ho,ho,ho, Spokojnych Świąt.

Nie, nie napiszę ani słowa o cmentarnych zjazdach wszystkich Lambadziar w kożuszkach, kapelusikach i makijażach inspirowanych amerkańskim Haloween. Niech się cieszą, że będzie chłodno i w końcu dane im będzie wyglądać (nie)stosownie i (nie)elegancko. Nie napiszę o mojej obsesji związanej ze szpilkami, których właścicielki z impetem wbijają je w ubitą ziemię zakłócając spokój rozkładającym się ciałom, ale budząc pożądanie u tych, którzy jeszcze mogą stać i czuć, jak przyjemnie krew pulsuje im w członkach.

 

 

Nie zatroszczę się o nerki podlotków i panienek w miniówkach tak kusych, że pewna jestem, iż choć nie wyposaży ich  ten dzień w żadna  głębsza myśl, to na bank w  zapalenie pęcherza.  Ani słowa nie dodam o konkursie pt. „Kto pamięta bardziej i kocha mocniej” czyli prześciganiu się w rozmiarach zniczy o dzikich stylizacjach i wzorach, w wymyślnych kompozycjach wieńcowych. Nie skarcę tematów rozmów znad grobów – o pogodzie nie takiej jak kiedyś, o wzdęciach, remoncie i rozwodach kuzynki bezwstydnej. Przekraczanie pewnego poziomu żenady sprawia, że wyśmiewanie staje się śmieszne samo w sobie i zupełnie niepotrzebne. Nie trzeba wyjaśniać, że wznosimy dla bliskich błyszczące pomniki tylko po to chyba, żeby  1 listopada móc się w nich swobodnie przejrzeć.

Dzisiaj ciężko nas wzruszyć. Na cmentarzu widzimy tylko rzędy  marmurowych płyt, na które zwracamy uwagę tylko wtedy, kiedy  zwinnie przemykamy w stronę grobów swoich bliskich i uważamy, żeby nie uflagać pantofelków i nie uderzyć się w łydkę. jemy na cmentarzach obarzanki, nie karcimy gówniarzy, którzy potrafią łoić też tam tanie wina. Obce nam refleksje, że za 50 lat, za rok, albo jeszcze w tym tygodniu to nas wsadzą w buty trumiaki i drewniane pudełka z gołych dech obszyte białym płótnem. Tak bardzo to dla nas straszne i odległe, tak bardzo nie o nas i jeszcze nie teraz, że to wydaje mi się chyba najzabawniejsze.

To okropne żyć lat 5, 50 czy 500 i zostawić po sobie tylko marmurową płytę i za wszystkie trudy dostać bukiet plastikowych kwiatów z gałęziami sztucznych iglaków. Niesprawiedliwe, że na tytuły na nagrobkach zasługuj tylko wykształceni i Ci, którzy zdążyli coś zrobić, którym się coś udało, bo przecież wszystkim nam się wydaje, że jeszcze czegoś dokonają, że i im się uda.

Dlaczego podziwiamy tylko tych, których nie znamy? W czym gorsze od zasług tych Wielkich, są gorsze zasługi zmarłej Jadzi, która 35 lat obsługiwała w spożywczym ludzi z całego osiedla, zawsze z uśmiechem, choć od środka wpieprzał ją smutek i rak? Powinniśmy w domu gromadzić książki o anonimowych ludziach, przecież każdy przeżył coś godnego uwagi i zasłużył na spisanie jego biografii. Moglibyśmy czytać o Romanie leżącym pod szarym pomnikiem w trzeciej alei miejscowego cmentarza, żeby 1 listopada odwiedzić jego grób i zaśmiać się pod nosem, na myśl o wspomnieniu rozdziału, w którym narrator opisuje, jak to Roman po pijaku z działki kwiaty kradł sąsiadom i żonę na kolanach błagał, żeby go do domu wpuściła.

Nie mamy czasu czytać. To  chociaż może jedno zdanie na nagrobku? Dwa nawet? Takie, które z niewzbudzającego żadnych uczuć postawi nam przed oczami obraz konkretnego człowieka?

Marian zmarł w wieku 58 lat. Miał długi i chorobę alkoholową, ale i syna, którego strasznie kochał. Po prostu mu nie wyszło.
Jaś żył 6 miesięcy. Uwielbiał zabawę w 'patataj’ i miał najpiękniejszy uśmiech, choć wyposażony tylko w jedną dolną dwójkę.
Tadeusz lat 74. Mimo zbyt wysokiego cholesterolu nigdy nie porzucił swojej życiowej miłości – schabowych smażonych przez, bliższą sercu niż owy cholesterol, żonę. Można powiedzieć więc, że zmarł w imię tego,co kocha.
Krzyś lat 7.  Lubił LEGO i wozy strażackie, a w przyszłości chciał zostać pilotem. Nie zdążył.

