Brzydkie kaczątko dorasta, a marzenia się spełniają – Invidia Eyewear – wydrukuj sobie wymarzone okulary!

To nie jest prosto sponsorowany – nikt nie zapłacił mi za pianie z zachwytu. Chcę Ci po prostu opowiedzieć, że czasem marzenia spełniają się ot tak, w pewien wtorek, kiedy ktoś napisze do Ciebie maila i powie, że to, co wydawało Ci się nieosiągalne, jest za winklem, musisz tylko przetrzeć uwalone szkła i uwierzyć. Najpierw jednak cofnijmy się w czasie.

1991

Mam ze dwa lata i potykam się o własne nogi. Nie lubię rysować, nie wciągają mnie bajki i ciągle coś odwalam. Przykleja się do mnie przydomek „Olesi” synonimu dwóch lewych rąk i tłumaczenie, że taka już jestem pierdoła. Okulistka zaczepia moją mamę na ulicy. Mama, jak to mama – zapatrzona we mnie i zakochana mimo wszystkich rozlanych herbat i zabazgranych malowanek nie dowierza – jak to, moje dziecko nie dowidzi? Zez? Nie wierzę.

1995
Początek lat 90-tych. Diagnostyka małych dzieci na poziomie grafiki w Mario Bros. Wielogodzinne kolejki, dobieranie szkieł, zmiana okularów co kilka miesięcy,  a każde z nich – choć najlepsze i najdroższe z możliwych – brzydkie, ciężkie, oszpecające. Aby dodać sobie animuszu- z koniecznością zaklejania lepiej widzącego oka. Za gruba, zezowata, niedowidząca. Z obrzydliwą gumą na oku zwaną obturatorem. Nazwa znaczy więcej niż tysiąc słów, prawie jak Merci. Tylko jakby mniej słodko…

Rówieśnicy nie dają żyć, a z jednym okiem nie da się – rysować, oglądać, widzieć. Wyjście z domu to konieczność zmyślania historii, że wypadło mi oko i zaklejam dziurę po nim – lepiej, żeby się bali, niż wyśmiewali, nie? Nie byłam konsekwentna. Prawe około urocze i bystre, ale niedowidzące jak u Zapędowskiej. A ja zaczynam dorastać.

2005
Zmienia się technologia. Okulary nie są już tak obrzydliwe. W domu na pamiątkę mama trzyma reklamówkę z częściami, które tata lutował w razie potrzeby, czyli jakoś ze dwa razy w miesiącu. Miałam okulary typu kolaż – każdy zausznik, nosek z innej parafii. Sklejone lutownicą  i klejem „amożedonosichociażtrochę”. Pierwszych nieokrągłych okularów nie zapomnę do końca świata. w kolorze kupy, ale czułam się, jakbym odzyskała twarz. Wtedy jeszcze potrzebowałam atrybutów żeby czuć się pewniej.

2007
Na osiemnastkę zdaję na prawko. W nagrodę i w prezencie chcę nowe okulary – idę roześmiana do optyka, dumna jak paw, z kolegą gejem w roli stylisty. „Wybierz mi coś ekstra!” – wołam. Ortoptystka mówi, że z moją wadą nie mogę mieć wymagań i pokazuje mi jakąś srebrną obrożę. Mój doradca widzi moje oczy, więc zapewnia, że te są spoko. Nie były.

2010-2015
Wymyślam, że będę bogata i może będę łazić w tanich ciuchach, ale za to z okularami innymi do każdej kiecki! A co! Zanim mój portfel mógł to udźwignąć zaczęłam kombinować – kolejne lata wyczarowywałam oprawki spod ziemi, z grubą ramą, żeby zatuszować grubość szkła. Prosiłam o wycinanie ich ze szkieł dla dzieci (bo taniej). Kilka oprawek ściągnęłam z Chin i do 2 wstawiłam szkła. Potrzeba matką wynalazku. Czerwone oksy z maleńkiego optyka na Limanowskiego w Łodzi przyklejają mi się na stałe i robią się czymś w rodzaju wizytówki.

2017
Wzrok się pogarsza. Męczy. Szkła wymagają zmiany. Najlepiej na asferyczne, czyli – lepsze i dużo droższe. Okulary jak proteza, ale jak wydać kilkaset złotych na szkła i wysupłać połowę tej kwoty na oprawki? I to jedne z 4 par, które się nadadzą? Żegnajcie czerwone bryle? Rodzina robi zrzutę, a ja robię w gacie ze strachu – bo co jeśli nie będę widziała w takich szkłach?

