesteśmy te najgorsze, ba, że może i nawet całkiem dobre. I tylko opinia dziecka jest dla nas wiążąca.

Przychodzą kryzysy, myśli, że mogło być inaczej, łatwiej. Czasem z utęsknieniem patrzymy na znajome, które nie mają żadnych zobowiązań, nic nie muszą, wszystko mogą, choć pewnie nie zdają sobie z tego sprawy. Tęskno za wolnym dniem, czasem na pasję, za realizacją ambicji. Dlatego z podwójną mocą chcemy wrócić do świata normalnych ludzi, których świat nie jest obśliniony i nie wymaga zmiany pieluch. Do niezależności, posiadania własnych pieniędzy. I nasza motywacja jest podwójna- szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Macierzyństwo obezwładnia i paraliżuje, a jednocześnie, daje siłę. To jest niesamowity paradoks.

***

Ponad rok temu płakałam, że nic nie mogę jej dać. Czułam się winna, że nie nadaję się na mamę, że ubranka po kuzynkach, a nie markowe ciuszki z wystaw wysypują się wiecznie nieogarnięte z rozklekotanej komody. Wewnętrzna potrzeba bycia niezależnym wyła we mnie rozpaczliwie- ja, która miała zawojować świat, nie mogę nawet swobodnie wyjść do marketu, a swoją codzienność zawdzięczam facetowi i rodzicom. Zamiast jęczeć, brałam życie jakie jest. Ucząc się zachwytu od niej. Przeczytałam gdzieś nawet, że nic nie zawdzięczam sobie, bo to Mario pracował, rodzice pomagali, mieszkanie już mieliśmy, że nie zasłużyłam. Dziś śmieje się z tego i nie widzę potrzeby tłumaczenia się ze swojego startu, każdy wyrusza po samodzielność i niezależność swoją trasą i w swoim tempie. Ja, całkiem dziarsko, z 13 kilogramowym bagażem, który mówi „Nie bój się Mamuń, Lenka kofa moćno”.

Spędziłyśmy razem, bez pośpiechu, dwa lata. Szybko odkryłam, że metki markowych ubrań gryzą tak samo jak stare i to absolutnie żadna różnica, czy spiera się marchewkę z ładnej bluzki, czy znoszonego bodziaka. Niedługo później udało mi się dopiąć swego i kupić Lence nowe meble. A raczej sobie, bo ona w głębokim poważaniu ma wystrój wnętrz i swoje stylizacje.

Nie dałam jej wszystkiego, czego chciałam, ale przez 2 lata bez presji, stresu, dałam jej siebie i swój czas. Świadoma swoich deficytów dawałam z siebie dużo więcej, rekompensując niedogodności, które funkcjonowały w mojej głowie, bo w Lenkowej tylko to, czy to, co akurat trzyma da się zeżreć, swoim zaangażowaniem. I pokorą, dzięki której uczyłam się i uczę rodzicielstwa od niej, a nie z poradników.

Wtedy, nad ciążowym testem i wiele razy nad łóżeczkiem płakałam, że nie dam rady. Płonęłam z zazdrości i marzyłam o innym scenariuszu, takim, które napisałabym ja, a nie samo życie. Dziś mam 26 lat  dużo więcej, niż mogłam sobie wymarzyć. Mając dziecko, obroniłam magistra. Z poślizgiem, bo wtedy, kiedy mogłam i powinnam uznałam, że nie dam rady, a dałam wtedy, kiedy teoretycznie nie było to możliwe- z gorączką, wyczerpana dniami z dzieckiem i nocami zarwanymi nad notatkami, z bardzo chorą Lenką. Zdobywając te cholerne trzy litery przed nazwiskiem godzinę przed wyprawą z nią na pogotowie. I nic mnie tak nie ucieszyło, żaden tytuł, jak moment wyjścia ze szpitala i powrót jej uśmiechu.

Nie tłumaczę się. Nie muszę i nie mam z czego. Piszę to wszystko, żeby dać znać, że życie jest naprawdę czasem lepszym scenarzystą i warto dać się mu ponieść. Ciąża była zaskoczeniem, a nie spałam na lekcjach biologii. Choć święta nie jestem i Lenka mogła pojawić się na świecie wcześniej, to jednak zjawiła się wtedy. Z nim. Z moim narzeczonym, jej cudnym tatą, od niedawna mężem.Moja córa ma dziś 2 lata. Ja masę planów i ambicji, podwójnie ważnych, bo snutych z myślą o niej. Po co byłoby mi to większe mieszkanie, o którym śnię, jeśli miałoby być puste? Po co książka, kiedy gratulowaliby mi obcy ludzie,a nie ona? Dopada mnie też „syndrom odkładania” decyzji o rodzeństwie dla Lenki. Ona zjawiła się i jest, a teraz, kiedy miałabym wskazać moment narodzin drugiego ancymona, zawsze pojawia się jakieś stanowcze „ale”- ale praca, ale kredyt, ale ambicje, ale potrzeba oddechu. Bez względu jednak na to, czy i kiedy drugie dziecko się pojawi, ją już mam. Największy prezent od życia. Bo wiecie to, co najlepsze, często jest zapakowane w kłopot. A każdy koniec świata to najczęściej tylko zakręt.

Plener(156)

Dziś moje koleżanki, które z politowaniem patrzyły na mój rosnący brzuch, robią kariery, spłacają kredyty, planują dzieci w bliżej nieokreślonej przyszłości, która, cholera, jakoś nigdy nie przychodzi albo w ogóle nie myślą o rodzicielstwie. I nie mamy o czym rozmawiać, bo ich cele, to moje środki do jednego celu- żeby Lenka była szczęśliwa, bo wtedy i ja będę. Kredyt na mieszkanie? Tak, ale po to, żeby Lentoś miała wypasiony pokój. Wakacje? Owszem, bo tyle chcę jej pokazać. Życie dla mnie i z myślą o sobie nie jest niczym, za czym tęsknię. Nikogo jednak nie oceniam, każdy ma prawo sam znaleźć swoją drogę do szczęścia.

W przeszłości brakowało mi motywacji i konsekwencji w działaniu, dziś wiem, że nie mogę się wycofać. Nie walczę już tylko dla siebie. Ba, patrzą na mnie ufne, niebieskie oczy,a ich włascicielka krzyczy głośno „mamo, dajej, jusiaj! oć!”, więc ruszam dalej, idę, walczę, nieważne, czy w czasie zabawy w kotka, czy walki o naszą lepszą przyszłość, bo chce dać im dobry przykład. Bo chcieć to często naprawdę móc i aż mi wstyd, że nauczyła mnie tego mała dziewczynka,  a nie pozostałe, ponad 20 lat życia.

A co powiem Lence, kiedy zapyta się, jak to się stało, że jest? Czy była chciana?
Odpowiem bez wahania:
Nie, córuś. Nie planowałam Twoich narodzin, ale cudów się nie da zaplanować.

Plener(138)

_________________

Długo wahałam się, czy wolno napisać mi ten tekst, obawiając się fali hejtu pt. „wpadła i próbuje udawać, że to świetnie” lub „wróć na lekcje biologii, a nie szerzysz herezje„. Kilka dni temu, kiedy Lenka już zasnęła, przypomniałam sobie podobny wieczór sprzed ponad roku. Wtedy też spała, a ja miziałam ją śpiącą i szeptem przepraszałam, że pojawiła się w momencie, w którym tak niewiele mogę jej dać, że nie tak miało być. Dziś wiem, że byłam w błędzie.
Na co liczę, publikując ten tekst? Na nic, wszystko mam, nie potrzebuję cudzej akceptacji. Ot, może jakaś „mama z zaskoczenia” uśmiechnie się porozumiewawczo pod nosem, jakaś ciężarna przestanie histeryzować choć na chwilę, a taka, której wizja dzieci zalatuje apokalipsą dopuści do siebie myśl, że może nie będzie tak strasznie? Jeśli podzielasz mój punkt widzenia, udostępnij ten tekst, z dedykacją dla wybranej przez siebie adresatki.

_________________________

Aktualizacja, grudzień 2017: Moja córka skończyła 4 lata, a ja w czasie, który minął od powstania tego tekstu, osiągnęłam więcej niż kiedykolwiek. Okazała się być taką siłą napędową do zmian  i walki o siebie, że mogę tylko dziękować losowi za to, że ją mam i każdego dnia dziękować. Od życia z jednej pensji i zawodowej niewiadomej, do przeprowadzki do mieszkania, gdzie każdy ma swój kąt, nawet ja swój pokój, który NIE JEST KUCHNIĄ 😉 i pracy – stałej i dodatkowej.
Od przekonania, że czas zwijać stragan, do wybuchu popularności bloga i filmów – kiedy poznawałam jej tatę, było Was zaledwie 1500 na FB. Dziś  dobijam 66 500.
Od załamania, przekonania, że do niczego się nie nadaję, depresji, przez leczenie, aż do terapii – którą w tym roku kończę.