 

Chodzilibyśmy wzdłuż cmentarnych alejek i mogli sobie wyobrazić ludzi, nie tylko z krwi, która już w nich nie krąży i kości, które będą rozkładać się najdłużej, ale z nawyków, uśmiechów, sukcesów i gaf. Takich samych jak my. Może to w jakiś sposób uzmysłowiłoby nam, jakie to szczęście, że w kwestii naszej przyszłości, poza nieuniknioną śmiercią, jeszcze nic nie wiadomo. Może zostaniemy pilotami, albo zjemy bez konsekwencji kolejnego schabowego. Może uda się nam coś zrobić lepiej, albo przynajmniej dodać sobie otuchy, że w którymś momencie nie byliśmy z tym wszystkim sami. Nie jesteśmy i nie będziemy.

jeżeli, daj Boże, Bóg jest, to chwała Bogu, ale natomiast jeśli, nie daj Bóg, Pana Boga nie ma, to niech nas ręka boska broni…

Zawsze w okolicach tego święta mam problem z rozkminkami dotyczącymi wiary. Nie przekonuje mnie Bozia z obrazów i obietnica nieba, jeśli tylko będę wystarczająco dobrą dziewczynką. Chyba bardziej grzeją mnie już te znicze, nawet żałosne z bombkami, niż świadomość tego, że ktoś wystawi mi kiedyś rachunek. Ponoć największy procent niewierzących znajduje się wśród ludzi z wyższym wykształceniem. Im wystarcza siła racjonalnych argumentów i faktów zamiast zabobonów i modlitw. Przynajmniej dopóki są zdrowi. W coś jednak wierzę, ale nazywam to sensem. Sensem umierania. I im starsza jestem, tym bardziej uzmysławiam sobie chyba, że umieranie nie może być straszniejsze od życia. A jeśli nawet, to przecież mamy morfinę…

Panicznie bałam się śmierci, ba, nawet podziwiałam samobójców za odwagę. Bo, że życie potrafi być dziwką, to każdy dobrze wie i to też dodaje mi jakoś otuchy. A co i jak z tą śmiercią, to przecież tak do końca nie wie nikt. Chociaż może lepiej nie wiedzieć? Kiedy jednak zza kolejnego zakrętu wyłania się jakaś, choćby najkrótsza prosta, to współczuję wszystkim tym, którzy już takiej ulgi nie doświadczą. Śmierć jest mądra. A przynajmniej morfina skuteczna. To wiem, odkąd dotknęłam śmierci Walecznego Podopiecznego.

Mądra jest starość w swojej niedołężności, ograniczeniach i bólu, która obrzydza nam życie po to, żeby łatwiej nam było  odejść. I to dziecinnienie na starość też jest dla nie majstersztykiem. Gdybyśmy świadomie dźwigali wspomnienia wszystkich swoich przeżyć, nikt z nas nie dożyłby narodzin wnuków. Po prostu nie dałby sobie z takim ciężarem rady.

Na prawie już zakończenie

Nie apeluję o oddawaniu się jakimś głębokim przemyśleniom, bardziej o roztropną jazdę autem i nie rzucanie kurwami w drodze, że znów trzeba gdzieś jechać i marznąć. O odrobinę cierpliwości dla znienawidzonej ciotki, przecież ostatni raz widzieliśmy ją na jakimś weselu idokładnie rok temu, na cmentarzu. Najbardziej niemile widzianych należy zwalczać myślą, że przecież i oni kiedyś odejdą i będziemy tęsknić za ich wkurzającym biadoleniem nad grobami.

Tylko fajnie by było, żebyśmy poza zimnem i zmęczeniem poczuli jeszcze tęsknotę i radochę. Tęsknotę za takim na przykład moim dziadkiem Cześkiem, który nigdy nie napakuje mi już w worek słomy, żebym mogła zjeżdżać na nim z górki i nie zapyta, czy lepsza jest pomidorówka czy rosół i nie będzie wkurzał pytaniem,gdzie ja tak ładuje to jedzenie pod nos i wpychaniem w tajemnicy przed babcią weków do mojej torby. I radochę z tego, że nikt jeszcze nie wkurwia nas tymi lampkami i plastikowymi kwiatami, że możemy się jeszcze cieszyć z dostawania czekolady, a nie dziesiątki różańca. i żeby przeżywanie czegoś „głębiej i mocniej” nie kojarzyło się już tylko z kwestiami aktorów z pornosa.

__________

Ej, zaryzykuję, zadając to  absurdalne pytanie – A co wy byście napisali na swoim nagrobku?

Ja, że lubiłam milkę toffi i zieloną herbatę. I mimo tego, że trochę za szybko czas zamknął mi mordę, która zwyczajowo nigdy się nie zamykała, to fajnie że zdążyłam kochać, cierpieć, cieszyć się, narobić parę głupot i kilka nie najgłupszych rzeczy też. I że umarłam jako jedyna taka, co to nigdy nie była w Zakopanem ani na prawdziwych wakacjach za granicą, ha. I że jak ktoś mi położy jakiegoś chwasta na grobie, to autentycznie zmartwychwstanę i umrę z zażenowania raz jeszcze.