Aktualnie
Mail. A wiesz Radomska, bo może Cię to zainteresuje, ale my robimy oprawki. Takie jak chcesz. Dowolny kształt, wymiar dopasowany co do milimetra. Kolor? Wybieraj. Plus grawer na zausznikach, bo kto nam zabroni. Ultralekkie, z tworzywa, ale i z noskami. Zaprojektujemy i wydrukujemy w 3D. Zainteresowana?

Głową wracam do pierwszej obroży z denkami od oranżady. W uszach huczy mi „z taką wadą to nie może mieć Pani wymagań”. To przeszłość. I choć czasy się zmieniły, a noszenie okularów przy zdrowym wzroku, takich wielkich i karykaturalnych, jest modne, to myślę, że każde zaszklone przydkie kaczątko z lat 90-tych i wstecz, pojmie moją radość.
_____________________

Łukasz przyjechał do Łodzi w drodze powrotnej z targów branży optycznej. A wraz z nim kilkanaście waliz pełnych oprawek w różnych kształtach i kolorach. Swoje znalazłam od razu.

Spotkaliśmy się w zaprzyjaźnionym optyku Łódka w Łodzi (Piotrkowska 153 ) – żeby mieć pewność, że wybrane oprawki będą idealnie dopasowane do mojej twarzy, a do nich szkła – z dokładnie taką mocą, jakiej mi trzeba, bo dwóch specjalistów miało odmienne zdanie. Moje gałki zostały przebrendzlowane na wylot, a ja… czekam. Bo wydruk okularów nie jest możliwy od ręki, ale czekałam na takie cuda 25 lat to 2 tygodnie mnie nie zbawi.

Oto projekt moich oprawek. Jedne będą czerwone i kocie, z wygrawerowanym nazwiskiem:

http://invidiaeyewear.com/radomskaver2/

A drugie neutralne, gdybym musiała jednak udawać normalną, iść do marketu, na zebranie, czy policję.

http://invidiaeyewear.com/mamwatpliwosc/

Na razie magicy czarują dla mnie te czerwone, bo zupełnie nowe szkła muszę – poznać, przymierzyć, oswoić – nikt nie da mi gwarancji, że będę w nich się dobrze czuć i się przyzwyczaję, ale… Jeśli tak, to
– będą cieńsze, nie będą powiększać moich oczu, a zastosowane filtry pozwolą moim oczom nieco odpocząć i złagodzić wpływ naparzania w nie blaskiem komputera.

Raczej nie mam problemów z wyrażaniem emocji, ale – kurwa mać – nie potrafię Wam opisać, jak bardzo się cieszę.

INVIDIA EYESWEAR markę umożliwiającą stworzenie projektu okularów oraz ich wydruk w 3D ZNAJDZIECIE TU.
PROFIL NA FACEBOOKU
INSTAGRAM

A mega profesjonalnego optyka z mnóstwem markowych oprawek w Łodzi przy ulicy Piotrkowskiej 153 (kilka kroków od „stajni jednorożców”). A także na FACEBOOKU i INSTAGRAMIE. Polecam.

Drodzy Państwo, tamten poniedziałek był jak urodziny i najlepszy kinderbal! Ta mała brzydota we mnie w denkach od coli ryczy i nie dowierza! Nie mogę się doczekać, aż się Wam pokażę 🙂 Musiałam się z Wami tym podzielić. Więcej informacji o tym, jak się takie okulary robi, czy warto oraz zdjęcia efektów w kolejnym wpisie. 

27 komentarzy
  1. Kochana! Nawet nie wiesz jak podzielam Twoja radość. Też jestem ofiarą wyraźnych bryli i zaklajstrowanwgo oka w dzieciństwie. Także i ja nie mogę się doczekać kiedy się nam pokażesz i przemiła będzie widzieć Twoją rozradowaną buziulkę ?

  2. Oby jak najwięcej tych powodów do radości! <3 I całe szczęście, że te marzenia się spełniają!

  3. Czytam i od razu widzę Twoje uśmiechnięte oczy z instastory 🙂 bardzo się cieszę Twoim szczęściem! Czas upływa a marzenie naszego Olinka się spełnia-czy to nie piękne?! Całuję, P.