Od naiwnego przekonania, że nie uda się wcale albo jeszcze zdążę do teraz albo nigdy, bo jak się obudzi to gówno zrobię 🙂 Bo wymaganie od dzieci, że będą szczęśliwe, kiedy my nie jesteśmy, jest wygodne i po prostu słabe.

Aktualnie zajmuję się pokazywaniem faka i byciem niemiłą dla tych, którzy twierdzą, że czegoś nie powinnam lub mi nie wypada, żeby pokazać mojej córce, że macierzyństwo to przywilej, a nie kara, a bycie mamą otwiera nowe drzwi, chociaż czasem trzeba otwierać je z buta. Po nocach noszenia na rękach siłę mam. Czasem brakuje wiary, ale zawsze warto nad sobą pracować.
Pozdrawiam wszystkie przypadkowe mamy. Ciąży nie zaplanowałyście, ale sporo innych cudów możecie!

102 komentarze
  1. Niewiele osób nie wstydzi się nieplanowanej ciąży tak jak ty. Miałaś jeszcze w miarę dobrą sytuację, to znaczy stałego kochającego partnera i wsparcie najbliższych. To absolutnie niczego nie umniejsza, pozostaje zazdrościć, że zaakceptowałaś plan Pana Boga na swoje życie, odnalazłaś w nim dużo szczęścia i widzisz sens w tym, co robisz 🙂 wszystkiego najlepszego w nowym roku!

  2. To nie jest istotne, czy dziecko przyszło na świat planowane, czy… planowane, ale nieco później 😉
    Tak na prawdę, to nigdy nie ma „dobrego czasu na dziecko” i równocześnie… zawsze jest idealny czas na to, żeby dzieci mieć. Zawsze znajdzie się coś, co fajnie by było zrobić, zanim pojawią się pieluchy i małe nóżki, biegające po domu. A to studia, a to praca, a to pasje, marzenia do zrealizowania, a to kupić dom, mieszkanie, a to kredyt spłacić, a to awans w pracy, a to może najpierw na emeryturę przejdę, żeby mieć czas dla swoich dzieci…
    Tak… planujemy nasze życie tak skrupulatnie, że każda jego minuta znajduje się w naszym kalendarzu. Czasem wpiszemy w tym kajeciku „Urodzenie dziecka”, a czasem… wertujemy cały kalendarz tam i z powrotem i mówimy „Sorry maluchu, musisz poczekać. Nie mam teraz wolnych terminów”.

    A życie pisze swoje scenariusze. I trzeba się z tym po prostu pogodzić. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o dzieci. Czasem także inne rzeczy są w życiu zupełnie nieplanowane – zmiana pracy, choroba, spotkanie kogoś ważnego, utracenie go, itp. Walczenie z tym, że nasze życie potoczyło się inaczej niż nam się marzyło, to walka z wiatrakami. W ten sposób tylko i wyłącznie sami siebie wtedy unieszczęśliwiamy. W życiu chodzi o to, żeby cieszyć się z tego, co daje nam los, żeby sobie radzić w warunkach, w których się akurat znajdujemy i żeby pracować na to, żeby żyło nam się lepiej.

    Tobie, los dał córkę. I, mimo trudności, radzisz sobie z tym zadaniem najlepiej jak potrafisz. Raz jest lepiej, raz gorzej, raz myślisz sobie „Jestem najgorszą matką ever! Moja córka nigdy mi tego nie wybaczy!”, by za kilka dni dojść do wniosku, że „Łał! Zazdroszczę mojemu dziecku takiej cudownej mamy!”. Ale przede wszystkim – cieszysz się, z tego że ona jest, pogodziłaś się z jej pojawieniem się na świecie i wiesz, że macierzyństwo dopadło Cię właśnie wtedy, kiedy powinno Cię dopaść, w idealnym momencie. Wiesz, że bycie mamą jest właśnie tym, co powinnaś robić tu i teraz, i summa summarum, cieszysz się z tego. I właśnie dzięki temu wygrałaś. Wygrywasz za każdym razem, kiedy cieszysz się z tego, że ją masz 🙂

    1. Alem się rozpisała! 😉 W ciągłym zmierzaniu do pointy jestem mistrzem…

      TL;DR
      Wpadka czy nie wpadka – i tak jest z Ciebie super matka! 😀

  3. Nie jestem ojcem ani matką, nie mam wiec doświadczeń rodzicielskich, ale ten tekst jest tak dobry, że aż musiałem skomentować. Każde dziecko jest darem i szczęściem. Nieważne, czy planowane czy nie, czy przed ślubem czy po. Ważne, by tak jak Ty mimo trudności, docinek, głupich komentarzy nie poddać się.

  4. Ja też stałam nad łóżeczkiem i płakałam, że nie mogę mu dać super ciuchów… Aż w końcu dotarło do mnie, że to akurat jest najmniej ważne, ważne jest to, że ma kochającą rodzinę, bo tego nie da się kupić 🙂 syn był planowany ale jak zobaczyłam dwie kreski to totalna panika 😉

  5. nie lubie Cie Radomska, bo znowu siedze i bucze. ;( jestes glupia, nie pisz tak, bo wzruszasz ludzi mocno tak! mi do slubu i dzieci pewnie daleko, chcialabym miec i stabilna sytuacje i troche wiecej dobrego, bo ostatnio czasy nienajlepsze, ale wierze, ze cuda sa nieoczekiwane i moze takie dobre rzeczy pojawia sie w najmniej spodziewanym momencie 😉

  6. Tak czytam i śmieję się w duchu, bo jakbym swoją historię czytała, tylko dziesięć lat temu. Moja „Lenka” ma już 13 lat. Byłam pierwszą i jedyną matką na studiach. Gdy broniłam mgr, ona z tatą i dziadkiem siedziała na kawce w Cechowej. Moja Katedra była tuż obok Piwnicy pod Baranami, więc na UJ-ocie i w Akademii Umiejętności ją karmiłam. Naturalnie oczywiście, budząc zachwyt otoczenia. Bo nikt dzidzi nie miał, tylko ja. A co sobie tam myśleli, nie wiem, w ogóle mnie to nie zajmowało. A pamiętam te trzy godziny ryku nad wanną, gdy pokazały się dwie kreski. Bo przecież, jak ja skończę studia (dojeżdżałam 400 km), jak się obronię, gdzie znajdę pracę itd. Piękny moment. Potem wstałam, otrzepałam gruz i już tylko śmiałam się na widok kadłubka na zdjęciu USG. A dziś mam przefajnie, bo 37 lat nie starość (mniej bym mieć nie chciała), więc z nastolatką pomykamy po sklepach jak siostry. I irytujemy się, że dwójka maluchów (4 i 6 lat) coś tam jęczy za nami. I na koniec powiem Ci tyle – jesteś szczęśliwa? Super. Przygotuj się na więcej 🙂

  7. Super tekst !! Olu byłas piekną Panną Młodą 🙂 jak zwykle szaloną 🙂 to co napisałąs jest bardzo prawdziwe i najwazniejsze jest to, że kochasz swoją córeczkę 🙂 i niewazne jets to czy była chciana czy nie . Pięknie napisałaś to o cudzie 🙂

  8. Dziękuję za ten tekst. Pozdrawia Kasia- mama z zaskoczenia 2 miesięcznej Anielki. Nota bene tekst przeczytałam podczas karmienia piersią mojej córeczki ,co kiedyś wydawało mi się okropne 🙂

  9. Choć twoje teksty często mnie złoszczą to ten mnie powalił… Moja historia była trochę inna. Mojego przyszłego męża poznałam w liceum, potem były studia (choć tylko licencjat) bo zamiast nauki wybrałam pracę na 2 etatach i marzenia o własnym domu, między czasie był ślub i planowane narodziny córki, po 3 latach stwierdziliśmy że czas na kolejne dziecko i po roku starań udało się i urodziła się druga córeczka. Ktoś by powiedział że istna sielanka, niestety między czasie różne złe rzeczy się działy, ale w tych kiepskich chwilach mój mąż mówił ,,misiek kto sobie z tym poradzi jak nie my…,, i miał rację zawsze dawaliśmy sobie radę. Naszym marzeniem było posiadanie trójki dzieci i kiedy po kolejnych 3 latach zobaczyłam na teście dwie kreski (nie do końca planowane w tym czasie) ogarnął mnie lęk, fala łez zalała mi twarz i tylko jedno zdanie krążyło mi po głowie , , to nie tak miało być, nie teraz, co powiedzą inni – rodzina, znajomi, czy uznają nas za patologie, no bo kto w dzisiejszych czasach ma troje dzieci…?,, Jestem po 30stce, obecnie w 14 tyg ciąży, w trakcie studiów mgr, z własnym już domem, nie bankowym i właśnie twój tekst uświadomił mi, że trzeba mieć w dupie wszystko dookoła bo najbliższa rodzina zawsze będzie przymnie a inni dziś są a jutro może ich już nie być! Nie warto też płakać nad tym co już się stało, trzeba otrzeć łzy i z nadzieją patrzeć w przyszłość – ja też to muszę zrobić.