Tyle ode mnie. Spokojnego Święta Zmarłych, Moi Drodzy.


-Przestań! Przestań! – krzyknęła nagle żona porucznika Scheisskopfa i zaczęła walić go nieudolnie pięściami po głowie.
– Przestań!

Yosarrian zasłonił się ramieniem pozwalając jej przez kilka sekund wyładować kobiecą furię, po czym łagodnie, ale stanowczo, chwycił ją za przeguby i posadził ją z powrotem na łóżko.

– Dlaczego u diabła się tak denerwujesz?- spytał ze zdziwieniem, skruszony i rozbawiony zarazem – Myślałem, że nie wierzysz w Boga

-Nie wierzę  – powiedziała wybuchając gwałtownym płaczem – Ale Bóg, w którego nie wierzę, jest Bogiem dobrym, sprawiedliwym i miłosiernym, a nie złym i głupim, o jakim ty mówisz…

Paragraf 22, str. 195-196.

__________________

kto szuka na fejsbuku, ten znajdzie: Mam Wątpliwość

70 komentarzy
  1. A ja…. bardzo lubię to święto.
    Lubię zapach stearyny i wygląd cmentarza z tymi niesamowitymi ognikami.
    Lubiłam od dziecka, kiedy biegaliśmy z bratem pomiędzy pięknymi nagrobkami, szukaliśmy opuszczonego, zniszczonego, na którym stawialiśmy świeczkę.
    A dorośli stali przy naszym rodzinnym grobowcu.
    A teraz odczytuję dzieciom nazwiska pochowanych przodków, mówię, że po nich mają imiona. Stoję z ciotkami, z którymi widuję się tylko raz w roku – właśnie tam, przy tym grobie.
    kajapisze.pl

  2. Napisałabym, że lubiłam działać na każdy możliwy sposób, jeść żelki i podróżować. Matka (mam nadzieję) gromadki kochających dzieci i szczęśliwa żona. Spełniona tłumaczka. Z biegiem czasu się okaże ile z moich nagrobkowych marzeń stanie się prawdą, ale miło by było coś takie o sobie przeczytać.

  3. Świetny akapit o mądrej starości i dziecinnieniu, które jest majstersztykiem.
    Za to święta zmarłych, tym bardziej spokojnego, bym nie zniósł. Znaczyłoby to dla mnie tylko tyle, że lepiej jest nie żyć.
    Więc kiedy ktoś mnie pyta w kolejnej durnej ankiecie, jak spędzam Uroczystość Wszystkich Świętych, podsuwając opcję „tradycyjnie, na grobach”, to mi się smutno robi, że z czegoś tak pięknego można zjechać na same niziny tylko biednego obowiązkowego wspominania.
    Dzień przed śmiercią babci powiedziałem jej „do zobaczenia”, i specjalny dzień na historyczność nie jest mi potrzebny.
    Bo oni żyją.

  4. W sumie ludzka egzystencja nabrałaby nowego wymiaru. „Żyj tak, żeby cię dobrze opisali na nagrobku”. Wizja wiecznego napisu na cmentarzu wśród całej rodziny opiewającego najgorsze czyny mogłaby być bardziej motywująca niż ksiądz z ambony.

    1. najlepsze są zawsze te nigdy nie napisane 😉 ale dziękuję, fajnie, że umiem wywołać to,co zamierzałam zabierając się za pisanie. mam takie słodkie poczucie posiadania władzy ];->

  5. Mój tata zawsze powtarzał, że jak umrze to ma być spopielony i stać w urnie obok telewizora a plastikowego badziewia( w postaci kwiatów różnych) nie zniesie nawet po śmierci. Odszedł nagle i niespodziewanie pół roku temu, obok telewizora wprawdzie postawić Go nie mogłam:), ale został spopielony, chodzimy z mamą dwa razy w tygodniu do Niego aby zawsze miał świeże kwiaty. Dopiero śmierć kogoś naprawdę bliskiego uświadamia nam, że jedyne co możemy w danej chwili zrobić to wypełnić do końca Jego wolę. To będzie moje pierwsze Święt Zmarłych taty i bez taty..(zapewne najtrudniejsze) i obawiam się niestety rozmów o dupie marynie przy Jego grobie bo ludziom niestety tak kurwesko brakuje wyczucia 🙁

    1. miej odwagę powiedzieć, co dla Ciebie chujowe, każdy narzeka, a nikt nie mówi wprost. nad grobem taty masz prawo powiedzieć debilom -wypierdalać. Dla siebie, dla niego, dla poczucia, że sama decydujesz o tym co i jak chcesz przeżywać. Trzymaj się ciepło. Radomska

