Jak zrozumieć Matki?

 

Matką jestem dopiero od 4 miesięcy, dobra – od nieco ponad roku, jeśli wliczyć to te kilka miesięcy, w czasie których wydawało mi się, że wiem o czym mówię, czyli ciąży. To zdecydowanie za mało, żeby się mądrzyć, ale wystarczająco, by rozumieć więcej. Nie wszystko, ale przynajmniej kilka wkurwiających macierzyńskich zachowań. Które tak sobie tłumaczę…

1. Matki zakochane bez pamięci i mózgu

Moje dziecko jest najcudowniejszą istotą świata, sra fiołkami, nie wyje, a wyraża emocje. I nie zaczyna gaworzyć, a recytować Rotę.

Znasz to na pewno z autopsji. Znałeś kiedyś normalną dziewczynę, która lubiła jazz albo techno, pospać do 11, zrobić coś ambitnego i nagle bum zostaje matką i w pewnym sensie umiera. Nie ma z nią rozmowy na żaden inny temat, jej facebook zalany jest serią zdjęć, na których rejestruje swoje maleństwo śpiące, roześmiane i srające. Kiedy zapytasz ją, co u niej, mówi tylko o dziecku, albo, co straszniejsze, w pierwszej osobie liczby mnogiej („nie możemy zrobić kupki”). Zapewne w 7 przypadkach na 10 poczucie, że w ciągu dnia asystujesz w czasie przewijania pięć razy, sprawi, że skreślisz ją ze swojej listy znajomych, w myślach pochowasz, a przy okazji 1 listopada wspomnisz ze wzruszeniem dziewczynę z przeszłości, która umarła, bo została mamą.

Wyjaśnienie

Nie masz dziecka. Masz psa, samochód, zajawkę, pasje, albo po prostu lubisz robić nic. Informujesz znajomych o tym, że boli Cię głowa, dupa, że jesz, oglądasz film, a kiedy milczysz – dajesz im do zrozumienia, że śpisz albo uprawiasz seks, bo chyba tylko to potrafisz robić offline. Twój profil na facebooku zasrany jest masą informacji, które też nie obchodzą świata, tyle, że są trochę bardziej urozmaicone, bo Twój rytm dnia nie jest odgórnie wyznaczony przez esesmana w pieluszce. Spróbuj na moment otworzyć głowę i wyobrazić sobie, że..

Mając dziecko, nie masz już swojego życia i wolnej woli – to,co chcesz robisz, kiedy ono Ci pozwoli. Jest zależne od Ciebie 24 godzinę na dobę przez co najmniej kilka lat, a Ty od niego, całe życie- bo wydałeś je na świat i nigdy nie uśniesz spokojnie, bo zawsze uż będziesz martwić się, czy jest bezpieczne, najedzone, szczęśliwe. Wiesz dlaczego matkom odwala na punkcie dzieci?

Bo tak zaprojektowała to matka natura. Bo gdybyśmy obrzydliwie nie kochały swoich dzieci, nie czerpały siły z uśmiechu, bąka, zęba, kroku, to zdechłybyśmy z wycieńczenia. Nie, to nie forma żalenia się czy próba pokazania, że jesteśmy lepsze. Jesteśmy ludźmi i jak każdy człowiek czasem mamy dość nawet same siebie, a dziecka nie możemy. Dysmózgowie macierzyńskie ułatwia przetrwanie czasu, który pozbawia nas jakiejkolwiek autonomii. Zamiast szczekać, doceń, że jesteśmy w stanie oddać niemal wszystko (przynajmniej na jakiś czas) dla drugiego człowieka, kiedy Tobie nie chcę się zrobić czegokolwiek pożytecznego nawet dla siebie. Przy okazji też własną matkę. Przynajmniej za to,że ona nie wpychała przed oczy ludziom Twoich aktów z dzieciństwa.