    1. Hej M. Ja też jestem patologiczną mamą 3 dzieci z tym samym tatą 🙂 W dodatku ostatnie urodziłam jako 42-latka, a między każdym było 9 lat różnicy czym zapewniłam sobie komfort bycia ciągle od 21 lat mamą małego dziecka 🙂 Czasami łapię spojrzenia 20-letnich mam w szatni przedszkola, gdy sapiąc jak hipcio zmieniam buty na kapcie mojej 4-latce, ale nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Pierwsze dziecko zaskoczyło mnie kompletnie, kolejne dwa wychodziłam sobie u wróżki i dzisiaj wiem, że dzieci wybierają nas, a nie my je. Tak naprawdę dostajemy je na chwilkę żeby poczuć jak to jest być kochanym bezwarunkowo. Trzymam kciuki za bezpieczny poród, bo te trzecie potrafią być szybkie i cieszę się już razem z Tobą na te cudne paluszki, pierwsze uśmiechy i oszołamiający zapach maleństwa. Tajga

      1. Hej, właśnie od dwóch tygodni spóźnia mi się okres, boję się iść po test do apteki, podobnie do Ciebie w tym roku stuknie mi 42 lata. Boję się co powiedzą inni jeśli w drodze jest faktycznie 4 dziecko. Na razie jestem w totalnej rozsypce i przerażona boję się stanąć z prawdą twarzą w twarz.

  10. Twoja historia w dużej części przypomina moją.. Teraz tak jak Ty walczę o to by dać Nikoli wszystko by była szczęśliwa, bo teraz nie robię tego tylko dla siebie, a dla Nas.. 🙂

  11. mam troje dzieci. Z pierwszym wpadłam, łzy straszne, rozpacz wielka, chociaż w zasadzie to był moment „akurat” i „po bożemu” , po ślubie z własnym mieszkaniem. A tak było żal że się „już nie pożyje”. Pamiętam jak dzwoniłam do brata a on mi powiedział ” no to już teraz przechlapane na 18 lat”. A potem urodziła się Najstarsza i świat nabrał niespotykanych barw. Pięć lat mi zajęło ułożenie sięze sobą że już czas na drugie dziecko. Środkowa była planowana, wyczekana. I jak już wszystko było takie akurtatne, takie jak ma być 2+2 fajna praca, plany to siup, wpadł Trzeci w odwiedziny. Jak mogłaś tak wpaść – nie wierzyły koleżanki, jak mogłaś do tego dopuścić. Pamiętam ten strach jak patrzyłam na test z dwoma kreskami i myśl w głowie że nie dam rady, niema szans, że po życiu w zasadzie z taką trójka. Najmłodszy ma 5 lat. I chociaż świadomie nigdy nie zdecyduję się na czwarte to czasami marzę o wpadce

  12. Zaliczyłaś „wpadkę” w takim wieku, że nie ma się czego wstydzić. Miałaś pod górkę, ale chyba zawsze jest, nawet jeśli wszystko zostało wymarzone i zaplanowane (ale to tylko moje domysły). Najważniejsze, że potrafisz się teraz z tego cieszyć, dzięki temu możesz budować szczęśliwą rodzinę i wychowywać kochane i radosne dziecko. Jaką matką byłabyś wciąż wyrzucając sobie, że nie udało Ci się jednak w pierwszej kolejności zaciągnąć zawrotnego kredytu i dojść do jakiejś przyjemnej sumy w ramach comiesięcznej wypłaty? Jesteś szczęśliwa, więc pewnie Twoi najbliżsi też i to chyba najważniejsze. A meble, większe mieszkanie, bardziej markowe ciuchy to strasznie smutne priorytety.

  13. Nie ma się czego wstydzić żadna matka, która dziecko kocha i która o nie walczy. Nieważne, czy walczy piorąc usmarkane body, robiąc sok z marchewki, czy walczy na bardziej „poważnym” froncie, bo bliscy się od niej odwrocili. Nieważne, czy ma 18 czy 32. I żadna kobieta, czy dziewczyna nie powinna dać sobie wmówić wstydu. „Ale wstyd, masz dopiero 17 lat i wpadka”, tak, może za mało lat, może pakuje się za szybko w macierzyństwo, ale da radę, jak się jej nieco pomoże. Wstyd będzie, jak rodzina i przyjaciele dadzą ciała. „Ale wstyd, 40 lat na karku, stara panna i dziecko”. Tak, może wiek ciut bardziej zaawansowany, może dziecko nie od razu poczuje co to znaczy „tata”, ale wstydu nie ma. Ja wiem, że w pierwszym wypadku dziewczyna skończyła LO ze świadectwem z paskiem i skończyła studia, teraz jest panią urzędniczką, mężatką i ma dwoje dzieci. W drugim przypadku facet okazał się palantem, ale z pomocą mamy koleżanka daje radę, a córka jest spelnieniem marzeń. Nie ma nigdzie wstydu.
    Ja za to jestem z tych, które uważają, że nie są gotowe na dziecko. Apokalipsa to będzie, nie będzie grania na PlayStation po pracy, czy udawania, że mnie nie ma i nic nie muszę robić, jak mój mężczyzna ma wyjazd pracowy. A skończę w tym roku 29 a nie 20… Wstyd to mi zaczyna być, patrząc na Was, mamuśki. Bo ja nie chcę, a powinnam chcieć.
    Jednak przede wszystkim chciałabym, żeby dzielne mamy niczego się nie wstydziły. Jesteście bohaterkami! Dobrze, że podniesiono ten temat i żaden inteligentny człowiek nie bedzie uważał, że szerzysz herezje, a tylko idiota napisze, że wszystko przyszło łatwo i nic nie rozumiesz!

  14. Czytałaś MÓJ pamiętniki??? 😉 To co napisałaś jest o mnie, o mojej rodzinie. Z tą tylko różnicą, że ja mam dwóch synów. Pierwszy urodził się kiedy byłam w maturalnej klasie, a drugi był pod moim sercem kiedy broniłam magistra. Miałam te same wątpliwości, problemy, momenty zwątpienia. Do dziś nie wszystko jest tak jak to sobie wymarzyłam. Ale mam moje NAJWSPANIALSZE na świecie dzieci, męża i to jest najważniejsze:) <3

  15. Niespodziankowe kreski na moim teście wywolaly tylko i wylacznie radosc. Uprawiajac seks nawet z zabezpieczeniem brałam pod uwage możliwość zajścia w ciążę.

  16. Myślę ze jednak Lenka była chciana ale nieplanowana. To dwie rozne rzeczy ☺Jeśli byłaby niechciana to by się nie urodziła.

    1. coś w tym jest, Mario jęczał od poczatku, że sądził, iż w wieku 30 lat będzie miał rodzinę a tu 29 i ledwo mnie poznał 😀 Lena się urodziła 3 tygodnie po jego 30-tce ;D

  17. Piękny artykuł. Naprawdę poruszył mnie. Czuje podobnie jak Ty czulas chociaż jestem troszke starsza. Ale podziwiam. Pozdrawiam goraco

  18. Dziękuję Ci za ten wpis! Był mi dziś tak cholernie potrzebny! Jestem w Twoim wieku,mam 2,5letniego syna, z którym na kolanach pisze mgr, bo przecież ostatnia chwila to najlepsza chwila… I tak od kilku dni myślę : fuck nie dam rady…po co ja to robie?! I nagle Pani Dorota Zawadzka udostępnia ten tekst…czytam i ryczę bo to przecież o mnie i wiesz co idę pisać dalej – przecież dam radę!

  19. Moje dzieci były planowane, ale to wcale nie znaczy, że jak już zobaczyłam te dwie kreski, nadal byłam tych decyzji tak pewna jak zanim to się stało… Nie zliczę chwil, kiedy towarzyszyły mi podobne myśli jak Tobie. A dziś mając 28 lat, 8-letnią córkę i 4-letniego syna na szczęście doszłam już też do tych samych wniosków co ty :). Bardzo ciepły i mądry tekst.