      1. no i poszłam w bojowym nastawieniu aby wygarnąć wszystkim co pierdolić będą głupoty nad grobem a tu z nieba kurewsko mocny deszcz się rozlał, stare cipy w futrach czym prędzej pobiegły do domu aby ich sztuczne lub nie daj Boże prawdziwe futerka nie zmokły i nie zaśmierdły od ilości wody zgromadzonej i tak stałam w płaszczyku odpornym na wodę przy grobie tatka pełnym świeżych i pachnących kwiatów i było tak jak być powinno, refleksja i spokój 🙂 dzięki Ola za tego „kopa” emocjonalnego 🙂 pozdrawiam

    2. Mój brat zginął nagle i pochowano go normalnie, kazdy był w zbyt dużym szoku by pomysleć… coś tam siostra napomknęła że jedna rozmowa między nim a nią rozbijała się o spopielenie… raz, gdzieś tam, siedemnastolatek nie myślał przecież powaznie o śmierci. Trochę dziś żałuję że nikt tego nie dopilnował.
      Natomiast moja teściunia wykazała się nie lada wrażliwościa zadając mi kilka m-cy później( pierwsze spotkanie z nią od m-cy) pytanie „jak tam twój ojczym się trzyma po śmierci TEGO CHŁOPAKA?” Była wręcz lekko obrażona że ucięłam temat. Ja myślę, że po prostu ludzie na starość traca wrażliwość. Inni mózg.

      1. Mój tato zmarł na zawał, (zresztą podczas maratonu był sportowcem) na drugi dzień po Jego śmierci usłyszałam od jednej z ciotek, która przyjechała „wspierać” takie zdanie „ciekawe czy bardzo go bolało”, kazałam jej wyjść z domu, obraziła się.

  6. Kazałbym napisac na swoim nagrobku:
    „I co się tak gapisz?” albo
    „idż sobie dalej”
    Swoją drogą ciekawe że Heller napisał tylko jedna dobrą powieść,ale za to jaką.
    Podobnie Puzo i Haszek.

      1. Sorry jeśli wzbudziłem u Ciebie niesmak moim wpisem.
        Chciałem po prostu rozbawić licznych wielbicieli Twojego talentu
        czytajacych komentarze.Pozdrowienia.

  7. Samo święto pozwala wpaść w pewną zadumę, że to co teraz trwa, ten wyścig kiedyś się skończy. . . Można naprawdę duchowo je przeżyć… ale…..No nie da się; zwłaszcza mieszkając przy dużej nekropolii…..
    Pomijam fakt zablokowanych dróg….
    Człowiek chce się przejść wieczorem w zadumie, ale jak się widzi przed cmentarzem ku…wa stragany z rajstopami, rękawicami, czapkami i filmami dvd…. to brakuje słów… Niektórzy „mądrzy” rodzice zaopatrują dzieci w święcące rogi, migające lasery,,,, pistolety…. Ku…wa… JA pie…ole co to za kraj……??
    Pozdrawiam i życzę duchowych uniesień 🙂

    1. a czy fejsbuk nie jest niczym innym jak rozpaczliwą próbą udowodnienia sobie i innym, że się JEST – fajnym, godnym uwagi, ładnym, zabawnym? To może nie nagrobek, ale nieudolna wizytówka, więc poszło to w drugą stronę..

      Pozdrawiam, Radomska

  8. Witam
    Zacznę od tego, że przypadkiem weszłam na tę stronę, bo nie czytam blogów. Zaczęło się na początku miesiąca i tak mnie wciągnęło, że cofam się do pani archiwalnych wpisów i czasem zaśmiewam się do rozpuku, a czasami wręcz przeciwnie smutek i zaduma. Dla mnie jest pani odkryciem z pani „kurwami” i „dziwkami” bo te słowa dobitnie akcentują , podkreślają niektóre sprawy. Zresztą wulgaryzmy użyte w odpowiedni sposób w w odpowiedniej chwili wzbogacają tekst, przynajmniej dla mnie. Tak, że aby nie zabierać więcej miejsca na blogu i nie rozpływać się w zbytnich zachwytach chciałam podziękować za to co i jak pani pisze :). Pozdrawiam serdecznie. Joanna

  9. Na nagrobku kazałbym napisać sobie: „Bóg tak chciał” 😛
    Choć podoba mi się też tekst: „Tutaj leży kapitan Czarna Żmija i jest lekko wkurzony” (przynajmniej mniej więcej tak to leciało).