2. Matki misjonarki

Sama ich nie lubię, ale to nie zupa na stołówce, żeby wszystkim odpowiadała. W swojej roli czują się jak ryba w wodzie, jak striptizerka w lateksowym kostiumie. Zaoferowane mistycznymi przeżyciami nad przewijakiem potrafią się zagalopować i poza dzieleniem się radością, dzielą się swoim głębokim przekonaniem, że na swiecie nie ma nic lepszego, ważniejszego, cenniejszego niż rodzicielstwo. Gardzą singlami, gardzą tymi, którzy wolą Seszele z paczką przyjaciół i prezerwatyw niż Rabkę z małżonkiem, dziećmi, kotem, papugą i psem. Rozpoznasz ich po niezmordowanym wtrącaniu zdań typu „zrozumiesz, jak urodzisz”, „nie wiem jak ludzie mogą nie pragnąć potomstwa”, „dzieci to najlepsze co mnie spotkało, gdyby nie one byłbym nikim (*wyspanym, bez wrzodów, robiącym karierę i cokolwiek chcę, nikim)”

Wyjaśnienie

Cóż, każda grupa społeczna i wyznaniowa, partia polityczna, każda kupa ludzi po prostu ma w swoim gronie mniejszych lub większych oszołomów. Nie powinno się ich krzyżować, bo potem ogłaszają ich zbawicielami i rozgłos działa na ich korzyść. Po prostu pozwala się im istnieć i nie szuka kontaktu. W czasie ewentualnej konfrontacji proponuje zachować się jak w przypadku rozmowy ze świadkiem Jehowy – udawać głuchoniemego, zamknąć drzwi, albo życzyć spokoju, zdrowia i miłego dnia. Żyć i dawać żyć innym, bo inaczej żaden meteoryt nie będzie potrzebny. Wymordujemy się sami.

3. Matki Dobre Rady

Odkąd kapnęły się, że potrafią uspokoić dziecko, są przekonane, że gdyby nie pranie i obiad, to dałyby radę zaprowadzić pokój na świecie. Niańczenie własnego dziecka rozbestwiło w nich poczucie odpowiedzialności – wiedzą wszystko o dzieciach i ludzkości tak generalnie, potrafią godzinami wykłócać się na forum na temat tego, że dziecko trzeba tulić i nosić, zawsze gdy tego potrzebuje, nie przerywając wynurzeń nawet, kiedy ich osobiste jest już bordowe z wściekłości i osłabione z głodu. Pół biedy jeśli odpowiadają zapytane, wtedy jeszcze możesz przefiltrować ich rady przez tak zwany własny mózg. Kiedy narzucają się z rekomendacjami recept na szczęśliwe życie: patrz punkt 3, „Spotkanie ze świadkiem Jehowy”

Wyjaśnienie…?

Co mogę powiedzieć na ich obronę?No… Po prostu chcą dobrze. Jak Twoja mama, która śledzi Cię, żeby sprawdzić, czy nie zdejmujesz czapki, kiedy wychodzisz z domu. Nawet wówczas, gdy jest sierpień a Ty masz już 35 lat… Kto raz zostanie matką będzie nią do końca życia. To groźniejsze niż choroba,  bo niewiele chorób wyżera mózg 🙂

4. Matki Baby Jagi

Macierzyństwo to zmęczenie, trud, smród, tyrka, piekło,zarwanw noce  i pogryzione suty.  Dzieci to omeny i szatańskie pomioty, które ciągle ryczą, chorują, kolkuja, ząbkują, pyskują,  a śpią tylko wtedy, kiedy sami rodzice już padają na ryje. Rozbudowana wersja grochu do klęczenia i rzemieni do biczowania zakończonych kolcami. Dziecko- symbol ascezy i masochizmu, chodzące stygmaty. Masz dziecko, masz przesrane!

Wyjaśnienie!

Gdyby naprawdę było tak strasznie i tak trudno to ludzkość by wyginęła, bo nikt nie chciałby miec dzieci, a wskaźnik samobójstw wśród rodziców były przytłaczający. Jesteśmy Polakami, narzekamy na wszystko. A kiedy jesteśmy rodzicami, to absorbują one najwięcej czasu i energii,więc automatycznie powodów do narzekań jest więcej. Po co? Żeby ten cholerny wskaźnik nie rósł. I przez świadomość, że podduszanie dzieci nie rozwiązuje problemu, a powoduje nowe. Jak narkotyki. A one niestety też są zakazane. Co możesz zrobić? Współczuj, one tego potrzebują. Rozum, jeśli potrafisz. NA dłuższą metę ignoruj, bo audiencja je nakręca.

5. Matki Boskie

U Ciebie syf, gotowe pierogi, brudne pranie wyłażące z łazienki? No popatrz! U nich poezja, maratony wzruszeń i niekończące się błogosłąwieństwa. Cudny maluszek, uśmiechy, więź, tulaski, mizianki, akuku, cuda wianki, tititititi, wprost nie do opisania!