  20. To zaskakujące….jakby ktos pisał o mnie, naprawde chyba w tym roku tam na górze ktos chce mi pokazac że nie jestem złą matka a moje dwa skarby, ktore mam przy sobie to najlepsze co mnie moglo spotkac!!! Mimo ze pierwsze nie bylo planowane wogole, znalam wtedy swojego chłopaka 4 msc, zaszłam w ciąże, pobralismy sie i urodził sie nasz pierwszy synek:) To był wspaniały czas, nasz drugi synek byl planowany, chociaz pierwszym razem bylam w szoku jak zaszlam w ciaże to juz drugi raz czulam ze znowu chcę poczuc to małe serduszko które bije pod moim…wspanialy czas..I tak mineło 6 lat:) wspaniałych lat:) choc nie zawsze było lekko:) Pozdrawiam ciepło:)

  21. Zazdroszczę tego, że nieplanowana ciąża nie okazała się wilczym biletem dla partnera……zaszłam w ciążę wzięłam ślub bo ociec dziecka mocno mnie namawiał….-mieszkałam z nim pół roku po powrocie z dzieckiem ze szpitala-po porodzie-mieszkałam tam tydzień…….mój synio ma prawie dwa latka a ja sama daję mu tyle ile mogę bo tatuś „nigdy nie zostawi matki”widuje się z dzieckiem w niedziele na kilka godzin……gratuluję i zazdroszczę

  22. Dwie kreski na tescie gdy mamy mieć pierwsze dziecko ,panika……ale kiedy mamy już dwoje i nie planowaliśmy juz kolejnych baaaa przez kilka lat stabilizowaliśmy nasza sytuacje pt „praca ,szkoła,dom,remonty” i dzieci sa juz całkiem duze i samodzielne……to uwierzcie tez ogromny szok……a na dodatek kiedy nasze małzeństwo rozpada sie i chcemy zaplanować jak tu godnie sie rozstac a tu okazuje sie podczas badania zoładka,ze jestesmy w ciazy i to w 7 tygodniu !!!!!!! Depresja przez całe 9 miesiecy! Przyszła mama pierwszego dzidziusia boi sie nieznanego a ja bałam sie a bardziej wiedziałam co mnie czeka…pieluchy,zabkowanie,nie przespane noce,nawły mleczne,katarki ,kaszelki nocniczki,ciagłe bieganie za nadpobudliwa pociechaitd…..Tak bylo…..ja płakałam a on urodził sie usmiechniety ….wciaz gdy patrzyłam na niego usmiechal sie …potrzebowl mojego ciepła i bliskosci,ciagłej uwagi ale moi drodzy to DAR…..Moj dar ma 6 lat usmiecha sie nadal ,jest gaduła jest uparty i baaardzo szczesliwy bo ma starsze rodzeństwo , A ja…….myślałam ,ze moze jest takim darem od losu ,który pomoze nam i nasze małzeństwo przetrwa niestety to nie koncert zyczeń i po 3 latach od urodzenia moż sie wyprowadził wyjechał za granice a ja trójke dzieci wychowuje sama i wiecie co…..ONE sa darem! Nie maja czasem markowych ubrań ale ciepły dom,kochajaca mame i są moim najwiekszym szczęściem i DAREM!

  23. Dziecka pragnęłam z całych sił, pojawił się z zaskoczenia. Gdy zobaczyłam 2 kreski nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Długo nie mogłam uwierzyć,że mam dzieciątko w brzuchu. Właściwie dopóki nie zaczęło kopać…. Za chwilę synuś skończy roczek i tak na prawdę dziś nie wyobrażam sobie życia bez niego 🙂 Nie raz patrzę w łóżeczko i płaczę ze szczęścia bo tak słodko śpi mój skarb. Cały i zdrowy. Innym razem rechota się w głos doprowadzając mnie do płaczu szczęścia lub wielkiego śmiechu 🙂 Każdego dnia dziękuję Bogu za to,że go mam!!!! Dziecko to cud – niezależnie od okoliczności. Nie ważna jest cała reszta – ważna jest miłość. Dziecko musi i bardzo chce być kochane 🙂 Pozdrawiam

  24. Podzielam Twoje spostrzeżenia 🙂 sama o swoim synku mowie „niespodzianka” bo choc pojawialy sie jakies blade wizje macierzynstwa, byly odroczone w czasie. A z perspektywy czasu nie zaluje ani jednej chwili i zbiegu zdarzen, bo czas nigdy nie jest odpowiedni, zawsze znajdzie sie jakies ale… dlatego nawet teraz czekam na „niespodzianke” bo wiem, ze decyzje musi za mnie podjac sam los, bo zawsze mamy jakies ale… ale jesli zostaniemy obdarowani napewno sobie poradzimy i wtedy nie bedzie juz odwrotu i watpliwosci 🙂 pozdrawiam bardzo cieplo 🙂

  25. Super tekst… Ja mam dwulatka, urodził się półtora roku po ślubie, nie był do końca planowany chociaż nie wykluczallismy ze tak się może zdarzyć, jednak jak zobaczyłam test to ryczalam, bo mój mąż mówił ze jeszcze nie jest gotowy… Bałam się, w dodatku w tym czasie nie pracował bo go zwolnili i nie mógł nic znaleźć… Ale jakos sie ułożyło, znalazł pracę akurat jak urodził się Maluch, na szczęście mamy własny dom no i jakoś się ułożyło a Tatuś szaleje ze szczęścia… a teraz za miesiąc mam termin na córcie-identyczna niespodzianka i też jestem pełna obaw jak to będzie bo przecież to tyle wydatków, tyle planow itp ale jak patrzę na znajomych to widzę jakie mamy szczęście ze tak łatwo poszło, bez stresu, a inni czasmi latami czekają na te upragnione dwie kreski… Poza tym wiem, że nie ma nic piękniejszego niż dziecko , które Cię bezgranicznie i bezwarunkowo kocha….

  26. Aż mi łzy stanęły w oczach jak czytalam…. bo miałam tak samo. Łzy-ale nie radości, wątpliwości czy damy radę, dochodził do tego strach, bo ja nawet nie lubiłam dzieci. Jak urodziłam, cała reszta przestała się liczyć! kocham nad życie i dziękuję Bogu, że tak się stało i pojawiła się ONA 🙂

  27. Ja matka 2letniego synka, która po ujrzeniu 2 kresek, pomyślała ” cokolwiek to znaczy i tak wiem że będzie dobrze „, mimo iż mina ojca wskazywała na coś innego. Jestem dziś dumną mamą, która codzień spogląda na swojego synka i dziękuję za największy dar jakim mnie obdarzono. Jego uśmiech wynagradza mi wszystko. Mimo iż mój partner odszedł, dałam radę ukończyć studia, obronić pracę,a wcześniej ją napisać i podjąć pracę. I tak czasem brakuje mi wsparcia, ale z perspektywy czasu patrzę na to inaczej. Nie zadaję pytań dlaczego tak miało być czy dlaczego mnie to spotkało. Mój mały wulkan energii czy jak niektórzy go nazywają wampir energetyczny jest radością mojego życia. I mimo iż zmieniło się o 180 stopni nie zamienilabym je na żadne inne, bo nic nie rozczuli tak mojego serca jak miłość syna do matki.

  28. Poryczalam się. Cudu nie da się zaplanować …
    Ja próbowałam. Z córką się udało a synek sam musiał wybrać swój czas. Mam mgr zrobionego z 3 letnia córką. Na egzamin z prawa jazdy jechalam po nocy spędzonej z małą na kolanach, wymiotujaca i gorączkującą. …Teraz zostalo mi 1.5 roku nowego lic i tez często płacze gdy zasnà. Bo nie mam dla nich tyle czasu, bo nie wszystko mają. W sumie co z tego? Mają mamę i tatę. i wiarę w to że będzie lepiej.

  29. Mama z zaskoczenia…. Ładnie 😉 Ja się dałam zaskoczyć jako 36-latka…kto by pomyślał… Z początku też łzy, niedowierzanie, przerażenie…. To było prawie 2 lata temu. Początki rodzicielstwa były trudne, bardzo trudne. A dziś codziennie nie mogę uwierzyć, że los dał mi takie szczęście jak mój syn. Czy kiedykolwiek świadomie zdecydowałabym się na dziecko? Pewnie nie. Więc dziękuję losowi, że zdecydował za mnie. Jest za co:-)

  30. My też wpadliśmy, też był płacz, już dziś małży, ale z perspektywy… też mi brak kiedyś mówił – może i dobrze żeście wpadli, decyzje się skrystalizowały, milestony się ułożyły. A tak się ludzie nie mogą zdecydować „czy to ten” , „czy to teraz”… Fakt, w miarę się nam ze sobą poszczęściło – poważnie i odpowiedzialnie podeszliśmy do „projektu rodzina”. Dziś, 10 lat później, już nas 6-tka i jest git (#rodzicielstowbezcukru). Koledzy ze studiów, ciągle single – to coraz smutniejsi ludzie, więc to dobra droga jest.