  4. Świetne okulary. Na pewno będą się dobrze nosić choć będzie mi brakowało tych Twoich dużych oczek ? ale Ty przecież masz się czuć dobrze ze sobą. Pozdrawiam.

  5. Noszę okulary. Od dziecka. Pamiętam chowanie ich, by udawać że o nich zapomniałam i nie musieć zjawiać się w nich w szkole. Już wystarczyło kpin o tym, że jestem gruba i pije płyn do naczyń, bo mama akurat kupiła mi sok winogronowy. Pamiętam tę niechęć, która sprawiała że wolałam nie widzieć niż je nosić. Oprawki typowo owalne, z grubymi szkłami, bez wybrzydzania bo rodziców nie było stać na nic lepszego. Porzucone na wiele lat by wróciły jak bumerang pod koniec podstawówki, jako typowy wymóg, kiedy chciałam przystąpić do klubu sportowego. Badania lekarskie obowiązkowe, żeby je przejść- okulary. Po paru tygodniach ponownie rzucone w kąt. Ale chociaż oprawki prawie sama wybrałam, takie prostokątne, z cienką ramą, może nikt by ich nie zauważył. Przyjaciółka mnie przekonała. Że warto. Że potrzebuje, choćby po to by z daleka widzieć fajne męskie tyłki (ach te argumenty z początków liceum). I wróciłam. Ba, dostałam nowe, z którymi zupełnie się pogodziłam. Dalej cienkie ramki, ale w ramach szaleństwa w kolorze bordo. Dorosłam i zaakceptowałam, pogodziłam się z tym ze nie ucieknę, i w końcu nawet kupiłam sobie sama, dokładnie takie jakie chciałam, a których przez lata ludzie mi odradzali, że niby mi nie pasuje. Tych ludzi już nie spotykam, siebie w tych okularach polubiłam. Ba, nawet teraz nie myślę, że mogłabym przestać je nosić, bo moja twarz bez nich nie jest już taka. Już nie są kulą u nogi, są czymś co dziennie sprawia że widzę lepiej, że nie umykają mi detale, a i sama w sobie czuje się lepiej i bardziej pogodzona z tym jaka jestem i jakie one są. I choć ja nie mam takich problemów z doborem szkła (zez zbieżny ukryty, astygmatyzm, ale chociaż „mała” -2 wada wzroku) i oprawek, doskonale wiem co przeżywasz i co czujesz. I wiem, jaka to ulga i tak dobrze można się czuć, przez tak teoretycznie małą zmianę. Albo chociaż dzięki posiadaniu możliwości tej zmiany. Mam nadzieje, że jak najszybciej się do nich przyzwyczaisz i juz zawsze będziesz czuła te swobodę mimo wady, którą obie posiadamy. A przy następnej zmianie może nawet sprawie sobie jedną parę czerwonych 😉

  6. Ja z innej beczki…jako dziecko byłam nazywana przez wszystkich buła…bo bylam pulchna.Teraz jestem powiedzmy szczupła.Ale moje dzieciątko już przychodzi z przedszkola z tekstami typu”mamo koleżanki mówią że jestem gruba”.Brzuszek i policzki odziedziczyła po mamusi ale tłumaczę jej,ze nie na się czym martwić,że kiedyś nie będzie miał a z tym problemu…ale przykro mi,ze myśli o sobie w ten sposób….dzieci są niestety okrutne

  7. Olinku! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę 🙂 Kiedy mówiłaś na insta o zamiarze kupna nowych okularów, napisałam do Ciebie, ze szkła asferyczne byłyby świetną alternatywą, ale wiadomo, obawialas się, ze nie będziesz w nich dobrze widzieć i to ryzyko było zbyt duże żeby inwestować w i tak już za drogie szkła. 🙁 Zrobilo mi sie przykro, ze pomimo różnych możliwości nie każdy może z nich skorzystać. A tu nagle BUM! Dobre nowiny! ❤❤❤ świetni są ludzie, którzy pomagając innym sprawiają, ze mordka się cieszy wszystkim dookoła ❤❤❤ Karma wraca, nie tylko zła. Dobra również ?❤❤❤ trzymam kciuki, żeby oczy szybko się przyzwyczaily 🙂

  8. Wiesz Radomska,Ty jesteś zajebista i wyluzowana baba,Jesteś żywym tego przykładem że nie trzeba być jak Sean Connery czy inną Lindą Evans żeby walić na łeb takich celebrytów zwykłą prostotą jaką jest po prostu bycie sobą z odrobiną fantazji,trzymaj tak dalej,a ja trzymam za Ciebie kciuki abyś miała wystarczająco dużo energii aby kruszyć ten niedoskonały system w którym dano nam egzystować ,Pozdrawiam serdecznie.