Wyjaśnienie

Patrz punkt 1 i 4 – każdy potrzebuje opowiedzieć o swoim życiu taką historię, która sprawi, że poczuje się lepiej. Niektórzy będą Cię przekonywać, że do pracy nie dojeżdzają autobusem, a nosorożcem, inni, że idą boso, po kamieniach, szkle, w deszczu i mgle. Prawda zwykle leży po środku i pamiętaj o tym, ale nie wytykaj innym,że ich jednorożce robią śmierdzące kupy. Ludzie, którzy dobrze czują się ze swoim życiem (albo przynamniej próbują…) to naprawdę nic groźnego. Drażniącego owszem, no ale życie to nie kresków z Mini Mini żebyśmy się wszyscy w niej lubili.

6. Matki Najbardzej Matkowe

Masz jedno dziecko? Pf, one 7. Masz siedmioro? To nic przy ich jednym! Twoje miały kolki? Gdybyś zobaczył kolki jej dzieci, wiedziałbyś, że nie masz pojęcia o czym mówisz!!! I tak do końca świata – wystarczy, że mają dziecko starsze o tydzień, a już będą przekonywać Cię, że Twoje doświadczenie to pierdnięcie mrówki w wielkim mieście na tle tego, czego same doświadczają. W zależności od filozofii, jaką wyznają  – albo twierdzą, że były w piekle i świadomość tego, że przetrwały dodaje im parę punktów zajebistości, albo pod wpływem działania magii czasu pamiętają tylko to, co piękne i ubarwiają fakty, żeby poczuć się lepiej. Lepiej od Ciebie, rzecz jasna.

Eksplikacja

Bądźmy szczerzy – nie szanujemy matek. Mamy problem z szacunkiem wobec siebie tak generalnie, więc w tym przypadku nie może być inaczej. Ba, same matki, dopóki nie były matkami, pielęgnowały w sobie żale i pretensje do własnych rodzicielek, nie szczędząc im krytyki i oceniając jak chińscy trenerzy gimnastykę niemowląt tresowanych na olimpiady. Empatia to często tylko hasło w krzyżówkach panoramicznych. Niedoceniane na zewnątrz nadal potrzebują potwierdzenia, że są w porządku, nawet gdyby same miały je sobie zorganizować. Czasem zahacza taka o psychozę, siejąc swoje teorie jak dyktatorka, gotowa zgładzić każdego, kto nie przyzna jej racji. Psychomatki zatracone w swoim macierzyństwie zweryfikuje samo życie i nie potrzebują już żadnej innej kary. Bo któregoś dnia ich pisklęta wyfruną z domu, a im zawali się świat,bo innego życia poza życiem matki nie poznają…

Podsumowanie:

Matkami jesteśmy i nic co ludzkie nie jest nam obce, jeśli nas zamordujesz, to wiedz, że będziesz musiał się zająć naszymi dziećmi, a temu cięzko podołać cholernie często nawet nam samym!

Z mojego rachunku sumienia wyszło, że jestem combo wszystkich 6 podtypów… o.O

A CO CIEBIE DRAŻNI LUB BAWI U INNYCH MATEK ALBO SAMEJ SIEBIE?

17 komentarzy
  1. Co mnie drażni? Matka Nie Da Się. To taki typ, który uważa, że skoro ma dziecko, to już nic innego nie może robić, bo już samo bycie matką zajmuje całą czasoprzestrzeń forewer. Nie da się iść do roboty, chociaż dzieciak ma już 3 lata, a w domu bieda aż piszczy- bo jak to- do przedszkola, taką maluteńką ociupinkę? Najchętniej cycem karmiłaby do matury to swoje dziecię niesamodzielne i uczepione kiecki. Ma tłuste włosy bo nie ma kiedy i jak umyć. Jest zaniedbana i ubrana w dres nawet w niedziele, bo nie da się inaczej. Jest wiecznie wykończona. Jest niezadowolona. Ja uważam, że jak się chce, wszystko można, będąc także matką. Można być matką, dbać o dzieci, kochać je, ale też pracować, uczyć się, pójść do fryzjera czy ubrać się jak człowiek. Aby kochać dziecko, trzeba też siebie kochać. Da się. Nie jestem cyborgiem, mam dwie szalone małolaty na koncie ( w tym jedną w pełni niemowlęctwa, z ząbkowaniami, chorobami, itp.), i tak się składa, że zawsze, nawet będąc w ciąży, nawet trzymając przy cycu oseska, jednocześnie studiowałam, szkoliłam się, zdawałam egzaminy, pracowałam, dbałam o dzieci, męża i dom- i żyję. Mam się całkiem dobrze. Dzieci też. Mąż twierdzi że również.