  31. Dokladnie tak.CUDOW SIE NIE DA ZAPLANOWAC. Kiedy moj synek mial pol roku zaszlam w druga ciaze. Bylam zalamana do czasu, gdy sie okazalo, ze musze walczyc. W 32 tygodniu ciazy przyszedl na swiat nasz CUD URSZULKA. Zdrowa i silna. Dzis nie wyobrazam sobie zycia bez Niej … Jednak kazdy koniec swiata jest tylko zakretem 😀

  32. Płakałam jak czytałam to – piękna historia. Nawet nie wiem dlaczego tak bardzo mnie wzruszyła… Ja jeszcze nie mam dzieci i męża a jestem w Twoim wieku. Pozdrowienia dla Ciebie i dla Córci.

  33. Moja przyjaciółka, starsza od Ciebie o 2 lata próbuje teraz zajść w ciążę. Jedną już straciła. Powiedziała z pewnym rozżaleniem, ale i mądrą zgodą na swój los, że trudno jej uwierzyć, że ludzie tak po prostu wpadają, kiedy tak trudno jest w sumie zajść w ciążę, kiedy tych momentów na poczęcie wcale nie ma tak wiele. Ponieważ to bardzo bliska mi osoba – zawsze już będę o tym myśleć. Ja też jestem nieplanowanym dzieciakiem. Moja mama mówi, że to też zrządzenie losu i pewnie tak jest – bo prawdopodobnie nigdy nie ma właściwego momentu (albo gdy jest – nie można zajść w ciąże)…

  34. Dziękuję Ci za ten tekst. Po 12 latach bycia mamą,po kolejnej dyskusji z dzieckiem, które coraz częściej ma swoje zdanie (oczywiście odmienne od Twojego), dobrze jest przypomnieć sobie,że to nadal ten sam cud sprzed 10,11 lat.może rzadziej mówiący, jak bardzo Was kocha,rzadziej przytulający się ot tak, po prostu. Nadal ten sam cud,który przez lata wyznaczał rytm naszego życia i bez którego życie byłoby takie puste…

  35. Jestem w takiej samej sytuacji ! I podejście mam takie jak Ty! Ciąża to nie był koniec świata, a dopiero początek 😉 dziecko daje mśdrość czerpania radości z małych rzeczy 😉 Powodzenia dla całej rodziny 😉

  36. Wzruszające… Pamiętam moje wielkie histerie z przed 4 lat… Teraz cieszę się ze ją mam, choć wychowuje ja sama to mam dla kogo zyc… Mam dla kogo wracac,wstawac … Najlepsze w zyciu sa te niespodzianki… I szczerze? Te nie planowane sa najlepsze:)

  37. Ten tekst wzruszył mnie niesamowicie! Muszę powiedzieć, ze nawet się rozpłakałam. Piszesz cudownie i nasz w 100% racje. Moja mała ma 4 miesiące, ja nie miałam tyle szczęścia bo zostałam sama, w ciąży, teraz z dzieckiem. Straszne się bałam i nadal się boje, ale jedno jest pewne, dziecko to cud idealny w każdym calu.
    Pozdrawiam:-)

  38. Bardzo ladnie to ujelas, gratuluje Ci, ze doszlas do takich wnioskow. Moje dzieciaki juz podrosniete, corka ma prawie 17 lat, syn prawie 9. Ostatnio w moim otoczeniu pojawily sie dwie przyszle mamy, jedna planowala a mimo wszystko powiedziala mi, ze jest w ciazy z takim czyms w glosie. Zlozylam jej szczere gratulacje i po tych gratulacjach poszlo, podziekowala mi, ze zareagowalam tak radosnie, a jak ma sie reagowac gdy ma sie urodzic maly czlowiek, czy jest to wazne, ze ktos go planowal czy nie? Nawet jak nie byl planowany, to sie urodzi, wiec trzeba go powitac z radoscia. Druga kolezanka jeszcze gorzej, bo bardzo sie wstydzila tej ciazy, a w sumie miesiac przed terminem zapytalam jak sie czuje, pogratulowalam szczerze jak to ja robie i …. dziewczyna zaczela opowiadac co juz kupila dla malucha i jak to bedzie. Szkoda, ze ludzie nie potrafia zrozumiec, ze gdy juz sie pojawia te dwie kreski nie pozostaje nam nic innego jak sie sie cieszyc, jest to lepsze i dla nas , bo tak nie cierpimy i dla samego dziecka. Ja nawet nie myslalam, ze moge zalowac iz nie dam markowych ciuchow, urodzilam corke na tamte czasy pozno, bo mialam 31 lat, bylam srednio 10 lat starsza od reszty mam na osiedlu i… postanowilam, ze ja tym mlodszym pokaze jak sie jest mama, jezdzilysmy razem na jednej hulajnodze, Natka za diabla nie mogla nauczyc sie jezdzic na dwoch kolkach na rowerze, wiec ja wsiadalam na jej maly rower i pokazywalam jak sie jezdzi. Gdy miala dwa lata nauczylam obslugi komputera, nie balam sie, ze go zepsuje, to bylo narzedzie do pracy, wiec pracowalysmy na kompie i bawilysmy sie w angielski. Dzis ma 17 lat, jest odwazna, oryginalna, utalentowana plastycznie. Pamietaj tylko, ze czasami mozemy przedobrzyc, ja tak przedobrzylam i zaszczepilam ja szczepionka, ktora ja uspila na 3 lata, ok jest wybudzona, ale zaluje tego. Zycze wszystkim przyszlym mamom, by jak juz zobacza te dwie kreski niech juz tylko sie ciesza, nie pozostaje nic innego jak sie cieszyc.

  39. Czytam, czytam i ….. czytam o sobie. Dziś moja córka ma 24 lata, skończone studia i jest darem dla mnie i mojej rodziny. Moja kariera zawodowa też jest ok. Osiągnęłam więcej niż planowałam, dzięki życzliwemu wsparciu moich najbliższych, szczególnie rodziców. Gdy rodzi się dziecko, szczególnie w młodym wieku, gdy ciąża nas zaskakuje nie jest łatwo, ale jest możliwe. Pozdrawiam serdecznie. Jeśli jesteś w podobnej sytuacji trzymam kciuki nam się udało i Tobie też się uda. Dziecko jest cudem 🙂

  40. Cudownie się czyta. Jestem teraz w podobnym wieku i w podobnej sytuacji ale zamiast dziecka mam wątpliwości. Ile czekać? Kiedy będę mogła dać mu wszystko wtedy się zdecyduję… A czytając Twoją opowieść siedzę w pracy przed kompem i staram się nie poryczeć. Ale dałaś mi do myslenia.

  41. A ja jak to matka trochę się wzruszyłam i moja historia choć trochę inna wydaje mi się teraz bardziej prosta do ogarnięcia. I zdecydowanie zgadzam się z tym że najważniejsze jest szczęśliwe dziecko 😉

  42. Piękny tekst. Taki prawdziwy, od serducha. Pod koniec nie wytrzymałam, łzy poleciały. Dał mi siłę i wiarę w to, że jednak dam rade!! Dziękuję za te słowa! Pozdrawiam :*

  43. Kochana, wspaniały, mądry tekst, jedziesz z koksem i się nie przejmujesz…szczególnie tymi zasranymi ubraniami. Moje dzieci od 6 lat maja 99% ciuchów po kuzynie…jak ja kocham dostawać ciuchy, wiesz ile kasy zaoszczędziłam, a chłopaki w szafie 5x więcej ciuchów niż mamusia, która nota bene kocha second handy 😀 Ciuszek jest akurat najmniej ważny, ważne jest serducho i miłość, którą dajemy swoim dzieciom! …no i róbta kolejne piękne dziecko 😀 …mnie stary cholera na trzecie namawia, ale to już nie przelewki ;))

  44. Wreszcie przeczytałem 🙂
    Świetny tekst, nic dodać nic ująć.

    O, Jakby ktoś miał zastrzeżenia do samej wpadki (z czego się nabijałaś na fejsie :D), to może przypomnę, że żaden środek nie zabezpieczy w 100%, a wszelkie gumy, kremy i tabletki zmniejszają prawdopodobieństwo zajścia.
    A w lotto jednak też czasem ktoś 6 trafia, choć też prawdopodobieństwo jest znikome 🙂

  45. Ja odkąd zaliczyłam wpadkę z drugim (tak, tak, to też się zdarza; na szczęście u nas to było tylko kilka miesięcy wcześniej niż planowaliśmy zacząć, ale ze względów zawodowych to był mały dramat) uwierzyłam, że przydarza się najczęściej to co powinno i może faktycznie gdzieś, ktoś tak to planuję, że mimo, iż na początku jest ciężko, to wychodzimy z tego obronną ręką. Gdyby nie nasza mała wpadka może jednak bym się jednak na to drugie nie zdecydowała, a może by się nie udało, a może to wtedy nie byłaby akurat dziewczynka (bo mieliśmy już chłopca), dużo takiego gdybania. Akurat takich rzeczy jak wpadka zazwyczaj się i tak nie żałuje 🙂

  46. Czytam i wracam myślą wstecz o 3 lata kiedy też myślałam że spotkała mnie największa tragedia mojego życia, ota sytuacja bez wyjścia. Teraz kiedy moje dziecko ma prawie 2, 5 roku wiem, że to najlepszy zawrót w moim życiu i największe , choć najmniejsze szczęście. I dobrze, że to sytuacja bez wyjścia, bo nie żałuję ani jednej chwili od momentu kiedy ja mam. Też za pół roku bronie magistra i udało mi się dojść do tego z „Mała na rękach” i dlatego cieszy mnie to stokroć bardziej. Miło było przeczytać ten tekst.