  10. Ja bym napisał „”” spadać””’ ale w wersji core..
    A święto lubiłem jak miałem naście lat ..czemu ?
    Z kumplami chodziliśmy na groby i wylewaliśmy wosk na dłoń taka zgięta i przykurczoną , robiliśmy tym sposobem woskowe rękawice ..zabawa była przednia..
    Na groby nie chodzę chociaż pochowałem ojca..czemu nie chodzę ..bo nienawidzę tej całej hipokryzji , zaczynając od grzebania ( był dobrym mężem ” chociaż lał po gębie”) aż po bukiety z kilku stówek które mają pokazać że się pamięta…
    ..a i nie płaczę na pogrzebach chociaż czasami jest ciężko…

    A mojego ojca wspominam czasami nie przez znicz , ale przez pamięć o tym jakim był człowiekiem i tatą dla mnie , i wtedy ronie łzy…

  11. Po niespodziewanej śmierci mojego starszego brata, jego dziewczyna wymyśliła by na nagrobku „zawisł” fragment wiersza H. Poświatowskiej. …bądź przy mnie blisko, bo tylko wtedy nie jest mi zimno…. Za każdym razem gdy zasiadam na ławeczce przy jego grobie ten napis pozwala mi wierzyć że On jest blisko, mimo, że już 5 lat nie ma go z nami:( Ja chce by na moim grobie napisano, że „wiecznie chce żyć, a wieczność zaczyna się dziś”

    1. Na nagrobku mojego chłopaka jest napisane: „Życie się zmienia, ale nie kończy”. I mam nadzieję, że to prawda. Boję się tegorocznych świąt, bo minęły dopiero trzy miesiące od jego śmierci.
      Nie zastanawiałam się nigdy, co chciałabym mieć napisane na nagrobku, ale myślę, że chciałabym, żeby to było coś wesołego. Taka sentencja z przymrużeniem oka, wywołująca uśmiech u odwiedzających.

  12. Świetnie napisane -gratuluję cudnego, lekkiego pióra (klawiatury ? )

    Co ja bym napisała ?

    „co się gapisz ?? też bym wolała leżeć na plaży Bora Bora’

    😉

  13. Zacznę od tego, że bardzo podoba mi się Twój blog, a jeszcze bardziej treści które się na nim znajdują. Trafiłem na niego czysto przypadkowo, ale jakoś wsiąkłem w niego i choć nie czytam go systematycznie to jednak, co jestem to staram się nadrabiać wszelkie zaległości.

    Święta Zmarłych nie lubię, bo tak jak już ktoś wyżej napisał, drażni mnie ludzka hipokryzja i to co sama napisałaś na początku, czyli ten jarmarkowy klimat i wyścig kto lepiej, kto bardziej, kto mocniej, tak jakby miało to w ogóle jakieś znaczenie. Dla mnie te święto, choć w swoich założeniach piękne, już dawno umarło, zaraz obok Bożego Narodzenia, Wielkanocy i tym podobnym, które obecnie więcej mają wspólnego z komercją niż z prawdziwym świętowaniem.

    Dodatkowo drażni mnie, że 95% ludzi która tego dnia wybiera się na cmentarz o swoich bliskich tam leżących przypomina sobie dopiero dzień przed, kiedy trzeba zrobić porządek, albo w ogóle dopiero w samo święto. I stoi taki z taką nad grobem, stawia wielki znicz za 40 zł, kładzie wiązankę za 70 (ceny czysto umowne) i rozgląda się czy aby wszyscy dobrze widzą jak bardzo kochał on osobę tam leżącą. No i te stanie z pełną skupienia miną przez całe 5 minut nad grobem, mające symbolizować zadumę…jednym słowem jedna wielka szopka.

    Żeby jednak nie było, że ja to z tych porządnych co to codziennie biegają na groby klepać zdrowaśki, uczciwie zaznaczam, że ja również wpisuje się w te 95% populacji, która na groby chodzi głównie dlatego że trzeba. Ale ja przynajmniej po rodzinie nie ukrywam swojego podejścia do tego święta, nie ukrywam, że do śmierci i tego co po niej mam stosunek raczej luźny, ani nie staram się nad grobem odstawiać szopki, próbując wszystkim dokoła udowodnić swoją poprawność. Więc trochę mi lżej, że ja w tym świecie pełnym hipokryzji nie dokładam od siebie kolejnej cegiełki, tylko jej połóweczkę.

    A na nagrobku chciałbym żeby ktoś mi napisał, że żyłem tak jak chciałem, że niczego w życiu nie żałuje i że niczego bym w nim nie zmienił, nawet jakbym miał możliwość i że brałem z niego wszystko co się dało. Niestety znając swój dotychczasowy życiorys byłoby to kłamstwem. Ale dobre kłamstwo nigdy nie jest złe 🙂

  14. „Tak trudno żyć bez Ciebie, bez wspólnych planów i marzeń. Tak trudno żyć wspomnieniami i wiedzieć, że nic już nie może się zdarzyć”
    Masz rację, morfina jest wybawieniem.
    Ale Jej łzy, tej jednej łzy nie zapomę.
    A Święto bedzie smutne i samotne.

    1. Chociaż tak banalnie to zabrzmi, to naprawdę bardzo Ci współczuję i po części rozumiem jak cierpisz. Nie czuj się samotny, jak widzisz, jest nas tu więcej poobijanych przez los. Też straciłam ostatnio kogoś bliskiego i wiem, że żadne słowa tu nie pomogą. Chociaż życie wydaje się być pozbawione sensu, to mam nadzieję, że czas zagoi te wszystkie bolesne rany…. To musi być możliwe, bo inaczej ludzkość chyba by nie przetrwała.