  9. Cieszę i czekam jak małe dziecko na efekty 🙂 Rozumiem Cię doskonale, dwa miesiące temu okazało się, że u mnie wada wciąż wzrasta…. I to o sporo. Jestem na etapie przystosowywania się do większych dioptrii… Lekko nie ma ale dzięki Tobie mam wiarę na lepszy i naturalny wygląd mimo wielkiej wady 🙂
    I <3 you Radomska :*

  10. ale czad! i wspaniały powód do radochy!!! :)) i to wszystko „u mnie” w Gdyni! nie słyszałem o tym jeszcze:) czekam na kolejny wpis jak to wyszło itd 🙂 sam nosze „rowery” na nosie więc kto wie… może kiedyś sobie je wydrukuję?: )

  11. Olinku jakbym czytała o sobie ? nawet zdjęcie mam podobne tylko z prostą grzywką i fryzurą na garnek. Jesteś boska i zasługujesz na wszystko co najlepsze!!! Ściskam Justyna ?

  12. Oksy, alki (okularki) , aleczki… to synonimy okularów mojej córci. Kret z niej niesamowity i w dodatku zezowaty. Wadę rozpoznaliśmy jak miała półtora roczku(szybkie bile z nas 😉 ) Podczas pierwszego założenia okularów młoda miała oczy jak pińć złotych. Patrzyła się w lustro później na mnie i zaczęła poznawać świat na nowo. A ja miałam lzy w oczach i uświadomiłam sobie jak ograniczoną widoczność miała do tej pory. Gdyby urodziła się w tych czasach co Olinek to nosiła by denka konkret. Dzięki dzisiejszym technologiom aleczki są bardzo przyzwoite. I puki co na szczęście spotyka się raczej z pozytywnymi komentarzami i mam nadzieje ze tak już zostanie. A jak nie to wkroczy mama i spuści łomot łobuzom.
    PS Olinku czekam z niecierpliwością na twoje aleczki ?

  13. Bardzo się cieszę Olinku. Trudno mi sobie wyobrazić przez co musiałaś przejść jako dziecko i nastolatka. Myślę, że choć bardzo Cię to wzmocniło to jednak warto zwracać uwagę na to jak do naszych dzieci odnoszą się inne i jak nasze dzieci odnoszą się do innych.

  14. Ale super ? Cieszę się razem z tobą Wiem co znaczy pozbyć się kopleksów z dzieciństwa Ja tez mam taka radosc odkąd „naprawiłam” sobie zęby.
    Obydwie ramki są cudne. Na pewno będą się pięknie prezentować.

  15. Podzielam Twoja radosc Olinku! Ja rowniez nosze okulary od malego smroda…. Moze nie mam tak wielkiej wady, ale zawsze ich nie lubilam. Najgorszy byl moment, kiedy doszedl staly aparat na zeby, szlam wtedy do gimnazjum. Nazywali mnie pasztetem, maly kosciotrup w okularach i z aparatem na zebach. Teraz mam oprawki, jakie mi sie podobaja. Duzego wyboru nie mialam, bo wyrabialam na na szkocki fundusz zdrowia, ale znalazlam czerwone i ostatnio szkotka w przychodni sie nimi zachwycilam, bylam w szoku.
    Czekam z niecierpliwoscia na Twoje nowe okulary.
    Pozdrawiam, rocznik ’89.?

  16. Też od drugiego roku życia chodzę w okularach, też mam ten sam problem….także wiem, zdaje sobie sprawę z tego co teraz czujesz ? no i wiem co przeżywałas przez te wszystkie lata ?

  17. Olinku, nawet nie wiesz jak się cieszę! I wiem co czujesz.. moje dzieciństwo od 2 klasy podstawówki naznaczone jest brylami i duża wadą z -4 do -10 w wieku 24 lat. Nie powiem jak przeszkadzały mi na wfie, jak ich się wstydziłam, jak czasami byłam wysmiewana ukradkiem: patrz, jakie Ona ma grube szkła.. W gimnazjum musiałam przejść na soczewki, Pani okulistyka stwierdziła, że nie da mi już tak grubych szkieł. Trochę wygodniej ale jednak tak samo upierdliwie. Od września dzięki wsparciu rodziców i operacji, która miała być dawno widzę. Cieszę się razem z Tobą Kochana, okularnicy łączcie się i nie dajcie się!!