  2. Mateczki z punktu drugiego chyba najgorsze. Znam parę takich, które zanim zostały matkami, były singielkami i gardziły matkami siedzącymi w pieluchach. To już jest mistrzostwo 😀

  3. Co mi przeszkadza we mnie-matce? To, że jestem za mało matkowa. Ale nie umiem być inna. Nie pasuje do mnie żaden punktów.
    Mam obecnie koleżankę w ciąży więc mam język pogryziony cały, by nie być Matką Dobrą Radą. Ale… spędziła ze mną 2 dni 🙂 Jeden dzień gdy Bartosz był leżącym bobasem, i drugi dzień niedawno, gdy pluł jedzeniem, wył bez powodu i usiłował cioci wydłubać elementy twarzy. Jeszcze planuję odwiedziny u niej w domu… jak jej Bartek zamęczy kota i przemebluje dom, to będzie kompletna wiedza o codzienności mamy 🙂 Uprzedzałam ją, że może nie powinna mnie odwiedzać, żeby resztę ciąży w spokoju spędzić.. ale sama chciała 🙂

    U innych mam nie lubię wszystkich typów, szczególnie Mamy Dobrej Rady, i Mamy zakochanej bez pamięci i mózgu.

    Chodzę z synem do Cafe Mama, miejsce spotkań absolwentek szkoły rodzenia. Jest okazja zweryfikować poglądy znajomych kobiet, poznałam je jako ciężarówki, teraz znam jako mamy. Niektóre to koszmar.. potrafią zjechać inną mamę za to, że ta daje dziecku TAKIE-OWAKIE jedzenie, bo one… to nigdy w życiu by nie dały tego. Kłótnie o to, które pieluchy są lepsze, i w jakim proszku prac ciuchy. Dlatego na spotkaniach głównie milczę, bo nie chce mi się dyskutować, ani bronić swojej instrukcji obsługi dziecka. Chodzę tam dla Bartosza.. poznaje inne dzieci, są tam extra zabawki jakich w domu nie ma. Czy jestem matka poświęcająca się, przez to, że robię coś tylko dla niego? Nie wydaje mi się 🙂
    Ostatnio wymsknęło mi się, że cały dzień Bartosz hasał goły po podłodze, to odpowiedziało mi kilka par srogich spojrzeń i szum dezaprobaty.
    Czasem w Cafe Mama odpoczywam, dziecko przez godzinę lub dwie jest w zabawkowym raju, a ja oddaję się błogiemu niemyśleniu, niepilnowaniu.. to lubię 🙂

  4. do szału mnie doprowadza jak maltule mówią np „jesteśmy w ciąży „, „póki co spimy dobrze, chociąz mamy zgage” a potem jak już się urodzi „czujemy sie dobrze, śpimy dobrze, sramy na rzadko…” aaaaa ta liczba mnoga jest przestraszna :/

  5. Ja to jestem przerażona każdą z opcji. Każdej staram się unikać jak ognia.
    A ja podobno wkurzam ludzi tym, że jestem „nie – matką” (chyba taki lżejszy kaliber na określenie matki wyrodnej) 😀 Serio już nie raz słyszałam.
    Spotykam jakąś dawno nie widzianą znajomą i ona co u Ciebie. No to ja jebut, o remoncie, o pracy, coś tam o blogu, o mężu. A ta paczy.
    -No co?
    -A dziecko? JAK DZIECKO?!
    -No dobrze, do zerówki sobie chodzi. 🙂
    I okazuje się, że nie zatracanie się w macierzyństwie, nie nawalanie piętnastoma zdjęciami dziennie, nie używanie liczby mnogiej też jest złe. No bo jak to tak? Nienormalne jakieś 🙂

  6. Mnie najbardziej denerwują matki „mojedzieckojestnajlepszenajcudowniejszenajmądrzejszenajpiękniejsze i jest jedynym godnym uwagi tematem rozmów, a reszta świata jest nieinteresująca, łącznie ze mną samą i Tobą jako rozmówcą, chyba, że chcesz rozmawiać o moim synu/córce”, nawet, gdy dziecko jest w moim wieku i dawno już żyje własnym życiem. Ja rozumiem, umiem docenić, że ktoś jest piękny, inteligentny, mądry, dobry, coś umie, coś mu się chce i tak dalej, no ale bez przesady…

  7. rozgryzłem Was matki – na trop naprowadziło mnie to zdanie: „wystarczy, że mają dziecko starsze o tydzień, a już będą przekonywać Cię, że Twoje doświadczenie to pierdnięcie mrówki w wielkim mieście na tle tego, czego same doświadczają”.