      1. Dzięki za Dobre Słowa.
        Czas goi rany, to wiem, przeszedłem już nie jedno i w każdym smutku i cierpieniu po stracie kogoś bliskiego jest ukryty sens.
        Tylko ta strata boli mocniej, gdyż zawsze mogłem liczyć na Jej wsparcie, na Jej obecność, na Jej miłość.
        Teraz muszę się zmierzyć z wszechobecną samotnością, a to trudne jak się żyło przez wiele lat dla kogoś.
        Życzę wiele szczęścia i uśmiechu w życiu.

  15. ja…że uwielbiałam czekoladę w każdej możliwej postaci, że gdybym mogła urodzić się jeszcze raz to chciałabym w Hiszpanii, której oddałam swoje serce podczas oglądania Esmeraldy, ale że Polskę też kochałam. Że mój optymizm był moją najlepszą zaletą, a jednocześnie największą wadą…i że ludzie, których zawsze miałam obok siebie byli najlepszymi, których mogłam mieć. I że byłam szczęśliwa w jesienne wieczory z kubłem herbaty i książką leżąc pod kocem!:)

  16. ja juz nie pamietam kiey bylam na Swieta Zmarlych odwiedzic cmentarz. i moze to i lepiej. przynajmniej zostaly mi w glowie wspomnienia z dziecinstwa. Pieknego cmen arza wieczorem. listopadowej cieplej nocy… z takimi wspomnieniami mi lepiej, znacznie lepiej.

    a naglowek: za duzo kochala i za duzo jadla czekolady.

  17. widzę że nie tylko mnie te 'święta’ kojarzą się z Paniami wylaszczonymi jak na podryw w sanatorium lub dancingu. Zawsze w listopadzie pokazuje się tabun norek, szpilek, kozaczków. No i oczywiście jeden wielki konkurs pt. ’ mój rodzinny pomnik wygląda najlepiej’.

  18. Ciekawe kiedy technika zawita na nagrobki. Już wyobrażam sobie multimedialne ekrany dotykowe na nagrobkach gdzie można podejrzeć fotki i filmiki z życia danego osobnika. Ba może nawet wrzucić posta na jego profil na facebooku.
    Co do samego święta to ma ono dla mnie o wiele lepszy klimat niż importowane halloween. Mimo, że nie jest to czas radości to jednak można to fajnie przeżyć, bardziej wewnątrz siebie. Oczywiście trzeba wyłączyć się na opisaną przez Ciebie rywalizację oraz sztuczność spotkań z rodziną.

  19. A po co mi nagrobek? Spopielić, rozrzucić, zatopić.
    Byłam, ale już nie jestem. Spacer się skończył.
    Kogo będzie obchodzić czy byłam dobrą przyjaciółką, żoną, matką. Jeśli tak, Ci co mnie kochali będą pamiętać. Mam zostawić po sobie NAGROBEK? Nigdy nie chodzę na cmentarze. Pod tymi płytami NIKOGO NIE MA!!! Noszę w sercu pamięć o moich bliskich i niech Ci co zostaną chwilę o mnie pamiętają.

  20. Morfina jest, ale mija trochę czasu, zanim ktoś uzna, że już czas ją nam przepisać. Poza tym potrzebujemy jeszcze poprosić o coś dodatkowego na bóle przebijające. A na to wszystko trzeba i tak poczekać, bo lekarz z hospicjum domowego, ma obowiązek odwiedzać pacjenta dwa razy w miesiącu. Tylko.
    A na nagrobku bardzo bym chciała, niedawno odkryte motto:
    WSZYSTKIM DOGODZIĆ SIĘ NIE DA, ALE WSZYSTKICH WKURWIĆ TO JUŻ ŻADEN PROBLEM.

  21. a ja choć wykształcenie mam jedynie średnie, też mam nie po drodze ze zdrowaśkami 🙂 Pogrzeb tylko świecki, znaczy się jakieś takie wspominki w gronie przyjaciół i najbliższej rodziny – jeśli chcą. Zero księdza, zero modlitw, zero świątyń i krzyży wszechobecnych. Potem albo kiedy indziej kremacja (niekoniecznie z fanfarami przy ludziach, po co działać im na wyobraźnię:) ) – prochy rozrzucone w moich ukochanych Tatrach przez małżonka (nielegalne:) ) Żadnego grobu. Żadnego „oglądania” moich pozostałości w trumnie przez rodzinę i macania mnie zimnej i sztywnej… Tylko małżon może mnie widzieć sztywną i to mu gorąco jest niezalecane 🙂 Tak sobie to wyobrażam 🙂 Pozdrawiam ciepło.