  47. Wczoraj natrafiłam na ten tekst i dedykuję go sobie i swojemu partnerowi, a zaraz po tym jeszcze paru innym osobom.
    Czułam jakby ktoś pisał o naszej sytuacji, z uwagi na to, że jesteśmy jeszcze przed wywrotowym momentem owianego mitami i niekończącymi się historiami porodu, tym bardziej krzepi. Ciekawe, czy za rok, za dwa, będę mieć podobne odczucia. Ale nie wybiegając w przód – tu i teraz jest pięknie, choć było beznadziejnie.
    Jeszcze raz dzięki!

    1. będzie różnie, zawsze jest. Ale poznasz też wierzchołek tej sinusoidy ! Szczyt szczęścia 😉

  48. Dziękuję Ci za ten artykuł…
    Ja właśnie czekam na przyjście na świat mojego cudu, twoje słowa dały mi nieopisane wsparcie w moim młodym macierzyństwie.
    Ze łzami w oczach, jeszcze raz dziękuje.

  49. Oj Radomska wzruszylas Rudą jak stary siennik. Koleżanków już też nie wiele zostało a raczej pojawiły się nowe także dzieciate, bo dla tych ze „starego świata” tak jakbym umarnęła. Mam to gdzieś, bo teraz jestem fajna mamą o czym moje dziecko daje mi znać każdego dnia.

  50. Planowane czy też nie to chyba bez znaczenia. Ważne że od razu bądź z czasem chciane i kochane tak mocno że wydaje sie że bardziej się nie da.?

  51. Pięknie napisane, Olinka, wiesz co a we w dooope to ty nie chcesz ??? Poryczalam sie glupia ty. Mialam i mam podobne obawy zwiazane z wychowaniem dzieci .. Czy bedzie mnie stac zeby zapewnic idealny byt moim dzieciom itd. Moje dzieci byly chciane, cieszylam sie ale tez byla panika czy dam rade. Daje rade bo wierze w siebie i w męża oraz dzieci. Nie mialam tak idealnego startu jak ty, niestety, wiele przykrosci mnie spotkalo ze strony znajomych a takze wlasnej rodziny? ale jestem szczesliwa bo mam wlasna rodzine. W dupie mam opinie innych ludzi, w zasadzie to znajomych nie mam. Biore z ciebie kobieto przyklad … Bo swiecisz przykladem!!! Zdjecia przepiekne, napatrzec sie nie moge. Wzruszylas mnie ogromnie! Żaluje tylko ze nie znamy sie osobiscie, ale przynajmniej moge cie poobserwowac na insta. Z kazdym dniem dajesz mi solidnego kopa do dzialania i wywolujesz usmiech na mej twarzy. Skromnie dziekuje ci za to!!!! Calusy od moich dzieciaków a sa ich trzy???

  52. Moja pierwsza Córcia jest planowana, wymarzona i wyczekiwana kilka lat. Jak skończyła 6 miesięcy okazało się, ze znowu jestem w ciąży, oczywiście wpadka. Za pół roku na Świecie pojawi się Maluszek, a Ja jestem przerażona tym wszystkim. Ten wpis spadł mi dzisiaj z nieba. Dziękuje Olinku ?

    1. Identycznie było u mnie, pierwsza córka wyczekana po latach starań i leczenia, a jak miała 5 miesięcy okazało się że jestem w ciąży. Urodziłam synka. Po 5 latach z zaskoczenia druga corka. A teraz kiedy ma już 7 lat, boję się iść do apteki i kupić test ciążowy bo od dwóch tygodni spóźnia mi się okres.

  53. Miałam 18 lat kiedy urodziłam córkę. A właściwie 18 lat kończyłam, gdy Natalia miała 4 miesiące. Był ślub z brzuchem i cały ten cyrk co ludzie powiedzą. Po kilku latach, a jakże, zostałam samotną matką. Z bólem i wieloma wyrzeczeniami udało mi się wychować córkę na mądrą i inteligentną kobietę. Dziś ja mam 38 lat a ona 20. Wyjechała do Łodzi na studia. Jest jedną z lepszych studentek i moja największą dumą. Nigdy nie żałowałam, że urodziłam ją tak wcześnie. Osiem lat temu wyszłam ponownie za mąż i mamy 5-letnią Lenkę. Oczko w głowie całej rodziny. Mój mąż został ojcem w wieku 17 lat. Jego córkę wychowywaliśmy wspólnie. Teraz ma 25 lat i skończone studia magisterskie. Jesteśmy mega szczęśliwą rodziną. Każdy realizuje się zawodowo, mamy wspólne pasje i cudowne dzieci. I do końca życia będziemy dziękować losowi za nasze wspaniałe córki.

  54. Sama jestem mamą „nie planowanej ” corki juz 16 letniej.Za zadne skarby , nie chcialabym cofnąć tego co się stało.Moja córka to najwiekszy skarb jaki moglo dac mi zycie , jestem dumną mamą , kochanej i czasami nieznosnej nastolatki , ale kochanej przez mame i tatę .Czytając to co napisala pani Ola wzruszylam się bardzo bo dla mnie poczatki ciazy byly bardzo trudne ale mialam przy sobie ojca dziecka ktory mimo mlodego wieku dal radę i dajemy radę razem do dzisiaj ☺

  55. Szczerze współczuję tym kobietom ktore moglyby pomyśleć że „wpadla i udaje ze to zajebiste” bo tak jak kiedyś juz gdzies ci napisałam kiedy zobaczyłam dwie kreski zawalił mi sie świat (tak myślałam) a teraz zastanawiam sie czym był wcześniej mój świat i czy wogóle istniał… gdyby moje losy potoczyły sie inaczej pewnie bym się „realizowała” i „spełniała” biedna nieswiadoma tego ze to dzieci sprawiają ze czuje sie spełniona i szczęśliwa. Teraz majac porownanie wiem ze gdybym spelnila wszystkie plany a nie mialabym ich czegos by mi brakowalo a rezygnujac z tamtego zycia a majac ich msm wszystko reszta moze byc jedynie milym dodatkiem ale wiem ze nie musi. Wtedy strach przed pierwszą ciążą dzisiaj 29letnia matka 5cio latka i 3latki. Poszłam za ciosem i mam dwa razy wiecej szczęścia niz mialam 6 lat temu. Pozdrawiam

  56. Chciałabym mieć taki wpadkowy cud… A niestety walczę o dziecko chodząc od lekarza do lekarza i wydając kupę kasy… Intryguje mnie też Twoja historia z depresją i jak z tego wyszlaś. Miałam epizod depresyjny że moja mama musiała siłą wyciągać mnie z łóżka żebym poszła do pracy albo szła ze mną… Niestety już około 8 lat walczę z nerwicą lękową….Dlatego bardzo jestem ciekawa jak Ty dałaś radę…

  57. Zwykle gdy oglądam Twoje vlogi czy instastory płaczę ze śmiechu. Teraz płaczę że wzruszenia. Dziękuję. Jestem mamą dwójki dzieci z wpadek rok po roku 🙂 Jest cholernie ciężko zwłaszcz, że jestem z nimi sama, bo mąż pracuje za granicą.

  58. Ja mam dziecko z wpadki i planowane , i byłam samotna matka ( wpadka) ale gdyby nie ten mały potworek który ma teraz 13 lat nigdy bym nie miała tego co mam teraz narzeczonego i prawdziwego mężczyznę który pokochał mnie i mojego syna jak własnego i drugie dziecko (zaplanowane). Po paru latach jetem dumna z tego ze wpadłam bo mam dla kogo żyć i walczyć o to co mam i chce mieć . Wiec muszę Ci powiedzieć ze dajesz wielu matka wiele do myślenia nieważne czy masz nic czy masz wszystko JESTESMY WSPANIANIALYMI MATKAMI bo miłość jest kochać małego potworka który niedaje ci spać po nocach , wymiotuje na ciuchy które dopiero założyłaś , sika ci na twarz …….. Jesteś jedna z nas Olinek

  59. A ja mam dwie wpadki na koncie…. jedna ma lat dwadziescia, a druga dwa… Tak, wpadki zdarzają się nie tylko małolatom… choć gdy zobaczyłam, już prawie trzy lata temu, dwie kreski byłam mega przerażona dziś śmiem twierdzić, ze to był najwspanialszy prezent od losu na moje 40 urodziny 🙂
    Tak, to cud… choć nieplanowany, nawet wręcz przez chwilę niechciany… ale jednak Mega piękny CUD ?