    Otóż większość z tych przykladów łączy jedno – FALA i to gorsza jak w wojsku. Spotykanie się w zamkniętym kręgu macierzyństwa, wzajemne ocenianie, wzajemna dezaprobata, leczenie swoich kompleksów negatywną oceną innych i pozytywną oceną siebie na ich tle. A na samym dnie drabiny macierzyństwa są 2 rodzaje matek:
    – początkujące, które dopiero co urodziły – bo wszystko robią źle. Z definicji.
    – karmiące mlekiem sztucznym. Bo nie kochają (też z definicji), bo gdyby kochały swoje dziecko, to by dały radę radę wykarmić piersią. A każda ich odpowiedź, to tylko wymówka.

    Brr, mam nadzieję, że uda mi się uchronić moją kobietę od przejmowania się opiniami… bo falę w wojsku ot chyba łatwiej przetrwać.

    1. Tak gwoli uzupełnienia, bo czułem, że mi czegos zabrakło.

      Otóż nie mam na myśli Was personalnie, tylko jako grupę społeczną.
      Podobnie jak to jest z falą w wojsku – na pewno jest gdzieś jednostka, w której znajdzie się żołnierz, który kotów nie gnębi, ale wojsko jako całość, to zupełnie insza inszość 🙂

      Na szczęście znam osobiście przypadki matek, które pozostały w miarę normalnymi ludźmi. Niestety to one najczęściej należą do dolnej części tej matkowej drabiny społecznej, bo istnieje w ich życiu miejsce na coś więcej jak mleko i pielucha;)

      1. wysłałąm Ci maila Drogi Wisznu 🙂 i mi nie musisz tłuamczyć, ja skumałam, ale .. matki gorsze niż mafia i fiskus! 🙂 ja jestem na samym dole drabiny, ale nie narzekam, luźniej tu, nikt mi łokci w oko nie wsadza o ile się nie wychylam.

  8. Ja napiszę za to, jakie matki lubię. Takie, co się cieszą swoim macierzyństwem. Po prostu. Takie, co krem wtarty w dywan nie doprowadza do furii ale do uśmiechu. Bo wolą mieć ściany pomazane burakami niż „puste cztery ściany”. Nie są to jednak matki, którym kupy pachną fiołkami. O nie! Zdecydowanie podpisałyby się pod petycją do stwórcy, by do nabycia umiejętności samodzielnego korzystania z toalety, dzieci kupy nie robiły. Lubię matki świadome, potrafiące przygotować danie zwane macierzyństwem i ze słodkich, i z gorzkich smaków, połączonych jednak tak, że jesz to danie łyżkami i prosisz o dokładkę.
    Lubię być matką i mam cichą, acz ogromną nadzieję, wpisywać się w obraz przedstawiony powyżej;)
    Pozdrawiam!

  9. Jestem mamą pięciolatki i dwulatka 😀
    Kiedy sama „oglądam się” w lustrze na przestrzeni tych pięciu lat + okres ciąży śmieję się sama z siebie. Moje macierzyństwo i ja sama przechodziło przepoczwarzenie. Każdy okres był dla mnie ważny, piękny, nowy i trudny. Moje dzieci są szczęśliwe i ja też. Czasem tylko matki bezgranicznego poświęcenia i oddania budzą we mnie zwątpienie w siebie… ale oczyska moich dziecków i ich ciepłe ciałka mówią do mnie i zwątpienie mija 😀

    Niech każda matka będzie matką z mocą, bez względu jaki z niej typ!

  10. Kolejny dobry tekst. Ubawiło.mnie ” ich jednorożce robią śmierdzące kupy” . Niestety.ostatnio przechodzę etap klęczenia na grochu, na pociechę, zadreczam.tym siebie a nie innych. Są okresy lepszego i gorszego samopoczucia. Co do wypowiedzi jednej z poprzedniczek, że można robić wszystko naraz , a nie zajmować się tylko lub prawie wyłącznie dzieckiem, to w mojej opinii zależy od konkretnej mamy i od tego, czy da radę robić owe sto rzeczy naraz. Każda mama ma swój styl i swoją drogę. Żyj i daj żyć innym, to.maksyma idealna w tym temacie. Ja unikam, choć nie zawsze się da, mam, których styl bycia mi nie odpowiada. To samo robię w stosunku do denerwujących mnie bezdzietnych.

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.