    1. Yyyyyyy…… a co ma wykształcenie do zdrowasiek?
      A co by krzyży, krzyżyków nie było trzeba mieć oczy dookoła głowy. Znaczy Ty już w pompie będziesz to miała, ale rodzina musi być czujna, by spełnić Twoją wolę. Na wszystkich akcesoriach pogrzebowych są krzyże i trzeba specjalnie prosić, by ich nie było.

      1. Yyyyyyy… gdybyś przeczytał(a) powyższy tekst albo zrozumiał(a) to stałoby się dla Ciebie jasne, że tekst o wykształceniu jest nawiązaniem do tego, co blogerka napisała. Yyyyyyy…

        1. Bardzo przejrzyste i czytelne wyjaśnienie ;-))))))))))))))))))))))))))))))) Ale już nie chce wiedzieć co miałaś na myśli, bo się całkiem zaplączesz

          1. autorka cytuje gdzieś załyszaną opinię, że podobno najwięcej niewierzących jest wśród ludzi wykształconych. Rozumiem że dalej nie rozumiesz do czego odnosi się komentarz. może zamiast czytac blogi zawierające zdania złożone nadrzędnie i podrzędnie przerzuć się na Bravo czy coś. Nikt nie będzie musiał ci wyjasniać tekstu, i to dwukrotnie.

          2. „Ponoć największy procent niewierzących znajduje się wśród ludzi z wyższym wykształceniem. Im wystarcza siła racjonalnych argumentów i faktów zamiast zabobonów i modlitw.”
            Proszsz…żebys nie musiał szukac. wkońcu najłatwiej wejśc na blog i sypać komentarzami w oderwaniu od komentowanego tekstu.Chyba że faktycznie nie umiesz czytać.

          3. Nie umiem czytać, pisze za mnie wnuczek, Bravo dla mnie zbyt trudnym językiem pisane. Czasem przychodzę popatrzeć do Radomskiej i zawsze jest szansa, że kogoś proste pytanie wyprowadzi z równowagi tak dalece, że czego nie zrozumiałam to mi wytłumaczy.
            P.S. Przed „i” nie stawia się przecinka, za to przed „że” jak najbardziej oraz zdanie zaczyna się od wielkiej litery. Ty zapewne to wiesz, tylko z emocji tak Ci się porobiło.

  22. I znowu kolejne brednie, jak co roku w okolicach tych świąt. Zawsze mnie zastawia jedno, dlaczego ludzie w tym dniu nie próbują nawet przez chwilę zastanowić się , przemyśleć o czymś duchowym, o bliskich którzy odeszli tylko bacznie obserwują kto w czym był ubrany. Bo panie były w futrach lub w szpilkach. I bardzo dobrze, to dzień świąteczny więc niech każdy wyciąga z szafy co ma najlepszego. Jeśli dla niego jest to sztuczne futerko,to niech je wkłada. Ma do tego pełne prawo. Mimo, ze zostaną obsmarowani później równo. Ot taka mentalność niektórych, zawsze zauważą i skrytykują kto i w czym ubrany był.
    Druga sprawa,to domniemywanie ze wszyscy ludzie, którzy w tym dniu wybiorą się na cmentarz nie robią tego w pozostałym czasie. Jak rozumiem ci państwo ,którzy tak twierdzą choinkę mają ubraną przez cały rok, a imieniny obchodzą codziennie.

  23. Oleńko, nie za dużo tych złośliwości? W tym roku nie widziałam na cmentarzu żadnej pani w norkach ani w futrze. Jestem z tych wariatek, które czasem, w trakcie roku, zaglądają na groby. Do dzisiaj nie potrafię bez wzruszenia zapalić zniczy na grobach osób, z których śmiercią nie umiem się pogodzić. I powoli zaczyna przerażać mnie fakt, że tych miejsc jest coraz więcej.
    A co do mojego napisu na nagrobku, to znajomi wiedzą: „Zamiast kwiatów proszę o czekoladki”

    1. ale Pani Miro, przecież ja wkladam kij w mrowisko. Poza tym, w tym tekscie chodziło o cos zupelnie innego i wierze, ze Pani jednak to dostrzegla, nawet jesli sie nie spodobal. Pozdrawiam.

  24. Z tego co czytam, wiele myśli jest przywłaszczonych, przeinaczonych jedynie. Czyta Pani wysokie obcasy extra?
    Pomimo tego ciekawie napisane, czytam z zainteresowaniem.
    Niestety Pani Radomska, złość piękności szkodzi, więcej pokory życzę. W końcu blog ma nazwę „mam wątpliwość”.

  25. Ja w tym roku pierwszy raz nie poszłam na cmentarze. Po prostu się rozchorowałam. Trochę było mi z tego powodu smutno, bo zastanawiałam się czy mój dziadek miałby do mnie o to żal. Ale trochę mi też ulżyło, bo nie lubię chodzić tego dnia na przeładowany cmentarz i mijać wszystkich mieszkańców mojej miejscowości. Każdy każdego mierzy wzrokiem i ocenia. Jakoś głupio się wtedy czuję. Poszłam na chwilę następnego dnia i pogadałam z dziadkiem. Myślę, że nie miał żalu.