  60. Ty depresja? W życiu bym nie powiedziala 🙂

    Lenon jest super, najlepszy dla Ciebie .. bo dla mbie of kors moje potwory są the best 😉

  61. Wow Radomska, piękny tekst! Jak Ty wspaniale to napisałaś 🙂
    Wspaniałe jest to jak sobie poradziłaś ze wszystkim i jak radzisz sobie codziennie.
    Lenka może być tylko dumna z takiej mamy!

    Jestem w tej grupie, która nie ma dzieci i nie wie czy kiedykolwiek będzie je miała, bo nadal nie jestem gotowa mimo, że jestem parę lat starsza od Ciebie.
    Ale szczerze Cię podziwiam! Za to, że dałaś radę i tak wspaniale sobie radzisz z tym wyzwaniem!

    Życzę Ci wiele satysfakcji z bycia mamą i radzenia sobie ze wszystkim co najmniej tak dobrze jak do tej pory 🙂
    I spełnienia wszystkich Twoich marzeń i planów 🙂

  62. A ja…28 lat dziewczyna…średnio co chwilę mam schize, ze jestem w ciąży. Jestem w zwiazku z facetem z którym będę już zawsze, o ile ze mną wytrzyma tak, jak obiecuję….ale ciągle sie boję. Jako mała dziewczynka marzyłam, że w wieku 25 lat to ja juz będę miała męża i za chwilę pierwsze dziecko. Wtedy się nie bałam. A teraz…im starsza tym glupsza! Martwię się, ze nas nie stać, że nie mamy warunków mieszkaniowych itp itd. I przyszedł czas odstawienia hormonów ze względów zdrowotnych…a z tym jeszcze wiekszy strach. Wczoraj siedziałam sobie z moja mamuska przy drinku i tak jej mowie, że odstawiam…a ta wpadła w szalencza radość! I wniosek był taki, że niby nie planujemy, ale jakby co to nie mam 16 lat i niewiadomej przyszłości…bliżej mi do 30 więc może jednak przestać się bać, bo zatrudnienie stałe jest…pensja-umowmy sie zawsze moze byc lepsza ;] kochający- chcący dziecko facet jest… Czytam ten wpis dzisiaj drugi raz i patrzac codziennie na InstaStory…jestem glupia, ze sie boje 😉 Dzieki Olinek za Twoje swiadectwo odwagi i niepokonania ;]

  63. Przeczytałam cały tekst jednym tchem. Jako młoda kobieta, która boi się ciąży i dziecka bo „co będzie jak nie podołam?” Uważam, że TEN TEKST powinni dodawać do pudełek testów ciążowych z napisem: „Jeżeli twój test właśnie pokazał 2 kreski a ty jesteś przerażona- przeczytaj”. Jesteś tak pozytywna osoba, że nie wyobrażam sobie innego „komika dnia codziennego”. Jesteś wielka!

  64. Idealnie ujęte życie matki. Ja też się nie wstydzę, że zaszlam w nieplanowana ciążę. Tylko ale dobralam partnera bo od 3 lat wychowuje Sare sama. Jestem mamą i staram się zastąpić tatę i całkiem nieźle mi to wychodzi ?
    Też kilkanaście może kilkadziesiąt nocy przeplakalam mając w głowie kilka pytań „Co teraz?”, „Jak sobie poradzę sama z wtedy 2.5 letnim dzieckiem?” Bez większego problemu. Znalazłam w sobie siłę i odwagę żeby przejść przez to sama. Na dzień dzisiejszy mam pracę, Sara jest szczęśliwym 5-latkiem który chodzi do przedszkola. Nie ma rzeczy niemożliwych. Wszystko jest kwestią zorganizowania poświęcenia i dążenia do celu ?

  65. No i się popłakałam, czytając Twój tekst.. U mnie niestety stały partner zawiódł i to po całej linii, a ja nie śpię i nie jem po nocach z nerwów, jak dam sobie radę sama z rocznym dzieckiem… Wiem natomiast, że trzeba zebrać się do kupy i żyć dalej. Z dumnie podniesioną głową. Tego życzę wszystkim Mamom- idźcie przez świat wyprostowane i dumne!

  66. Obserwuje Cię od niedawna, ale bardzo cenię szczerość i prawdziwość, która emanujesz. Nie obsypujesz gówna brokatem, żeby udawało ze jest piękne i nie śmierdzi 😉 Dlatego słucham Cię i czytam z ogromną przyjemnością. Mimo że nie jestem matką, w pewnym stopniu utożsamiam się z tym tekstem. Niedawno skończyłam 26 i… marzę o wpadce. Chciałbym mieć dziecko, ale wiem ze nigdy nie będzie na nie dobrego momentu. Mam słabe warunki (kawalerka 25m2 z aneksem kuchennym i mini-łazienką do remontu, ale jak to sie mówi „ciasne, ale własne”). Dopiero co zaczęłam „normalną pracę” pon-pt (wcześniej moim życiem kierowała gastronomia i melanże do rana) . Nie mam ślubu (ale mam mężczyznę, którego jestem pewna). Jedyna sprawa która mam z głowy to studia i ten pieprzony tytuł magistra, który pewnie nigdy się nie przyda. Oczywiście, że wolałabym mieć dziecko po slubie, w większym mieszkaniu, w którym mogłabym urządzić uroczy pokoik, w momencie gdy staż i stanowisko w pracy pozwolą na 1,5 roczny urlop i gdy mój mężczyzna również znajdzie stałą, dobrze płatną pracę. Ale mam już 26 lat, a czas nie stoi w miejscu… Wiem, ze gdyby dziecko pojawiłoby sie teraz to tez dalibysmy rade. Może bardziej koślawo, nie po kolei, na 25m2, ale szczęśliwi. Mój mężczyzna tez to wie. Dlatego nie planujemy dziecka, ale też się nie zabezpieczamy. Ot tak, po prostu, nie zastanawiając się „co by bylo gdyby”. Pozdrawiam i ściskam Ciebie, Lenkę oraz wszystkich „czekających na wpadkę” 😉

    1. Ej. Niw mialam pracy, balam sie, znalam Mario krotko, bez slubu. Slub wzielam jak Lwnka miała 2 lata, mieszkanie mamy 74 metrowe i mam w nim wlasny pokoj, etat od 2 lat. Kombinuje jak.moge bo mam dla kogo. A teraz dowxio życia – mam biby wszystko to czwgo nie mialam orzy pierwszym dziecku a drugiego ciaglw nie widax bo costam :)))

      1. Minął miesiąc od mojego komentarza, a dziś zobaczyłam dwie kreski :O na jednym teście średniej intensywności, na drugim mniej widoczna, ale jednak. Na jutro umówiłam się do lekarza. No i teraz nie wiem, czy partnerowi mówić od razu – czyli za jakieś 2h jak wróci z pracy, czy jak będę miała potwierdzenie od lekarza. Kilka dni temu piłam alkohol, boje się że to będzie miało duży wpływ na utrzymanie ciąży w pierwszych tygodniach, więc nie chcę póki co ogłaszać całemu światu 🙁 Radomska, ratuj!

  67. A ja zaplanowałam i chyba to najfajniejszy mój plan na życie. Bo reszta to jakaś niedoróbka 😉 I pomimo, że planowałam to i tak się poryczałam z przerażenia ? i nie było łatwo, kolorowo itp. Nadal nie jest, ale codziennie przeżywamy jakąś niezwykłą przygodę. Nie nudzimy się, tak jak reszta koleżanek które mają czas czytać książki czy wyjść do kina! Przecież czytamy książki – tylko inne i chodzimy do kina – na inne filmy ❤️ I najfajniejsze jest to, że te momenty dzielimy z tymi których kochamy i kochać będziemy wiecznie 🙂

  68. Ja na widok dwóch kresek na teście ciążowym krzyknęłam do męża „ej, chyba coś się zepsuło”. 🙂 Niby planowałam mieć dziecko, ale jeszcze nie wtedy… Byłam mega przerażona. A dziś, kiedy mała ma półtorej roku widzę, ile bym straciła, gdyby jej nie było.