  18. A ja się nie mogę doczekać Cię zobaczyć! Jeśli będziesz zadowolona, to jadę do Łodzi robić swoje okulary, pierwsze od 12lat, bo ja porzuciłam swoje brzydkokaczęctwo narażając oczy na pogarszanie się ich stanu przez noszenie soczewek non stop.

  19. Jesteś wspaniałą kobietą. Dzięki temu, że trafiłam na Twojego bloga (na długo przed postem o zaręczynach, o pojawieniu się Twojej córki nie wspominając) uwierzyłam w blogowanie. I wiesz, z przyjemnością odwiedzam Twojego bloga. 🙂 Czasem tylko bardzo żałuję, że mieszkając w Łodzi nie mogę na Ciebie wpaść przypadkiem na środku miasta i powiedzieć Ci, że jesteś taka super.
    Pozdrawiam serdecznie, (również okularnica) Michalina

  20. To jaką Ty masz wadę wzroku? O_O Serio, bo jak czytam o tych ściąganiach z Chin i etc, to włos się na głowie jeży.
    Ja w 1994 dostałam swoje pierwsze okulary i były zajebiste. Z diagnozą żaden problem. Od razu wiadomo, że minus radośnie przekraczający -5 i astygmatyzm. Co pół roku kontrole i zastrzyki jakiegoś specyfiku w dupę, w radosnej próbie powstrzymania gwałtownie rosnącej wady. Raz do roku kontrolne bardzo rozległe badania w szpitalu okulistycznym w Katowicach. I tak przez prawie 10 kolejnych lat. Ale jakoś koło osiemnastki przestałam rosnąć, skupisko rodzinnych problemów ze wzrokiem, czyli ja, jakoś wyluzowało, a wada spadła z -8,5 do -8,25.
    Nie wiem na czym to polega, ale mając te zasrane siedem lat może raz mi ktoś dowalił, że „okularnica łe hehe”, ale ja raczej odpowiedziałam w swej ogólnie znanej delikatności „przynajmniej nie jestem gruba jak ty łe hehe” i się skończyło.
    Szkła kontaktowe zaczęłam nosić w 2003 i nie, nie były horrendalnie drogie. A jaki wf się zrobił fajny (np. zaczęłam widzieć piłkę). Ale nosiłam czasem, bo nie miałam dokładnie opanowanego zakładania i zdejmowania i jednak nie zainteresował się nikt dobraniem mi kontaktów do astygmatyzmu (a można), więc preferowałam nawet okulary, bo mały druk się nie rozjeżdżał. Ale potem wraz z odkryciem szkieł kontaktowych do spania? Ło matko, okulary poszły w odstawkę na milion lat. Głównie kontakty i koniec tematu. Zero ograniczeń. Tylko na basen nie, bo zawsze się boję, że zgubię.
    Ale NIGDY nie miałam grubych okularów, tzn. tak, jak spojrzysz na nie z boku to są zajebiście grube, ale zwężają się im bliżej środka. Od początku takie były moje okulary. Bo technologia na to pozwalała już wtedy. Zawsze lekkie, plastikowe i w miarę modne. Nigdy nie cierpiałam z powodu bycia okularnikiem. I poza tym jednym komentarzem raz na samym początku nigdy mi nikt nie dokuczał.
    I teraz mam takie pytanie, bo nie chodzi mi w tym poście o chwalenie się, jak miałam zajebiście (myślałam, że to normalne i wszyscy tak mieli…). Ale skąd takie różnice? Mamie się nie przelewało, na początku była sama ze mną, wiem, że poświęcała dla mnie wszystko. Więc to nie kwestia pieniędzy była. Ale jednak nie miała problemu ze znalezieniem dobrego okulisty i zapewnieniem mi dobrych okularów. Potem szkieł kontaktowych. To kwestia trafienia na wybitnego okulistę?
    Moje ostatnie zajebiste okulary kosztowały 1200 zł, z czego 150zł oprawki (są piękne, mimo, że niedrogie i zawsze miałam piękne, a niedrogie). Bo mam antyrefleks, jak zawsze odkąd zaczęłam jeździć autem (ba, wybierałam nawet kolor błysku mojego antyrefleksu), warstwę jakąś ekstra do korzystania z komputera, tylko żal mi było na tę, która powoduje, że okulary nie zaparowują. Do pływania też mam -7 (wyższych nie robili wtedy). I nie wiem, nie wiem dlaczego moje wrażenia są zupełnie inne z tego całego okołookularowego przeżycia od najmłodszych lat? Skąd się wzięła ta rozbieżność?