    Co do napisów na nagrobkach – podoba mi się Twój pomysł. To byłoby coś…

  26. W zeszłym roku 1 listopada o 6.00 rano leciałam na spóźnione afrykańskie wakacje… i wiecie co ? wtedy odkryłam, że zupełnie bez znaczenia jest ten jeden szczególny dzień – kilka tysięcy kilometrów nad ziemią byłam bliżej moich bliskich niż kiedykolwiek.. w zadumie, siedząc nad ciepłym morzem, wspominałam Ich życie, jaki mieli na mnie wpływ, co ja im dałam, na co zabrakło nam czasu…

    Cmentarze lubię za to odwiedzać latem, jako najbezpieczniejsze zielone miejsce spacerowe, kiedyś z wózkiem, teraz z dzieckiem,.. mamy czas porozmawiać o życiu, śmierci, oswoić przemijanie… w spokoju czytamy sobie nagrobne teksty, oglądamy zdjęcia, rozmawiamy o tym co nieuniknione..

    Olka, jak zwykle z mega przyjemnością przeczytałam, podaję dalej, a także wracam jak mnie jakaś deprecha dopada.. dzięki !

  27. Właśnie uświadomiłam sobie, jak sztampowo traktujemy zmarłych, bo faktycznie na pomnikach oprócz personaliów i daty urodzenia oraz śmierci nie ma nic. Czasem ktoś doda zdjęcie. A słowa? Jakby po śmierci nie było co mówić o człowieku, który odszedł. Jakby on nie był już wart, zeby o nim mówić… Ja wiem co napisałabym na swoim pomniku, wiem rowniez co napisalabym na pomnikach bliskich.
    I nie rozumiem tego święta, tak jak nie rozumiem sensu kupowania zniczy.
    Pozdrawiam

  28. Gdybym dzis odeszla?
    „Nie zdążyła naprawic górnej szóstki..
    zabrac syna w góry, odejsc z nielubianej pracy, schudnac do zadowalajacej masy ciała, wybaczyc mamie, odwiedzic nową kawiarenke na osiedlu, dokonczyc gotowania zupy kalafiorowej, urodzic córki…

  29. Zostają po nas pomniki póki jeszcze jest ktoś, kto nas odwiedza, a za 100 lat leżeć będzie tu ktoś inny. Taka kolej, święto zmarłych napawa mnie refleksją nad teraźniejszością, która za szybko umyka.

  30. A dla mnie to żadne święto, choć media ostatnio wszystko przeinaczają, z wszystkiego robią święto. To dzień odpowiedni do refleksji, ale nie do świętowania. No bo co tutaj świętować, śmierć najbliższych???
    Uwielbiam atmosferę cmentarza wieczorem, z tymi milionami płonących w ciemności światełek, ale tylko to lubię w tym dniu.
    A mój skromny nagrobek tak bym przyozdobiła:
    „Ta, która potrafiła pomagać innym, tylko nie sobie. Która lubowała się w swoich sennych koszmarach. Której jedyną miłością były książki i chomiki. Która zazdrościła zimie jej chłodu i obojętności. Amen”

  31. a mnie rozwalały zawsze dwa epitafia:

    „Tu spocząłem – Brotachos Kreteńczyk. Przybyłem z Girtyny. Ale nie po to przybyłem – lecz po towar.”

    i

    „dołączył do większości”

    pierwsze oddaje to absolutne zaskoczenie tym, że ktoś umarł, bo przecież nie planował. Drugie jest cudownie ironiczne.

  32. laska, daj se spsokoj. Ludzie prcuja przwoicie na claym swiecie a ty najezdzasz na innych. Cierpisz na to co my tu nazwamy inferiority complex. Jescze sie przyznajesz, ze jestes bezrobotna i czekasz na oferty pracy. To sz-czekaj dalej.
    Zauwaz jaka proporcje zycia, ktora moglabys spedzic godnie i przyjemnie spedzasz na belkot oparty na polskich complexach.

  33. Kurdę, dałaś mi do myślenia. Wczoraj wieczorem sobie rozmyślałam, jak to będzie jak już będę podróżować. Za granicą raz tylko byłam. U Niemców. Na wycieczce. A na wakacjach za granicą nigdy. Jezu, żenada. Chyba się muszę pośpieszyć, by zdążyć jeszcze w tym życiu. Bo to nigdy nie wiadomo, czy za rok mi ktoś chwasta na pomnik nie będzie rzucał, no nie?

    Pozdrawiam,
    iw

  34. Dobry wpis. Zgadzam się z każdą linijką, ale najbardziej przemawiają do mnie napisy na grobkach w postaci zdań, a nie kilku suchych słów.

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.