  69. Zwykle nie komentuję, choć czytam zawsze z zachwytem 🙂 dziś coś mnie tknelo, bo tekst jest fenomenalny (oczywiście nie umniejszajac innych)! Sama nie mam dzieci, choć bardzo bym chciała. I też zawsze sobie powtarzałam, ze studia, ze brak własnego mieszkania, ze rodzice by mnie zabili… ostatnio dowiedzialam sie, ze jestem chora na chorobę autoimmunologiczna, przy której ryzyko niedonoszenia ciąży jest ogromne i przed każdą planowaną ciążą muszę przejść terapie, przygotowac na to organizm, a i tak nie wiadomo czy to coś da. I wiesz, co pomyślałam jak sie o tym dowiedziałam? Ze zazdroszczę każdej Mamie z wpadki, ze miala to cholerne szczęście, bo nie wszyscy je mają. Ze tez chcialabym byc zaskoczona, plakac godzinami, ze nie dam rady. I wydaje mi sie, ze nie istnieje pojęcie „dziecko niechciane”. Czasem po prostu boimy sie do tej chęci przyznać, głównie przed samą sobą. Buziaki, Olu, oby tak dalej! 🙂

  70. Jestem mamą od 7 miesięcy. Nasza córeczka była w 100% planowana. Wydawało nam się, że już lepiej zaplanować się nie da. Kupiliśmy duże mieszkanie na zamkniętym osiedlu, urządzilismy córce super pokój, którego ja nie miałam; zapewniliśmy jej w ciąży super prywatną opiekę; przez 9 miesięcy skreślaliśmy z listy co trzeba jeszcze kupić i zrobić przed „godziną zero”. Spakowana do szpitala byłam już 3miesiące przed datą porodu. No i co z tego?
    Kiedy Mała się urodziła, to było jak w innym życiu. Ja totalnie rozbita, po ciężkim porodzie. Mąż ogarniał mnie i córkę. Jak wróciliśmy do domu, położyliśmy Małą spać, usiedliśmy na kanapie, popatrzyliśmy na siebie wymownie z pytaniem w oczach: ” I co teraz, kurwa?”. Początek to był jak spacer po cienkim lodzie. Ja z depresją poporodową, mąż ze mną i córką na głowie.
    To wszystko skłania mnie do refleksji, że to macierzyństwa nie da się przygotować. I czy zostaje się mamą z wpadki czy mamą planowaną nie ma znaczenia. Każda z nas musi się wszystkiego nauczyć i to wszystko poznać.
    W pierwszym tygodniu życia córki koleżanka zapytała:”Ale super jest być mamą, prawda?”. Ja miałam w głowie tylko”A skąd ja mam to do kurwy wiedzieć?”. Po 7 miesiącach wspólnej drogi już wiem na pewno: Super jest być mamą!
    Wcześniejsze wątpliwości… czy zostanę sobą, czy będę mieć czas dla siebie i męża jak wcześniej? Czy będziemy mogli robić to co lubimy najbardziej, czyli podróżować?
    Już nie mam wątpliwości. W ciągu 7 miesięcy wspólnej drogi założyłam i prowadzę firmę, chodzę na siłownię, spędzamy wspólnie super czas, a Mała była nad Morskim Okiem w wieku 3-miesięcy!
    Dziecko jest najlepszym koniem napędowym i motywacją do działania, dlatego czy planowane czy nie, każde kocha się całym sercem i chce się dla niego jak najlepiej!
    Pozdrawiam wszystkie aktywne Mamy 🙂

  71. .. nic mądrego nie napiszę, bo po dobrej przedmówczyni ciężko o równie wartosciowy komentarz 🙂 ale pomiędzy wzruszeniem i ogromnym szacunkiem do tego co robisz/mówisz chciałabym tylko bąknąć cichutko – Olinki to są po prostu spoko babki:) i powodzenia w realizacji nowych celów i marzeń, bez scenariuszy i planerów ale z głowa pełna pozytywnych myśli i wiary że wiele zależy od nas i nastawienia :)!! Ciepło i serdecznie pozdrawiam Ciebie i Twoja Córeczkę ❤️

  72. Olinku dobry podnoszący na duchu tekst.. wracając z Anglii w ciąży nie mieliśmy dosłownie nic, ani pracy ani mieszkania, mieliśmy po 23lata i rozne myśli w głowie.. przez dwa lata mieszkalismy z teściowa, rodzicami, mąż znajdował prace za grosze i na chwile, Michał miał bardzo niewiele, żadnych markowych wózków, ubranka po rodzinie -no koszmarny start w dorosłość. Teraz mamy 28lat, pracę, mieszkanie na kredyt, dwa samochody 😉 i największe błogosławieństwo w życiu w osobie tego 5latka 🙂 teraz staramy się O rodzeństwo i nie wychodzi, kto wie czy ta wpadka nie była moją jedyną szansą na macierzyństwo?

  73. Cześć Olinek! przybijam piątkę! Ja też miałam 20 lat, spotykaliśmy się z mężem już 2 lata ale nie mieliśmy nic. Było strasznie na początku, oboje na studiach, mąż jeszcze pracował żeby jakoś ciągnąć. Uparłam się że po porodzie chce przywieźć dziecko do domu a nie do akademika, więc wynajelismy kawalerkę. Szybko okazało się że to za drogi luksus, więc wróciliśmy na akademiki, ale dostaliśmy pokój dla rodzin, malutki ale z kuchnią w korytarzu i łazienką tylko dla siebie. Poznaliśmy więcej takich rodzin jak my. Wymienialismy się dzieciakami jak ktoś musiał na zajęcia. Czasami koleżanki przyszły pobawić się z dzidziusiem. Powiem szczerze, że tam znaleźliśmy wielu przyjaciół, z którymi do tej pory utrzymujemy kontakt. Oboje z mężem skończyliśmy studia. Moja praca wywiozla nas za granicę, ale mamy tutaj dom, dobrze się nam żyje. Też długo bałam się drugiego dziecka, ale w końcu, po 7 latach zdecydowałam, że jeszcze trochę i będzie przepaść między Krzysiem i rodzeństwem, więc mamy teraz drugie nasze cudo – Olę! I chociaż zupełnie inaczej patrzę teraz na rodzicielstwo to za nic bym „naszego planu” na życie nie zmieniła! Prawdę mówiąc więcej miałam czasu dla synka będąc na studiach, niż dla córeczki pracując. Trzymaj się mocno! Nie daj się Żanetom!

  74. Świetny tekst, oczka mi się zapocily. Piszesz prosto z serca i masz cudowna rodzinę. Ja miałam troszkę inaczej ale wiem co czujesz 🙂 Pierwsza córeczkę obecnie lat 6 można stwierdzić planowaliśmy poszliśmy na całość co ma być to będzie byliśmy po ślubie, szukaliśmy własnego kąta. Urodziła się cudowna zdrowa księżniczka. Ja jako młoda mama wtedy lat 21 starałam się dać z siebie 100%. Niestety dopadło mnie małe baby blue. Kiedy mała skończyła 3 miesiące okazało się że test pokazuje dwie kreski. Dla mnie to był dramat. Przecież to za wcześnie, jak to wygląda ciąża za ciąża przecież nie dam rady. Byłam załamana. 3 miesiące prawie nie spałam, mała ciągle płakała albo śniło mi się że płaczę a tu taka niespodzianka. Mieszkamy w Niemczech daleko od rodziny. Z jednym jeszcze jakoś bym dała radę ale dwoje takich małych wtedy był to koszmar. Spojrzenia innych ludzi: przyjechała na obczyzne i będzie rodzic co roku żeby ciągnąć kasę z państwa. W tamtym momencie dużo o tym myślałam. Kiedy urodziła się druga księżniczka starsza miała 11miesiecy i 11 dni (tak wiem ekspresowo). Dostałam takiej siły i energii miałam w nosie co inni o tym myślą. Teraz dzieci mają 6 i 5 lat. Może nie mają wszystkiego ale mają cała nasza miłość i oddanie. Daje im wszystko co tylko mogę, odpowiadam na milion pytań dziennie nawet czasem radzę się encyklopedii żeby się trochę dokształcic co by na głupia nie wyjść bo przecież mama musi wiedzieć wszystko 🙂 jest to cudowne i wiem że nic bym nie zmieniła w moim życiu. To one nadaly sens mojej egzystencji 🙂 nie było i nie jest łatwo być mama ale nie żałuję żadnej nieprzespanej nocy ani żadnego płaczu mojego i całej reszty która była i będzie 🙂 najlepszym co jest to miłość moich dzieci, słowa że jestem nejlepsza mama na świecie, uśmiech i szczęście tych dwóch cudownych istot….

  75. Myślę, że sporo jest takich mam. Kiedyś myślałam, że wpadka to faktycznie zdarza się niewielu, a teraz po znajomych widzę, że większość ciąż nieplanowanych. Oczywiście jest różnica kiedy wpadka jest z drugą połówką z wieloletnim związku, a co innego z kimś przypadkowym.

Napisz komentarz: Anuluj pisanie

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.