    1. Odpowiedź dla Ciebie jest pod moim wpisem pod spodem, przez pomyłkę. 🙂

      Aha, Ola Radomska ma „plusy”, i jak sama pisze jeszcze lekkiego zeza. To zdecydowanie pogarsza sytuację wśród dzieci.

  21. W temacie okularów to ja też mam swoje zmory.
    Moje zmory to wielkie plastikowe okulary. Czyli dokładnie takie jakie obecnie stały się modne.

    I miałem parę ścięć z nową ekspedientką w moim ulubionym salonie w Toruniu (Machtel na Rubinkowie, jakby kto pytał;) to szczerze i bezinteresownie polecam) Bo kobieta nie mogła zrozumieć, że mi te okulary nie odpowiadają, bo ja swoje okularowe szczęście osiągnąłem, kiedy w znośnych cenach pojawiły się okulary druciane, w rozmiarach nie przypominających paletek do ping-ponga 😉
    Więc wiem jak się czujesz 🙂

    Ale najważniejsze czego się dowiedziałem w tym roku to, informacja że okulista to powinien skupić się na ogólnym sprawdzeniu stanu wzroku, bo w tej dziedzinie i tak ma sporo roboty – zgrubne określenie wady wzroku, ciśnienie, ale też np. sprawdzenie pola widzenia.
    Natomiast precyzyjne określenie wady wzroku i sam dobór szkieł to już robota dla optometrysty. Bo to oni mają do tego odpowiedni sprzęt i wiedzę. I np. w rozmowie z optometrystą, który mi dobrał szkła dowiedziałem się, że u okulistów nadal pokutuje błędne przekonanie, że szkła należy o np. pół dioptrii osłabić względem tej wykrytej wady, „by oczy pracowały”. A efekty są zawsze odwrotne do spodziewanych. Jak mi facet mówił – jemu samemu wada wzroku przestała się pogarszać dopiero wtedy gdy okulary miał idealnie dopasowane do wady.
    I u mnie np. okazało się, że jedna okulistka wymyślała, że mam „pływający cylinder” bo przy każdym pomiarze wychodził jej inny wynik. A to po prostu słabsze oko, które miało jeszcze szkła obniżone względem samej wady po prostu się rozleniwiło i mięśnie oka się „rozlazły”.
    A jak mi dobrał szkła, to wreszcie widziałem wszystko jak w full HD. Każda krawędź na którą patrzyłem była superostra, aż oczy bolały. Teraz już nie mam takiego wrażenia, bo widzę w okularach po prostu normalnie. Tak jak widzieć powinienem przez całe życie.
    A jak mi się szło stłukło i musiałem wrócic na parę dni do poprzednich okularów, to czułem się na wpół ślepy.

    Więc sądzę, że ważniejsze nawet od dobrego okulisty to trafić na dobrego optometrystę (i znowu polecam tego u Machtela :)).

    (fiuu, ale się rozpisałem:))

    1. wydaje mi się, że ta rozbieżność wspomnien moze wynikac z wady wzroku.
      Inaczej wyglądają szkła dla krótkowidzów a inaczej dla dalekowidzów. I np. krótkowidz, jak ma wąskie okulary, to szkła nawet nie osiągają grubości denek od butelek, bo im blizej środka tym są cieńsze. A dla dalekowidzów jest dokładnie odwrotnie.
      Za to dorosłe kobiety z malowaniem oczu mają dokładnie odwrotnie – gdy się patrzy na twarz kobiety gdy ma okulary, to dalekowidze mają oczy powiększone, a krótkowidze maja pomniejszone, że aż się robią szparki. I musza stosować triki przy nakładaniu cieni, by oczy się jeszcze nie zmniejszały wizualnie. Np. „zakazany” jest makijaż smoked eyes z ciemnymi kolorami.
      A już najgorzej jest jak kobieta ma bardzo różne ilości dioptrii na każdym oku…

Napisz komentarz:

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.